Читать книгу Błogość życia - Judith Orloff - Страница 17
Żyć własnym życiem i znaleźć swój cel
ОглавлениеPacjenci często mnie pytają: „Jaki cel ma moje życie? Jak mogę odnaleźć ten jego sens?”. Powtarzam im, że każdy z nas ma w życiu więcej niż jeden cel – że chcemy być na przykład dobrymi przyjaciółmi i rodzicami, chcemy odnieść sukces zawodowy, chcemy się zatroszczyć o starszych członków naszej rodziny, chcemy przezwyciężyć strach, chcemy rozwijać się w sferze ducha i serca. Pragnę podkreślić, że wcale niekoniecznie jest tak, że lepiej robić rzeczy „wielkie”. Czasami bowiem wcale nie to jest nam pisane. Zawsze będę powtarzać, że drobne akty miłości mają ogromną moc. Liczy się to, że staramy się w danej sytuacji postąpić jak najlepiej. Sens naszego życia zdaje się sprowadzać do tego, abyśmy brali od losu to, co nam przynosi, byli dobrymi ludźmi i w miarę możliwości pomagali innym, a także abyśmy starali się osiągnąć wyższy i bardziej emocjonalny poziom egzystencji.
Każdy z nas został powołany do czegoś innego. Jednym pisane jest stać na czele kraju, innym – kierować biurem. Jedni mają dzieci uczyć, inni wychowywać. W moich warsztatach uczestniczyła kiedyś kobieta, która sprzedaje zabawki jojo na ulicach Manhattanu. Ta praca przynosi jej mnóstwo radości, dzięki niej bowiem dzieci wybuchają śmiechem, a mieszkańcy Nowego Jorku mogą na chwilę zapomnieć o swojej ciężkiej pracy. Kiedyś przez cały rok akademicki pełniłam funkcję opiekuna naukowego Ann, błyskotliwej i wrażliwej studentki medycyny z UCLA, będącej jednocześnie oficerem amerykańskiej marynarki. Dość to niezwykłe połączenie. Byłam pod wrażeniem jej zdecydowania co do własnego przeznaczenia. Wydało mi się ono tym bardziej nietypowe, że dziewczyna wywodziła się z konserwatywnej libańskiej rodziny. Ann postanowiła nieść pomoc rannym amerykańskim wojskowym w strefie walki, odnalazła więc w sobie niezwykle chwalebne powołanie. Dobrym przykładem może być również mój nauczyciel taoizmu, który ponad dwadzieścia lat temu przybył do Los Angeles z Malezji z zamiarem otwarcia chińskiej restauracji, a ostatecznie poświęcił się krzewieniu duchowości. Jak sam mówi: „Największy sukces przychodzi do nas zupełnie naturalnie. To, o co zabiegamy, ma mniejsze znaczenie”. To dość typowy dla taoizmu pogląd wyrażający uznanie dla organicznego biegu rzeczy. W życiu należy się skupiać na tym, co wydaje nam się słuszne.
Osobiście uważam, że każdy twój wybór zawodowy będzie dobry, o ile tylko stanie się odzwierciedleniem twojej prawdziwej ścieżki. Na początku nigdy nie da się stwierdzić, jak będzie przebiegać rozwój ani czego dobrego można dokonać w bieżącej sytuacji. W przypadku niektórych moich pacjentów okazuje się, że ich wysiłki dotyczą zupełnie niewłaściwego obszaru. Warto skonsultować się w tej sprawie z intuicją, aby wytyczyć sobie naprawdę słuszną ścieżkę, zamiast kierować się wielkimi ideami czy nośnymi hasłami pozostającymi bez związku z kierunkiem obranym przez naszego ducha. Praca może stanowić dla ciebie źródło satysfakcji i jeśli tak jest, to świetnie. W przeciwnym jednak razie wsłuchaj się w głos intuicji. On wskaże ci drogę do twojego indywidualnego geniuszu.
W 2005 roku w poruszającej przemowie skierowanej do absolwentów Stanford University Steve Jobs powiedział do studentów: „Wasz czas jest ograniczony, więc nie marnujcie go na życie cudzym życiem. (…) Nie pozwólcie na to, aby cudze opinie stłumiły wasz wewnętrzny głos. Nade wszystko jednak miejcie odwagę podążać za głosem serca i intuicji. One już wiedzą, kim naprawdę chcecie w życiu zostać. Wszystko inne ma znaczenie drugorzędne”. Jobs wniósł do procesu przeobrażenia współczesnej technologii swego rodzaju pierwiastek mesjański. Inteligencji też mu oczywiście nie można odmówić, ale to dzięki intuicji zasłużył sobie na miano geniusza. Mam nadzieję, że jego przywiązanie do intuicji stanie się dla ciebie inspiracją – tak jak stało się inspiracją dla mnie. Cokolwiek robisz, zawsze podążaj za swoim wewnętrznym głosem. On pomoże ci osiągnąć sukces i satysfakcję.
Społeczeństwo rozpatruje tę kwestię zupełnie na opak. Niniejszym proponuję bowiem pogodzenie się z rzeczywistością, dzięki któremu prawdziwy sukces stanie się kwestią przyjęcia w życiu perspektywy odśrodkowej, zapewniającej dostęp do intuicyjnej mądrości i prawdziwego zadowolenia. Znajdź czas, aby w pełni przyswoić sobie znaczenie tej podstawowej koncepcji. To coś więcej niż tylko teoria. To zasadnicza zmiana świadomości.
Aby poznać własną – w przeciwieństwie do tych cudzych – prawdę na temat sukcesu i władzy, powinieneś poddać weryfikacji to wszystko, co mówią na ten temat twoi rodzice, koledzy i społeczeństwo. Pochyl się nad koncepcjami, nad którymi dotychczas nigdy się nie zastanawiałeś. Oto jest to, co teoretycznie powinieneś myśleć, a oto jest to, co tak naprawdę myślisz, gdy się porządnie zastanowisz, co się dla ciebie liczy. Zaangażuj w to przedsięwzięcie w równym stopniu intelekt i intuicję. Dzięki temu zyskasz szerszy pogląd na prawdziwą naturę władzy.
Mnie przychodzi to o tyle łatwiej, że od chwili narodzin – raz z lepszym, a raz z gorszym skutkiem – nieustannie kwestionowałam nakazy władzy i autorytety. Fundamentalna dla kultury korporacyjnej koncepcja, wedle której „to się zwykle robi tak”, zawsze budziła u mnie głęboki sprzeciw. Kwestionuję różne rzeczy nie dla samej idei sprzeciwu, lecz po to, aby dobrze poznać własne wewnętrzne odczucia na dany temat. Z lat dziecięcych pamiętam, jak moja matka lekarka ciągle wszystkim powtarzała: „Pierwsze słowo Judith brzmiało »nie«”. Czuła się jednocześnie dumna i smutna, że wychowała córkę, która ma własne zdanie i nie lubi, gdy się jej cokolwiek narzuca. Sama wysoce sobie cenię moją naturę buntownika, której ciągle jeszcze bliskie są Alice Cooper i fioletowe włosy, dzisiaj jednak odnoszę się z większą empatią do trudów, z którymi przyszło się zmagać mojej matce, gdy nie chciałam jej słuchać i uparcie przekraczałam wszystkie wytyczone przez nią granice. W miarę nabierania pewności siebie i przekonania co do własnej tożsamości stopniowo łagodniałam. Przekonałam się też, że wypracowywanie kompromisu może stanowić źródło satysfakcji i wcale nie musi oznaczać wyrzeczenia się siebie czy przytłumienia wewnętrznego ognia.
Już wyjaśniam, dlaczego koniecznie powinieneś poddać weryfikacji koncepcję władzy i sukcesu. Otóż poczytujesz sobie za porażkę, że nie udaje ci się uzyskać określonego poziomu dochodów, że nie wyglądasz tak, jak byś chciał, że nie masz wymarzonej pracy albo że mieszkasz w takim, a nie innym miejscu, automatycznie pozbawiasz się świadomości wielu wspaniałych cech, które posiadasz i które świadczą o twojej prawdziwej sile. Poza tym godzisz się z negatywną, nieadekwatną i zupełnie nieproduktywną wizją samego siebie. Podobnie jak każdy z nas, masz w sobie coś, co wymaga poszerzenia horyzontów myślowych.
Poznać i wcielić w życie ten nowy paradygmat myślowy mogą nie tylko ludzie starzy, schorowani czy pogrążeni w głębokim kryzysie – choć niestety często okazuje się, że dopiero w tak skrajnych okolicznościach udaje się nakłonić człowieka do zmiany przekonań. Mało co krystalizuje priorytety tak szybko jak bliskie spotkanie ze śmiercią czy depresja. Tego typu doświadczenia często skłaniają ludzi do przyjęcia nowego spojrzenia na życie. Niemniej nawet teraz, w tej chwili, możesz zmienić swoje postrzeganie władzy i sukcesu. Nie potrzebujesz do tego żadnego kryzysu, wystarczy otwarty umysł. Przekonasz się, że wiele powszechnych przekonań na ten temat to poglądy przesycone strachem, ukształtowane pod wpływem tej części naszego mózgu, która z racji uwarunkowań biologicznych skupia się przede wszystkim na przetrwaniu, nie zaś na dążeniu do przebudzenia. Poparcie większości nie czyni jednak poglądu prawdziwym.