Читать книгу A ja żem jej powiedziała... - Katarzyna Nosowska - Страница 5

Оглавление

Na początku lat dziewięćdziesiątych otrzymałam pierwszą i ostatnią propozycję wzięcia udziału w reklamie. Miałam reklamować orzeszki. Przez chwilę to rozważałam. Do momentu otrzymania scenariusza... Byłam pewna, że pięknie umalowana, znakomicie wystylizowana, wyjmę seksownym gestem orzeszek z puszki i używając trzech palców – kciuka, wskazującego i środkowego – wsunę go delikatnie przez bramę połyskujących warg do różowej i rozkosznie miękkiej jamy ustnej, a potem, patrząc w oko kamery, powiem: „Mniam, mniam...”. Niestety. Ci podli ludzie chcieli wcisnąć mnie w wielki piankowy strój orzeszka, zostawiając na zewnątrz tylko charakterystyczny Nosowski łeb. W tej odsłonie miałam dodatkowo radośnie podskakiwać... Mimo popularności byliśmy wtedy, delikatnie mówiąc, mało zamożni. Można by pomyśleć: chwila wstydu dla podreperowania budżetu. Ale nie byłam w stanie.

Od lat funkcjonuję na marginesie, z którego do reklam nie biorą. Ponoć otacza mnie sina piana depresji, a depresja nie sprzedaje produktu. Sama jestem sobie winna. W paru wywiadach wspomniałam, że lubię przy kawce podumać o śmierci, że przepadam za jesienią, no i noszę się na czarno. Rzadko bywam na salonach, a jeśli już, to rzęsami zamiatam parkiety, nie żartuję, nie kokietuję potencjalnych reklamodawców, nie konkuruję z muzyką, wyśpiewując śmiechem gamy. W opinii wielu jestem zatem Jekyllem doła, podczas gdy prywatnie znają mnie jako Hyde’a dowcipu, igraszki i swawoli.

Reklama to pieniądze. Nagły i obfity ich zastrzyk. Jakże trzeba być silnym, by udźwignąć ciężar zawiści tych, którzy nie dostępują zaszczytu zastrzyku. „Sprzedał się!” – wykrzykiwanego ze wszystkich stron. Jakże jednak trzeba być silnym, by odmówić iniekcji złotych. Odmawiają ci, którzy mają, albo ci, którym proponują reklamę maści na hemoroidy. Nie wierzę, że istnieje posiadacz kredytu mieszkaniowego, który nie marzy w skrytości swego znerwicowanego serduszka o tym, by teraz, zaraz pójść do banku i rzucić na ladę neseser wypełniony trzydziestoletnimi ratami... Ja marzę.

Czy wystąpiłabym w reklamie? Oczywiście. Najchętniej reklamowałabym chleb, bo chleb naprawdę lubię. Na chlebie się znam. Chleba używam na co dzień. Mam make-up w stylu no make-up, wyszczotkowane, błyszczące włosy, białą męską koszulę, nagie, opalone, wydepilowane i szczupłe nogi. Podchodzę do chlebaka, poranne słońce igra na moich policzkach, zadbaną dłonią wyjmuję pachnący, jeszcze ciepły, a przede wszystkim chrupiący bochen. Z gracją odkrawam piętkę i wszystkimi pięcioma palcami wsuwam ją przez bramę połyskujących warg do różowej i głodnej jamy ustnej. Mniam, mniam...


A ja żem jej powiedziała...

Подняться наверх