Читать книгу A ja żem jej powiedziała... - Katarzyna Nosowska - Страница 6
ОглавлениеWbrew pozorom żadna terapeutyczna kozetka nie może poszczycić się tym, że ma w kolekcji wyraźny odcisk mojego zadka. W siódmym miesiącu ciąży, jako potencjalna matka prymuska, postanowiłam przygotować się na przyjście dziecka naprawdę solidnie. Znalazłam bardzo przyjemną panią, którą mianowałam, jeszcze przed spotkaniem, towarzyszką niebezpiecznej wyprawy w przeszłość w celu opatrzenia wiecznie sączących krew i limfę ran. Terapeutka przywitała mnie w swoim mieszkaniu z ekscytacją charakterystyczną dla wielbicieli Teksańskiego. Zresztą chwilę później ze wzruszeniem zaprezentowała, wyjętą z aktualnie czytanej książki, naszą wspólną fotografię, której używała jako zakładki. Pomyślałam, że to miłe.
Bez zbędnych ceregieli zaczęłam snuć obfitującą w najdrobniejsze szczegóły historię mojego popapranego życia. Pani kiwała głową, otwierała szeroko oczy, które w pewnym momencie zaszkliły się wyraźnie, by w końcu wydelegować dwie pierwsze najodważniejsze łzy, a za nimi w ślad poszły parami kolejne i kolejne. „Rozumiem, też tak miałam” – wyszlochała i... rozdział po rozdziale opowiedziała mi swoje dzieciństwo i młodość. Objęłyśmy się mocno na pożegnanie. Wracałam do domu, głaszcząc przepraszająco ukrytego pod powłoką brzucha syna, który (miałam pewność) będzie witany na świecie przez pokancerowaną matkę.
Drugie podejście zrobiłam parę lat później, rozczarowana nieporozumieniami w związku partnerskim. Tym razem wybrałam dojrzałą terapeutkę w okularach, z prawdziwym gabinetem. Jej ostatnim odkryciem muzycznym była – na oko – Dalida. Sprawy potoczyły się nader szybko. Zdołałam wypowiedzieć ledwie kilka wprowadzających zdań, gdy usłyszałam stanowcze: „Rzucić! Natychmiast go rzucić! Tu nie ma nad czym pracować”. Wyszłam, nie wykorzystując gwarantowanej godziny, bo zakładałam, że da się ratować, ratować ten związek.
Była jeszcze terapeutka, z którą umówiłam się telefonicznie, lecz do spotkania nigdy nie doszło – nie potrafiłam znaleźć bloku ze wskazanym numerem, choć w rzeczywistości stał tam jak byk.
Mam koleżankę, która poleca terapię, bo po dwunastu latach kozetkowania czuje się znacznie lepiej. Dwanaście lat temu byłoby mi szkoda dwunastu lat. A teraz to już w ogóle.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki