Читать книгу Nie pozwól mu odejść - Kathryn Croft - Страница 8

2 Jake

Оглавление

Gdy Jake wchodzi do sypialni owinięty w ręcznik, od razu się orientuje, że z Zoe jest coś nie tak. Jego żona siedzi na podłodze przy łóżku, wlepiając wzrok w telefon. Twarz ma bladą, a ręce jej się trzęsą.

W pierwszej chwili Jake myśli, że to musi mieć związek z jedną z jej pacjentek. Ale to niemożliwe. Zoe jest zbyt silna, żeby się załamać złą wiadomością. Widział ją w takim stanie tylko jeden raz – gdy stracili syna. Nigdy wcześniej ani później nie była niczym aż tak wstrząśnięta.

Jake siada obok niej i przyciąga ją do piersi.

– Zoe, co się stało? O co chodzi?

Ona patrzy na niego szeroko otwartymi oczami i wciska mu do ręki telefon.

– Masz, przeczytaj.

Bierze od niej aparat, marszcząc brwi, ale słowa są zamazane.

– Chwileczkę. – Sięga po leżące na stoliku nocnym okulary do czytania i je zakłada.

Musisz odkryć prawdę o tym, co przytrafiło się twojemu synowi nad rzeką trzy lata temu. Nie wierz w kłamstwa. To nie był wypadek.

Jake jest zdezorientowany.

– Co to ma znaczyć, do cholery?

Zoe mówi mu, że nie ma pojęcia, kto przysłał tę wiadomość. Nie zna nikogo nazwiskiem Cole. Jake też nie.

– Ta osoba mówi o Ethanie? Dlaczego? Nie rozumiem.

– O co tu, kurwa, chodzi, Jake? O co tu, kurwa, chodzi?

Zoe nigdy nie przeklina. A już zwłaszcza nie używa słowa na „k”. Jake ściska jej dłoń i próbuje myśleć racjonalnie.

– Słuchaj, to tylko jakiś żart. Jakiś dupek postanowił namieszać nam w głowach. Nic więcej się za tym nie kryje. Po prostu usuńmy tę wiadomość. – Już ma to zrobić, ale Zoe wyrywa mu telefon z dłoni.

– Nie! Nie możemy. To… to może być…

– Co? Prawda? Zoe, chyba w to nie wierzysz? Wiemy, co przytrafiło się Ethanowi.

Ale Jake musi przyznać przed samym sobą, że tylko przez sekundę – nie, nawet krócej, przez ułamek sekundy – on też poczuł zwątpienie, gdy czytał te słowa. Jednak to niemożliwe. Próbuje wyjaśnić to Zoe i stara się być przy tym tak taktowny, jak to możliwe.

– Zoe, posłuchaj. To był wypadek. Ethan i Josh utonęli, bo wygłupiali się nad rzeką. To było okropne i bezsensowne i nie powinno ich tam być, zwłaszcza o tej porze. Ethan z pewnością wiedział bardzo dobrze, że nie powinien się nocą wykradać z domu. Nic więcej się za tym nie kryje, nie może. Policja nie miała co do tego wątpliwości, a przecież przeprowadziła rzetelne śledztwo.

Jake pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj. Josh miał u nich nocować i chłopcy poszli do pokoju Ethana około dziewiątej. On i Zoe nie mieli najmniejszych powodów, aby podejrzewać, że wykradną się z domu w środku nocy. Żadne z nich niczego nie słyszało.

Zoe nigdy by tego nie przyznała, ale Jake jest przekonany, że jej zdaniem to Josh namówił Ethana do wyjścia. A jeśli Jake ma być szczery, to on chyba też w to wierzy. Ale żadne z nich nie powie tego na głos, bo ostatecznie rodzice Josha cierpią tak samo jak oni, więc po co szukać winnych? Chłopcy dobrze wiedzieli, że nie należy robić takich rzeczy.

Wspomnienia atakują go ze zdwojoną siłą i zadają mocne, szybkie ciosy, które odbierają mu dech. Wraca do niego wszystko, co tak bardzo starał się ignorować, co schował w przegródce umysłu zamkniętej na cztery spusty.

Chociaż nigdy nie przyznałby się do tego Zoe i sam próbuje o tym nie myśleć, ma świadomość, że od lat nieustannie ukrywa się przed swoim cierpieniem. Tylko praca chroni go przed przytłaczającymi uczuciami i sprawia, że nie dusi się poczuciem winy. Nie był w stanie uratować swojego dziecka. Zawiódł syna w najgorszy możliwy sposób.

– Czasami policja też się myli – mówi Zoe. – To się zdarza.

Jake stara się być głosem rozsądku.

– Zastanówmy się nad tym przez chwilę – mówi i czeka, aż Zoe zaprotestuje, ale ona tego nie robi, tylko wbija w niego spojrzenie pięknych, szeroko otwartych oczu, jakby chciała, żeby z jego ust popłynęły słowa, które wszystko wyjaśnią i zakończą sprawę.

– Minęły trzy lata – zaczyna Jake. – Jeśli nadawca tej wiadomości mówi prawdę, dlaczego czekałby tak długo? Zdarzają się chorzy ludzie, którzy uwielbiają zadawać innym ból i robią, co mogą, żeby namieszać im w głowach. To wszystko. Nie możemy pozwolić, żeby ten ktoś zalazł nam za skórę.

Zoe w milczeniu rozważa jego słowa, a potem powoli kiwa głową. Spokojna, racjonalnie myśląca kobieta, którą tak dobrze zna, wróciła.

– Wiem, że prawdopodobnie masz rację, ale co, jeśli w tych słowach jest chociaż ziarnko prawdy? Myślę, że powinniśmy pokazać tę wiadomość policji, tak na wszelki wypadek. A jeśli ktoś rzeczywiście próbuje mnie nękać, to też należy zgłosić, prawda?

Jake myślał, że już nigdy nie będzie musiał mieć do czynienia z policją – a w każdym razie taką miał nadzieję. Funkcjonariuszka przydzielona do opieki nad ich rodziną, Jody, była miłą kobietą, ale krępowało go to, że tak dużo z nimi przebywała, czuła się u nich jak u siebie w domu i nieustannie zadawała im pytania. Jednak był jej wdzięczny, bo mimo wszystko bardzo pomogła Zoe i Harleyowi, podczas gdy on – musiał to przyznać – nie był w stanie tego zrobić.

– W porządku – zgadza się. – Możemy pójść na posterunek jutro wcześnie rano, przed moją pracą.

Zoe kręci głową.

– Nie, pójdę sama. Dam sobie radę. Jeśli to rzeczywiście żart, dlaczego mielibyśmy pozwolić tej osobie, żeby wywracała nasze życie do góry nogami? Musisz wrócić wcześniej do domu na kolację z Melanie, więc nie możesz się spóźnić do pracy.

– Okej. Tylko zadzwoń do mnie od razu po spotkaniu z nimi i daj znać, co powiedzieli. – Jake czuje się z tym okropnie, ale wie, że Zoe ma rację i że sobie bez niego poradzi. Jest niezależna i uparta, czasami aż za bardzo. Może i miała chwilę słabości, ale do rana weźmie się w garść. Mimo wszystko Jake oferuje jej słowa wsparcia. – Przejdziemy przez to razem, Zoe. Tak jak daliśmy radę wcześniej.

Ledwie.

Gdy wypowiada te słowa, czuje, jak jego myśli próbują zboczyć na inny tor. Na coś, o czym nawet nie pozwala sobie myśleć.

Nie pozwól mu odejść

Подняться наверх