Читать книгу Zamieć - Ken Follett - Страница 12
07.30
ОглавлениеToni Gallo miała nadzieję, że do lunchu uda jej się wyrwać z pracy.
Rozejrzała się po swoim gabinecie. Nie zagrzała tu jeszcze miejsca. Dopiero zaczęła się urządzać. Na biurku stała fotografia przedstawiająca ją, matkę i siostrę Bellę, zrobiona przed kilkoma laty, kiedy matce zdrowie jeszcze dopisywało. Obok leżał stary wystrzępiony słownik – zawsze miała kłopoty z ortografią. W zeszłym tygodniu powiesiła na ścianie swoje zdjęcie w mundurze policjantki, zrobione przed siedemnastu laty. Taka była wtedy młoda i pełna zapału.
Aż trudno uwierzyć, że tamten etap pracy zawodowej ma za sobą.
Wiedziała już, czego dopuścił się Michael Ross. Obmyślił sprytny i wyrafinowany sposób na omijanie wprowadzonych przez nią procedur bezpieczeństwa. Znalazł słabe punkty i skwapliwie je wykorzystał. To była jej i tylko jej wina.
Dwie godziny temu, dzwoniąc do Stanleya Oxenforda, prezesa i właściciela większościowego pakietu akcji Oxenford Medical, jeszcze tego nie wiedziała.
A i tak bała się tej rozmowy. Miała mu do przekazania najgorsze z możliwych wieści i nie ulegało wątpliwości, że na nią posypią się pierwsze gromy. Była przygotowana, że Oxenford zareaguje niezadowoleniem, oburzeniem, może nawet wściekłością.
– Az tobą wszystko w porządku? – zapytał.
O mało się nie rozpłakała. Nie spodziewała się, że najpierw pomyśli o niej. Nie zasłużyła sobie na taki przejaw troski.
– Nic mi nie jest – odparła. – Przed wejściem do domu założyliśmy kombinezony.
– Ale jesteś pewnie zmęczona.
– Zdrzemnęłam się godzinkę.
– Rozumiem – mruknął Stanley i szybko przeszedł do rzeczy. – Znałem Michaela Rossa. Spokojny chłopak, koło trzydziestki, pracował u nas od kilku lat. Doświadczony laborant. Jak, u licha, mogło do tego dojść?
– W jego ogrodowej szopie znalazłam martwego królika. Podejrzewam, że wyniósł go z laboratorium i zwierzątko go ugryzło.
– Wątpię – uciął Stanley. – Już prędzej skaleczył się jakimś zainfekowanym nożem. To się zdarza nawet najbardziej doświadczonym ludziom. Ten królik to prawdopodobnie zwyczajny domowy zwierzak i zdechł z głodu, kiedy Michael zachorował.
Toni bardzo by chciała w to wierzyć, ale czuła się w obowiązku zapoznać szefa z faktami.
– Tak, ale ten królik znajdował się w zaimprowizowanej biobezpiecznej komorze – powiedziała.
– Nadal wątpię. Michael nie mógł pracować w BSL-cztery sam. Nawet gdyby jego kolega nie patrzył, to przecież w każdym pomieszczeniu są kamery – byłoby widać na monitorach, jak kradnie królika. Zresztą, jak by go przemycił przez stanowiska ochrony? A nawet gdyby mu się to jakoś udało, to przecież naukowcy pracujący w laboratorium już następnego dnia zauważyliby brak jednego zwierzęcia. Może nie odróżniają jednego królika od drugiego, ale na pewno wiedzą, na ilu sztukach prowadzą badania.
Tak rano, a jego umysł ruszył z kopyta niczym dwunastocylindrowy silnik ferrari, którym jeździ, pomyślała Toni. Ale nie miał racji.
– Sama wprowadzałam wszystkie te bariery bezpieczeństwa – powiedziała – i zapewniam pana, że nie ma systemu idealnego.
– To prawda. – Jeśli wysunęło się dobry argument, potrafił zadziwiająco szybko zmienić front. – Zakładam, że mamy nagranie wideo z ostatniego pobytu Michaela w BSL-cztery?
– Właśnie zamierzam to sprawdzić.
– Będę koło ósmej. Przygotuj mi do tego czasu zwięzły raport z dotychczasowych ustaleń.
– Jeszcze jedno. Niedługo ludzie zaczną się schodzić do pracy i posypią się plotki. Mogę im powiedzieć, że wygłosi pan jakieś oświadczenie?
– Dobra myśl. Zbierz cały personel w Wielkim Holu, powiedzmy… o dziewiątej trzydzieści.
Główny hol wejściowy starego domu był największym pomieszczeniem w budynku i tam zawsze odbywały się tego rodzaju zgromadzenia.
Po rozmowie ze Stanleyem Oxenfordem Toni wezwała do siebie Susan Mackintosh, pracownika ochrony, ładną, ostrzyżoną na chłopczycę dziewczynę z kolczykiem w brwi. Susan od razu zwróciła uwagę na wiszące na ścianie zdjęcie.
– Do twarzy pani w mundurze – orzekła.
– Dziękuję. Wiem, że skończyłaś już służbę, ale do tej roboty potrzebna mi kobieta.
Susan uniosła zalotnie brew.
– Znam to uczucie.
Toni przypomniało się firmowe przyjęcie bożonarodzeniowe w ostatni piątek. Susan przyszła na nie ubrana jak John Travolta w filmie Grease – wybrylantynowane włosy, rurkowate dżinsy i buty na gumowych podeszwach zwane w Glasgow burdelowymi cichobiegami. Poprosiła Toni do tańca. Toni uśmiechnęła się ciepło i odmówiła. Trochę później, po paru drinkach, Susan spytała ją, czy sypia z mężczyznami. „Nie tak często, jak bym chciała”, odparła Toni.
Pochlebiało jej, że interesuje się nią ktoś tak młody i ładny, ale udawała, że tego nie zauważa.
– Mam dla ciebie zadanie – powiedziała. – Staniesz w Wielkim Holu i będziesz zatrzymywała wszystkich przychodzących do pracy. Nie puszczaj nikogo dalej, czy to do biura, czy do laboratorium, dopóki cię nie wysłucha.
– Co mam mówić?
– Że na zewnątrz wydostał się wirus i profesor Oxenford chce się ze wszystkimi w tej sprawie spotkać. Zachowuj się spokojnie i naturalnie, ale nie dawaj się ciągnąć za język. Wyjaśnienia najlepiej zostawić Stanleyowi.
– Rozumiem.
– Potem pytaj, kiedy ostatnio widzieli Michaela Rossa. Niektórzy, ci, co mają dostęp do BSL-cztery, byli już o to pytani w nocy przez telefon, ale nie zaszkodzi spytać jeszcze raz. Jeśli ktoś ci powie, że widział się z nim po niedzieli dwa tygodnie temu, natychmiast daj mi znać.
– Rozumiem.
Toni miała jeszcze jedno delikatne pytanie. Wahała się przez chwilę, po czym wypaliła:
– Czy Michael był gejem?
– Nieaktywnym.
– Jesteś tego pewna?
– Inverburn to małe miasteczko. Dwa puby dla gejów, klub, parę restauracyjek, kościół… Znam wszystkie te przybytki i w żadnym z nich nigdy go nie widziałam.
– Rozumiem. Mam nadzieję, że nie obraziłaś się, że akurat ciebie o to pytam…
– Bez przesady. – Susan uśmiechnęła się i spojrzała Toni głęboko w oczy. – Mnie nie tak łatwo obrazić.
– Dzięki.
Od tamtej rozmowy upłynęły dwie godziny. Większość tego czasu zajęło Toni oglądanie zapisu wideo z ostatniego pobytu Michaela Rossa w BSL-4. Teraz wiedziała już wszystko. Zreferuje swoje ustalenia Stanleyowi, a ten poprosi ją prawdopodobnie o złożenie rezygnacji.
Wspomniała pierwsze spotkanie ze Stanleyem. Była wtedy w strasznym dołku. Próbowała swoich sił jako niezależny konsultant do spraw ochrony, ale nie miała klientów. Opuścił ją Frank, z którym przeżyła osiem lat. Matka stawała się coraz bardziej niedołężna. Czuła się jak Hiob opuszczony przez Boga.
Stanley przyjął ją w swoim gabinecie i zaproponował krótkoterminowy kontrakt. Wynalazł właśnie cenny lek i obawiał się szpiegostwa przemysłowego. Chciał, żeby sprawdziła, czy już nie wzięto go na celownik. Nie powiedziała mu, że to jej pierwsze zlecenie z prawdziwego zdarzenia.
Przeczesała cały kompleks w poszukiwaniu urządzeń podsłuchowych. Nie znalazła niczego. W następnej kolejności przyjrzała się dyskretnie pracownikom na kluczowych stanowiskach, zwracając uwagę, czy któryś z nich nie żyje ponad stan. Ustaliła, że nikt nie szpieguje Oxenford Medical, ale, ku swojemu przerażeniu, odkryła, że Kit, syn Stanleya, okrada firmę.
Była wstrząśnięta. Kit od początku robił na niej wrażenie czarującego lekkoducha, ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby okradać własnego ojca? „Staruszek z torbami przez to nie pójdzie, powiedział lekceważąco Kit, forsy ma jak lodu”. Z pracy w policji Toni wyniosła przekonanie, że w niegodziwości nie ma nic romantycznego, że przestępcy to płytcy, chciwi ludzie, szukający sobie nieadekwatnych usprawiedliwień.
Kit próbował ją uprosić, żeby zatuszowała sprawę. Obiecywał, że jeśli zachowa swoje odkrycie dla siebie, on skończy z tym raz na zawsze. Wahała się: nie uśmiechało jej się mówić owdowiałemu niedawno mężczyźnie, że jego syn to nicpoń. Ale zachowanie milczenia byłoby nieuczciwe.
I w końcu, po wielu rozterkach, z duszą na ramieniu, powiedziała wszystko Stanleyowi.
Nigdy nie zapomni wyrazu jego twarzy. Pobladł, skrzywił się i jęknął, jakby coś go nagle zbolało. I w tym momencie, kiedy starał się zapanować nad emocjami, dostrzegła zarówno jego siłę, jak i wrażliwość, i uświadomiła sobie, jak bardzo jest do niego przywiązana.
Dobrze zrobiła, mówiąc mu prawdę. Uczciwość została nagrodzona. Stanley wyrzucił Kita z pracy, a jej zaproponował pełny etat. Zaskarbił tym sobie dozgonną wdzięczność i lojalność Toni. Postanowiła wtedy, że nie zawiedzie zaufania, jakie jej okazał.
I poprawiła się jej sytuacja materialna. Stanley szybko awansował ją z szefowej ochrony na dyrektora technicznego i dał podwyżkę. Kupiła sobie czerwonego porsche.
Kiedy pewnego dnia wspomniała, że grała w squasha w policyjnej reprezentacji kraju, Stanley wyzwał ją na pojedynek na firmowym korcie. Pokonała go, ale ledwo ledwo. Od tamtego czasu co tydzień rozgrywali mecze. Był wysportowany i miał dłuższą rękę, ona za to była o dwadzieścia lat młodsza i miała błyskawiczny refleks. Od czasu do czasu, kiedy się zdekoncentrowała, udawało mu się wygrać, ale zwykle to ona była górą.
Grał inteligentnie i nie stronił od ryzyka, co często się opłacało. Jego ścięcia i wypady budziły jej podziw. Był ambitny, ale potrafił przegrywać z uśmiechem. Ze swoją doskonałą orientacją była dla niego równorzędną partnerką. Im lepiej go poznawała, tym bardziej lubiła. Aż pewnego dnia zdała sobie sprawę, że nie tylko go lubi. To było coś więcej.
Teraz, tracąc tę pracę, przestanie go widywać i to będzie najgorsze.
Miała już zejść do Wielkiego Holu, by się z nim spotkać, kiedy zadzwonił telefon.
– Odette z tej strony – odezwał się w słuchawce kobiecy głos z południowoangielskim akcentem.
– Och, cześć! – ucieszyła się Toni. Odette Cressy pracowała jako detektyw w londyńskiej policji. Poznały się przed pięcioma laty na kursie w Hendon. Były rówieśniczkami. Odette nie miała nikogo i od kiedy Toni rozstała się z Frankiem, już dwa razy spędziły razem urlop. Gdyby nie dzieląca je odległość, zostałyby najlepszymi przyjaciółkami. Podtrzymywały jednak znajomość, dzwoniąc do siebie co dwa tygodnie.
– Ja w sprawie tej ofiary wirusa – powiedziała bez wstępów Odette.
– Dlaczego się tym interesujesz? – Toni wiedziała, że Odette służy w brygadzie antyterrorystycznej. – Chyba nie powinnam pytać.
– Otóż to. Powiem tylko, że nazwa Madoba-dwa uruchomiła tutaj dzwonek alarmowy, i nie zawracam ci głowy.
Toni zmarszczyła brwi. Jako była policjantka domyślała się, co znaczą te słowa. Odette dawała jej cynk, że jakaś grupa jest zainteresowana Madobą-2. Albo jakiś podejrzany wspomniał o tym w trakcie przesłuchania, albo nazwa wirusa padła w podsłuchiwanej rozmowie lub inwigilowana osoba wprowadziła ją do wyszukiwarki internetowej. Teraz, ilekroć zapodzieje się gdzieś jakaś ilość wirusa, antyterroryści będą podejrzewali, że została skradziona przez fanatyków.
– Nie sądzę, żeby Michael Ross był terrorystą – powiedziała Toni. – Przypuszczam, że przywiązał się po prostu do jednego ze zwierząt laboratoryjnych.
– A jego znajomi?
– Znalazłam notes z adresami i policja z Inverburn sprawdza teraz zapisane w nim nazwiska.
– Zrobiłaś kopię?
Kopia leżała na biurku Toni.
– Mogę ci ją zaraz przefaksować.
– Dzięki, to mi oszczędzi wiele czasu. – Odette podyktowała numer faksu i Toni skrzętnie go zapisała. – Jak ci się układa z tym twoim przystojnym szefem?
Toni nie mówiła nikomu, co czuje do Stanleya, ale Odette miała uzdolnienia telepatyczne.
– Wiesz przecież, że nie jestem zwolenniczką biurowych romansów. Tak czy inaczej, jego żona zmarła niedawno i…
– Osiemnaście miesięcy temu, o ile dobrze pamiętam.
– To niewiele po czterdziestu latach małżeństwa. Zresztą jest oddany swoim dzieciom i wnukom, a one znienawidziłyby prawdopodobnie każdą, która spróbowałaby zająć miejsce jego zmarłej żony.
– Wiesz, co jest dobrego w uprawianiu seksu ze starszym mężczyzną? Tak go gnębi, że nie jest już młody i jurny, że stara ci się w dwójnasób dogodzić.
– Wierzę ci na słowo.
– Co to ja jeszcze… Aha, właśnie, byłabym zapomniała, cha, cha, jest bogaty. Słuchaj, jedno ci tylko powiem: kiedy zdecydujesz ostatecznie, że go nie chcesz, daj mi znać. Tymczasem informuj mnie na bieżąco, jeśli ustalisz coś nowego w sprawie Michaela Rossa.
– Masz to u mnie. – Toni odłożyła słuchawkę i wyjrzała przez okno. Na miejscu parkingowym zarezerwowanym dla prezesa zatrzymał się właśnie granatowy ferrari F50 Stanleya Oxenforda. Wsunęła kopię notesu Michaela Rossa do faksu i wybrała numer Odette.
Potem, z rezygnacją przestępcy, który postanowił oddać się dobrowolnie w ręce wymiaru sprawiedliwości, wyszła na spotkanie szefa.