Читать книгу Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych - Группа авторов - Страница 13
EDWARD H. CARR
Kryzys dwudziestolecia 1919–1939. Wstęp do badań nad stosunkami międzynarodowymi12
Apoteoza opinii publicznej
ОглавлениеWiększego szczęścia nie miała próba przeszczepienia na sferę międzynarodową liberalnej i demokratycznej wiary w opinię publiczną. I tutaj zaistniało podwójnie błędne rozumowanie. Dziewiętnastowieczna wiara w opinię publiczną opierała się na dwóch założeniach: po pierwsze (w demokracjach było to prawdziwe, z pewnymi zastrzeżeniami), że opinia publiczna w długim okresie osiągnie swoje cele; po drugie (to był pogląd benthamistów), że opinia publiczna zawsze ma rację. Oba te przekonania, nie zawsze jasno oddzielone jedno od drugiego, były bezkrytycznie powtarzane w sferze polityki międzynarodowej.
Wiara w zniewalającą potęgę rozumu, wyrażaną przez głos ludu, była szczególnie bliska Wilsonowi. Kiedy wkroczył w politykę w 1910 roku jako kandydat na gubernatora New Jersey, jego kampania opierała się na odwoływaniu się do „ludu” przeciw politycznym bossom; przejawiał on niemal mistyczną wiarę, że ludzie podążą za nim, jeśli będzie mógł porozmawiać z dostateczną ich liczbą. Rezultat jego kampanii utwierdził go w jego wierze w siłę głosu rozsądku. Rządził przez racjonalną perswazję, oddziałując na wszechpotężną opinię publiczną. „Jeśli bossowie stawiali opór, to musiał tylko odwołać się do ludu. […] Ludzie chcieli wielkich rzeczy, słusznych rzeczy, prawdziwych rzeczy” (Baker 1927: 173).
Przystąpienie Ameryki do wojny nie oznaczało modyfikacji wiary Wilsona w słuszność powszechnego osądu. Podjął ten wątek w jednej ze swoich przemów, w której rozprawiał o przyszłych warunkach pokoju:
Jest to szczególne dla tej wielkiej wojny, że o ile mężowie stanu wydawali się szukać definicji swojego celu i czasami wydawało się, że zmieniają swoje zdanie i swój punkt widzenia, o tyle poglądy mas ludowych, które rzekomo miały być instruowane i prowadzone przez mężów stanu, kształtowały się coraz wyraźniej i coraz pewniejszym stawało się, o co [masy ludowe] właściwie walczą. Narodowe cele schodziły na coraz dalszy plan; ich miejsce zajął wspólny cel oświeconej ludzkości. Rady zwykłych ludzi stały się pod każdym względem prostsze i bardziej bezpośrednie oraz bardziej jednolite niż rady wyrafinowanych zawodowców, którzy ciągle mieli wrażenie, że grają w grę potęg o wysoką stawkę. Dlatego właśnie powiedziałem, że to jest wojna ludzi, nie mężów stanu. Mężowie stanu muszą podążać za sprecyzowaną wspólną myślą lub ponieść klęskę (Baker,
Dodd 1925: 259).
„Jeśli konferencja nie została przygotowana tak, by podążać za opinią ludzkości”, powiedział podczas podróży do Paryża, „oraz by wyrażać raczej wolę ludu niż liderów Konferencji, to będziemy uczestniczyć w kolejnym rozłamie światowym” (House, Seymour 1926: 291). […]