Читать книгу Krótka historia Iwony Tramp - Krystyna Kofta - Страница 8

Small Brothers

Оглавление

Jeśli chodzi o porozumienie z innym człowiekiem, Iwona ma własne zdanie. Uważa, że z nikim nie można się porozumieć. Z nikim. Dosłownie. Są chwile zbliżenia, kiedy czuje się to samo co ktoś inny, ale to szybko mija. Nie nazywała tego samotnością, bo była po pierwsze za młoda, po drugie myślała, że to jest naturalny stan człowieka. Z braćmi chwil porozumienia nie miała wcale, mimo że różnica wieku między nią a nimi nie była duża. Zawsze byli małymi, cholernie zdolnymi i inteligentnymi kretynami, upierdliwymi w zadawaniu pytań jak komisarze z wydziału zabójstw. Natrętnymi i namolnymi w przypominaniu, że coś im się obiecało, jak starzy sklerotycy. A już odkąd zaczęli coraz częściej wpieprzać się w jej życie intymne, interesować się seksem i erotyką, kiedy zaczęli ją śledzić, podglądać w łazience, fotografować, gdy o tym nie wiedziała, gdy filmowali śpiącą tylko pod prześcieradłem, które delikatnie z niej ściągali, by nakręcić swoje małe porno, stali się po prostu nie do zniesienia. Gdy Iwona odkryła, że sprzedają jej fotografie starszym kolegom, zabrała im wszystkie gry komputerowe, które oddała im w zamian za klisze.

– Waszym prawdziwym ojcem jest Big Brother, a nie poczciwy Mścisław Tramp – mówiła Iwona. A oni jak zwykle odpowiadali:

– Łaj not, może być Big Brother. – Te typki wiedziały nawet, co to znaczy. W dziedzinie mediów nie mieli sobie równych. Znali wszystkie filmy, także te niedozwolone, których w domu nie oglądali. Nadała im przezwisko Small Brothers.

Ubierali się tak samo, co z początku wydawało się Iwonie pozbawione sensu. Zamiast się odróżnić, upodabniali się do siebie coraz bardziej.

Gdy wchodzili do pokoju, człowiek myślał, że śni albo ogląda jeden z setek filmów s.f. o klonach. Może mieli taki sam gust. – Macie jeden mózg do spółki z o.o. – często powtarzała im kochana siostrzyczka. Nie przejmowali się niczym, żadnymi docinkami. Mieli skórę białą i delikatną, taką jak Iwona, lecz w odróżnieniu od nadwrażliwej siostry byli otorbieni niewidzialną gołym okiem substancją, chroniącą przed wrogiem. Upodabniali się do bohaterów gier, które stały się ich namiętnością. Kieszonkowe, jakie dostawali od rodziców, przeznaczali zwykle na kupno jakiejś nowej supergry i na ciuchy. Gdy się widziało te dwa szczeniaki w czarnych podkoszulkach z wizerunkiem Raymana, w czarnych bufiastych spodniach z impregnowanego jedwabiu, które udało im się wyszperać w pobliskim lumpeksie, naprawdę nie można było oderwać od nich wzroku. Spędzali tam całe godziny, czasami wagarując, czasem zaś po lekcjach szperali w pudłach z podkoszulkami, przekładali setki swetrów, kurtek, spodni, zanim znaleźli coś, co spełniało ich wygórowane wymagania. Dobra metka, gatunek materiału, miejsce w rankingu mody, wszystko się liczyło. A do tego jeszcze musieli znaleźć dwa egzemplarze lub przynajmniej coś bardzo podobnego. W tym byli wobec siebie lojalni, nie wyszli ze szmaciarni, dopóki jeden i drugi nie miał tego, co chciał. Czapki z daszkiem przekręconym na tył, buty „Nike”, „Reebok”, ewentualnie „Adidas”. Buty za ciężkie pieniądze kupowała im matka, co innego second hand, a co innego buty z drugiej nogi, powtarzała im, że nabawią się grzybicy i ludzie będą zatykali nosy, kiedy znajdą się w pobliżu. To ich przekonało, bo za wszelką cenę chcieli być cool, a ktoś, kto jest cool, z pewnością nie straszy śmierdzącymi nogami. Posunęli się nawet do tego, że myli zęby dwa razy dziennie, żuli gumę i płukali usta płynami, żeby mieć świeży oddech. Na wszelki wypadek. Gdyby w pobliżu znalazła się któraś z tych dziewcząt z reklam, co w windzie zrobią facetowi wszystko, pod warunkiem, że gościu odpowiednio pachnie. Na second hand matka mogła się od biedy zgodzić, chociaż gdy przynosili do domu zdobycze, chwytała szmaty w dwa palce, jak szczura za ogon, i wrzucała do pralki.

Krótka historia Iwony Tramp

Подняться наверх