Читать книгу Setka - Krzysztof Varga - Страница 7

Оглавление

CAŁY SMUTEK PRAWICY, CZYLI FURMANKA NARODOWA

Wygląda na to wyraźnie, że zaczyna nam się ciekawa dyskusja o literaturze współczesnej, osobiście się z tego cieszę, bo sam coś takiego poniekąd postulowałem. Od lat marudzimy jedynie o Kaczyńskim i Tusku, trwa też nieustający karnawał pitolenia o sprawach pozornych, literatura zaś to jest sprawa zasadnicza, ja bym więc posłuchał marudzenia o pisarzach. Jest to temat potężnego kalibru, okazja nadarza się wyborna.

W ostatnich numerach tygodnika „Uważam Rze” pojawiła się wręcz mała inwazja esejów o polskiej literaturze współczesnej, pierwszy z nich jest poświęcony w dużej mierze mojej nieskromnej osobie, popełnił go Andrzej Horubała. Ja lubię czytać Horubałę, to najbardziej wnikliwy i analityczny z prawicowych krytyków literackich i teatralnych, mówię serio, nie ma w tym ironii. Jako że nie uchodzi mi polemizować z miażdżącym tekstem krytycznym o sobie, ten temat odpuszczę, powiem jeno, że Horubała nazywa mnie „Pieszczochem salonu”. Jakiego salonu? Salonu samochodowego, salonu piękności? Wciąż słyszę o salonie, teraz słyszę o salonie w swoim kontekście, pierwszy raz mnie w salonie umieszczono, zawsze jakoś miło, choć nadal nie wiem, o co chodzi. Może idzie rzeczywiście o jakiś salon piękności, wszak Horubała jest autorem książki „Czy Polska jest sexy”, seksowność w parze idzie wszak przez świat z pięknością. Owszem, odpowiadam, Polska jest sexy, choć jest to atrakcyjność nieoczywista, rzekłbym – seksowność wielce perwersyjna, jednak jest to seksowność, o której nie można przestać myśleć. Temat na wielkie powieści, ten felieton poniekąd o tym będzie.

No i przechodzę wreszcie do sedna sprawy, mianowicie do tekstów z następnego numeru „Uważam Rze”, tu już sprawy nabierają większej powagi, tu już zaczyna być ostro.

Znów objawia się Horubała i tym razem dokonuje w długim tekście egzekucji na Jerzym Pilchu, najwidoczniej Horubała postanowił zająć się współczesną literaturą polską na poważnie, czy też pewną jej częścią jak ja i Pilch, którzy – w przeciwieństwie do artykułu Horubały – poważni nie są. Nie jest wykluczone, iż jest to fragment szerszej strategii oraz poważniejszej ofensywy. Wszystko zresztą na to wskazuje, iż ktoś wreszcie postanowił przewartościować wartości w polskiej literaturze, przesunąć akcenty, nadać nowy kierunek, odpowiednie dać rzeczy słowo, mówiąc w skrócie: oznajmić schyłek błahych ironistów i płaskich prześmiewców, wydać za to manifest poważnej literatury narodowej.

Skąd te podejrzenia? Głównym argumentem na Pilcha jest u Horubały to, że jest ironistą, iż jest szydercą, że jest kpiarzem, że leci Gombrowiczem, gdy tymczasem trzeba się brać za sprawy poważne, Gombrowicz akurat jest w opinii Horubały przekleństwem literatury polskiej „nauczycielem ucieczki od realizmu”. Pilch jedzie groteską, powiada zatrwożony Horubała, „groteska stała się światopoglądem, a szyderstwo ze wszystkiego, co dla wspólnoty wzniosłe, jedynym sposobem przeżywania rzeczywistości”, dodaje Horubała. Wiemy już więc, o co idzie, o literaturę narodową idzie. Podaję zatem dłuższy cytat z Horubały: „Po cóż zajmować się kolejnym Pilchem? Bo jest to jednak spór o model narodowej literatury, o to, czym ma być literatura serio. Jasne, można wykpić Wildsteina, który nie ma lekkiego pióra, oj nie ma, ale przecież widać na przykładzie Pilcha właśnie, że groteska i kpina to droga donikąd, by zmierzyć się z dziejami narodowymi, ale i z własnym losem”. A czemu nie? To, że nasze losy są w większej może nawet mierze groteskowe niż tragiczne, to w groteskowy sposób ich nie można opisywać? A jeśli nawet są bardziej tragiczne, to jedynie w tragiczny sposób o nich pisać? Czy o rzeczach groteskowych jedynie w tragiczny sposób pisać? Pisze Horubała, że nawet rozpacz u Pilcha za mało rozpaczliwa, a za bardzo ironiczna, za płaska ta rozpacz, za nudna. Niech Horubała machnie więc coś rozpaczliwego o rozpaczy, przeczytam, przysięgam. Polska prawica nieustannie pławi się w rozpaczy, rozpacz jest dla naszej prawicy rzeczą najbardziej powabną. Stanem najbardziej pożądanym. Płaczliwość polskiej prawicy to jest wielki temat na groteskową i kpiarską powieść.

Nieprzypadkowo w tekście Horubały jako antidotum na Pilcha pojawia się nazwisko Wildsteina, to on ma być przecież tym, który po prawdzie odnowi literaturę narodową i unieważni pisarzy groteskowych, wprowadzi wreszcie ton wysoki i czysty. Choć za pomocą raczej ciężkiego pióra, jak się dowiadujemy.

Wszak obok tekstu Horubały stoi potężna apologia nowej powieści Wildsteina „Ukryty” sprokurowana przez Antoniego Liberę. „Ukryty” zapowiada się wielce obiecująco, Libera niestety za bardzo zdradza fabułę powieści, więc ja jej nie zdradzę, by smak czytelnikom zaostrzyć. Rzecz w każdym razie ponoć mocno polityczna, ustawiona w świecie celebrytów, polityków i pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, z trzema morderstwami w tle na dodatek. Jest zresztą Wildstein czołowym pisarzem politycznym, bardzo się to Antoniemu Liberze podoba. Jak dużego to formatu rzecz musi być, niech będą słowa Libery: że Wildstein „nawiązuje do tak wybitnych pisarzy jak Dostojewski z «Biesów» i Conrad z «W oczach Zachodu», Koestler z «Ciemności w południe» i Orwell z «Roku 1984», a także Klaus Mann z «Mefista» i głośny Michael Houellebecq z «Cząstek elementarnych». Uff, jeśli Bronisław Wildstein z takimi autorami jest zestawiany, to ja jestem pod porażającym wrażeniem, powieść na pewno kupię, nie kpię wcale, kupię na pewno, zaczyna mnie bardzo interesować to odrodzenie literatury narodowej. Z nakreślonym wyraźnie programem co ważne, wreszcie jakiś solidny manifest literacki się szykuje, zdaje się, że nie mieliśmy takiego od 1949 roku, od zjazdu literatów w Szczecinie.

Przypomina mi się, kiedy czytam Horubałę, tytuł zbioru felietonów Pilcha „Rozpacz z powodu utraty furmanki”. Stara rzecz, a wciąż cieszy. Teraz rozumiem, polska prawica z jej martyrologicznym płaczliwym odlotem jest właśnie przeraźliwie smutna, nieustająco rozpaczająca. Ja wiem, rozpacz fajna rzecz, też ją lubię czasami praktykować, rozpacz mnie uwzniośla, a przecież – wnioskuję z tekstu Horubały – właśnie uwzniośleń nieustających potrzebujemy, zjednoczenia w uwzniośleniu, jak się nie będziemy nieustająco masowo uwznioślać, to przyjdzie tu zachodni, pseudodemokratyczny postmodernistyczny relatywizm historyczny i zabierze nam naszą furmankę narodową. O ile jeszcze jej nam nie zabrał; z tekstu Horubały i streszczenia powieści Wildsteina wnioskuję, że może być już za późno na odzyskanie furmanki.

I tu jest zdaje się cały ukryty sens tej publicystyki: nie chodzi o to, żeby odzyskać furmankę, lecz aby rozpaczać z powodu jej utraty.

Setka

Подняться наверх