Читать книгу Depresja miliardera. Historia Ryszarda Krauzego, jednego z najbogatszych Polaków - Krzysztof Wójcik - Страница 7

Оглавление

Myślałem, że to taki chłop ni gniotsa, ni łamiotsa” – mówi o Ryszardzie Krauzem jego bliski znajomy z kortów tenisowych. Jednak okazuje się, że każdy jest tylko człowiekiem i może spaść w dół, mimo że jeszcze chwilę temu zasiadał na samym szczycie. Kilku współpracowników Krauzego opowiada mi o depresji, w jaką wpadł miliarder po aferze w Marriotcie i postępującym krachu misternego planu związanego z wydobyciem ropy w Kazachstanie, w którym biznesmen utopił setki milionów dolarów. To łamie Krauzego. Zwłaszcza że jako perfekcjonista i człowiek znany z tego, że osobiście dogląda szczegółów swoich biznesów, był przekonany, że operację „ropa” ma dopiętą na ostatni guzik.

Kiedy kilka miesięcy temu spotykamy się w stylowej salce konferencyjnej na ósmym piętrze biurowca przy ulicy Podolskiej w Gdyni, Ryszard Krauze nieźle wygląda. W sportowej granatowej marynarce z butonierką i w dżinsach pewnym gestem zaprasza na skórzane fotele. Bije od niego spokój. Nie pali już cygar, jak kiedyś opisywano w prasowych reportażach, ale cieńsze cygaretki, którymi zaciąga się jak papierosami. Przyzwyczajeń nie zmienia, bo w ten sam sposób przed laty palił cygara.

– Znajomi bali się o pana, wskazując, że jest pan w strasznym stanie psychicznym – mówię.

– Był pan kiedyś zaatakowany przez całe państwo? – pyta Krauze. – Przecież na mnie polowały wszystkie służby. Na mój stan wpływ miało kilka czynników: niepowodzenie w biznesie oraz ten atak. Każdego by to powaliło. Później jeszcze doszła historia związana z atakiem nożownika na mojego syna. Ale wódki nie piłem, za to grałem w tenisa. To mnie podniosło. Zrobiłem reset i zauważyłem inne priorytety. Taka chwila była mi w życiu potrzebna. Ten reset.

Długą drogę przebył Ryszard Krauze przez 30 lat swojej kariery w biznesie – wspina się na sam szczyt i potem spektakularnie spada. Jego znajomi z dzieciństwa i liceum do dziś się zastanawiają, w jaki sposób ich kolega Rysiek dochodzi do miliardów.

Zwykły chłopak z niewielkiego mieszkania na ulicy Warszawskiej w Gdyni trafia na czołówki list najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost” i ekonomicznego miesięcznika „Forbes”. Bywa nawet na drugim miejscu w tych rankingach. W szczytowym momencie nazwisko Krauzego pojawia się na światowej liście miliarderów z majątkiem szacowanym na 1,3 mld dolarów. O jego fortunie świadczy wypożyczony prywatny odrzutowiec za, bagatela, 12 mln dolarów, którym lata. Wówczas na kilkunastominutową audiencję u niego trzeba czekać miesiącami i do ostatniej chwili nie wiadomo, czy spotkanie w ogóle dojdzie do skutku. Choć sam stroni od blichtru, jest bywalcem salonów i przyjacielem najważniejszych polityków zarówno z lewej, jak i z prawej strony sceny politycznej. Zręcznie porusza się w światku tych układów, a gdy zmienia się nurt, sprawnie weń wpływa i znowu jest na górze. W czasie prosperity plotkuje się, że od miliardera zależy obsada ministerialnych stołków. Później faktycznie służby nagrywają rozmowy biznesmena na temat obsady stanowisk. Dzięki wielkim datkom i darowiznom ma świetne notowania wśród kościelnych hierarchów, którzy na lata zapamiętują jego hojną rękę.

Politycy i współpracownicy go lubią, bo Krauze daje zarobić – nigdy nie skąpi grosza, a gdy ktoś dostanie się do zarządów jego spółek, nie może narzekać – czekają go milionowe apanaże. Podobnie zacierają ręce ludzie i firmy, które z nim podpisują kontrakty. Wiele osób na plecach byłego prezesa Prokomu buduje prywatne fortuny. Krauze dla najbliższych współpracowników to miły facet. W przeciwieństwie do Zygmunta Solorza, który poluje jak rekin, czy Jana Kulczyka owianego nutką tajemnicy. Krauze to polski brat łata, który w kulisach ekskluzywnego turnieju tenisowego lubi przekąsić zwykłego mielonego.

Gdynianin skutecznie kreuje wizerunek boga biznesu w raczkującym polskim kapitalizmie, choć jak wskazują jego znajomi, wiele w tym manipulacyjnych zabiegów. Setki pomniejszych biznesmenów i polityków zabiegają o znajomość z „Grubym Ryśkiem”. Otarcie się o niego jest poczytywane za osobisty sukces. Podczas imprez organizowanych przez pracowników Krauzego celebra jest tak wielka, że zaczyna się o nim mówić „Cesarz”. Określenie chętnie podchwytują brukowce.

W cieniu jego biznesów przewijają się oficerowie i agenci komunistycznych służb specjalnych. Kontrakty z państwem zapewniają wzrosty kontrolowanych przez niego spółek. Biznesmen do pewnego momentu świetnie odnajduje się w początkowym okresie polskiego kapitalizmu, ale gdy przyjęty przez niego styl robienia interesów przestaje działać, Krauze stopniowo wypada z gry.

Powszechnie znany jest jego osobisty czar, który Krauze skrzętnie wykorzystuje podczas bezpośrednich rozmów. Jest pewny siebie, tłumaczy, że osobę negatywnie do niego nastawioną może skokietować i przeciągnąć na swoją stronę. Trzeba przyznać, że wiele jest w tych opiniach racji. Nawet gdy nie chce ujawniać szczegółów biznesu, robi to z szelmowską klasą. Humorystycznie zasłania się wiekiem i sklerozą...

Z Ryszardem Krauzem umawiam się ponad pół roku. Kolejne terminy są przekładane, a osoby pośredniczące tłumaczą, że prezes jest bardzo zajęty, ale na pewno się spotka, choć od wielu lat odmawia rozmów dziennikarzom. Biznesmen oczekuje pytań przed wywiadem. Otrzymuje kilkadziesiąt istotnych kwestii, które chcę poruszyć w czasie rozmowy. Rozmawiamy raz, krótko. Obietnice długiej rozmowy spełzły na niczym.

To jego styl. Kiedy w latach prosperity umawia się z kontrahentami i pracownikami, trzeba na niego godzinami czekać. Do anegdot przechodzą historie, gdy Krzysztof Materna oczekuje w Marriotcie na spotkanie z Krauzem, a on w tym czasie leci do Gdyni i wraca. Potem zdziwiony pyta, czemu ten tak długo siedzi.

Wielu zaciera ręce, gdy Krauzemu powinie się noga i z hukiem spada z tronu – ma w końcu za swoje, że tak kazał im czekać godzinami na siebie, ileż to czasu spędzili na sofkach w korytarzu, mając nadzieję na łaskawe spotkanie z prezesem. Tak po polsku cieszą się, kiedy rezygnuje z prywatnego odrzutowca i sprzedaje kolekcję obrazów, a media obiegają informacje, że spółka miliardera tonie w długach i de facto jest on bankrutem.

Gdy Krauze przepada w biznesie, odwracają się od niego politycy i wasale ze służb specjalnych, którzy jeszcze niedawno zarabiali krocie w jego spółkach. Z tonącego okrętu uciekają jak szczury. Krauze wypada z rankingów bogactwa i od razu robi się wokół niego pustka. Nagle zostaje sam.

– Taka kolej rzeczy. W pewnym momencie zostają tylko sprawdzeni przyjaciele, których każdy ma niewielu – kwituje były już prezes Prokomu.

Kim jest gdyński biznesmen? Jak dochodzi do fortuny i dlaczego spada w dół? To historia, którą opowiadają ludzie, przez których życie przewinął się Ryszard Krauze.

Depresja miliardera. Historia Ryszarda Krauzego, jednego z najbogatszych Polaków

Подняться наверх