Читать книгу Markiza Pompadour - miłośnica królewska - Leo Belmont - Страница 16

Rozdział XIII. Szańce obronne.

Оглавление

Przeciw wzgardzie szlachty wersalskiej, atakom szansonetek, arsenałowi plotek, wrogiej klice, której przewodzili minister Maurepas, hrabia d’Argenson, kontroler jeneralny Orry — pracował od pierwszej chwili zainstalowania się markizy de Pompadour w pokojach królewskich jej arcydyplomatyczny takt kobiecy. Nie mogła wprawdzie złamać tępego uporu złośliwego bigota Delfina, który przeciw niej nastroił siostry i żonę: te damy, gdy raz znalazła się z niemi w karecie, nie udzielały jej ani słówka odpowiedzi na wszystkie pytania.

Ale zatriumfowała, odłączywszy od wału nienawiści rodziny królewskiej w stosunku do niej, Królowę-Matkę, dobroduszną Marję Leszczyńską, która spostrzegając naraz objawy niezwykłej grzeczności ze strony Króla i otrzymując odeń prezent noworoczny, dowiedziała się, że to przypomnienie królewskie zawdzięcza wpływowi faworyty, i była wzruszona. Wprawdzie co się tyczy prezentu, to pani de Pompadour doradziła Królowi przesłanie Jej Królewskiej Mości złotej tabakierki, przeznaczonej właściwie dla pani Poisson, ale... w momencie dokonania daru już zbytecznej dla nieboszczki.

Markiza zyskała sobie także przyjaźń księżnej de Luynes, przed którą w czarująco prostych słowach listu otworzyła serce — tragedję istoty, która „chciałaby wszystkich darzyć miłością, a wzamian za chęci najlepsze spotyka prześladowania i złośliwe potwarze”. Ale szczytem powodzenia jej gry dyplomatycznej było stworzenie przeciw wrogom linji obronnej — komplotu sił poważnych, złożonych z pozyskanych kolejno młodych księstwa Conti, braci Paris, marszałka de Noailles, kardynała de Tencin, pana de Saint-Severin, markiza de Puissieux, marszałka de Belle-Isle. Ta partja stała się bazą jej wciąż rosnącej potęgi na dworze i posłużyła za punkt wyjścia do kolejnego rozgromienia stawiających jej tamy w pochodzie możnych nieprzyjaciół.

Zwłaszcza ważnem było zjednanie braci Paris, dzierżycieli Skarbu, prawdziwych mężów pieniądza, których awanturniczej polityce, zmierzającej do zrujnowania Austrji, Holandji i Rosji w interesie plutokracji francuskiej, okazywała pomoc przez wpływy na Króla, zyskując w zamian zasiłki dla skarbony królewskiej i pokrywając zręcznie dziedziczne błędy rujnującego prowincje na rzecz stolicy systemu. Jej spryt otwierał te źródła dochodów, które następnie rozrzutność własna, Króla i wszystkich żądnych udziałów w tej orgji pieniądza, wyczerpywała nieopatrznie i beznadziejnie na szkodę przyszłości.

Nie mogąc wchodzić w szczegóły tej arcymisternej pajęczyny, którą szybko orjentująca się i chwytająca słabe strony dusz ludzkich markiza oplątywała każdego ze zjednanych mężów polityki — zaznaczmy krótko, że w trudnej podziemnej walce z najoporniejszym faworycie, zazdrośnym o jej wpływy, — rozpieszczonym przez Króla dworakiem Richelieu, pełną gracji kapitulacją uzyskała wreszcie przyjazny pokój.

Uogólnijmy tę cierpliwą i zabiegliwą pracę kobiety, zniewolonej dla obrony swego stanowiska w centrum — w sercu Króla, rozciągać dalekie okrężne pasy misternych szańców i placówek: wypadało jej obrobić „Wersal”, przełamać przesądy jego opinji, rozpraszać wrogów, wiązać sojuszników; stworzyć wspólność interesów dla kreatur, któremi otoczyła się; co dnia roztaczać powaby kobiecego uśmiechu i subtelnej wymowy, aby wejść w poufny stosunek z książętami krwi, zyskać hołd ministrów, sympatję mężczyzn, przyjaźń kobiet; — wypadało wznieść się ponad prastare kastowe mury, lub zniżyć najstarsze rody Francji do uprzejmości dla siebie; ujarzmić ambicję dworaków i kaprysy dam dworskich; sięgać w głąb opornych sumień i po królewsku nagradzać kapitulacje; stworzyć dokoła siebie wyścig próżności, chciwej zaszczytów, i poniżeń, chciwych złota; rozpętać wir namiętności, ambicyj; znaleść szlaki do wytrysku pieniądza i stworzyć szluzy rozrzutnej łaski, niezbędnej dla powodzenia — to były zadania, które podjęła i wykonała pani de Pompadour.

Ale było jeszcze jedno — najważniejsze i najtrudniejsze — bez wykonania czego triumfy na wszystkich innych drogach nie zdałyby się na nic: to było zadanie utrzymania miłości, czy poprostu przywiązania Króla, albo nie to — raczej przykucia do siebie uwagą, wdzięcznością, poprostu potrzebą, człowieka, który się nudził — nudził śmiertelnie, którego trzeba było wciąż zajmować, czarować, pobudzać z dnia na dzień, co godzina — kruszyć broń o niego z Nudą i każdej chwili odbierać go szczerzącej zęby Nudzie!

Ten trud podjęła — i wykonała.

Markiza Pompadour - miłośnica królewska

Подняться наверх