Читать книгу Annabelle - Lina Bengtsdotter - Страница 11
4
Оглавление– Coś ty sobie zrobiła w czoło? – brzmiały pierwsze słowa Andersa, kiedy spotkali się w wejściu do komendy policji przy Polhemsgatan.
– Uderzyłam się.
– No, tyle to wiem, ale jak?
– Czy to ważne?
– Dojdzie ci kolejna blizna.
– Skóra szybko mi się goi.
Przeszli przez bramki. Przy windach się rozdzielili. Charlie zawsze wybierała schody. Nie miało znaczenia, że koledzy żartowali sobie z jej klaustrofobii. Najgorsze, co może się przydarzyć, to zatrzymanie windy, mówili jej, a w takim przypadku wystarczy zadzwonić po pomoc. Ale dla Charlie myśl o utknięciu między piętrami na tak małej powierzchni była przerażająca. Oszalałaby, zanim nadszedłby ratunek.
– Challe czeka na ciebie w sali konferencyjnej – oznajmił Anders, kiedy spotkali się na trzecim piętrze obok windy.
– A ty dokąd?
– Po herbatę. Miałem koszmarną noc.
„Co na to pomoże herbata?”, pomyślała Charlie.
*
– Annabelle Roos – zaczął Challe, kiedy Anders wszedł z herbatą i policjanci rozsiedli się na miękkich czerwonych krzesłach w sali konferencyjnej. – Zaginęła w nocy z piątku na sobotę po imprezie, na którą nie wolno jej było iść. Mocno zakrapianą, więc nie udało się z młodzieży wiele wydobyć. W którymś momencie, przypuszczalnie między dwunastą a pierwszą, opuściła samotnie przyjęcie i od tego czasu… od tego czasu nikt jej nie widział. Nie znaleziono telefonu, a z jej konta nie podjęto żadnych pieniędzy.
– Cztery dni temu – odezwał się Anders. – Jak to się stało, że wcześniej nie zaczęto poszukiwań?
– Ma siedemnaście lat – odpowiedział Challe – i najwyraźniej już wcześniej znikała z domu. Według miejscowej policji miała opinię… rozpustnej.
– Rozpustnej? – Charlie się zdziwiła. – Co to w ogóle za słowo?
– Powtarzam tylko to, co mi powiedzieli. W każdym razie potrzebne im wsparcie, to na pewno. Wysłałem wam mailem wszystkie informacje. Macie do pokonania około trzystu kilometrów, więc zdążycie spojrzeć na materiały, zanim dojedziecie na miejsce.
Anders zniknął w toalecie. Charlie wzięła swój komputer, zalogowała się i zaczęła czytać dokumenty, które wysłał jej Challe. Nie pomogło, że tekst o zaginięciu był formalny i rzeczowy, dla niej wszystko nabierało barw.
– Blado wyglądasz – rzucił Anders, kiedy szli do samochodu.
– Jestem tylko trochę zmęczona – odpowiedziała Charlie. – Pewnie z powodu upału.
Żadne z nich nie lubiło być pasażerem i ich wspólne podróże zawsze rozpoczynały się kłótnią o to, kto będzie prowadził. Ale teraz, z oddechem cuchnącym imprezą i alkoholem, Charlie nie miała dobrych argumentów w dyskusji.
Charlie opuściła osłonę przeciwsłoneczną i przyjrzała się swojej twarzy w niewielkim lusterku. Anders miał rację. Kolejna blizna. Tuż przy lewym oku miała jasny ślad w kształcie odwróconej litery „s” po wypadku ze szklaną butelką. Betty powiedziałaby, że to szczyt pecha mieć cały czas taki niefart, ale szczęście w nieszczęściu, że nie straciła oka. Mogło być znacznie gorzej.
– Długi wieczór? – Anders zerknął w jej stronę.
Charlie skinęła głową.
– Nie mam pojęcia, jak ty dajesz radę. I nigdy nie wracasz do domu. Zawsze zamykasz lokal.
– Wcale nie tak dawno razem zamykaliśmy.
Anders westchnął.
– Mam wrażenie, jakby to było w innym życiu.
Charlie nic nie odrzekła. Nie podobało jej się, jak Anders się zmienił, odkąd został ojcem. W ostatnim czasie łatwo wpadał w złość i właściwie ciągle miał kiepski humor. Charlie wiedziała, że jego żona popierała równouprawnienie i że dla niej oznaczało to zajmowanie się niemowlęciem na zmianę co drugą noc. Nie miało znaczenia, że była na urlopie macierzyńskim, skarżył się Anders, bo jej zdaniem opieka nad dzieckiem przez cały dzień była równie uciążliwa, jak praca na etacie. Mówił to, żeby usłyszeć od Charlie słowa wsparcia, ale Charlie nie wiedziała, co o tym sądzić; wszystko powinno chyba zależeć od tego, jaki to rodzaj pracy i jaki to rodzaj dziecka.
Anders podkręcił głośność w radiu. Puszczali piosenkę country.
– Zostaw – powiedział, kiedy Charlie nachyliła się, żeby zmienić kanał. – Słuchaj.
I had a daughter called her Annabelle
She’s the apple of my eye.
– Chcę słyszeć tekst. – Anders dał jeszcze głośniej.
When I’m dead and buried I’ll take a hard life of tears
For every day I’ve ever known
Anna’s in the churchyard, she’s got no life at all.
– Niezbyt to przyjemne, że akurat teraz grają tę piosenkę. Martwa dziewczyna o takim samym imieniu jak nasza.
– Przypadek – stwierdziła Charlie.
– Czy to nie ty zawsze powtarzasz, że nie wierzysz w przypadki?
– Pomyliłeś mnie z Challem. Ja nie wierzę w przeznaczenie.
– Czy to nie nudne wierzyć w same przypadki? Większość ludzi, których znam, wyznaje jakąś formę fatalizmu.
– To dlatego, że nie potrafią oddzielić losu od przypadku – powiedziała Charlie. – No i jeszcze myślenie życzeniowe.
– Zakładam, że większość osób chciałaby widzieć sens w tym, co się dzieje.
– Tak. To właśnie dlatego wmawiają sobie, że przeznaczenie istnieje.
Charlie ściszyła radio, życząc sobie, żeby Anders przestał gadać.