Читать книгу Sekrety Sztokholmu - Lindberg Hanna - Страница 5

1 Czwartek, 11 maja

Оглавление

Rano

Dziewięćdziesiąt dwa dni, dziesięć godzin i pięć minut minęło od katastrofy. Telefon milczał. Informator z policji w City, który wcześniej dawał jej cynk o wymierzonych w celebrytów akcjach antynarkotykowych, przestał dzwonić. Właściciel pubu, który wiedział, gdzie będą imprezować gwiazdy światowego formatu po przyjeździe do Sztokholmu, nie odpowiadał na jej esemesy. Nawet piarowcy się nie odzywali.

Po tym, co się stało wiosną, była spalona.

Nikt nie chciał, żeby kojarzono go z Solveig Berg.

Wzięła laptopa ze stolika nocnego, otworzyła go i weszła na Sthlm Confidential, bloga, którego założyła w furii tego samego dnia, gdy wyrzucono ją z pracy. Kreśliła wtedy wielkie plany, blog miał zawierać wszystko od krótkich newsów ze świata show-biznesu po śledztwa dziennikarskie i demaskacje. Coś, o czym wszyscy by mówili. Miał być jej biletem powrotnym.

Otwarte drzwi sypialni. Spojrzała przez nie na dwupokojowe mieszkanie w bloku z lat czterdziestych na Skebokvarnsvägen w Högdalen. Ściany pokrywał materiał wyciszający hałasy dobiegające z zewnątrz. Te makatki z nomadami i wielbłądami kupiła dla niej w Maroku jej najlepsza, a obecnie jedyna przyjaciółka Fatima Niemi. Wzrok Solveig zatrzymał się na trąbce, którą dostała od ojca. Micke Berg był taksówkarzem, ale jego życie kręciło się wokół zespołu jazzowego.

Kubek po kawie stał wciąż tak, jak go wczoraj zostawiła, pełen zgniecionych papierków po karmelkach lukrecjowych. Siedziała w nocy zdecydowanie za długo.

Znowu.

Zmęczenie zaczynało się już na dobre zadomawiać w jej głowie. Kiedy jej kontakty poszły z dymem, była zmuszona szukać innych kanałów. Pisać o tym, co publikowano w mediach społecznościowych. Na przykład.

Późnym wieczorem dodała dwa wpisy.

23.57:11 Zwariowane koty, które po prostu musisz zobaczyć

00.45:35 19 największych wpadek Pera Morberga przed kamerą

Proste chwyty, które powinny zadziałać.

Wyszukała zdjęcia wydurniających się kotów i dodała do nich dymki dialogowe. Redaktor naczelny w jej byłym miejscu pracy nazywał to śmiekotkami i twierdził, że zwierzęta są na najlepszej drodze, żeby prześcignąć w internecie pornografię. W Stanach istniały nawet strony internetowe, których sukces opierał się w całości właśnie na takich kotach.

Siedem odsłon strony.

Zero udostępnień na Facebooku.

Solveig zatrzasnęła komputer.

„Więcej cierpliwości”, powtórzyła sobie. Treść jest w porządku. Okej, grupa docelowa zmieniła się może nieco w porównaniu z tym, co pierwotnie zakładała. To, co teraz robiła, nie miało wiele wspólnego z newsami i ważnymi śledztwami dziennikarskimi, ale najpierw musi przecież jakoś ściągnąć ludzi na swojego bloga. Wtedy ruszy z innymi projektami.

Spod podłogi dobiegł ją przytłumiony furkot.

Czyżby było aż tak późno?

Domyślała się, że to bzyczenie igły, która właśnie wstrzykuje komuś farbę pod skórę w studiu tatuażu na parterze. Powinna już wreszcie wstać. Włączyć ekspres do kawy i stworzyć kilka wpisów. Zaplanować większe zadania, te, które miały nadejść.

Ale leżała dalej.

Usłyszała coś jakby kapanie.

Padało?

Zaledwie trzy miesiące temu była obiecującą dwudziestopięcioletnią reporterką. Jej pracodawca – „Newsfeed24” – w ciągu dwóch lat, które tam spędziła, rozwinął się i był teraz jednym z największych portali informacyjnych. Kluczem do jego sukcesu okazał się dobór odpowiedniej perspektywy i sposobu prezentacji. Wiadomości pisano z werwą i humorem. Nierzadko miały formę list z podpunktami. Poruszały i skłaniały do działania, czytelnicy ekscytowali się nimi i dzielili z innymi. Co tydzień Solveig dostawała tysiące maili od czytelników, założono nawet o niej wątek na popularnym forum internetowym „Flashback”. „Czy ktoś zna jakieś plotki o Solveig Berg?”. Lubiła to wszystko – to, że ją czytano i na nią patrzono – chociaż najbardziej brakowało jej panującego w redakcji poczucia wspólnoty. Tego, jak reporterzy i redaktorzy trzymali się razem. Wspólnie śmiali się z historyjek o tortach w kształcie krocza na amerykańskich imprezach baby shower i zaparkowanych samochodach, które nagle zapadały się w tajemnicze leje. Poklepywali się po plecach z uznaniem, kiedy ujawniono jakiś skandal, choćby po zdemaskowaniu słynnych blogerów, którzy popełniali machlojki podatkowe, odliczając sobie od podatku wycieczki do Tajlandii, czy posłów na Riksdag, którzy udzielają się w internecie na rasistowskich forach, i przedstawicieli elit gospodarczych włóczących się po seksklubach. Wspierali się wzajemnie, kiedy komentarze stawały się zbyt osobiste. Solveig pomyślała o legendarnych już wypadach wieczorem na piwo do Pelikana, restauracji na Södermalm. O tych wszystkich afterparty.

Westchnęła.

Jedna niefortunna pomyłka i wszystko runęło. Znowu wylądowała w Howdy Burger na Vasagatan, w sieciówce z drogimi hamburgerami. W ciągu dnia roznosiła jedzenie i butelki z piwem, żeby mieć za co opłacić czynsz. Nocami walczyła ze swoim blogiem.

Kapanie nie ustawało.

Podniosła książkę, która leżała na podłodze. Bądź sobą, zmień świat (czy nadeszła już pora?). Zostawił ją w restauracji jeden z gości. Kolejna z zalewu poradników samorozwojowych. Obiecywała, że prostymi środkami uda się zyskać zupełnie nową perspektywę na własne życie. Obiecywała zdrowie i bogactwo. Jedyne, czego nie obiecywała, to że znajdzie się w niej jakąkolwiek odpowiedź – za to stawiała całą masę pytań. Życie Solveig nie było już w stanie pomieścić dalszych znaków zapytania, to akurat nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Ale to nie dlatego czytała tę książkę. Ciekawił ją mężczyzna, który ją zostawił.

Solveig nie udało się przeczytać więcej niż kilka linijek.

Dlaczego pachniało tu zawilgoconą pralnią?

Prześcieradło wyszło spod materaca i okręciło się Solveig dookoła nogi. Wyplątała się z niego, zrzuciła z siebie kołdrę i wstała.

W korytarzu dźwięk zrobił się wyraźniejszy.

Zatrzymała się w progu kuchni.

Zlew był po brzegi wypełniony wodą, rozlewała się z niego na blat oraz kuchenkę i ściekała po szafkach. Całą podłogę pokrywała woda.

Zapomniała zakręcić kran.

Zerwała się z miejsca i zakręciła wodę. Przeklinając, ciskała na ziemię wszystkie ścierki, które tylko wpadły jej w ręce. Już podniosła telefon, żeby zadzwonić do taty, ale ostatecznie zmieniła zdanie.

Fatima Niemi odebrała po czwartym sygnale.

– Musimy gdzieś wyjść dzisiaj wieczorem – zakomunikowała Solveig.

Sekrety Sztokholmu

Подняться наверх