Читать книгу Sekrety Sztokholmu - Lindberg Hanna - Страница 9

5 Czwartek, 11 maja

Оглавление

Noc

Nocne powietrze było zimne. Solveig siedziała koło Dana Iréna na ciemnozielonej ławce pod wiązami w Kungsträdgården. Był znanym psychologiem i specjalistą od związków, prowadził własny program w telewizji i miał rubryki w kilku gazetach, w których odpowiadał na pytania czytelników – i był też powodem, dla którego ona już nie pracowała jako dziennikarka.

Wyparła tę myśl i wzięła od niego mentolowe marlboro.

– Dzięki – powiedziała.

– Twoje podejście interesuje mnie – zapewnił – na pewnym wyższym poziomie.

Podał jej ogień. Zaciągnęła się głęboko papierosem, odchyliła głowę i wydmuchała dym. Trawniki niedawno przycięto i pachniało latem.

– Solveig... – zaczął i pogładził ją po policzku. – Nazywasz się Solveig, prawda?

– Wiesz, kim jestem – odparła. – Twój adwokat zadzwonił do mojego szefa i zagroził, że wniesie pozew, jeśli mnie nie zwolni.

– Solveig... – powtórzył wolno. – Jak w Pieśni Solwejgi[1]. Uosobienie nordyckiego smutku. Jesteś może smutną osobą?

– Nieszczególnie.

Zaciągnęła się po raz kolejny.

– Nie mogę przestać się głowić, jak by to było...

Nigdy wcześniej się nie spotkali. Mimo to Solveig mogła dużo powiedzieć o jego prywatnych sprawach. O rzeczach, o których absolutnie nic nie powinna była wiedzieć. Wszystko z powodu omyłkowo wysłanego maila. Sytuacja wydawała się nie za wesoła.

Solveig zaczęła się wiercić.

– Słuchaj, muszę lecieć.

Dan Irén popatrzył na nią. Dzięki delikatnej opaleniźnie wyglądał na człowieka sukcesu. Szpara między przednimi zębami mogłaby go oszpecić, ale zamiast tego stanowiła czarujący dysonans. Jego wygląd i to, jak cała jego twarz promieniowała w uśmiechu, sprawiały, że trudno było go nie lubić.

– Spokojnie, Solveig. Nie będę cię tutaj strofował. Elastyczność w kwestiach moralnych można uznać za pewien potencjał.

– Co masz na myśli? – zapytała.

– Tacy ludzie są gotowi więcej zaryzykować. A to wcale nie musi być coś złego, dzięki temu można osiągnąć większy zysk. Oczywiście, jeśli wszystko pójdzie dobrze.

– Hmm.

– Więc polujesz teraz na newsa o Lenniem.

– W jakiś sposób muszę wrócić do gry.

– To rozumiem. Ale czy nie napisano już o nim z grubsza wszystkiego?

Stado krzyczących mew krążyło nad wodą Strömmen. Coś musiało się stać przy Grand Hotelu. Niebieskie światła radiowozów i karetek odbijały się od fasady.

– Ciekawe, co tam się dzieje – powiedziała Solveig.

– Zapewne nic – odpowiedział Dan i położył rękę na oparciu za nią. Musnął przy tym lekko jej ramię palcem.

Wyjące syreny w oddali. W stronę hotelu skręcił wóz strażacki.

Solveig wyrzuciła papierosa.

– Muszę zobaczyć, co tam się stało – oświadczyła.

– Pewnie w knajpie Mathiasa Dahlgrena zaczęła się palić frytkownica.

– Nie, no chodź.

Dan Irén podniósł się niechętnie.

Przeszli żwirową alejką do skrzyżowania ze Strömgatan. Zatrzymali się przy pordzewiałej barierce po drugiej stronie mostu Ström. Reflektory oświetlały nadbrzeże tuż poniżej wejścia do hotelu, dokładnie tam, gdzie przybijały promy Waxholmu. Solveig przyglądała się pracy ubranej na zielono załogi karetki. Tryskająca pod mostem woda huczała.

W powietrzu czuć było zimną wilgoć.

Solveig dygotała.

Płetwonurek potrzebował pomocy, żeby wyciągnąć coś z wody. Załoga karetki podjechała z noszami do skraju nadbrzeża. Solveig widziała, jak rozsunięto zamek w dużym płaskim plastikowym worku. Szarym worku, jak przypuszczała. Takim z uchwytami po bokach.

– Zwłoki – powiedziała.

Dan Irén stał w bezruchu.

Mimo ciemności i oddalenia zwłoki wydawały się Solveig niepokojąco znajome. Spojrzała w dół na wodę. Czapka z daszkiem niesiona prądem przepłynęła pod mostem.

Różowa czapka z daszkiem.

Widziała ją już wcześniej tego wieczoru.

Na głowie Jennifer Leone.

Sekrety Sztokholmu

Подняться наверх