Читать книгу Siostra - Louise Jensen - Страница 10

5.

Оглавление

Wtedy

Czekając na Charlie, przeskakiwałam z nogi na nogę, pobudzałam krążenie w rękach i wyglądałam na ulicę. Umówiłyśmy się na podwieczorek. Kiedy babcia zaproponowała, żebym pod koniec pierwszego tygodnia w szkole zaprosiła do siebie kogoś z koleżanek albo kolegów, musiałam się dobrze zastanowić. Esmée była urocza, Siobhan bardziej powściągliwa, ale też miła, nawet Dan okazał się w porządku, ale najsilniejsza więź zaczynała się tworzyć między mną a Charlie. Nigdy wcześniej nikt się za mną nie wstawił. Pewnie dlatego, że nie było takiej potrzeby.

– Bo wleci zimne powietrze – ofuknęła mnie babcia.

Zamknęłam drzwi, ale nadal czekałam na progu i stawałam na palcach, ilekroć usłyszałam samochód. Dwadzieścia minut później, kiedy Charlie w końcu się zjawiła, okazało się, że przyszła sama i na piechotę.

Wpuściłam ją do środka.

– Chodź, pójdziemy do mnie na górę.

– Tylko nie w butach, młoda damo. Znasz zasady. – Babcia wpadła do przedpokoju, wycierając w fartuch dłonie białe od mąki.

Zrobiło mi się gorąco ze wstydu, kiedy Charlie zabrała się do zdejmowania wypłowiałych niebieskich adidasów. Babcia wzięła je i postawiła na półce na buty, cmokając z dezaprobatą na przetarte prawie na wylot podeszwy. Pobiegłyśmy z Charlie na górę i wskoczyłyśmy na łóżko.

– Co chcesz robić?

Nie zdążyłam się jeszcze całkiem rozpakować. W kącie stały pudła pełne gier i książek. Charlie podeszła, wybrała Pułapkę na myszy i potrząsnęła pudełkiem. Zawartość zagrzechotała.

– Pograć w to. – Podała mi pudełko, a ja je otworzyłam.

Gra nie należała do moich ulubionych, niektóre elementy były dość nieporęczne.

– Dlaczego mieszkasz z dziadkami?

Spodziewałam się tego pytania, ale i tak poczułam się nieprzygotowana.

– Bo moi rodzice nie mogą się mną opiekować. Jakim chcesz być kolorem? – Wyciągnęłam rękę.

Charlie wzięła zieloną mysz i bacznie mi się przyjrzała.

– Dlaczego?

– Bo nie żyją. – Kłamstwo utkwiło mi w gardle.

Sięgnęłam po plastikowy kubek z sokiem, który babcia przyniosła wcześniej do pokoju, i wzięłam solidny łyk, tak jakbym mogła spłukać nim fałszywe słowa. Skrzywiłam się na słodki ulepek.

– Nie żyją? – Charlie zmarszczyła czoło.

– Tak.

– Jak umarli?

– Ja chyba wezmę niebieską. – Pozostałe myszy wrzuciłam do pudełka. – Masz rodzeństwo?

– Nie – odparła Charlie. – Jesteśmy tylko we dwie z mamą. Kiedyś czułam się taka samotna, że wymyśliłam sobie przyjaciółkę.

– Naprawdę?

– No. Miała na imię Bella. Namawiała mnie do złego, a kiedy mama się denerwowała i krzyczała na mnie, Bella tylko się śmiała. Raz dostałam Barbie na święta i Bella kazała mi obciąć jej włosy i pomalować jej buzię lakierem do paznokci. Ale bywała też zabawna.

– Nazwałaś ją na cześć Belli z Pięknej i Bestii?

– Chyba tak. Ale wyrosłam z niej. Tak jak z Disneya.

– Ja też. – Oby nie otworzyła mojej skrzynki z kasetami wideo.

Jeszcze do niedawna miałam obsesję na punkcie księżniczek. No, ale po tym, co się stało z moimi rodzicami, szybko dorosłam. Każdy by dorósł.

– Dobrze, że masz dziadków.

– No wiem. A ty nie masz?

– Nie-e. Mama mówi, że nie potrzebujemy nikogo. Tylko ona i ja przeciwko całemu cholernemu światu. Ale teraz mamy siebie, ty i ja. Jesteśmy takie same w tym, że nie mamy ojców. Zaprzyjaźnimy się.

Charlie sięgnęła do kurtki i wyjęła kitkata. Zsunęła papierek i kciukiem odwinęła baton z folii, po czym przełamała go na pół. Podała mi jedną część. Przyjęłam ją z wdzięcznością.

– Zagrajmy w Pułapkę na myszy. Z tobą na pewno będzie się lepiej bawiło niż z Bellą. Nawet jeśli przegram. – Charlie wyszczerzyła zęby i potrząsnęła kostką do gry. – I rozchmurz się! Ty, ja, Siobhan i Esmée będziemy w szkole jak rodzina. Zobaczysz.

Zaczęłyśmy grać. Akurat wypadła kolej Charlie, kiedy do drzwi zapukała babcia. Mąka z jej dłoni sypała się na dywan; wcierała ją kapciem we włosie.

– Grace, telefon do ciebie.

– Tylko nie oszukuj – rzuciłam do Charlie. – Zaraz wracam.

Zeszłyśmy na dół i babcia zniknęła w kuchni, a ja podniosłam słuchawkę i zaczęłam okręcać kabel wokół palca. Nie odzywałam się, tylko słuchałam zakłóceń. Wiedziałam, kto dzwoni, i nie miałam tej osobie nic do powiedzenia.

– Grace? Grace? – Głos mamy wydawał się bardzo odległy.

Odłożyłam słuchawkę.

– Tak szybko? – zawołała babcia, kiedy ciężkim krokiem ruszyłam na górę.

– Rozłączyło nas – odpowiedziałam.

Usiadłam na łóżku. Charlie wręczyła mi kostkę.

– Kto dzwonił?

– Nikt – odparłam, krzyżując palce. – Głuchy telefon.

Siostra

Подняться наверх