Читать книгу Siostra - Louise Jensen - Страница 6

1.

Оглавление

Teraz

Wysiadam z samochodu na ciężkich nogach, zapinam kurtkę i nakładam skórzane rękawiczki, po czym wyjmuję z bagażnika szpadel i torbę. Już pora. Nogi mi się rozjeżdżają, kiedy brnę w kaloszach przez chlupoczące błoto. Zmierzam w stronę przerwy w żywopłocie, która jest w tym miejscu, odkąd pamiętam. Gdy zagłębiam się w las, przechodzi mnie dreszcz; wydawało mi się, że będzie tu więcej światła. Dla uspokojenia kilka razy nabieram w płuca sosnowego powietrza. Walczę z chęcią, by odpuścić i wrócić dopiero rano. Wtedy przypominam sobie, co tu właściwie robię, i zmuszam się, aby iść dalej.

Oświetlam drogę smartfonem, wypatruję króliczych nor, w które mogłabym wpaść. Przechodzę nad powalonymi drzewami, sadzę duże kroki; dawniej skakałam przez te pnie jak przez płotki. Mam dwadzieścia pięć lat, to przecież nie za dużo na bieganie, ale niosę nieporęczny bagaż, poza tym wcale mi się nie spieszy tam, dokąd zmierzam. A jeszcze nie planowałam robić tego sama…

Zatrzymuję się, opieram szpadel o biodro, rozcapierzam palce i próbuję pozbyć się mrowienia. Słyszę szelest w krzakach. Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Z wściekle tłukącym sercem kieruję w tamtą stronę światło smartfona i przepłaszam dwa króliki.

– Wszystko dobrze – mówię do siebie, ale własne słowa dudnią mi w głowie.

Powraca dojmujące poczucie osamotnienia.

Plecak zaczyna ciążyć, poprawiam paski na ramionach i ruszam dalej. Gałązki trzaskają pod butami. Zaczyna mi świtać, że chyba jednak trzeba było skręcić w inną stronę, ale w końcu docieram do polanki. Rośnie na niej drzewo, w które uderzył piorun. Nie miałam pewności, czy nadal tu będzie, ale rozglądam się i mam wrażenie, że nic się nie zmieniło – choć przecież, co oczywiste, zmieniło się wszystko. Wspomnienie poprzedniej wizyty w tym miejscu zapiera mi dech w piersi. Uderza z taką mocą, że upadam. Wilgoć liści i ziemi przenika przez spodnie, tak jak przeszłość wlewa się do teraźniejszości.

***

– Pospiesz się, bo zastaną cię tu szesnaste urodziny. Zimno mi! – zawołała Charlie. Siedziała na rozpadającym się płocie na skraju pola kukurydzy. U stóp przyjaciółki leżały reklamówki, a jej włosy lśniły w słabym, koralowym słońcu. Charlie nigdy nie należała do najcierpliwszych, teraz niestety musiała zaczekać, aż dowlokę się do niej, przyciskając do piersi pudełko zawierające nasze nadzieje i marzenia.

– No dawaj, Grace! – zawołała.

Zeskoczyła z płotu, zabrała swoje rzeczy i pobiegła w stronę drzew. Włożyłam pudełko pod pachę i próbowałam za nią nadążyć; śledziłam jej fioletową kurtkę i szłam za zapachem dezodorantu Impulse, który podkradała matce.

Gałęzie drapały nas po nogach, nawet przez dżinsy, i ciągnęły za włosy, ale niestrudzenie brnęłyśmy przed siebie, aż dotarłyśmy do polanki.

– Czerwone policzki pasują ci do włosów – roześmiała się Charlie, kiedy położyłam pudełko na ziemi i pochyliłam się, usiłując złapać oddech.

Spociłam się, mimo że temperatura tego późnego popołudnia nie była wysoka. Charlie zaczęła opróżniać reklamówki: przekąski, napoje, zapałki, rydel… i prezencik, opakowany w lśniący fioletowy papier z naklejką „PIĘTNASTKA” – wszystko to wysypała na kruszejącą ziemię. Z uśmiechem na ustach wręczyła mi podarek. Usiadłam po turecku, delikatnie rozkleiłam boki, tak żeby nie uszkodzić papieru, i wysunęłam ze środka pudełeczko. Znajdował się w nim łańcuszek, a na nim połowa złotego serduszka z wygrawerowanymi słowami „NAJLEPSZE PRZYJACIÓŁKI”. Spojrzałam na Charlie i poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Charlie pociągnęła za kołnierzyk swojej polarowej bluzy i pokazała drugą połowę serca. Założyłam łańcuszek. Moja przyjaciółka zaczęła kopać dół, ja zaś, jak przystało na skautkę, sprawnie rozpaliłam niewielkie ognisko. Kiedy słońce schowa się za horyzontem – a dni były już krótkie – zrobi się jeszcze zimniej. Charlie zziajała się z wysiłku i miała pełno ziemi za paznokciami, ale w końcu wykopała dość głęboki dół.

Umieściłam w nim nasz pudełkowy bank pamięci. Poświęciłyśmy całą sobotę na wybór zawartości i dekorowanie wieka, polegające na przyklejeniu wyciętych z czasopism zdjęć supermodelek i gwiazd popu, które chciałyśmy naśladować.

– Nie da się być z b y t bogatą albo z b y t chudą – powiedziała Charlie.

Zgarnęła garść ziemi i wsypała ją do dołu.

– Czekaj! – krzyknęłam. – Chcę włożyć jeszcze to. – Machnęłam papierem, w który był opakowany prezent.

– Teraz już nie można. Przecież zapieczętowałyśmy.

– Postaram się ostrożnie.

Powoli odkleiłam przezroczystą taśmę i uchyliłam wieko. Zajrzałam do środka i zobaczyłam na wierzchu, na kupce zdjęć, różową kopertę, której na pewno tam nie było, kiedy wcześniej wypełniałyśmy pudełko. Zerknęłam na Charlie, a ona zrobiła zagadkową minę.

– Co to jest? – Wyciągnęłam rękę po kopertę.

Przyjaciółka mocno chwyciła mnie za nadgarstek.

– Nie rób tego.

Wyswobodziłam się i zaczęłam rozcierać bolące miejsce.

– Co jest w środku?

Unikała mojego wzroku.

– Wiadomość, którą przeczytamy, kiedy wrócimy po pudełko.

– Jaka wiadomość?

Wyrwała mi papier, wcisnęła go byle jak do pudełka i zatrzasnęła wieko. Kiedy Charlie nie chciała o czymś rozmawiać, nie było zmiłuj. Postanowiłam odpuścić. Uznałam, że jej cokolwiek dziwne zachowanie nie zepsuje mi urodzin, o nie.

– Chcesz się napić? – Sięgnęłam po cydr i otworzyłam puszkę, niestety tak, że musująca pianka popłynęła po ściance.

Wytarłam dłoń o dżinsy i wzięłam łyk. Poczułam ciepło w żołądku, napój spłukał mój niepokój.

Charlie wsypała ziemię z powrotem do dołu, wyrównała ją i ubiła rydlem. Potem dołączyła do mnie.

Siedziałyśmy przy trzaskającym ognisku, opierając się o pień powalonego drzewa i podjadając upieczone pianki. Dopiero kiedy zgasł żar, uświadomiłam sobie, jak jest późno.

– Chodźmy już. Muszę być w domu przed dziesiątą.

– Okej. Paluszek i sztama, że razem wrócimy i otworzymy pudełko? – Złączyłyśmy dłonie małymi palcami, stuknęłyśmy się puszkami cydru i wypiłyśmy za obietnicę.

Jeszcze nie wiedziałyśmy, że nie zdołamy jej dotrzymać…

***

Zostałam sama.

– Charlie – mówię szeptem. – Szkoda, że cię tu nie ma.

Pół serduszka od Charlie, zawsze na mojej szyi, dynda, kiedy pochylam się, jakbym szukała drugiej połówki. Ostrożnie układam wieniec. Wszechogarniająca panika, która prześladuje mnie od śmierci Charlie przed czterema miesiącami, znów wypełza na powierzchnię. Zrywam szalik z szyi, żeby móc swobodniej oddychać. Czy to naprawdę moja wina? Czy zawsze to ja jestem winna?

Robi mi się gorąco, mimo że jest styczeń. Kiedy zdejmuję rękawiczki, mam wrażenie, że ostatnie słowa Charlie odbijają się echem między drzewami: „Zrobiłam coś strasznego, Grace. Mam nadzieję, że mi wybaczysz”.

Co takiego zrobiła? Na pewno nic gorszego niż ja, mimo wszystko zamierzam się dowiedzieć. Wiem, że dopóki tego nie zrobię, moje życie się zatrzyma. Aż do dzisiejszego ranka nie miałam pojęcia, jaki powinien być mój pierwszy krok – wtedy przyszedł list w różowej kopercie. Obudził wspomnienie o innym, ukrytym w naszym pudełkowym banku pamięci. Liście, którego Charlie nie pozwoliła mi przeczytać. Kto wie, może znajdę w nim jakąś wskazówkę. A przynajmniej będę miała od czego zacząć. Rozmowy z osobami, które ją znały, niczego nie wniosły, poza tym przecież to ja znałam Charlie najlepiej. Byłam jej najlepszą przyjaciółką, prawda?

Ale czy można naprawdę – tak n a p r a w d ę – poznać drugą osobę?

Siadam na piętach i trwam w bezruchu. Owiewa mnie chłodny wiatr. Gałęzie się bujają, liście szumią, a drzewa szeptem zdradzają mi swoje tajemnice, zachęcając do odkrycia sekretów Charlie.

Kręcę głową, odganiam myśli i obciągam rękawy, a potem wycieram nimi mokre policzki. Zmęczoną dłonią sięgam po szpadel i chwytam trzonek tak mocno, że nadgarstek pulsuje bólem. Biorę głęboki oddech i zaczynam kopać.

Siostra

Подняться наверх