Читать книгу Ślepy zabójca - Маргарет Этвуд - Страница 5

Оглавление

Most

Dziesięć dni po zakończeniu wojny moja siostra Laura zjechała samochodem z mostu. Most był w remoncie, przejechała wprost przez znak „Uwaga! Niebezpieczeństwo”. Auto spadło w ponadtrzydziestometrową przepaść, roztrzaskując się na wierzchołkach drzew porośniętych młodymi liśćmi, po czym stanęło w płomieniach i stoczyło się do wąskiego strumienia na dnie wąwozu. Przykryły je odłamki mostu. Z Laury nie zostało nic oprócz zwęglonych szczątków.

O wypadku poinformował mnie policjant; samochód należał do mnie, sprawdzili tablice rejestracyjne. Mówił pełnym szacunku tonem; bez wątpienia rozpoznał nazwisko Richarda. Powiedział, że auto mogło wpaść w poślizg na szynach tramwajowych albo zawiodły hamulce, ale czuł się także w obowiązku poinformować mnie, że dwaj świadkowie – prawnik na emeryturze i kasjer bankowy, odpowiedzialni ludzie – podobno wszystko widzieli. Oświadczyli, że Laura ostro i celowo skręciła i spadła z mostu tak niedbale, jak gdyby schodziła z krawężnika. Zauważyli jej ręce na kierownicy – Laura nosiła białe rękawiczki.

To nie hamulce, pomyślałam. Miała swoje powody. Choć nie takie, jakie miałby ktokolwiek inny. Pod tym względem była całkowicie bezwzględna.

– Rozumiem, że ktoś powinien ją zidentyfikować – powiedziałam. – Przyjadę jak najszybciej.

Słyszałam spokój w swoim głosie, jak gdyby dochodził z oddali. W rzeczywistości ledwie mogłam wydobyć z siebie słowa; miałam odrętwiałe usta, cała moja twarz zastygła w bólu. Czułam się jak po powrocie od dentysty. Byłam wściekła na Laurę za to, co zrobiła, ale także na policjanta, bo zasugerował, że to zrobiła. Wokół mojej głowy wiał gorący wiatr, pasma włosów unosiły się i wirowały wraz z nim, jak atrament wlany do wody.

– Obawiam się, że będzie dochodzenie, pani Griffen – powiedział.

– Naturalnie – odparłam. – Ale to był wypadek. Moja siostra niezbyt prowadziła dobrze.

Mogłam sobie wyobrazić gładki owal twarzy Laury, jej starannie uczesany kok, sukienkę, w którą się ubrała: szmizjerkę z małym okrągłym kołnierzem, w poważnym kolorze – granatowym, stalowym albo szpitalnej zieleni. Więzienne kolory – nie takie, jakie sama wybrała, by na siebie włożyć, raczej takie, w których ją uwięziono. Jej poważny półuśmiech, jej uniesione ze zdumieniem brwi, jak gdyby podziwiała widok.

Białe rękawiczki: gest Poncjusza Piłata. Umywała ode mnie ręce. Od nas wszystkich.

O czym myślała, gdy samochód odpłynął z mostu i zawisł w popołudniowym słońcu, lśniąc niczym ważka, przez jeden krótki moment, gdy wstrzymuje się oddech przed runięciem w przepaść? O Aleksie, o Richardzie, o złej wierze, o naszym ojcu i jego upadku, o Bogu być może i o swojej zgubnej, trójstronnej umowie. Albo o stosiku tanich szkolnych zeszytów, które tamtego ranka musiała schować do szuflady komody z moimi pończochami, wiedząc, że to właśnie ja je znajdę.

Kiedy policjant odszedł, poszłam na górę się przebrać. Do wizyty w kostnicy potrzebowałam rękawiczek i kapelusza z woalką. Czegoś, by ukryć oczy. Mogli się tam znaleźć reporterzy. Będę musiała wezwać taksówkę. Powinnam też ostrzec Richarda w jego biurze; będzie chciał mieć przygotowaną mowę żałobną. Poszłam do garderoby: potrzebowałam czerni i chusteczki.

Otworzyłam szufladę, zobaczyłam zeszyty. Rozsupłałam kuchenny sznurek, którym były związane. Uświadomiłam sobie, że szczękają mi zęby, jak gdybym całkowicie przemarzła. Uznałam, że to z pewnością szok.

Wtedy przypomniałam sobie Reenie z czasów naszego dzieciństwa. To właśnie Reenie zajmowała się bandażowaniem, zadrapaniami, skaleczeniami i powierzchownymi ranami. Matka mogła odpoczywać albo spełniać gdzieś dobre uczynki, ale Reenie zawsze była na miejscu. Zgarniała nas i sadzała na białym emaliowanym stole kuchennym obok ciasta, które wyrabiała, albo kurczaka, którego kroiła, albo ryby, którą patroszyła, i dawała nam trochę brązowego cukru, żeby nas uciszyć. „Powiedz, gdzie boli”, mówiła. „Przestań wyć. Uspokój się i pokaż mi gdzie”.

Ale niektórzy ludzie nie potrafią powiedzieć, gdzie boli. Nie potrafią się uspokoić. Nie potrafią przestać wyć.

Ślepy zabójca

Подняться наверх