Читать книгу Koniec z cukrzycą i otyłością - Mark dr Hyman - Страница 17
Siedem mitów o otyłości i cukrzycy, które każą nam chorować
ОглавлениеW kwestii chorób, wiele poglądów, uważanych przez nas za prawdziwe, w gruncie rzeczy opiera się na błędnych wyobrażeniach lub fałszywych przekonaniach. Szczególnie dotyczy to cukrzycy i otyłości. Zanim pójdziemy dalej i zajmiemy się leczeniem objawów i czynników ryzyka, musimy zbadać i obalić mity o cukrzycy.
MIT PIERWSZY: CUKRZYCA JEST CHOROBĄ GENETYCZNĄ
Kazano nam wierzyć, że cukrzyca jest zaburzeniem genetycznym, to znaczy, że jeśli mamy w wywiadzie rodzinnym przypadki zachorowań, to z dużym prawdopodobieństwem my też na nią zachorujemy, oraz że cukrzyca jest zasadniczo genetyczną chorobą losową, na której wystąpienie nie mamy
wpływu.
Prawda jest zupełnie inna.
Jak już wcześniej wspomniałem, od roku 1983 do 2008 liczba ludzi chorych na cukrzycę wzrosła na świecie siedmiokrotnie, z 35 do 240 milionów (i według mnie są to dane w znacznym stopniu niedoszacowane). Zmiany przy takim rzędzie wielkości i w tak krótkim czasie nie mogły zajść wyłącznie na gruncie czysto genetycznych bądź dziedzicznych zaburzeń. Kod genetyczny ludzkiej populacji zmienia się tylko o 0,2 procenta co 20 000 lat, a nie z pokolenia na pokolenie. Wielu ludzi jednak nie zdaje sobie sprawy z faktu, że na nasze geny ma wpływ środowisko, w jakim żyjemy. Sam kod genetyczny może nie ulegać zmianie, ale sposób, w jaki geny podlegają ekspresji, jest silnie uwarunkowany otaczającym nas światem. A nasze środowisko naturalne zmieniło się bardziej w ciągu ostatnich stu lat niż podczas całej historii ludzkości.
Prawda jest taka, że cukrzyca jest niemal całkowicie wywołana przez czynniki środowiskowe i styl życia. Chociaż istnieją pewne geny predysponujące, to geny te włączają się (lub „wyrażają”) jedynie w warunkach złej diety, siedzącego trybu życia, stresu, oraz ekspozycji na toksyny środowiska naturalnego. Dlatego więc poszukiwanie genu cukrzycy i magicznej pigułki lub terapii genowej, by leczyć tę chorobę, prowadzi nas donikąd. Naukowcy zajmujący się badaniem ludzkiego genomu dla genu cukrzycy i otyłości byli rozczarowani1. Chociaż wiedza o genach i predyspozycjach, jakie nam dają, może być pomocna w personalizacji naszego podejścia do metabolizmu i utraty wagi, to może również odciągnąć uwagę od najbardziej istotnego celu, z jakim należy walczyć – ulegającego modyfikacji stylu życia i środowiska naturalnego, które są głównymi czynnikami tej epidemii. To, jak się odżywiamy, ile się ruszamy i ćwiczymy, jak sobie radzimy ze stresem, nasza ekspozycja na toksyny ze środowiska naturalnego i pożywienia, a także przemoc strukturalnaA lub „otyłościogenne środowisko”, stanowią prawdziwy napęd naszej epidemii cukrzyco-otyłości.
Suma ekspozycji na działanie środowiska, odżywiania się i stylu życia, jakim się poddajemy, została nazwana ekspozomem2. Ekspozom, który narusza naszą ekspresję genów, w ostatecznym rozrachunku może się okazać o wiele ważniejszy w stanowieniu o zdrowiu czy chorobie niż nasz rzeczywisty genom. Staje się coraz bardziej oczywiste, że 90 procent ryzyka zachorowań wiąże się ze zmianami środowiska, a nie zmianami genów3. Przyjrzenie się czynnikom, które działają na nasze geny z zewnątrz (powietrze, woda, pożywienie, lekarstwa, zanieczyszczenia organiczne, metale ciężkie, promieniowanie oraz stres fizyczny i psychologiczny) oraz na skutek procesów wewnętrznych (procesy zapalne, produkcja wolnych rodników i stres oksydacyjny, alergeny, infekcje, a nawet flora bakteryjna w jelitach) pozwala na wgląd w pochodzenie i leczenie epidemii tej choroby przewlekłej. Zmiana takiego ekspozomu jest podstawą programu Koniec z cukrzycą i otyłością!
Ekspozom wpływa bezpośrednio na nasze geny, powodując zmiany w ich funkcjonowaniu lub przejawach, co prowadzi do zaburzenia stanu biologicznego pod postacią cukrzyco-otyłości. Sam kod genetyczny nie ulega zmianie, ale zmieniają się te części kodu, które podlegają ekspresji. I to jest istota sprawy. Nie możemy zmienić naszych genów, ale możemy zmienić ich funkcjonowanie i ekspresję. Zbiorcze doświadczenie naszego życia – środowisko wewnątrzmaciczne, odżywianie, toksyny, zarazki, alergeny, stresy, relacje towarzyskie, przemyślenia i przekonania – pełni kontrolę nad tym, które geny są włączone, a które wyłączone. Kontroluje również jakość i typ białek produkowanych przez nasze DNA, a także to, co się dzieje z tymi białkami i jak one funkcjonują, kiedy już zostaną wyprodukowane.
Bardziej uderzające jest to, że jeśli nasze DNA jest naznaczone przez czynnik środowiskowy, te zmiany w ekspresji genu mogą przechodzić na następne pokolenia. Sposób, w jaki geny są naznaczone, włączone lub wyłączone, jest nazwany epigenetyką. Epigenom staje się dziedziczny. Jeśli babcia kogoś z Was jadła zbyt wiele cukru albo paliła papierosy, albo była narażona na działanie rtęci, zjadając za dużo sushi, może mieć „włączone” geny, które prowadzą do cukrzyco-otyłości. Jej epigenom, niosący powyższone ryzyko zachorowania, będzie dalej przekazywany z pokolenia na pokolenie. To oznacza dla kogoś z Was podwyższone ryzyko, ale jest dalekie od wyroku śmierci.
Wasze geny dostarczają instrukcję obsługi wszystkim białkom organizmu, kontrolując jego fizjologię i biologię. Możecie mieć genetyczne predyspozycje do cukrzycy czy otyłości, ale nie jest to przesądzone. W każdym momencie macie moc transformacji ekspresji genu i odsunięcia choroby, zmieniając informacje i instrukcje, jakie przesyłacie do swojego DNA. Możecie „wyłączyć” geny, które Wasza babcia „włączyła” przed dwoma pokoleniami.
Dla tych, którzy wciąż nie są do końca przekonani i wierzą w to, że cukrzyca jest chorobą genetyczną, przytoczę opowieść o Indianach Pima z Arizony. Przeżywszy setki lat w surowych warunkach pustyni, na początku dwudziestego wieku zostali rzuceni w środowisko kultury i diety Zachodu. Ich tradycyjna dieta opierała się zasadniczo na pokarmach pochodzenia roślinnego i składała się z pełnego ziarna, kabaczków, melonów, warzyw strączkowych, fasoli i papryki chilli. Uzupełniali ją okazjonalnie zbieractwem, i dotyczyło to głównie jadłoszynu, żołędzi, kaktusów, szałwii hiszpańskiej, ziół i ryb. Chociaż owa dieta była bogata w węglowodany, były to węglowodany o niskim indeksie glikemicznym – co oznacza, że były przetwarzane w ich organizmach na cukier stosunkowo powoli i nie doprowadzały do jego wysokiego stężenia we krwi. W ciągu jednego pokolenia Pima przeszli na dietę bogatą w cukier, słodkie napoje gazowane, białą mąkę, tłuszcze trans oraz żywność przetworzoną. To jest dieta, którą nazywam białą śmiercią – biały cukier, biała mąka, biały tłuszcz (do pieczenia i smażenia). Będąc narodem ludzi szczupłych i w dobrej kondycji, nie cierpieli na otyłość, cukrzycę ani choroby serca. I w bardzo krótkim czasie stali się drugą na świecie populacją pod względem otyłości. 80% procent Indian Pima w Arizonie ma cukrzycę przed ukończeniem trzydziestego roku życia, i mogą mówić o szczęściu, jeśli dożyją czterdziestu sześciu lat. Dzieci Pima już w wieku trzech lub czterech lat zapadają na cukrzycę dorosłych, a przed osiągnięciem dwudziestu lat wymagają operacji założenia kardiologicznych bajpasów.
Epidemia cukrzyco-otyłości u Pima nie jest skutkiem najnowszej mutacji genów. Oni po prostu swoim starym, pustynnym genom wysłali inny zestaw instrukcji. Pożywienie to nie tylko kalorie. To także informacja, a więc typowa amerykańska wysokoglikemiczna dieta „włączyła” u Pima geny cukrzyco-otyłości.
Pima nie mieli wyboru. Ale Wy go macie. Ta choroba dotyka nie tylko biednych bądź rdzennych Amerykanów, dotyka nas wszystkich. Otyłość skraca życie przeciętnego człowieka o dziewięć lat4, a gdy dotyka nastolatków, stwarza takie samo ryzyko przedwczesnego zgonu jak nałogowe palenie papierosów5.
Nie ma żadnych wątpliwości – cukrzyco-otyłość nie jest zaburzeniem genetycznym w najściślejszym znaczeniu. O ile prawdziwe jest to, że geny odziedziczone po rodzicach czy dziadkach mogą Was uplasować w grupie podwyższonego ryzyka, to niekoniecznie oznacza, że musicie zachorować na cukrzyco-otyłość. Warunkiem jest ścisłe przestrzeganie czynników (dieta, styl życia i wpływ środowiska naturalnego), które wyłączą wszystkie wadliwe geny. To jest kwestia złego ekspozomu, a nie złych genów. Możecie wyłączyć te geny, a Koniec z cukrzycą i otyłością! pokaże Wam, jak to zrobić.
MIT DRUGI: CUKRZYCA JEST NIEODWRACALNA
Większość z nas jest nauczona, że cukrzyca jest nieodwracalna i że jest nam pisane postępujące pogorszenie funkcjonowania organizmu, polegające na wystąpieniu chorób serca, niewydolności nerek, ślepoty, amputacji, udarów mózgu oraz otępienia. Jesteśmy również przekonani, że prawie niemożliwe jest leczenie otyłości lub zdolność do długotrwałej utraty wagi. Wydaje się nam, że jedyną opcją jest ograniczenie skutków i zmniejszanie powikłań cukrzycy.
Mimo to, istnieją w literaturze medycznej jasne i wyraźne dowody na to, że cukrzyca jest odwracalna, zwłaszcza jeśli jest uchwycona we wczesnym stadium i leczona agresywną interwencją w styl życia, wspomaganiem składnikami odżywczymi i okazjonalnie lekami6. Nawet większość długotrwałych przypadków cukrzycy można cofnąć dzięki bardzo intensywnym zmianom stylu życia, medykacji i suplementacji.
Innowacyjne badania7 jednoznacznie wykazują, że nawet chorzy z zaawansowaną cukrzycą typu 2, u których wytwarzające insulinę komórki (beta) są uszkodzone, mogą wyzdrowieć i cukrzyca może zostać cofnięta w ciągu zaledwie jednego tygodnia dzięki drastycznym zmianom w diecie (bardzo niskoglikemiczna, niskokaloryczna, oparta na pokarmach pochodzenia roślinnego dieta). W tych badaniach stężenie glukozy u pacjentów gwałtownie się obniżyło, spadł poziom trójglicerydów, a trzustka się zregenerowała (co zostało potwierdzone specjalistycznymi badaniami rezonansu magnetycznego). Zaledwie po jednym tygodniu pacjentom odstawiono leki, udowadniając tym samym, że cukrzyca nie jest postępującą, nieuleczalną chorobą. A dieta okazała się bardziej skuteczna niż lekarstwa – owszem, cofnięcie cukrzycy kosztuje wiele ciężkiej pracy, ale organizm może się uzdrowić, jeśli zapewnimy mu odpowiednie ku temu warunki. W dalszych częściach książki dowiecie się, jak to zrobić.
Jednakże większość lekarzy nie wychwytuje cukrzycy we wczesnych stadiach choroby. Lekarze rutynowo mierzą stężenie glukozy we krwi na czczo – pobiera się do pomiaru próbkę krwi po minimum ośmiu godzinach po ostatnim posiłku. Najnowsze badania dowiodły, że każdy, u kogo stężenie glukozy we krwi na czczo przekracza 87 mg/dl, jest zagrożony cukrzycą. Jednakże większość lekarzy nie przejmuje się stężeniem przekraczającym 110 mg/dl lub, jeszcze gorzej, 126 mg/dl, poziomem, który, formalnie rzecz biorąc, sygnalizuje cukrzycę. Ale rozpoznanie insulinooporności i kontrolowanie stężenia glukozy w tym przypadku oznacza zbyt późne przystąpienie do gry. W gruncie rzeczy bowiem stężenie glukozy we krwi wzrasta na samym końcu. Najpierw gwałtownie wzrasta poziom insuliny i zamiast wykorzystywać najprostszy sposób wczesnego wykrycia choroby, lekarze rzadko zalecają wykonanie dwugodzinnego testu tolerancji glukozy, który mierzy nie tylko stężenie glukozy, lecz także poziom insuliny na czczo i dwie godziny po wypiciu słodkiego napoju. Jest to najbardziej skuteczny sposób wychwycenia problemu przed wystąpieniem w pełni rozwiniętej choroby. (Na stronie www.bloodsugarsolution.com we wskazówkach Jak współpracować z lekarzem, by otrzymać to, czego potrzebujecie, dowiecie się, o jakie badania poprosić i jak należy interpretować wyniki).
Wczesne badania zalecam każdemu, u kogo w wywiadzie rodzinnym występowały przypadki cukrzycy typu 2, otyłość brzuszna lub powiększony obwód pasa albo wysoki poziom cholesterolu. Test na stężenie glukozy we krwi, zamieszczony na początku książki, a także bardziej szczegółowy Test na cukrzyco-otyłość, zamieszczony w części III, może pomóc Wam w zrozumieniu ponoszonego przez Was ryzyka i w podjęciu wczesnego działania. Nie czekajcie do chwili, gdy stężenie cukru będzie wysokie. Wtedy będzie za późno.
Jeżeli jednak osiągnęliście już bardzo późny etap rozwoju cukrzycy typu 2, w którym trzustka jest uszkodzona, nadal możecie osiągnąć nadzwyczajne korzyści zdrowotne i witalne, jeśli zastosujecie holistyczne podejście do choroby, przedstawione w tej książce. Pamiętajcie, że cukrzycę można cofnąć8.
MIT TRZECI: STAN PRZEDCUKRZYCOWY NIE JEST PROBLEMEM, DOPÓKI SIĘ NIE PRZEKSZTAŁCI W W PEŁNI ROZWINIĘTĄ CUKRZYCĘ
Najważniejszą ideą niniejszej książki jest pogląd, że stan przedcukrzycowy nie oznacza żadnego „przed”. Jest to śmiertelna choroba, sprowadzająca naszych największych zabójców – zawały mięśnia sercowego, udary mózgu, raka, otępienie i inne.
Przypadek pacjenta: Zawał mięśnia sercowego nie jest żadnym „przed”.
John poznał prawdę o stanie przedcukrzycowym w bolesny sposób. Był czterdziestodziewięcioletnim akwizytorem, spędzającym czas na jeżdżeniu z miejsca na miejsce. Pewnego dnia, po dziesięciu latach odżywiania się fast foodami w trasie, John poczuł przerażający, miażdżący ból w klatce piersiowej i w lewej ręce. Musiał poświęcić całą uwagę swemu zawałowi mięśnia sercowego, a następnie angioplastyce wraz z implantacją dwóch stentów dla przywrócenia drożności tętnic wieńcowych. Zgłosił się do mnie, zastanawiając się, co takiego się stało. Uważał się za zdrowego, chociaż miał lekką nadwagę. Nie chorował na nadciśnienie tętnicze ani cukrzycę, a cholesterol na poziomie 173 mg/dl mieścił się w normie. Nie wiedział tylko, że ma stan przedcukrzycowy, a jego lekarz nie wykrył tego podczas corocznego badania kontrolnego.
Odżywiał się typowo dla Amerykanów płci męskiej – fast food, hamburgery, frytki, słodkie napoje gazowane i czipsy, a oprócz tego wypijał codziennie dwa piwa. Jedyną spożywaną przez niego zieleniną były zielone M&M-sy. Po dziesięciu latach, podczas których przeżył stresujący związek partnerski oraz śmierć matki, przytył 23 kilogramy, a obwód w pasie wzrósł z 81 centymetrów do 91,5 cm. Badanie krwi wykazało stężenie glukozy we krwi oraz cholesterolu w normie, ale bardzo niski poziom tzw. dobrego cholesterolu, czyli HDL, bo tylko 34 mg/dl (idealny poziom wynosi więcej niż 60 mg/dl). Miał także stłuszczenie wątroby na skutek diety bogatej w słodycze. Kiedy przyjrzeliśmy mu się trochę bliżej, stwierdziliśmy, że po wypiciu słodkiego napoju (to najlepsze badanie dla wykrycia stanu przedcukrzycowego i cukrzycy), poziomy glukozy i insuliny poszybowały w niebo – oczywisty objaw stanu przedcukrzycowego. Przekonaliśmy się również, że ma niebezpiecznie małe cząsteczki cholesterolu LDL, nawet zażywając Lipitor, a także wysoki poziom rtęci (mieszkał nad oceanem i zjadał duże ilości ryb morskich). Miał również niski poziom kwasów tłuszczowych omega-3 (EPA i DHA), które pomagają w wyrównaniu stężenia glukozy, poprawiają wrażliwość komórek na insulinę i zmniejszają ryzyko zawału mięśnia sercowego, mimo że przecież jadł ryby.
Kiedy zgłosił się do mnie, zażywał mnóstwo leków, w tym także beta-blokery (które powodowały, że czuł się zmęczony) oraz gigantyczną dawkę Lipitoru, bo 80 mg, ośmiokrotnie wyższą od dawki wyjściowej (a to z kolei mogło powodować większą insulinooporność i zwiększać ryzyko cukrzycy). Statyny, takie jak Lipitor, zmniejszają także poziom koenzymu Q10, niezbędnego dla komórek do wytwarzania energii i spalania kalorii. Przyjmował też leki na nadciśnienie (inhibitory konwertazy angiotensyny) i dwa leki zmniejszające krzepliwość krwi (Plavix i aspirynę). Po zawale serca schudł kilka kilogramów, ale zostało mu jeszcze wiele do zrobienia.
Zastosowałem u niego program z książki Koniec z cukrzycą i otyłością! Po upływie roku ten żywiący się fast foodem, pijący słodzone napoje gazowane, zażywający tony lekarstw brzuchaty mężczyzna zmienił się w szczupłego, sprawnego i zdrowego człowieka. Schudł 28 kilogramów i zyskał 30 lat życia. Zaczął biegać i stawał się coraz zdrowszy. Podawaliśmy mu specjalne suplementy dla poprawy wrażliwości na insulinę, w tym chrom, biotynę, kwas alfa liponowy, witaminę D3, PGX (specjalny błonnik obniżający stężenie cukru, insuliny i cholesterolu) oraz olej rybi. Zastosowałem również wysokie dawki niacyny (witamina B3), żeby zwiększyć poziom dobrego cholesterolu i zmienić niebezpieczne, małe cząsteczki LDL w duże, napęczniałe. Skorygowałem niedobory koenzymu Q10. Wzmocniliśmy też proces detoksykacji wątroby, podając n-acetyl-cysteinę (NAC) i pomogliśmy mu pozbyć się rtęci z organizmu. Dla rozrzedzenia krwi zastosowaliśmy naturalne środki.
Po upływie roku odstawił wszystkie lekarstwa, które przyjmował na początku – żadnego Lipitoru, żadnych leków na nadciśnienie, żadnych na rozrzedzenie krwi – i wszystkie wyniki jego analiz były lepsze niż wtedy, gdy te leki zażywał. Poziom cukru wynosił 93 mg/dl, całkowity cholesterol spadł z 173 mg/dl na Lipitorze do 137 mg/dl bez Lipitoru, natomiast dobry cholesterol skoczył z 34 mg/dl na 58 mg/dl, a wszystkie jego cząsteczki były lekkie i napęczniałe. To są lepsze wyniki niż te, jakie można osiągnąć za pomocą lekarstw. U Johna cofnęło się stłuszczenie wątroby, a on sam, mając pięćdziesiąt lat, stał się zdrowszy niż był kiedykolwiek.
John doznał zawału mięśnia sercowego na skutek swojego stanu przedcukrzycowego. Jedno z badań naukowych wykazało, że około dwóch trzecich pacjentów przyjmowanych na oddziałach ratunkowych z powodu zawału mięśnia sercowego miało stan przedcukrzycowy lub nierozpoznaną cukrzycę9. Inne ukierunkowane badanie dowiodło, że ryzyko zawału mięśnia sercowego wzmaga się wraz z każdym wzrostem przeciętnego poziomu cukru we krwi, nawet u tych chorych, którzy nie mają cukrzycy10. Zażywanie statyn i beta-blokerów, które tak naprawdę powodują insulinooporność, nie poprawiło stanu przedcukrzycowego u Johna.
Wielu ludzi uważa, że stan przedcukrzycowy nie stanowi problemu, dopóki nie rozwinie się w pełnoobjawową cukrzycę, że to tylko taki sygnał ostrzegawczy. Nic nie jest bardziej dalekie od prawdy. To właśnie wczesny etap cukrzyco-otyłości niesie ze sobą prawie całe ryzyko wystąpienia cukrzycy. Stan przedcukrzycowy może Was zabić, zanim w ogóle zachorujecie na cukrzycę, przez zawał mięśnia sercowego, udar mózgu, a nawet raka.
Stan przedcukrzycowy może nawet wywołać predemencję, czyli łagodne zaburzenia funkcji poznawczych – możecie to uznać za wczesne stadium Alzheimera11. Najnowsze badania dowiodły, że chorzy na cukrzycę są cztery razy bardziej narażeni na ryzyko rozwinięcia się choroby Alzheimera, a pacjenci ze stanem przedcukrzycowym lub zespołem metabolicznym ponoszą drastycznie zwiększone ryzyko wystąpienia predemencji lub umiarkowanego zaburzenia funkcji poznawczych (MCIB). Nie trzeba nawet koniecznie mieć cukrzycy, by doznać uszkodzeń mózgu i utraty pamięci na skutek wysokich poziomów insuliny i insulinooporności. Już sam stan przedcukrzycowy może wywołać predemencję. A choroba Alzheimera tak naprawdę jest dziś nazywana cukrzycą typu 312. Najnowsze badania wykazały, że kiedy rośnie obwód pasa, to maleje rozmiar mózgu13. Pogarsza się także jego funkcjonowanie. Jedno nadzwyczajne badanie obrazowania mózgu przeprowadzone przez doktora Daniela Amena wraz z zespołem wykazało, że otyłość powoduje słabsze ukrwienie płata czołowego kory mózgowej (tej części mózgu, która odpowiada za podejmowanie decyzji – „czy mam teraz zjeść tego pączka, czy nie?”).
A jeśli to jeszcze nie wystarcza, to stan przedcukrzycowy może spowodować impotencję u mężczyzn i niepłodność u kobiet (może to być związane z zespołem wielotorbielowatych jajników).
Jeśli zatem lekarz wykrył u Was stan przedcukrzycowy lub zespół metaboliczny, nie myślcie sobie, że jesteście jedynie narażeni na ryzyko czegoś „w przyszłości”, na przykład cukrzycy czy zawału serca. Problemy zaczęły się właśnie w tym momencie.
MIT CZWARTY: JEŚLI JUŻ ZACZNIESZ STOSOWAĆ INSULINĘ, TO NIE MA ODWROTU
Leczenie wstrzyknięciami insuliny w cukrzycy to prosta droga w dół, ponieważ zwiększenie dawki insuliny często prowadzi to przyrostu wagi, nadciśnienia tętniczego i wysokiego cholesterolu. Pamiętajcie o tym, że insulina jest w organizmie głównym hormonem odpowiedzialnym za gromadzenie tłuszczu, a także stymulującym apetyt i stany zapalne. Stężenie glukozy się poprawia, ale ogólne ryzyko zawału mięśnia sercowego pozostaje. Dlatego właśnie insulina powinna być stosowana w regulacji poziomu cukru i w cukrzycy jako ostateczność. A jeśli musicie być na insulinie, to stosujcie dawkę najniższą z dla Was możliwych. Odżywiajcie się zdrowymi, pełnowartościowymi i świeżymi produktami i ćwiczcie energicznie, by utrzymać niskie stężenie glukozy we krwi i zmniejszyć zapotrzebowanie na insulinę.
Mam też dobrą wiadomość – przy agresywnej interwencji w styl życia i zmianie diety możecie cofnąć cukrzycę i pod nadzorem lekarza przerwać terapię insulinową14. Wielu moich pacjentów i pacjentów moich kolegów odeszło z powodzeniem od insuliny. Dzięki zrozumieniu i leczeniu wszystkich leżących u podłoża przyczyn cukrzycy, powstaje możliwość nie tylko wyeliminowania terapii insulinowej, lecz także cofnięcie cukrzycy oraz insulinooporności.
Nie jest to często spotykane podejście w konwencjonalnej opiece medycznej, ponieważ rutynowe zalecenia w kwestii diety i stylu życia nie są w takim stopniu adekwatnie lub właściwie skonstruowane, by cofnąć cukrzycę. Jest to jednak możliwe przy prawidłowym podejściu, opartym na medycynie funkcjonalnej oraz nowym modelu grupowej opieki medycznej, a także wspierającej wspólnoty społecznej, które uczą zrównoważonej zmiany funkcjonowania i umiejętności w sferze odżywiania (w tym gotowania, robienia zakupów, podejmowania wysiłku fizycznego i kształcenia umiejętności psychofizycz-
nych).
MIT PIĄTY: OBNIŻANIE POZIOMU STĘŻENIA GLUKOZY WE KRWI ZA POMOCĄ LEKÓW CHRONI PRZED ŚMIERCIĄ I ZAWAŁEM SERCA U CHORYCH NA CUKRZYCĘ
Avandia, numer jeden na światowej liście leków przeciwcukrzycowych, przyczyniła się do śmierci w wyniku zawału mięśnia sercowego 47 000 chorych w ciągu pierwszych jedenastu lat jej obecności na rynku (te dane były ukrywane przez większość tego czasu przed władzami i społeczeństwem). Musimy się wyrzec nadziei na istnienie magicznej tabletki, która wyleczy nas z tej choroby.
Szeroko zakrojone badania farmaceutyczne usiłowały udowodnić tezę, że leczenie czynników ryzyka, takich jak wysoki cholesterol czy stężenie glukozy, za pomocą leków obniża ryzyko zawału serca, cukrzycy i zgonu. Pomimo setek milionów dolarów wydanych na badania przez wiele dziesięcioleci, agresywne leczenie czynników ryzyka – cholesterolu i stężenia glukozy – systematycznie ponosiło porażkę, wykazując tym samym korzyści zapobiegania chorobom (aczkolwiek leczenie może być pomocne, jeśli zawał serca już nastąpił).
Najnowsze badania przeprowadzone na wielkiej próbie i opublikowane w „New England Journal of Medicine”15, 16, 17, 18 potwierdziły, że ochrona przed czynnikami ryzyka za pomocą leków nie tylko może być nieskuteczna w zapobieganiu chorobom serca, cukrzycy i śmierci, lecz także może nam zaszkodzić, ignorując przyczyny leżące u podłoża tych chorób. Choroby przewlekłe nie powstają na skutek niedoboru lekarstwa. Wysoki poziom cholesterolu nie jest spowodowany brakiem Lipitoru. Wysokie stężenie glukozy nie jest wywołane niedoborem Avandii. Izolowanie jednego czynnika ryzyka albo nawet oddzielna terapia zwielokrotnionych czynników ryzyka nie będzie skuteczna, dopóki nie zostanie przeprowadzana w kontekście ukierunkowania na główne przyczyny choroby.
Wszystkim podoba się pomysł połknięcia tabletki, która rozwiązałaby sprawę. Kardiolodzy doradzają podawanie statyn w restauracjach z fast foodem. Zażywanie Lipitoru jednocześnie z konsumpcją cheeseburgera, frytek i słodkich napojów gazowanych mija się z celem. Takie pokarmy zabijają w sposób, który nie ma nic wspólnego z cholesterolem – powodują insulinooporność i nie dostarczają błonnika, witamin, mikroelementów i przeciwutleniaczy, które zawiera zdrowa żywność. Co gorsza, nowe badania wykazują, że statyny nie działają profilaktycznie, nawet jeśli ponad 75 procent recept na nie lekarze wypisują w celu ochrony przed chorobami serca. Mogą działać zapobiegawczo przed wystąpieniem drugiego zawału serca, ale nie pierwszego. Niezależna The Cochrane CollaborationC 19 przedstawiła obszerny przegląd badań, w których stosowano statyny w celu zapobiegania chorobom serca. Przegląd ten obejmował 14 szeroko zakrojonych badań na łącznej próbie 34 000 pacjentów z niskim ryzykiem zawału serca. Okazało się, że statyny przyniosły małe korzyści albo żadnych. Jeśli nie doznaliście jeszcze zawału serca, te leki Was przed nim nie uchronią, pomimo wprowadzających w błąd reklam albo zaleceń lekarza.
Poza przeglądem Cochrane’a wiele innych badań podtrzymuje tę opinię i dodatkowo podkreśla częste i znaczące występowanie skutków ubocznych przyjmowania tych leków20. U 10–15 procent pacjentów przyjmujących statyny leki te wywołały uszkodzenia mięśni, kurcze, osłabienie i bóle, nietolerowanie aktywności ruchowej21 (nawet przy niewystępowaniu bólu i niepodniesionej kinazie fosfokreatynowej, czyli enzymie, którego poziom wzrasta przy uszkodzeniu mięśni), zaburzenia seksualne, uszkodzenia wątroby i nerwów oraz inne schorzenia22. Mogą także spowodować znaczne uszkodzenia komórek, mięśni i nerwów oraz apoptozę komórek przy braku objawów chorobowych23.
Badanie opublikowane w „Journal of the American Medical Association” objęło pięć wielkich prób klinicznych ze statynami, przeprowadzonych na 32 749 pacjentach niechorujących na cukrzycę, przez 5 lat. Podczas trwania tego badania u 2749 (lub 8,4 procent) pacjentów rozwinęła się cukrzyca24. Ci, którzy przyjmowali najwyższe dawki statyn (przepisywanych przez lekarzy wzrastająco) byli najbardziej narażeni na zachorowanie na cukrzycę. Gdyby wszyscy lekarze stosowali się do ostatnich wytycznych dotyczących leczenia wysokiego cholesterolu, a wszyscy ich pacjenci zażywali przepisane im statyny, to w Ameryce przybyłoby 3,5 miliona chorych na cukrzycę.
O rany!
Nie brakuje badań podających w wątpliwość korzyści płynące z zażywania statyn. Niestety, te badania nie uwzględniają także faktu, że na marketing i reklamy tych leków wydano miliardy dolarów.
Czy chorzy na cukrzycę nie powinni kontrolować u siebie poziomu cukru? Tak, powinni. To oczywiste, że podwyższone stężenie glukozy we krwi uszkadza drobne naczynia krwionośne, co prowadzi do ślepoty, uszkodzenia nerek, uszkodzenia nerwów oraz zaćmy. Główną przyczyną śmierci chorych na cukrzycę są choroby serca, zawały mięśnia sercowego i udary mózgu. A te problemy najlepiej się wyklucza nie za pomocą leków, ale leczeniem przyczyn ich powstawania.
To wysoki poziom insuliny wywołuje nadciśnienie tętnicze, cholesterol powyżej normy i procesy zapalne, a nie stężenie cukru we krwi.
Obniżanie poziomu cukru bez zajęcia się leżącymi u podłoża tego problemu przyczynami daje Wam fałszywe poczucie bezpieczeństwa i prowadzi do tego, że uwierzycie w to, że robicie coś dobrego dla zapobiegania zawałowi serca i przedwczesnej śmierci. Niestety, fakty świadczą o tym, że jest inaczej.
Tragiczne jest to, że w USA ubezpieczyciele zwykle nie pokrywają kosztów właściwej terapii, czyli intensywnej zmiany stylu życia (choć wierzę, że to wkrótce ulegnie zmianie). Nikt nie zarabia na zmianie stylu życia, więc nie stanowi to części edukacji medycznej ani praktyki. A przecież powinno być podstawą naszej opieki medycznej. Lekarze to ignorują, ponieważ otrzymują pieniądze za przepisywanie lekarstw i przeprowadzanie operacji. Powinno się im jednak płacić za rozwijanie i upowszechnianie praktyki oraz programów społecznościowych w kwestii trwałej zmiany stylu życia.
Przyszłość opieki medycznej musi polegać na transformacji poradnictwa na temat ogólnego stylu życia – rekomendowania zdrowej diety i regularnego wysiłku fizycznego, co wielu lekarzy próbuje zalecać pacjentom – do indywidualnie przykrojonych zaleceń w kwestii stylu życia, zarówno w profilaktyce, jak i w leczeniu chorób przewlekłych.
A wprowadzanie interwencji w styl życia w małych grupach jest najlepszym sposobem stworzenia trwałych zmian behawioralnych. Pamiętajcie, że razem jest łatwiej wracać do zdrowia. Styl życia często jest najlepszym lekarstwem, jeśli zostanie zaaplikowany właściwie, i jest to jedyna możliwość pozwalająca nam na zapoczątkowanie drogi do cofnięcia tego globalnego kryzysu zdrowotnego.
MIT SZÓSTY: OPERACJA SERCA I ANGIOPLASTYKA SĄ WŁAŚCIWYM LECZENIEM DLA DIABETYKÓW Z CHOROBAMI SERCA
Badanie zamieszczone w „New England Journal of Medicine” dowiodło, że chirurgiczne operacje i angioplastyka u diabetyków z chorobami serca nie działają skuteczniej niż leczenie farmakologiczne w obniżaniu zawałów mięśnia sercowego i zgonów, przy czym stanowią większe ryzyko25.
Przypadek pacjenta: W jaki sposób niewłaściwe leczenie może zabić
Ojciec Dana chorował na cukrzycę. Otrzymywał najlepszą z możliwych opiekę medyczną, farmakologiczną i chirurgiczną, a mimo to, był bardzo schorowany. Z bólem w klatce piersiowej przywieziono go na ostry dyżur, gdzie szybko znalazł się w pracowni angiograficznej w celu wykonania koronarografii. Poinformowano go, że wymaga operacji wszczepienia bajpasów serca, nawet jeśli badania naukowe wykazały, że angioplastyka czy bajpasy nie powodują zmniejszenia ryzyka zgonu u cukrzyków. Brak zastosowania skutecznego leczenia to jedno, ale zastosowanie bolesnej, kosztownej i nieskutecznej procedury jest po prostu nieetyczne.
Po operacji wszczepienia bajpasów u ojca Dana rozwinęła się pooperacyjna infekcja MRSA (gronkowiec złocisty oporny na metycylinę) w mostku, co skazało go na długi pobyt w szpitalu na oddziale intensywnej opieki, następnie doprowadziło do operacji plastycznej, usuwającej defekty na klatce piersiowej po chirurgicznym usunięciu zakażonego mostka, po czym doznał „miniudaru”, który z kolei doprowadził do predemencji26. Wszystko to było przyczyną długotrwałego powracania do zdrowia po pobycie w szpitalu, co wymagało wielu miesięcy opieki domowej nad chorym.
Operacja i następująca po niej terapia lekami przeciw powikłaniom zatorowo-zakrzepowym oraz obniżającymi stężenie cholesterolu, a także stosowane leki obniżające ciśnienie tętnicze nie poprawiły mu zdrowia ani jakości życia. W istocie szybko pogorszył się jego stan fizyczny i umysłowy, po czym zmarł w wyniku udaru mózgu.
Ojcu Dana nie zaproponowano leczenia, które kosztowałoby mniej niż 2 procent z 400 000 dolarów, jakie zostały wydane na jego opiekę lekarską, a przy tym nieskończenie poprawiłoby mu jakość życia dzięki rzeczywistemu wyeliminowaniu podstawowych przyczyn cukrzycy i choroby serca. Gdyby mu po prostu dano wybór i możliwość innego leczenia – zastosowania indywidualnego lub grupowego programu wszechstronnej i trwałej zmiany stylu życia, opartej na zasadach programu Koniec z cukrzycą i otyłością! – być może żyłby nadal, a nasz dług narodowy zmniejszyłby się o 400 000 dolarów. Powinniśmy mieć prawo przystępowania do właściwej i już sprawdzonej terapii, która przynosi większe korzyści pacjentom i systemowi opieki zdrowotnej.
MIT SIÓDMY: UTRATA WAGI JEST KONIECZNA DO COFNIĘCIA CUKRZYCY
Na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Diabetologicznego w Nowym Jorku w głównym stoisku na środku hallu prezentowano przełomową „kurację” dla diabetyków – chirurgiczny zabieg założenia bajpasu gastrycznego. Niestety, widziałem wielu pacjentów, którzy po operacji wrócili do swej pierwotnej wagi, a nawet jeszcze bardziej przytyli. Na przykład, mój pacjent, Alan, od szóstego roku życia cierpiał na nadwagę i nigdy nie przeżył ani jednego dnia bez wilczego głodu. W wieku czterdziestu lat poddał się operacji założenia bajpasu gastrycznego i schudł z 205 kilogramów do 113, ale później ponownie przytył 45 kilogramów. Mając sześćdziesiąt lat, Alan czuł się źle i był zmęczony, a dodatkowo borykał się z komplikacjami pooperacyjnymi.
Bajpas gastryczny był zachwalany jako rozwiązanie problemu otyłości i w rzeczywistości liczba operacji założenia bajpasów gastrycznych przeprowadzanych każdego roku wzrosła w ciągu 10 lat dziesięciokrotnie, do około 230 000 rocznie – po 30 000 dolarów za osobę. O ile ta metoda dla niektórych jest skuteczna, to jednak z oczywistych względów nie jest to odpowiedź na powszechną epidemię cukrzyco-otyłości. Często także zawodzi oraz może powodować wiele komplikacji, w tym uporczywe wymioty i niedobory składników odżywczych.
Chirurgiczne zmniejszenie komuś żołądka do rozmiarów orzecha jest jednym ze sposobów zwalczania otyłości i niektórym może uratować życie, ale nie dotyka istoty problemu, czyli podstawowych przyczyn. I wielu pacjentów z powrotem przybiera na wadze, ponieważ nie zmienili swojego podejścia do własnych organizmów albo swych relacji z pożywieniem.
Nie ulega wątpliwości, że utrata wagi jest decydująca i bardzo ważna dla utrzymania optymalnego zdrowia. Jednakże u pacjentów po bajpasach gastrycznych zauważyliśmy, że drastyczna zmiana diety w krótkim czasie powoduje także drastyczne zmiany w metabolizmie. Wszystkie parametry, które według nas były związane z otyłością, takie jak wysokie stężenie glukozy we krwi, wysoki poziom cholesterolu, nadciśnienie, procesy zapalne i zakrzepica, uległy drastycznemu obniżeniu nawet bez znaczącej utraty wagi, a to z powodu szybkich efektów zmiany diety, sterujących tym, które geny się włączą, a które wyłączą27. Nosi to nazwę nutrigenomiki – to sposób, w jaki pożywienie przemawia do naszych genów. Chociaż utrata wagi jest ważna, to ważniejsza jest jakość pożywienia, jakim karmimy nasz organizm – żywność jest informacją, która szybko zmienia nasz metabolizm i geny.
Bywa także odwrotnie, jak wiadomo z badania zamieszczonego w „New England Journal of Medicine”, omawiającego przypadek kobiety, która usunęła 20 kilogramów tkanki tłuszczowej z brzucha metodą liposukcji28. Nie stwierdzono u niej zmian w żadnym z metabolicznych markerów otyłości, w tym stężenia glukozy, cholesterolu, ciśnienia tętniczego i procesów zapalnych. Pomimo utraty 20 kilogramów, nadal była chora.
Warto zapamiętać, że jakość pożywienia, jakim karmimy nasz organizm, steruje działaniem naszych genów, metabolizmem i zdrowiem. Nie jest to po prostu kwestia wagi czy przyjmowanych i spalanych kalorii. Odżywianie się mającymi potencjał, zmieniającymi geny, nieprzetworzonymi, zdrowymi, świeżymi pokarmami, które sami gotujemy, może szybko zmienić naszą biologię. Stracimy na wadze, wprowadzając stan równowagi do organizmu, a nie głodząc go. Program Koniec z cukrzycą i otyłością! jest niczym założenie bajpasu gastrycznego bez bólu operacyjnego, wymiotów i niedoboru składników odżywczych.
A Przemoc strukturalna polega na przemocy wywieranej przez niesprawiedliwe struktury społeczne (przyp. tłum.).
B MCI, termin ang., mild cognitive impairment (przyp. tłum.).
C The Cochrane Collaboration – amerykańska niezależna zdrowotna organizacja non-profit działająca na całym świecie i współpracująca z rządami, uniwersytetami, szpitalami i organizacjami charytatywnymi. Nazwana od imienia Archiego Cochrane’a (1909–1988), słynnego brytyjskiego epidemiologa (przyp. tłum.).