Читать книгу Mam na ciebie oko - Mary Higgins Clark - Страница 10

Оглавление

7

Steve i Aline wrócili na dół przebrani w suche rzeczy i zostali z Fran w pokoju rodzinnym, wciąż zaśmieconym plastikowymi kubkami i brudnymi papierowymi talerzami. Funkcjonariusz Weld zabronił im jakiegokolwiek sprzątania, zanim ludzie z prokuratury zbadają teren na zewnątrz i wewnątrz domu.

Steve i Fran siedzieli razem na sofie, bez ruchu, Steve obejmował żonę. A potem Fran zaczęła się trząść i wybuchnęła głośnym szlochem.

Tulili się do siebie zszokowani, pogrążeni w bezbrzeżnej rozpaczy.

– Jak mogła wpaść do basenu w ubraniu? – zawodziła Fran.

– Wiemy, że wyszła na taras posprzątać – odpowiedział jej mąż. – Może schyliła się, żeby wyjąć coś z wody, i wtedy wpadła do basenu. Prawdopodobnie było późno i ogarnęło ją zmęczenie. – Nie podzielił się z Fran ani Aline obawą, że Kerry mogła stanowczo za dużo wypić.

Bliska łez Aline milczała. Biedna Kerry, biedna mała, kołatało jej w głowie. Przez te trzy lata, kiedy mieszkała poza domem, pozostawała w bliskim kontakcie z siostrą. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że już nigdy jej nie zobaczy, nie dostanie od niej żadnej wiadomości. Nie mogła też uwierzyć, że znów musi się zmagać z nagłą śmiercią ukochanej osoby.

Fran przez cały czas pochlipywała cicho.

Rozległ się dzwonek, a potem drzwi, niezamknięte na klucz, otworzyły się i wszedł monsignor Del Prete, ojciec Frank, jak wolał być nazywany, sześćdziesięciosześcioletni pastor z ich parafii Świętego Gabriela. Najwidoczniej ktoś do niego zadzwonił, bo odezwał się od progu:

– Fran, Steve, Aline, strasznie mi przykro. – Kiedy wstali, uścisnął im dłonie, a potem przysunął sobie krzesło i powiedział cicho: – Chciałbym odmówić modlitwę za Kerry. Dobry Boże, w tej chwili wielkiego smutku… – zaczął.

– Jak Bóg mógł nam to zrobić? – wyrzuciła z siebie Fran, kiedy modlitwa dobiegła końca.

Ojciec Frank zdjął okulary, wyjął z kieszeni miękką szmatkę i zaczął czyścić szkła.

– Fran, każdy zadaje sobie to pytanie w momencie tragedii. Jak nasz kochający i miłosierny Bóg mógł zawieść nas i tych, których kochamy, kiedy najbardziej go potrzebowaliśmy? Będę z wami szczery, sam zmagam się z tym pytaniem. Najlepszą odpowiedź usłyszałem podczas kazania pewnego sędziwego księdza wiele lat temu. Podróżując po Środkowym Wschodzie, zachwycał się pięknem perskich dywanów, z cudowną precyzją tkanych w misterne wzory. Któregoś dnia wstąpił do sklepu z takimi dywanami i wszedł za jeden z nich, zawieszony na hakach u sufitu. Oglądając dywan od spodu, doznał szoku na widok plątaniny luźnych nitek. Z jednej strony wyjątkowe piękno, z drugiej całkowity brak harmonii, a jednak każda z nich stanowiła część tego samego planu. Wtedy zrozumiał przesłanie. W tym życiu widzimy tylko spód dywanu. Nie wiemy, w jaki sposób i dlaczego nasze nieszczęścia są częścią pięknego wzoru. Dlatego tak ważne jest zachowanie wiary.

Ciszę, która zapadła po jego słowach, przerwało pukanie do tylnych drzwi. Kiedy Steve wstał, rozległy się kroki w holu, a potem w salonie pojawił się jasnowłosy mężczyzna o przenikliwych brązowych oczach, tuż po trzydziestce.

– Detektyw Mike Wilson z Biura Prokuratora hrabstwa Bergen – przedstawił się. – Bardzo mi przykro z powodu państwa straty. Czy mogę zadać państwu kilka pytań? Potrzebujemy informacji.

Ojciec Frank wstał i zaproponował, że przyjdzie później.

Fran i Steve odezwali się niemal unisono, prosząc, by został. Pastor pokiwał głową i znów usiadł.

– W jakim wieku była państwa córka? – zaczął detektyw.

Odpowiedziała mu Aline.

– W styczniu miała osiemnaste urodziny. Właśnie ukończyła liceum.

Pytania, zadawane łagodnym tonem, były rzeczywiście proste. Steve i Fran potwierdzili, że są rodzicami Kerry, a Aline jej starszą siostrą.

– Kiedy ostatni raz mieliście kontakt z córką, jakikolwiek – telefoniczny, mejlowy?

Oświadczyli zgodnie, że poprzedniego dnia około piątej po południu. Steve wyjaśnił, że zostali na noc u przyjaciół w Massachusetts, a rano wstali wcześniej, żeby odebrać z lotniska Kennedy’ego Aline, która wracała z Londynu.

– Wiedzieliście państwo, że w waszym domu wczoraj wieczorem odbywała się impreza?

Rzecz jasna zaprzeczyli.

– Mamy dowody, że był podawany mocny trunek. Czy państwa córka piła alkohol lub zażywała narkotyki?

Fran nie kryła oburzenia.

– Z pewnością nie zażywała narkotyków – odpowiedział Steve. – Przypuszczam, że od czasu do czasu wypiła piwo lub kieliszek wina z przyjaciółmi.

– Chcielibyśmy porozmawiać z jej bliskimi znajomymi. Mogą państwo podać ich nazwiska?

– Większość jej bliskich znajomych należała do licealnej drużyny lacrosse. Drużynowe zdjęcie z namiarami jest w kuchni. Mogę je panu przynieść. – Po krótkiej pauzie Steve spytał: – Jest jakiś specjalny powód, że chce pan z nimi rozmawiać?

– Owszem. Z tego, co wiemy, w państwa domu wczoraj wieczorem znajdowało się dużo gości. Chcemy się dowiedzieć, kim byli i co się działo podczas imprezy. Państwa córka ma poważną ranę z tyłu głowy. Musimy wiedzieć, co się stało.

– Czy nie mogła się uderzyć, wpadając do basenu?

– Istnieje taka możliwość. Ale możliwe też, że Kerry została uderzona jakimś przedmiotem. Będziemy wiedzieć więcej po otrzymaniu raportu z sekcji.

Ktoś umyślnie uderzył ją w głowę, pomyślała Aline. Uważają, że została zamordowana.

– Na jednym z krzeseł przy basenie leżał kij golfowy. Są dowody, że mógł być narzędziem zbrodni.

– Co próbuje nam pan powiedzieć? – zapytał cicho Steve.

– Proszę państwa – zaczął Wilson – dowiemy się więcej z raportu lekarza sądowego, ale z przykrością muszę stwierdzić, że traktujemy śmierć państwa córki jako podejrzaną i w związku z tym przeprowadzimy stosowne śledztwo.

Aline nie mogła w pełni pojąć tego, co słyszała.

– Nie wierzę, że ktokolwiek z zaproszonych dzieciaków mógłby chcieć skrzywdzić moją siostrę.

– Rozumiem pani odczucia – zapewnił ją ze współczuciem Wilson. – Musimy jednak wszystko sprawdzić. – Umilkł na chwilę. – I jeszcze jedno pytanie. Miała chłopaka, kogoś, kogo wyróżniała?

– Owszem, miała. – Fran niemal wypluła te słowa. – Nazywa się Alan Crowley. Był bardzo zaborczy wobec Kerry i ma okropny charakter. Jeśli ktoś zrobił krzywdę mojemu dziecku, to z pewnością on.

Mike Wilson zachował niewzruszony wyraz twarzy.

– Mógłbym teraz zobaczyć tę listę? Chciałbym też wiedzieć, które z figurujących na niej osób były Kerry najbliższe.

– Mogę panu w tym pomóc – zaproponował spokojnym tonem Steve.

– I jeszcze jedno. W ubraniu córki nie znaleźliśmy telefonu komórkowego. Wiedzą państwo, gdzie on jest i czy możemy go zabrać?

– Oczywiście. Leży na stole w jadalni – odpowiedziała Fran.

– W samochodzie mam formularz wyrażenia zgody. Poproszę o złożenie na nim podpisu, żebym mógł zabrać i zbadać telefon.

– Kod do odblokowania to zero jeden dwanaście – odezwała się Aline z oczyma szklistymi od łez. – Miesiące urodzin, jej i moich. – Wyjęła własną komórkę i zaczęła stukać w ekran. – Detektywie Wilson, wczoraj rano dostałam od Kerry wiadomość: „Muszę z tobą pogadać o czymś BARDZO WAŻNYM, jak już wrócisz do domu!!!”.

Mike pochylił się do przodu.

– Przychodzi pani do głowy, o co mogło chodzić?

– Niestety, nie. Kerry była trochę egzaltowana. Zakładałam, że chodzi o chłopaka albo o college.

– Aline, być może będę musiał z panią ponownie rozmawiać w trakcie śledztwa. Zamierza pani wracać do Londynu?

– Nie, wróciłam na stałe. Mam zacząć nową pracę jako pedagog szkolny w liceum w Saddle River.

Mike zamilkł na chwilę, a potem zwrócił się łagodnie do wszystkich czworga:

– Wiem, jakie to dla państwa straszne. Potrzebuję jednak waszej pomocy. To bardzo ważne, proszę nikomu nie wspominać o ranie Kerry ani o naszym zainteresowaniu kijem golfowym. Jest niezmiernie ważne, by utrzymać w tajemnicy jak najwięcej szczegółów, gdy w najbliższych dniach i tygodniach będziemy przesłuchiwać różne osoby.

Dowlingowie i ojciec Frank zgodnie przytaknęli.

– Dziś przed wyjściem jeszcze raz z państwem porozmawiam. Proszę niczego nie uprzątać, dopóki technicy nie skończą pracy i nie zdecydujemy, czy musimy coś zabrać.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

Mam na ciebie oko

Подняться наверх