Читать книгу Przypomnij mi, kim jestem - Matthew Thomas - Страница 12

Оглавление

6

Jesienią 1963 roku usiłowała namówić kuzyna Pata, żeby zdawał na studia. Nadszedł grudzień, a wraz z nim zbliżał się ostateczny termin nadsyłania zgłoszeń. Postanowiła pójść do cioci Kitty i podjąć ostatnią próbę przekonania Pata.

– Nie nadaję się na studia – oznajmił, opierając swoje wielkie stopy na niskim stoliku.

Eileen siedziała w fotelu, trzymając razem kolana przykryte plisowaną spódnicą.

– Bzdura.

– Nigdy nie byłem orłem w szkole. – Pochylił się, strzepnął popiół do filiżanki po kawie i znów się rozparł na kanapie.

– Byłbyś świetnym studentem. Jesteś ponadprzeciętnie inteligentny.

– Nie zostanę przyszłym przywódcą Ameryki. Pogódź się z tym wreszcie.

Prawda była taka, że już dawno to zrobiła. Pat był na tyle bystry, żeby przebrnąć przez szkołę, w ogóle się nie ucząc. Miał naturalny talent do zjednywania sobie ludzi, w czym bardzo przypominał jej ojca. W barach dla nieletnich nieznośnie trwonił swoją inteligencję, ale już przestało ją to obchodzić. Teraz zależało jej tylko na tym, żeby go uratować.

– Z palcem w nosie dostawałbyś szóstki. – Założyła nogę na nogę i przez chwilę bawiła się paczką papierosów.

Powstrzymała się przed odpędzeniem dymu dryfującego w jej stronę.

– Nie umiem siedzieć i się uczyć. Drażni mnie to.

– Złożę podanie w twoim imieniu.

– Potrzebuję ruchu. Nie mogę tkwić w jednym miejscu. – Zgasił papierosa i skrzyżował ręce za głową.

– Będziesz miał okazję zażyć trochę ruchu w Wietnamie – stwierdziła gorzko. – Oczywiście, dopóki będziesz chodził po tej ziemi.

W lutym 1964 roku skończył osiemnaście lat. Namawiała go, żeby poślubił dziewczynę, z którą się spotykał, ale on nie chciał. Kiedy w czerwcu ukończył szkołę, dostał wezwanie na komisję. Była przerażona, bo miał idealną kondycję i dobry wzrok, był duży i silny, niewiarygodnie krzepki i mocny w kolanach, choć w ich rodzinie słabe stawy były przekleństwem. Nie miał szans na kategorię D. Chciała go zapisać do Gwardii Narodowej, by uniknął jakiegoś niebezpiecznego przydziału, ale w sierpniu, po uchwaleniu rezolucji tonkińskiej, była już pewna, że Pat zdecyduje się na studia, tymczasem on kilka tygodni później zaciągnął się do marines.

Na podwórku wygrywał każdą walkę na pięści, więc pewnie sobie wyobrażał, że wroga wystarczy spiorunować wzrokiem. Podstawowe szkolenie odbywało się na Parris Island, potem zakwalifikował się na następne, po którym został operatorem granatnika przeciwpancernego. Przenieśli go do Camp Lejeune, gdzie został aż do czerwca 1965 roku, i tam jako ochotnik zgłosił się na front, a po pierwszej fali walk wylądował w Wietnamie Południowym.

Zadzwonił do niej przed wyjazdem. Nie umiała go sobie wyobrazić z krótko ostrzyżonymi włosami i w mundurze, czyli koszulce polo i chinosach, które nosili chyba wszyscy rekruci, jakby robili zakupy w tym samym sklepie. Jeszcze niedawno przecież stał w szkolnym mundurku od Świętego Sebastiana – był pięć klas niżej od niej – i niecierpliwie przestępował z nogi na nogę, gdy ona poprawiała mu krawat. Był dla niej jak brat.

– Obyś przeżył – powiedziała.

– Widzę tu kilku przerażonych gości. Dam ci ich do słuchawki. Może tą gadką dodasz im trochę odwagi. Rozmawiasz z Patem. Patem Tumultym. Do zobaczyska wkrótce.

– No jasne.

– Powiedz swojemu ojcu, że może być ze mnie dumny – dodał.

Ojciec tak napychał mu głowę patriotycznymi frazesami, że Pat teraz uważał, iż wyrusza na szlachetną misję.

– Nawet o tym nie myśl! Nawet nie próbuj mu zaimponować – odparła. – On się nigdy do tego nie przyzna, ale tak naprawdę umiera ze strachu o ciebie.

– Tak ci powiedział?

– Nie musiał. To oczywiste. Chce, żebyś wrócił do domu w jednym kawałku. Brednie o tym człowieku tworzą taką wielką kupę, że nawet go spoza niej nie widać – dodała ze złością.

– Zrobiłby to samo co ja, gdyby mu pozwolili.

– Nawet jeśli to prawda, to i tak nie ma znaczenia. Zawsze się bał zwykłego życia. Bał się wrócić do domu, żyć normalnie i robić wrażenie na mnie, nie na innych. Zapomnij o moim ojcu.

Zdawało jej się, że słyszy w słuchawce, jak Pat staje na baczność.

– Powiedz mu, że będzie ze mnie dumny.

– Sam mu to powiedz. – Westchnęła. – Siedzi tam gdzie zawsze. W tym cholernym fotelu. Nigdzie nie wychodzi. Wszyscy przychodzą do niego.

– Tak zrobię.

– Do widzenia, Pat. – A w myślach powtórzyła: „Do widzenia, Pat”, żeby mieć pewność, że naprawdę to powiedziała.

Zaczekała, aż odłoży słuchawkę.

Przypomnij mi, kim jestem

Подняться наверх