Читать книгу Ta dziewczyna - Michelle Frances - Страница 10

DWA

Оглавление

Dwa dni wcześniej – 5 czerwca, czwartek

Może dlatego, że w dzieciństwie dostawał wszystko, co najlepsze, nigdy o niczym nie marzył. W każdym razie o niczym, co dało się kupić za pieniądze. Danielowi opłacono wspaniałe wykształcenie, a przy tym był inteligentny: szczęśliwa kombinacja, dzięki której lubił szkołę, a szkoła lubiła jego. Wykazał szczególne uzdolnienia do nauk ścisłych, co zachwyciło i jego rodziców, i nauczycieli, zwłaszcza wtedy, gdy Daniela zaproszono na studia medyczne do Cambridge. Uzupełnienie studiów stanowiły wakacje, które uznano za niezbędne. I tak, Daniel nauczył się nurkować, jeździć na nartach i poznawał świat. Wszystko to robił z radością i zainteresowaniem, co cieszyło i napawało dumą jego rodziców. Chociaż miał, czego dusza zapragnie, pozostał niezepsuty. Na Wielki Mur Chiński zareagował autentycznym podziwem i zdumieniem. Był wdzięczny, że może wrócić do domu samolotem w pierwszej klasie, ale gdy wylądował na Heathrow, nie zadzwonił po szofera ojca, tylko wsiadł do metra. Swobodna postawa życiowa Daniela rozciągała się także na ubrania: uparcie przywiązywał się do rzeczy, które najlepsze lata miały za sobą. Kiedyś, podczas jednego ze swoich przyjazdów z uczelni do domu, wydobył ze śmietnika stare spodnie wyrzucone przez panią Moore. Schował je, całe w dziurach, do bocznej kieszeni torby podróżnej. Te spodnie były jego starym przyjacielem i nie zamierzał się z nimi rozstawać.

Dwa dni temu, w wyblakłej koszulce i krótkich spodenkach rozłażących się w szwach przy kieszeniach, wkroczył do agencji nieruchomości na jednej z najdroższych londyńskich ulic, zajmującej się najbardziej ekskluzywnymi posiadłościami.

– Potrzebuję mieszkania – oznajmił z uśmiechem dziewczynie, która uprzejmie, choć z wahaniem podeszła do niego, gdy przekroczył próg.

– Do kupienia czy wynajęcia?

– Do kupienia.

Skierowano go do dużego lśniącego drewnianego biurka, gdzie ciemnowłosa głowa pochylała się nad papierami.

– W czym mogę pomóc?

Gdy podniosła wzrok i obdarzyła Daniela uśmiechem witającym klienta, odwzajemnił uśmiech, czując, że szukanie mieszkania staje się znacznie przyjemniejsze. Proste kruczoczarne włosy dziewczyny kołysały się wokół jej twarzy.

– Szukam mieszkania.

Ciemne oczy dziewczyny przypominały bezdenne stawy. Daniel spostrzegł, jak agentka ocenia go w myślach, dyskretnie zerkając na jego postrzępione szorty i koszulkę.

– Ile sypialni? Miał pan na myśli jakąś konkretną lokalizację?

– Dwie sypialnie – zdecydował bez wahania, uznając, że druga nada się na pokój do pracy.

Kiedy wczesnym rankiem wracał z Cambridge, nie miał zbyt wiele czasu, by przemyśleć, czego dokładnie potrzebuje. Przechadzając się po domu rodziców, zdawał sobie sprawę, że jeśli za bardzo się zadomowi, matka zacznie nalegać, żeby został. Nieuczciwie byłoby rozbudzać w niej nadzieję.

– A lokalizacja?

Daniel ponownie wyczuł, że agentka zastanawia się, co on tu właściwie robi. W dzielnicach Kensington i Chelsea nie było tanich ulic, a ceny niektórych mieszkań osiągały wprost niebotyczny poziom.

– Cherry Laine?

Agentka uśmiechnęła się z przymusem. Mimo irytacji nadal próbowała zachowywać się profesjonalnie.

– W pobliżu nie ma ulicy o tej nazwie.

– Boże, nie zamierzałem się nabijać. – Daniel z uśmiechem wskazał na mosiężną tabliczkę z jej imieniem i nazwiskiem, wypisanymi czarnymi literami. – Powinnaś pracować w jednej z wiejskich agencji w Cotswolds albo czymś takim.

Dziewczyna zmierzyła go twardym spojrzeniem, po czym odwróciła iPada w kierunku Daniela.

– Zależnie od twoich możliwości finansowych dysponujemy czterema mieszkaniami, które odpowiadają temu, czego szukasz. To znajduje się zaledwie dwie minuty drogi od stacji Knightsbridge…

– Pójdę je obejrzeć.

Dziewczyna dotknęła ekranu.

– Dobrze. Następne…

– Też obejrzę.

– Ale jeszcze ci o nim nie opowiedziałam.

Daniel z przyjemnością obserwował, jak agentka się waha, nie potrafiąc go zaszufladkować. Ludzie przychodzący do tej agencji z pewnością mówili wiele o swoich wymaganiach wobec poszukiwanej nieruchomości, o tym, jak powinna należycie spełniać ich potrzeby. Przypuszczalnie wkładali mnóstwo wysiłku w znalezienie idealnego miejsca, co Daniel uważał za olbrzymią stratę czasu. Im szybciej się z tym upora, tym lepiej.

– Obejrzę też pozostałe.

– Czas nagli?

– Wyobrażam sobie, że przy tych cenach wszystkie te mieszkania są dość miłe, prawda? Właściwie ile kosztują?

– Ceny tych konkretnych nieruchomości wahają się od dwóch i pół do czterech milionów.

– Kurczę.

– I owszem, są wyjątkowe.

– No to sama widzisz. Potrzebuję mieszkania i jestem pewien, że będę wielkim szczęściarzem, jeśli kupię któreś z tych wybranych przez ciebie. Pójdziemy je obejrzeć?

– Musimy się umówić. – Palce dziewczyny zatańczyły po ekranie.

– Dzisiaj trochę później? – Daniel się uśmiechnął. – Będę twoim najłatwiejszym klientem. Do podwieczorku coś wybiorę. To ty będziesz mnie oprowadzać, tak?

Dziewczyna obrzuciła go spojrzeniem, by się upewnić, czy nie trafiła na psychola.

– Owszem, ja – potwierdziła zdecydowanym tonem.

*

Dziewczyna zauważyła, że teraz był ubrany bardziej elegancko niż rano, gdy pojawił się w agencji. Miał na sobie granatowe bawełniane spodnie i jasnoniebieską koszulę. Niemal w milczeniu, posłusznie obchodził z nią całe mieszkanie na pierwszym piętrze.

– Jak widzisz, wszędzie są drewniane podłogi, a jednym z plusów tego mieszkania jest oczywiście hol.

Daniel powiódł wzrokiem.

– Co jest w nim takiego wyjątkowego? – spytał.

– Nie chodzi o to, co jest w nim wyjątkowego. Chodzi o sam fakt, że jest tu hol.

Daniel pomyślał ze zdziwieniem, w jakimż to świecie hol uznaje się za atut, jeśli człowiek płaci dwa i pół miliona funtów, ale nie chciał urazić agentki tym komentarzem. Zresztą w jego ustach zabrzmiałby słabo. W końcu to on oglądał mieszkanie.

– Tam jest salon – powiedziała, wskazując na drzwi w holu.

Daniel zajrzał do środka.

– Ładna sofa – stwierdził. – Żółta.

– Cytrynowa – poprawiła go agentka. – Oczywiście po sprzedaży meble będą usunięte. Właściciel zostawił je tylko na czas prezentacji.

– Czyli mieszkanie jest puste?

– Tak. I niezaplombowane.

– Właściciel nie chciał zabrać sofy do nowego mieszkania?

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Przypuszczam…

– Że co?

– Że kupili sobie nową.

Daniel uśmiechnął się i ruszył za nią do tego pożądanego holu, sprawdzając, czy nic mu nie umknęło, ale po chwili postanowił skoncentrować się na samej Cherry. Podobał mu się jej chód, taki zdecydowany, jakby ważne było dla niej, dokąd i po co idzie. Czuł, że to zdecydowanie może się rozciągać także na inne obszary jej życia, i zapragnął dowiedzieć się o nich więcej. Właśnie wtedy dziewczyna odwróciła się i pochwyciła jego spojrzenie. Przystanęła i skrzyżowała ręce na piersi.

– Kuchnia jest tam. – Wyciągnęła rękę i stało się jasne, że Daniel ma wejść pierwszy.

– Przepraszam. Nie patrzyłem na twój tyłek.

Zaskoczona jego bezpośredniością, uniosła brwi.

– Czy naprawdę interesuje cię to mieszkanie?

Chociaż temu mężczyźnie nie dało się odmówić wdzięku, Cherry nie znosiła typów, którzy marnowali czyjś czas. Miała do nich niezłego nosa, ponieważ sama tak postępowała. Co prawda jedynie wtedy, gdy marnowanie cudzego czasu było środkiem do osiągnięcia celu.

– Tak – zapewnił ją pospiesznie. – Wezmę je.

– Przecież nie widzieliśmy jeszcze pozostałych.

– Ale to jest najtańsze, prawda?

– Owszem.

– Po co przepłacać? Nawet to wydaje się…

– Tak?

– Nieprzyzwoicie drogie…

Dziewczyna wpatrywała się w Daniela.

– Przepraszam, ale sądzę, że to… lekka przesada. Tyle pieniędzy za jedno mieszkanie.

– Ale chcesz je kupić?

– Tak, proszę. Razem z meblami. Jeśli są na sprzedaż. – Ojciec jasno zapowiedział Danielowi, że wynajem nie wchodzi w grę. To byłoby wyrzucanie pieniędzy, w istocie pieniędzy ojca, bo Daniel miał fundusz powierniczy. Gdyby ojciec zaakceptował to mieszkanie, stałoby się ono rodzinną inwestycją. – Zresztą wszystkie mieszkania są do siebie podobne, prawda?

Cherry otworzyła usta, by coś powiedzieć.

– Oczywiście, że nie są! Nie, nie, przepraszam… Uznaj mnie za ignoranta. Ale… tak sobie myślę… Moglibyśmy lepiej spożytkować nasz czas.

Dziewczyna wiedziała już, co za chwilę nastąpi.

– Czy masz dziś wolny wieczór? Dasz się zaprosić na kolację?

Zawsze bawiło ją, że zamożni ludzie nazywają to „kolacją”, jak gdyby wciąż tkwili jedną nogą w prywatnej szkole. W każdym razie trochę bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że mógł sobie pozwolić na mieszkanie, na które tak lekko się zdecydował. To było jej ostatnie spotkanie tego dnia; pozostałe mieszkania mieli obejrzeć nazajutrz. Teraz wystarczyło, że podrzuci klucze do biura, i wieczór będzie należał do niej. Pomyślała, co ją czeka: jazda dusznym metrem rozwożącym pasażerów po rozmaitych częściach południowego Londynu, coraz mniej przyjemnym, w miarę jak wagony pustoszały. Dojeżdżając do Tooting Broadway, zawsze czuła się jak uboga krewna, ale przynajmniej, pomyślała i wzdrygnęła się, nie wysiadała na ostatniej stacji. Z Tooting miała dwa kroki do Sainsbury’s, żeby coś zjeść, zanim wróci do swojej ciasnej klitki bez holu. Cenny kostium powiesiłaby obok innych wartościowych ubrań, po czym niewątpliwie spędziłaby wieczór na studiowaniu w internecie rynku nieruchomości i zastanawianiu się, kiedy zdoła się stąd wyrwać.

Cherry spojrzała na klienta. Podobał jej się i on, i jego niefrasobliwość. Przyjemna odmiana po tych wszystkich ludziach, którzy rezygnowali z zakupu mieszkania, ponieważ armatura w łazience była chromowana, a nie mosiężna, i obrażali się, gdy sprzedający nie chciał jej wymienić. Czemu by nie pójść na kolację z tym mężczyzną? – pomyślała. W końcu dlatego przecież tak bardzo starała się o pracę w tej części miasta.

Ta dziewczyna

Подняться наверх