Читать книгу Bajki Ezopa wierszem - Mirosław Krzyszewski - Страница 3
Komar i lew
ОглавлениеRaz komarowi przyszła ochota,
By nieco w ucho lwa połaskotać.
Lew zaś akurat spał sobie w trawie:
„Przeto pobudkę teraz mu sprawię”.
Zabzyczał komar ponad lwa uchem,
Co lew-drapieżnik pochwycił słuchem.
A że mu przeszkadza w spoczynku błogim –
Machnął nań łapą, rzekł głosem srogim:
„Wynoś się prędko, bo będzie krucho!
Nie ujdzie ci to ze mną na sucho”.
Trudno odpędzić wszakże owada,
Taka jest bowiem komara wada.
„Latam, gdzie zechcę” – komar odpowie
I wciąż uparcie bzyczy przy głowie.
Lew coraz bardziej się na to sroży,
Lecz królem dżungli jest – nie przestworzy,
Zaczął więc ryczeć, trzęsie się cały,
Wszystkie zwierzęta pouciekały.
Komar nic sobie nie robiąc z tego,
Wleciał znienacka do nosa lwiego.
Lew w nos się tłucze, skacze ze złości –
Komar bezpiecznie się w nosie gości.
Wreszcie kichnięciem go ekspediował;
I tym komara poirytował –
Ten atak wzmocnił – w końcu zwycięski
Lwa pozostawił w poczuciu klęski.
Tak lecąc dumny (z owej przyczyny),
Nie zauważył był pajęczyny.
Pająk już wiedział, że się posili –
Pożarł komara w niedługiej chwili.