Читать книгу Jak pokochać centra handlowe - Natalia Fiedorczuk - Страница 8
ОглавлениеCentrum sprzedaży części do samochodów japońskich
Trzeba kupić lusterka. Jadę pod Warszawę, do dużego magazynu, bez dziecka, które zostało z ojcem. Ojciec karmi je mlekiem z butelki i dużo przytula, dużo lepiej też radzi sobie z przewijaniem i kąpielą. Mnie zbyt trzęsą się ręce i nie mogę dźwigać po operacji. Chodzę powoli, trochę pochylona do przodu. Zdaje mi się, że czuję się już doskonale. Po miesiącu, kiedy rana się już wygoi, stwierdzę, że wcale nie byłam w dobrym stanie, tylko raczej znajdowałam się w sytuacji permanentnego szoku, który skutecznie tłumił boleści dochodzenia do siebie.
Podczas naszego pobytu w szpitalu położnicznym mój mąż spędza noce samotnie w mieszkaniu. Pracuje i odwiedza nas w ciągu dnia. Jest roztrzęsiony i podekscytowany, z trudem sypia w nocy. Martwi się o nas. Któregoś wieczoru, gdy wraca do domu, przetrąca lusterko. W rogu bocznej szyby, od strony kierowcy sterczy teraz smutny kikut.
Od razu zauważam ten kikut, kiedy mąż odbiera mnie i dziecko z oddziału położniczego. Jestem zdenerwowana. Złość i rozdrażnienie przybierają na sile po wejściu do samochodu, gdyż panuje w nim potworny nieporządek. Jest styczniowe, szare i wilgotne popołudnie, tkwimy pod szpitalem. Zdezorientowany ojciec pali papierosa kilka metrów od nas. Fotelik z dzieckiem stoi bezpośrednio na chodniku.
Płaczę całą drogę do domu i kolejne godziny już w nim. Uspokajam się dopiero, kiedy odwiedza nas położna. Słucham uważnie instrukcji, zapisuję wszystko w zeszycie. Kąpiemy noworodka. Kobieta wyraźnie podkreśla, że odbywała i odbywa wizyty prywatne w domach osób znanych z telewizji, gazet i internetu. Jest mi trochę niezręcznie i głupio wobec pielęgniarki, że my nie jesteśmy takimi osobami. Do tej pory kompletnie mi ów fakt nie przeszkadzał. Pewność siebie medyczki budzi jednak zaufanie. Po jej wyjściu uspokajam się i przepraszam męża za to, że w swoim, godnym dwulatki, ataku rozpaczy rzuciłam o podłogę „przedmiotem”. Mówię „przedmiot”, ale oboje wiemy, że chodzi o krzesło, z którego odpadła poprzeczka.
Nie do końca uświadamiam sobie, co się ze mną dzieje. Myślę, że może grozić mi depresja poporodowa. Mam w głowie kilka pustych miejsc z czasu pobytu w szpitalu i rośnie we mnie przeświadczenie, że miałam nie przeżyć tego porodu, a los złośliwie zakpił ze mnie, ratując nas oboje – mnie i dziecko – od śmierci za pomocą nowoczesnej chirurgii i farmakologii.
Ciąg dalszy w wersji pełnej