Читать книгу Laguna - Ннеди Окорафор - Страница 14

Rozdział piąty
Laboratorium

Оглавление

– Szybko – powiedziała Adaora, włączyła światło i zeszła pośpiesznie po schodach. – Mąż śpi mocno, ale dzieci budzi najcichszy odgłos.

Przeszła na drugi koniec laboratorium i tam też włączyła światło. To była jej osobista przestrzeń i czuła się dziwnie, wprowadzając w nią nieznajomych, szczególnie jedną, która była tak... dziwna. Zazwyczaj nie wchodził tu nikt poza jej siedmioletnią córką i pięcioletnim synem. Mąż ostatnio za wszelką cenę unikał tego, co obecnie nazywał „norą wiedźmy”.

„Zamknij oczy” – powiedział jej Chris tamtego wieczoru przed wielu laty, gdy Adaora wróciła do domu po pierwszym dniu prowadzenia zajęć w Nigeryjskim Instytucie Oceanografii i Badań Morza. Oboje chichotali, gdy prowadził ją na dół po schodach. Kiedy otworzyła oczy, musiała usiąść na stopniu. Przeobraził to miejsce.

Chris był zamożnym i bardzo zajętym księgowym w międzynarodowej firmie odzieżowej. Praca zmuszała go do podróżowania po całym świecie. W jego przypadku znalezienie tyle czasu, by zgromadzić równie zajętych kolegów z pracy i razem wybudować dla niej laboratorium, było aktem prawdziwej miłości. W środku znajdowały się regały zapełnione podręcznikami, monografiami i czasopismami, miejsce na zawieszenie sprzętu do nurkowania, nowy komputer z wielkim, panoramicznym ekranem o wysokiej rozdzielczości i szybkie, zazwyczaj stabilne łącze internetowe; duży, masywny stół laboratoryjny i potężny mikroskop, mnóstwo probówek, stojaków i szkiełek, a na tyłach olbrzymi płaski telewizor, jeśli potrzebowała się zrelaksować. Pośrodku umieścił nawet akwarium o pojemności siedmiuset litrów, w którym zamieszkiwały liczne kołyszące się ukwiały, szybkie ryby motyle, zapracowane krewetki, przebiegłe kraby i trzy wielkie, speszone z wyglądu kostery.

„Instytut nie może ci dać wszystkiego, czego potrzebujesz” – powiedział tamtego dnia. „Ale ja mogę”.

Adaorze odebrało mowę. W tamtych czasach tak bardzo ją kochał. Ale to było dawno temu. Przed dziećmi. Przed stresem. Zanim jego podróże stały się zbyt częste, przez co ponad jedną trzecią roku spędzał w obcych krajach. Zanim jego żałosna matka zaczęła się wtrącać w ich małżeństwo. Przed tamtym pełnym turbulencji lotem, który przeraził Chrisa tak głęboko, że dwa dni później, gdy mijał namiot modlitewny, postanowił się „odrodzić” (coś, czym nie była zachwycona nawet jego wtrącająca się matka). Przed postami. Przed zazdrością i oskarżeniami.

Kobieta, której Adaora nadała imię Ayodele, zeszła powoli po schodach, Anthony i Agu szli kilka kroków za nią.

– Usiądźcie, proszę – powiedziała Adaora.

Ayodele podeszła prosto do komputera i usadowiła się na czarnym skórzanym krześle. Anthony i Agu popatrzyli po sobie i ostrożnie podążyli za nią do środka, bojąc się podejść zbyt blisko.

– Niezła chata – stwierdził Anthony.

– Owszem – zgodził się Agu. – Co właściwie robi twój mąż?

– Jest księgowym – powiedziała, przerzucając zawartość szuflady ze sprzętem. – Ja wykładam na uniwersytecie. Nieźle się nam powodzi.

Agu pokiwał głową, przyglądając się książkom na półkach.

Kiedy czubek palca Ayodele dotknął płaskiego ekranu komputera, wygaszacz ekranu (przedstawiający groźnie wyglądającą, podobną do smoka skrzydlicę na tle błękitnego oceanu) lekko zamigotał.

– Wy, ludzie, macie swoje własne... – zachichotała, a był to niesamowity, przypominający gruchanie dźwięk, który sprawił, że Adaora dostała gęsiej skórki – ...małe wynalazki.

– Tak – zgodziła się Adaora. – To komputer. Twoi, e, ludzie ich nie mają?

Ayodele roześmiała się na te słowa.

– Nie potrzebują ich – wymamrotał Anthony i przeciągnął dłonią po twarzy. Znów założył zawój.

Adaora umieściła czyste szkiełko obok mikroskopu. Spojrzała na Ayodele i zawahała się. Za każdym razem, kiedy na nią patrzyła, następowała chwila dezorientacji, gdy nie była pewna, co właściwie widzi. Trwało to pół sekundy, lecz bez wątpienia się pojawiało. A później znów widziała Ayodele, „kobietę”.

Adaora odchrząknęła i wypchnęła to spostrzeżenie z umysłu, razem z myślami o tym, co widziała w wodzie.

– Podejdź tutaj, Ayodele – powiedziała. – Ja... chciałabym wziąć próbkę skóry.

Podając Ayodele patyczek higieniczny, wyobraziła sobie rozmiar, kształt i kolor powiększonych komórek nabłonka z wnętrza policzka. Zawsze tak było. Kiedy czuła się przestraszona, zdenerwowana lub skrępowana, musiała jedynie skupić się na nauce, by znów poczuć równowagę. Teraz było podobnie.

– Nie wierzysz w to, co powiedziałam ci o sobie? – spytała Ayodele, wpatrując się w patyczek. Uniosła go i dotknęła miękkiego, białego wacika.

– Ja... wierzę. Ale... muszę zobaczyć to na własne oczy – powiedziała. I upewnić się, że rzeczywiście widzę to, co widzę, i wiem to, co wiem, pomyślała gorączkowo. – Później przyniosę ci coś do jedzenia. Czy... czy ty jesz? – Poczuła zażenowanie, gdyż jej słowa zabrzmiały głupio.

– Jeść? – Ayodele się zawahała, jakby musiała to rozważyć. – W porządku.

Adaora wzięła patyczek, otworzyła usta i przeciągnęła wacikiem po wnętrzu policzka.

– Zrób wymaz z wnętrza ust w taki właśnie sposób – powiedziała.

Ayodele zrobiła to i podała patyczek Adaorze, po czym podeszła do akwarium i stanęła obok Anthony’ego.

– Powinienem wrócić do klubu, chale – stwierdził Anthony, wpatrując się w przepływające ryby motyle. – Wyszedłem tylko zaczerpnąć świeżego powietrza. Rozbolała mnie głowa.

– Za dużo rytmu? – spytała Ayodele.

Zmarszczył czoło i odwrócił się, by spojrzeć jej w oczy. Odpowiedziała mu miłym uśmiechem. Zawsze taka miła.

– Wiem, dlaczego Starsi cię lubią – powiedziała.

Anthony jeszcze przez chwilę patrzył jej w oczy, po czym znów odwrócił się do akwarium.

– Czy możesz zmienić się w jedną z nich? – spytał Ayodele, pokazując na czerwoną krewetkę w białe paski.

– Mogę – odparła, przyciskając twarz do akwarium. – Wiesz o tym.

Anthony pokiwał głową.

– Możecie przeobrazić siebie, ale możecie też przeobrazić ryby, prawda?

– Zgadza się – stwierdziła Ayodele. – Dajemy im, czego tylko zapragną.

– A niech to. – Uśmiechnął się słabo i skinął głową. – Szacun.

Adaora wsunęła szkiełko pod mikroskop i spojrzała. Po chwili zobaczyła, co musiała zobaczyć. Na wszelki wypadek ustawiła największe powiększenie. Zaśmiała się, czując ściskanie w głębi brzucha, rodzące się podekscytowanie.

– Cholera! – wyszeptała.

Znów odepchnęła tłoczące się wspomnienia tego, co widziała pod powierzchnią morza. Jak unosiła się i oddychała pod wodą w tym ustrojstwie, które wybudowali na niby-rafie. Jak jeden z nich dotknął jej ramienia, a ona patrzyła, jak pokrywają je prześliczne, opalizujące łuski, palce zaś łączy błona. Jak wrażenie przeobrażenia przypominało bardziej uporządkowaną wibrację niż ból. Jak wiedzieli, że tego właśnie pragnęła, by przerazić męża. Z jaką łatwością przeobrazili ją z powrotem. Zacisnęła powieki. Skup się, skup się, skup się, pomyślała.

Agu usiadł na taborecie obok.

– To co widzisz? – spytał.

Adaora odsunęła się na bok.

– Ty mi powiedz – stwierdziła, wskazując na mikroskop.

Przyłożył oko do okularu.

– Wiesz, jak wyglądają normalne komórki? – spytała Adaora.

– Tak, pamiętam ze szkoły średniej.

Kiedy on się przyglądał, Adaora wpatrywała się w Ayodele obserwującą ryby. Napotkała spojrzenie Anthony’ego i lekko skinęła głową. On przechylił głowę i powiedział samym ruchem warg:

– To szaleństwo.

Adaora przytaknęła. Oboje przenieśli wzrok na Ayodele, która wciąż oglądała ryby.

– I jak, Agu? – spytała Adaora po minucie. – Co widzisz?

– Nie jestem pewien – odparł, nie odrywając wzroku od okularu.

– Ty... je widzisz, prawda?

– Malutkie kuleczki? Poruszające się i tak jakby... wibrujące?

Adaora gwałtownie pokiwała głową.

– Tak! To jej skóra... powiększona.

Na poobijanej twarzy Agu malowała się głęboka niepewność.

– Ale...

– Nie sądzę, by to była materia komórkowa. – Oparła się o stół laboratoryjny.

Agu dotknął posiniaczonego nosa.

– Czy to znaczy...

– Tysiąc razy! – szepnęła głośno Adaora, ignorując Agu. – Tak mocne jest powiększenie. Ona jest stworzona z malutkich, naprawdę maleńkich kuleczek przypominających metal. To musi być metal. Pewne rodzaje sproszkowanego metalu tak właśnie wyglądają, powiększone dwieście razy. Myślę, że dlatego właśnie może w taki sposób... zmieniać kształt. Widziałeś jak... jak... kiedy byliśmy...

Agu nie patrzył jej w oczy.

– Tak. Widziałem.

– Kuleczki nie są tak połączone jak nasze komórki – dodała Adaora.

Agu wpatrywał się w nią tępo.

– Zawsze się zastanawiałam – mówiła dalej. – Większość z najbardziej znanej na świecie pozaziemskiej materii, głównie meteorytów, spadła właśnie tutaj. W Nigerii. – Mówiła teraz bardziej do siebie. – W ubiegłym roku jeden wielki spadł do Zatoki Tarkwa. Sprawdzałam stan zanieczyszczenia wód, kiedy się to wydarzyło... – Zaczęła się rozglądać. – Powinnam to wszystko zapisać!

Chwyciła pióro i papier i zaczęła robić notatki, skupiając się na każdym słowie, które zapisywała. Nie chciała się skupiać na Agu. Gdyby skupiła się na nim, jej świat by się rozpadł. Czuła, że na nią patrzy. Odetchnęła głęboko, tłumiąc łzy, które pojawiły się na myśl o bijatyce z mężem.

– A tak w ogóle... co ci się stało w twarz? – spytała.

– Dostałem pięścią.

– Widzę, ale kto ci to zrobił?

– Moi ahoa – odparł. Kiedy Adaora popatrzyła na niego pytająco, wyjaśnił: – Moi ahoa... moi towarzysze, inni żołnierze. – Cmoknął językiem o zęby. – Nie zachowuj się, jakbyś nie słyszała, jak w samochodzie rozmawiam przez telefon.

Słyszała, wszyscy słyszeli. Agu wziął jej komórkę i zadzwonił do rodziców w miasteczku Arondizuogu. Powiedział im, żeby opuścili dom i ukryli się u krewniaków, zanim dopadną ich wynajęte zbiry. „Powiedzcie też Kelechiemu i jego żonie. Zostawcie pochrzyny! One odrosną, ale wasze życie nie odrośnie, o! ”.

– Ale co właściwie zrobiłeś? – spytała teraz Adaora. – Dlaczego chcą dopaść twoją rodzinę?

Agu wpatrzył się w nią w pełni otwartym okiem i zmrużył to zapuchnięte.

– Próbowałem powstrzymać jednego z ahoa przed zgwałceniem pewnej kobiety. – Przerwał, na to wspomnienie na jego twarzy pojawiło się obrzydzenie. – Zatrzymaliśmy ją na autostradzie Lagos–Benin. Taka piękna kobieta... była pijana. Starszy szeregowy Benson, mój przełożony, przestał nad sobą panować. Ja... walnąłem go pięścią w brzuch. – Przerwał, zmarszczył czoło, po czym spojrzał Adaorze w oczy. – Poleciał do tyłu jak worek piór!

Adaora znieruchomiała.

– Co takiego? Co masz na myśli?

Agu pokiwał głową.

– Właśnie tak! Nie jestem słabeuszem. Ćwiczę, dbam o formę. I brałem udział w wielu bójkach. Ale... on poleciał do tyłu. Bo ja go uderzyłem. Później przez chwilę się nie ruszał. Reszta ahoa rzuciła się na mnie. Sprali mnie jak psa i zostawili nieprzytomnego na poboczu. Musiałem wtedy zgubić komórkę, więc...

Ich rozmowę przerwał dźwięk telewizora. Anthony włączył go dla Ayodele, która podeszła do sofy. Westchnęła cicho, kiedy pojawił się obraz.

Na dole ekranu przesuwał się pasek z wiadomościami z ostatniej chwili. Prezenterka ubrana w eleganckie spodnie od kostiumu i białą bluzkę stała na Bar Beach. Wiał wiatr, a za jej plecami wojskowi ustawiali bariery.

– Świadkowie na Bar Beach mówią, że tuż po godzinie dwudziestej pierwszej usłyszeli głośny huk, który jakby unosił się znad wody jak fala tsunami – mówiła prezenterka. – Są doniesienia o wybitych oknach w samochodach i budynkach. Niektórzy skarżą się na utratę słuchu. Nie ma jeszcze żadnych oznak działalności terrorystycznej, ale tę kwestię omówię ze starszym szeregowym Bensonem Shehu, który jest na miejscu zdarzenia.

Obok niej stał surowy z wyglądu Hausa w zadbanym mundurze, zielony beret wydawał się na stałe przyklejony do jego głowy.

Agu wskazał na telewizor.

– To on! To mój...

– Sza sza – wysyczał Anthony, marszcząc czoło.

– Jest pan również siostrzeńcem prezydenta – dodała prezenterka.

– Owszem, ale to zupełny przypadek, który nie ma związku z tą kwestią – warknął Benson. Wyraźnie się skrzywił i przycisnął dłoń do miejsca poniżej żeber.

Prezenterka skinęła głową, a Benson spojrzał do kamery i zmrużył oczy, jakby patrzył prosto w słońce.

– Nie ma żadnych zniszczeń ani niczego w tym rodzaju. To nie była bomba. Wydaje się, że to swego rodzaju grom dźwiękowy. Yyy... jak odgłos przebicia bariery dźwięku. Coś w tym rodzaju. To nie był zamachowiec-samobójca. Czegoś takiego nie mieliśmy w Lagos. Ale traktujemy to jako atak – dodał.

– Atak? Przeciwko Nigerii?

– Tak – odparł, odwracając się w stronę prezenterki.

– Czyj?

– Nie wiemy – powiedział. – Niczego nie wiemy. Ale czy Amerykanie wiedzieli, kto zniszczył wieże World Trade Center w chwili, kiedy się to wydarzyło?

Prezenterka przytaknęła.

– Słuszna uwaga. Ale powrócę teraz do pytania o prezydenta. Gdzie on jest? Czy wygłosi...

– Spodziewamy się, że rano będziemy wiedzieć więcej – przerwał jej Benson. – Nie ma dymu bez ognia. – Przestąpił z nogi na nogę. – W tym wypadku, nie ma hałasu bez źródła. Na razie radzimy obywatelom, by dalej zajmowali się swoimi sprawami. Zachowujcie się normalnie, nie ma powodów do wahala...

– Niczego nie wiedzą – stwierdziła Adaora i machnęła ręką, po czym wróciła do mikroskopu.

– Zgadzam się – powiedział Agu, wracając za nią do stołu. – A nawet gdyby Benson wiedział, i tak jest zbyt tępy, żeby to zrozumieć. Prezydent musi wrócić. Wierzcie mi, Benson jest ostatnią osobą, która powinna tam dowodzić. Dlaczego to z nim przeprowadzają wywiad?

Adaora wzruszyła ramionami.

– Ale wygląda na to, że trochę go uszkodziłeś.

– Zasłużył sobie na to.

– Przynajmniej wiesz, że go nie zabiłeś.

Agu popatrzył przez mikroskop Adaory, a ona zapisała kilka kolejnych zdań w notatniku.

– Mogą być wszystkim, a są niczym – powiedziała, nie przerywając pisania. – W gruncie rzeczy ona jest zmiennokształtna. – Uśmiechnęła się. – Szkoda, że babcia tego nie dożyła.

– Dlaczego?

– Zawsze była pewna, że na targowiskach jest ich mnóstwo, wiedźm, zmiennokształtnych, czarowników, takich tam. – Nagle pstryknęła palcami, aż Agu podskoczył. – Ah-ah, jaką technikę oni muszą mieć?

– A czy w ogóle jej potrzebują? – spytał Agu. – To znaczy, w pewnym sensie oni są techniką. Mogą zmieniać...

Ktoś zbiegał po schodach.

– Co to... Adaoro, kim są ci ludzie? – spytał ostro jej mąż Chris.

Wciąż miał na sobie dżinsy i pomiętą koszulę, które nosił w czasie ich bójki. Schodząc po schodach, robił imponujące wrażenie, mimo że przez ostatnie dwa tygodnie żył o chlebie i wodzie. Poślizgnął się na ostatnim stopniu i zaklął, chwytając za poręcz, żeby odzyskać równowagę. Adaora jęknęła, upokorzona. Zrobiło jej się niedobrze. Anthony nie próbował ukryć rozbawienia; zaśmiał się na głos i mruknął:

– Kwasiasem. Bzdura.

Chris gapił się na Agu, który stał obok Adaory. Agu zrobił krok w bok, a Adaora się wzdrygnęła.

– Kiedy ja śpię? – powiedział Chris, podchodząc do żony. – W moim własnym domu? Z naszymi dziećmi na górze?

Adaora zauważyła pięcioletniego syna Freda i ośmioletnią córkę Kolę na szczycie schodów.

– Jezu – wyszeptała.

Chciała zwrócić uwagę Chrisa na ich obecność, ale był zbyt rozwścieczony. Adaorze udało się ukryć przed dziećmi ich bójkę przed kilkoma godzinami, wolała nie ryzykować bardziej. Nawet gdyby nie uderzył jej w obecności dzieci, mógłby wciągnąć je do ich kłótni. Zrobił to rok wcześniej, zawołał Kolę do pokoju i poprosił ją o zdanie na temat „plugawych gatunków muzyki”, których Adaora nie przestawała słuchać. Biedna Kola, która nie chciała się odezwać ani przeciwko ojcu, ani przeciwko matce, zaczęła płakać. Nie, pomyślała teraz Adaora. Lepiej, żeby nie zauważył dzieci.

Za dziećmi kucała Philomena, służąca, która powinna zatrzymać je na piętrze. Philo była spokojną, pulchną dwudziestolatką, która coraz mniej panowała nad Fredem i Kolą. Adaora postanowiła zastanowić się nad tym przy innej okazji.

– Chris – powiedziała błagalnie. – To nie tak...

Wzdrygnęła się, gdy Chris uniósł dłoń, by spoliczkować ją po raz drugi w ciągu trzech godzin.

– Nie... nie chcesz tego zrobić – powiedział Agu, stając przed nią. Wydawał się bardzo niepewny siebie.

Chris zamrugał, szacując Agu. Miał poobijaną twarz, ale nosił wojskowy mundur, był wyższy i wydawał się silniejszy. Jednakże całe jego zachowanie wyraźnie świadczyło, że wcale nie ma ochoty na bójkę. Chris rzucił się na niego.

– Chris! Przestań! – krzyknęła Adaora i odskoczyła do tyłu.

Agu bez trudu odepchnął Chrisa na bok. Uniósł dłonie.

– Proszę – błagał. – Tylko posłuchaj. Ja nie...

Ale Chris wstał i znów rzucił się na Agu, próbował uderzyć go pięścią, ale nie trafił. Agu uchylił się i uderzył go w tył głowy. Chris zatoczył się w stronę stołu laboratoryjnego, zrzucił próbówki do zlewu i na podłogę.

– Cholera – wysyczał zrozpaczony Agu. – Nie znowu, proszę, nie znowu!

– Chodźcie – powiedziała Philo, chwyciła dzieci za ręce i odciągnęła je.

– Na wetin? – Anthony podszedł bliżej i podniósł Chrisa na nogi. – Daj sobie spokój, chale. Oszalałeś?

Kiedy Agu zobaczył, że Chris jest przytomny, głośno westchnął z ulgą i pochylił się, żeby oprzeć dłonie na kolanach.

Chris wyrwał ramię z uścisku Anthony’ego i stanął na drżących nogach. Z nosa płynęła mu krew. Wpatrywał się w Adaorę z taką samą nienawiścią jak przed kilkoma godzinami, tuż przed tym, gdy się na nią rzucił. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale tylko skulił się, słysząc odgłos metalowych kulek na szkle.

– Iiii! – wrzasnął.

Adaora wbiła paznokcie w uda. Agu zmarszczył twarz i przycisnął dłoń do ust, powstrzymując pragnienie, by zazgrzytać zębami.

– Oooooch! – jęknął Anthony, czując mdłości.

Gdyby którekolwiek z nich odwróciło się w stronę wielkiego akwarium Adaory, zobaczyliby, jak kostery rzucają się do przodu i rozbijają o szkło, krewetki padają na dno akwarium, a kilka innych ryb zatacza kręgi w wodzie. Aż do tej nocy na ziemi nie słyszano takiego dźwięku.

Kiedy Chris się odwrócił, patrzył na samego siebie.

Adaora otworzyła w osłupieniu usta, prawie przestała oddychać.

– Chris! – powiedziała Ayodele.

Jej głos idealnie naśladował głos Chrisa, podobnie jak jej ciało. Nie tylko wyglądała jak on, miała nawet na sobie takie same bokserki i podkoszulek.

– Jezu – wyszeptała Adaora.

Zrobiła krok do przodu, chwyciła Agu za ramię i odciągnęła go. Anthony cmoknął językiem o zęby, dziwiąc się absurdowi całej sytuacji.

Chrisowi opadła szczęka. Potrząsnął głową i zamrugał.

– Obwiniaj mnie – powiedziała Ayodele. – Twoja żona jedynie próbuje pomóc. Uspokój się. Myśl.

Zapanowała cisza, gdy Chris gapił się na Ayodele. Później jęknął głęboko i drżącą dłonią dotknął własnej twarzy. Cofnął się o krok, obrócił gwałtownie i zwrócił oszalałe spojrzenie w stronę Adaory. Pokazał palcem w jej stronę.

– Zatrułaś mnie! Ty wiedźmo! Wiedziałem! Mam omamy, bo zatrułaś moje ciało, o! – Cofnął się jeszcze bardziej. – Zasypuję żonę wszystkim, czego tylko zapragnie, i nagle uświadamiam sobie, że karmiłem diabła! – Zatoczył się w stronę schodów. – Morska wiedźma, o! – zawodził, cały czas pokazując na nią. – Amusu! Wiedziałem! Wiedziałem. Jezus Chrystus odeśle cię z powrotem do piekła, o! Bóg cię ukarze! W imię Jezusa i Ducha Świętego!

Odwrócił się i uciekł po schodach.

Adaora zacisnęła powieki, gdy usłyszała odgłos powrotnej przemiany Ayodele. Słyszała ten dźwięk już kilka razy, najpierw w wodzie, a teraz we własnym domu. W obu miejscach jakimś sposobem brzmiał tak samo. Całkowicie obco. Tak obco, że czuła, jakby zaraz miała się przewrócić. Opadła na krzesło przy komputerze.

– Twój mąż? – spytał Agu, obmacując rozcięcie na czole. Znów zaczęło krwawić.

– Zbyt ciężko pracuje i ostatnio pości – odpowiedziała. – Przez to jest trochę...

– On cię nie kocha – mruknął Anthony.

Cisza.

– Wy, ludzie, jesteście bardzo interesujący – stwierdziła z uśmiechem Ayodele.

Laguna

Подняться наверх