Читать книгу Życie stewardesy, czyli o tym, jak mierzyć wysoko i przekraczać granice - Olga Kuczyńska - Страница 6

Ja, Olga

Оглавление

Szybuję po niebie, przemierzam setki tysięcy kilometrów, wykonuję setki startów i lądowań rocznie. Nie zadaję sobie pytań o niebezpieczeństwo, nie rozglądam się, nie myślę o tym, czy coś ma nadejść, bo przecież życie jest tylko życiem i zagrożenie nie dotyczy wyłącznie załóg lotniczych. Spójrzmy prawdzie w oczy. Statystycznie pewnie wrócę po locie do domu. Jednak co roku zdarza się kilka wypadków i nigdy nie wiadomo, na kogo trafi. Fakt, że szanse mam znikome, by ujść z życiem, ale co komu pisane, to pisane, i trzeba zawsze liczyć się z tym, że każdego dnia nawet najprostsze czynności (chociażby jazda samochodem) mogą być zagrożeniem. Widziałam podróżnych ze strachem wypisanym na twarzy, którzy siedzieli cicho i trzymali się kurczowo podłokietników. Widziałam takich, którzy z niepokojem pytali, czy odgłos silnika, jaki słyszą, jest normalny, i czy wstrząsy nie spowodują uszkodzenia maszyny. Byli nawet tacy, którzy zdecydowali się przerwać kołowanie samolotu na pasie startowym, i musieliśmy zawrócić, by pozwolić im opuścić pokład.

Mają do tego prawo, szanuję ich strach. Chociaż nigdy nie zrozumiem, co siedzi im w głowie. Dla mnie latanie jest codziennością. To coś, co wywołuje u mnie emocje, ale tylko te pozytywne.


Wielu pytało mnie, czy się nie boję. A ja zapytam: jak mam się bać własnego szczęścia? Jak bać się czegoś, co przynosi mi radość?

A czy ty nie boisz się przejść przez jezdnię?

Szkoda czasu na takie rozmyślania. Czasu mamy w życiu za mało. Dlatego u mnie nie ma miejsca na takie rozterki.

Wykonałam już tysiące lotów i nie doświadczyłam niczego, co by mogło mi zagrozić, nie miałam awaryjnych sytuacji (odpukać!). Mam za sobą tysiące lądowań i startów, a według lotniczych statystyk to właśnie te fazy są najbardziej niebezpieczne.

A na ziemi? Łamałam sobie nadgarstki, spadłam z rowerem około dwudziestu metrów w dół do fosy, przeżyłam kilka stłuczek jako pasażer. We Włoszech w drodze do pracy prawie zabito mnie na pasach. Jak łatwo na ziemi w ciągu sekundy stracić życie…

Znam wiele stewardes, które latają, a kiedyś panicznie się tego bały. Ba, znam i takie, które nigdy wcześniej nie były pasażerkami, a swój pierwszy lot odbyły jako załoga.

Za co cenię ten rodzaj transportu? Kilkaset ton stali unosi się wysoko nad ziemią i dzięki temu za kilka godzin mogę znaleźć się w miejscu, o którym marzyłam. Naprawdę najwygodniej jest przemieszczać się drogą powietrzną, bo nie grozi mi korek, nie spędzam czterdziestu ośmiu godzin za kierownicą, jestem szybciej na drugim końcu globu. I bezpieczniej. Codziennie w przestrzeni powietrznej znajdują się setki tysięcy samolotów. A teraz powiedz: ile tych samolotów spada w ciągu dnia? A ile samochodów uderza w słupy, wpada do rowu, zderza się z innymi?

Wszystko może się zdarzyć, jak to w życiu, ale ja ufam bardziej przestworzom niż jezdniom.

Mało kto zdaje sobie sprawę, jak wiele czynności i procedur jest wykonywanych, zanim ktokolwiek postawi nogę na pokładzie. Mało kto wie, że nawet małe światełko kontrolne może być przyczyną uziemienia samolotu, czego „efektem ubocznym” jest poirytowanie pasażera, bo lot zostaje opóźniony ze względu na usterki techniczne. Moim zdaniem lepiej jest poczekać, niż nie dolecieć wcale.

Lotnictwo to szereg procedur, to ogrom ludzi czuwających codziennie nad przebiegiem twojej podróży. Zaczyna się już w tym momencie, gdy proszą cię na lotnisku o zdjęcie butów. (I nie, nie mam tu na myśli fotografii twojego obuwia, bo tacy też się już zdarzali, co pytali, skąd mają takie zdjęcie wziąć). Gdy proszę pasażera o pokazanie mi zapiętego pasa, często wskazują najróżniejsze: Dolce & Gabbana, Louis Vuitton, Armani… chyba chwalili mi się już wszystkimi markami. To fantastyczne, że ulubione dodatki zakłada się w podróż, jednak najważniejszy jest ten pas przypięty do fotela, który podczas startu, turbulencji czy lądowania zapewni ci bezpieczeństwo. To także jedna z tych ważnych procedur.

Jeśli kiedykolwiek to jednak ja miałabym być ofiarą swojego lotu, to wiedz, że robię to, co kocham, i samolot jest moim miejscem, a lotnictwu poświęcam część swojego życia. Bo ginąć na niebieskich autostradach to jak nigdy nie umierać! Bo nie umiera się tam, gdzie żyje się wiecznie… Gdy niebo stało się moim domem jeszcze za życia.

Usiądź teraz wygodnie i przygotuj się do startu. Życzę ci miłego lotu w moim towarzystwie.

Życie stewardesy, czyli o tym, jak mierzyć wysoko i przekraczać granice

Подняться наверх