Читать книгу Krew na naszych rękach? - Paweł Lisicki - Страница 5
Część pierwsza
Bolesna pamięć Polaków Nowy początek
ОглавлениеKiedy w kwietniu 2015 roku szef FBI wygłaszał w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie przemówienie, nie mógł jeszcze wiedzieć, że wywoła ono tak wielkie poruszenie nad Wisłą. Polacy dowiedzieli się o nim z pewnym opóźnieniem i jak kraj długi i szeroki podniosły się głosy sprzeciwu. Jedni wskazywali na ignorancję, inni zarzucali złą wolę, niedokształcenie, głupotę wręcz. Tym razem wygląda na to, że głosy sprzeciwu przeważyły. Ulegając w końcu presji, James Brien Comey wyraził ubolewanie i wygłosił coś, co można by było – przy odpowiedniej dozie dobrej woli lub, wedle uznania, nieuwagi – uznać za przeprosiny. Jak to zwykle bywa, o sprawie szybko zapomniano i emocje się wyciszyły. Niesłusznie. Idę bowiem o zakład, że takich wypowiedzi rychło pojawi się więcej.
Comey nie jest może intelektualistą, jednak wbrew temu, co sądzi się nad Wisłą, nie jest też po prostu ignorantem. Przeciwnie. To produkt amerykańskiego systemu nauki o historii. Powiedział dokładnie to, czego w USA naucza się coraz powszechniej. Nieświadomie zapewne, może tylko w nieco bardziej wyrazisty sposób, może nieco brutalniej nazwał po imieniu powszechne przekonanie, jakie stało się udziałem ogromnej masy zwykłych Amerykanów. Otóż, najkrócej mówiąc, sądzą oni, choć słowo „wierzą” byłoby w tym przypadku bardziej na miejscu, że Holocaust, czyli masowa zbrodnia na Żydach, był wydarzeniem absolutnie nieporównywalnym z niczym innym oraz jednocześnie – że był on skutkiem wiekowego rozwoju, chciałoby się wręcz rzec: rezultatem koniecznym niemal i oczywistym wcześniejszej europejskiej, chrześcijańskiej tradycji, dojrzałym owocem rośliny wyrosłej z zatrutego pierwotnie nasienia, który to owoc musiała ona z siebie wydać. Dwa te twierdzenia razem stanowią coś na wzór religijnego wyznania, swoistą formę wypowiedzi quasi-wyznaniowej. Holocaust jest nieporównywalny i jednocześnie jest on skutkiem powszechnej winy, swoistym grzechem, do którego popełnienia cała ludzkość dojrzewała przez wieki. W tym sensie słowa szefa FBI nie zawierały nic szokującego. Powiedział to, co w USA uchodzi za powszechnie obowiązujący punkt widzenia. W pewien sposób wręcz trudno zrozumieć, dlaczego wywołał on takie zdumienie i zaskoczenie w Polsce. Być może wynika ono z niewiedzy na temat tego, w jaką stronę podążył dyskurs o zbrodniach na Żydach na Zachodzie. Jeśli tak jest, Polaków czekać będzie jeszcze sporo niemiłych niespodzianek. Wystąpienie Jamesa Comeya mieściło w sobie bowiem opinie typowe, w żadnym stopniu nie ekstremistyczne.
Po pierwsze zawierało charakterystyczne wyznanie wiary w jedyność i doniosłość Holocaustu: „Holocaust jest najbardziej znaczącym wydarzeniem w dziejach ludzkości”[1]. Po drugie przekonanie, że żadna inna zbrodnia w dziejach nie była z nim porównywalna: „był najbardziej przerażającym w historii przykładem bestialstwa”[2]. Po trzecie, w ścisłym tego słowa znaczeniu, jego sakralność, transcendencję wręcz: Holocaustu „po prostu nie da się opisać słowami”[3]. I wreszcie ostatni element charakterystyczny – powszechność udziału w zbrodni, obciążającą całą ludzkość: „Dobrzy ludzie pomogli w wymordowaniu milionów. [...] W swoim mniemaniu mordercy oraz ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i bardzo wielu innych miejsc nie dopuszczali się niczego złego. [...] Tak właśnie czynią ludzie i to powinno naprawdę nas przerażać”[4]. Mordercy są tu kategorią ponadnarodową, rekrutują się z Niemiec, Polski, Węgier i „bardzo wielu innych miejsc”, czyli całego świata. Cóż, czasy, kiedy Polacy mogli żyć w naiwnym przekonaniu, że są postrzegani jako współofiary wojny, dawno się skończyły. Sakralizacja Holocaustu sprawiła, że dokonał się nowy podział ról. Może jeszcze nie wszyscy mówią o tym tak wprost jak szef FBI, jednak co do zasady, jego wystąpienie wyraża powszechną świadomość amerykańskich, a także zachodnioeuropejskich elit. Holocaust to już nie zwykłe zdarzenie z historii, a cierpienia żydowskie to nie to samo co męczarnie innych ludów.
I tak dla żydowskiego pisarza Arthura Allena Cohena Holocaust to tremendum, doświadczenie ostateczne, coś, co stanowi absolutną granicę ludzkiego pojmowania. Widać wyraźnie, że współcześni pisarze, którzy chcą zrozumieć wydarzenie Holocaustu, używają wprost języka religijnego – tremendum, czyli inaczej bojaźń, groza, drżenie, było zdaniem wielkiego niemieckiego religioznawcy i teologa Rudolfa Otta charakterystyczną cechą towarzyszącą każdemu autentycznemu przeżyciu transcendencji, świętości, Boga. Taki język, kiedy to opisując śmierć Żydów, używa się pojęć wprost religijnych, jest zjawiskiem powszechnym. Inny przykład – Harold Kaplan, ważny żydowski intelektualista: „Jesteśmy skłonni powiedzieć, że tak jak to jest w przypadku misterium religijnego, tak i w przypadku Holocaustu winien on zostać czymś niewytłumaczalnym lub powinno się ogłosić, że jest czymś świętym w swym transcendentnym znaczeniu”[5]. Amerykański historyk i socjolog Peter Novick wprost przyznaje, że w popularnej kulturze amerykańskiej nastąpiła „sakralizacja Holocaustu”[6]. Przykłady można mnożyć. Pisarz George Steiner: „Świat Auschwitz leży poza granicami mowy i poza granicami rozumu”[7] – dokładnie tak jak transcendencja. Według Elie Wiesela „Auschwitz neguje wszelkie systemy, niszczy wszystkie doktryny”[8]. Staje się tym samym co numinosum – pełną grozy i nieprzystępną tajemnicą.
Inny z kolei badacz, katolicki etyk John Pawlikowski, stwierdził, że Shoah był tworem „nowej świadomości ludzkich możliwości”, a zniszczenie Żydów „potwierdzeniem ludzkiej autonomii i wolności”[9] – tak jakby pod tym względem cokolwiek różniło zbrodnie na Żydach od innych zbrodni na niewinnych ludziach. Holocaust raz bywa pojmowany jako niemal objawienie, raz jako najwyższa forma osobliwej emancypacji i jednocześnie punkt docelowy zachodniej cywilizacji. W Holocauście należy widzieć „wyraz niektórych najgłębszych tendencji zachodniej cywilizacji”[10] – pisał rabin Richard Rubenstein. A polska autorka Bożena Keff stwierdza: „Cała europejska tradycja antysemityzmu była niezbędnym warunkiem zagłady. Można powiedzieć, że Hitler i nazizm stali się ucieleśnieniem ducha tej tradycji [...]”[11]. Czy jest to doznanie tremendum czy radykalne przekroczenie wolności, Holocaust jest swoistym epokowym przełomem, punktem zwrotnym dziejów, swoistym radykalnym początkiem, który musi, sądzą holocaustianiści, przynieść zupełnie nowe rozumienie podstawowych pojęć ludzkiej świadomości. Nic nie pozostało takim, jakie było, wszystko jest na nowo. Nowym ma być Bóg, religia, człowiek, kultura, sztuka.