Читать книгу Zwerbowana miłość. Powrót - Paweł Szlachetko - Страница 6

Anna Wermer. Zapis trzeci. 12 lipca 1991 rok.

Оглавление

Odkryłam, że przekręt z Josephine wymyślił major Leon Siejka, który został wyznaczony do kopiowania akt Służby Bezpieczeństwa przez generała Sulimowicza. Andrzej Leszczyński został przez Siejkę dobrany do zespołu z racji swoich kontaktów z dziewczynami. Jedna z nich, jak zakładał major, mogła wcielić się w postać paryskiej agentki. Ich wybór padł na mnie, Annę Wermer.

Postanowiłam się zemścić.

Tym dwóm facetom prawie udało się przekręcić wysoko postawionych zleceniodawców, którzy szykowali sobie miękkie lądowanie po dojściu Solidarności do władzy. Ale byłam od nich sprytniejsza. Kurwy nie zwodzi się bezkarnie. Obaj musieli być ukarani za mój strach, nieprzespane noce. Zwłaszcza jeden, Andrzej Leszczyński, musiał zapłacić za zwerbowaną miłość i łzy. Marzenia o wielkiej forsie Siejki i Leszczyńskiego miały się nigdy nie spełnić.

Mając mikrofisze z archiwum SB oraz wybrane ze skrytki Banku Koëniga spore pieniądze, uciekłam z córką na koniec świata, do Montevideo. Byłam pewna, że nikt mnie tam nie znajdzie. Kolejna pomyłka. Ile miało ich jeszcze mnie zaskoczyć?(…)

Kiedy człowiek jest już na samym dnie, kiedy wie, jak bardzo go oszukano, kiedy czuje w ustach smak goryczy zawiedzionej miłości, świat nie ma mu już nic do zaoferowania. Tak stało się ze mną po przyjeździe do Montevideo. Zaczęłam żyć tylko dla córki. Gdyby nie ona, poddałabym się, mówiąc: „pas”.

Postanowiłam, że zostanę wzorową matką. Zamierzałam wynagrodzić dziecku wszystkie lata, kiedy wciskałam w jej ręce kolorowe zabawki, całowałam w policzek i zapominałam na wiele dni o jej istnieniu. A kiedy sobie o niej przypominałam, wmawiałam sobie pewnie, że mała na swój sposób mnie kocha. Kiedy pojawił się Andrzej, mój świat, który przez pół roku mozolnie budowałam, runął niby rozsypujący się domek z kart. (…)

Z wiadomości popołudniowych dowiedziałam się, że w moim domu w Montevideo zastrzelono dwie kobiety. Na zdjęciach rozpoznałam twarz Elwiry Sas–Koneckiej. Była moją serdeczną przyjaciółką. Pomogła mi uciec z Paryża razem z córeczką. Druga kobieta najwidoczniej była jej znajomą. Miała pecha – odwiedziła naszą willę w niewłaściwym momencie. I co gorsza, była do mnie podobna.

Jeszcze tej samej nocy wróciłam do willi. W jednej z dużych pluszowych zabawek córki ukryłam część mikrofisz i kilka tysięcy dolarów. Kiedy jechałam na miejsce, co chwila uspokajałam się w duchu, że z pewnością nic mi nie grozi. W końcu, jak wynikało z prasowych doniesień, mordercy byli pewni, że na Avenida Charakas 18B zastrzelono dwie Polki. (…)

Zwerbowana miłość. Powrót

Подняться наверх