Читать книгу Ulysses Moore. - Pierdomenico Baccalario - Страница 19

Оглавление

Jason usiadł na dziedzińcu Willi Argo, otworzył Podręcznik przerażających stworów i przeczytał rozdział dotyczący tajemnej komnaty. Wskazówka była bardzo prosta: w starych domach, gdzie duchy lubią się najczęściej ukrywać, prawie zawsze jest dodatkowy pokój, do którego wejście zamaskowano. Można go odkryć z zewnątrz, licząc okna. Jason oparł się o stare drzewo sykomory, wziął kartkę papieru w kratkę, położył ją na zamkniętej książce i zaczął liczyć okna na parterze. Siedem. Potem okna na piętrze. Osiem. I trzy mansardowe.

Nestor wychylił głowę przez kuchenne drzwi, a w ręku trzymał patelnię w kolorze węgla.

– Jaaason! Idziesz jeść czy nie?

– Idę! – wykrzyknął chłopiec, podnosząc się.

Ale nie zrobił nawet kroku.

– Jeśli jesteś w tajemnej komnacie, znajdę cię... – szepnął. Po czym ruszył, żeby policzyć okna po drugiej stronie domu.

– Dzwoniłeś do matki? – krzyknął Nestor, nie oczekując odpowiedzi.

Wrócił do kuchni i postawił patelnię na środku stołu nakrytego na trzy osoby. Stała tam żółta karafka z sokiem pomarańczowym, trzy szklanki i trzy stare talerze o wyszczerbionych brzegach.

– Jeśli wystygnie, tym gorzej dla nich... – zrzędził ogrodnik, opierając się o marmurowy zlew.

Koło stołu leżały rzeczy przygotowane przez dzieci na podróż: trzy weneckie peleryny, trzy latarki, plecak, kilka metrów linki, aparat fotograficzny, wielofunkcyjny szwajcarski scyzoryk, busola, mapa osiemnastowiecznej Wenecji i oczywiście stary zeszyt z notatkami Ulyssesa z podróży.

Nestor podszedł, żeby spojrzeć na zeszyt, kiedy zadzwonił telefon.

– Akurat teraz – mruknął, kuśtykając do stołu zawalonego rozmaitymi przedmiotami, wśród których krył się również telefon.

Dzwoniła pani Covenant, matka bliźniąt.

– Nie, proszę pani... Oczywiście, że byli w szkole! Teraz jest tylko Jason. Nie wiem, czemu Julii jeszcze nie ma, może została w miasteczku na zakupach. Nie, nawet Jasona nie mogę poprosić do telefonu, bo liczy okna w domu. Właśnie tak. I wygląda na bardzo zajętego. Tak. Na pewno. Na pewno mu powtórzę, że może wrócą państwo dziś wieczorem, a najpóźniej jutro rano. Och, do licha, przykro mi z powodu opóźnienia z tym transportem... Ale takie rzeczy się zdarzają. Nie ma już ludzi, którzy potrafią pracować jak należy. I to jest problem. Ale niech się pani nie martwi. Proszę zadzwonić później, trochę później.

I rozłączył się.

– Później to będziemy gdzieś w Wenecji – odezwał się Jason, przemykając tuż przed Nestorem. Policzył okna po obu stronach pokoju i zniknął na schodach.

– Hej! – krzyknął ogrodnik. – Jedzenie gotowe!

– Chwileczkę! – odkrzyknął Jason z górnego piętra.

– Żadnej tajemnej komnaty – mruczał parę minut później, jedząc duszone mięso w sosie pomidorowym. To znaczy, żadnej dodatkowej komnaty z oknem, co nie oznacza, że jej nie może być... – przejrzał spis treści Podręcznika przerażających stworów – ...tajemna komnata murowana! Żeby odnaleźć komnatę tajemną murowaną, należy najpierw wymierzyć powierzchnię zewnętrzną domu, a potem powierzchnię wszystkich pokojów. I za pomocą prostego odejmowania...

– Chłopcze – przerwał mu Nestor – nie ma innych tajemnych komnat w tym domu.

– Innych?

– Poza tą z Wrotami Czasu.

– I w tym właśnie sęk – zauważył Jason, nadziewając kolejny kawałek mięsa na widelec. – Okrągłe pomieszczenie, tuż za Wrotami Czasu, ma cztery wyjścia. Jedno prowadzi do Willi Argo. Drugie schodzi do groty z Metis. A pozostałe dwa?

– Stary właściciel nigdy mi nie mówił o jakichś innych szczególnych pokojach – uciął krótko ogrodnik.

– Ale czy kiedyś w nich byłeś?

– Nie.

– No widzisz, to jak się przekonamy? Mogą być tajemne komnaty wykute pod Willą Argo, jak te miejsca, gdzie starożytni Rzymianie chowali swych zmarłych. Jak to się nazywa?... Katakumby! Ostatecznie to jest starożytny dom rzymski, prawda?

– Na tym wzniesieniu była stara wieża strażnicza...

– A zatem moje przypuszczenia mogą być słuszne! Może sekret Ulyssesa tkwi w jednym z tych przejść. Może tam się ukrywa, a od czasu do czasu wychodzi przez Wrota Czasu, żeby nam podrzucić potrzebne wskazówki... Tak! Czemu o tym wcześniej nie pomyślałem?

– Myślałem, że sprawa jest zamknięta. Stary właściciel nie może już tego robić. Przyjmij to do wiadomości.

– Tak, ale... – Jason zacisnął usta, wciąż nieprzekonany.

– Ale co? – przerwał mu Nestor. – Wciąż nie wierzysz?

Jason wierzył w to, co ogrodnik opowiadał o dawnym właścicielu, o jego przyjaciołach, o drzwiach i o Rycerzach Kilmore Cove, ale było jeszcze coś, co nie dawało mu spokoju – wrażenie, że jest obserwowany, kontrolowany i... prowadzony przez wskazówki, które Moore podrzucał mu osobiście.

– A jeżeli nie zmarł, lecz jest gdzieś uwięziony?

– Nie jest uwięziony. Jason, proszę cię, skup się: dziś musicie odnaleźć Petera Dedalusa. I to nie będzie łatwe.

– Tak – zgodził się Jason. Po czym znów powrócił do sprawy, która nie dawała mu spokoju: – A zatem pozostaje tylko hipoteza ducha.

– Słucham?

– Może w tym domu jest duch, który chce nam pomóc. Duch Ulyssesa Moore’a albo... Może to duch Penelopy...

– Myślę, że powinieneś to sobie zapisywać, Jasonie – zakpił Nestor. – Inaczej nigdy nie zapamiętasz wszystkich swoich genialnych hipotez...

Nagle w drzwiach kuchni stanęła zadyszana Julia, krzycząc:

– Zniknął! – Spojrzała najpierw na ogrodnika, a potem na brata, jakby czekając na ich reakcję. – Zniknął! Nie ma go!

– Kto zniknął? – spytał Nestor.

– Przewodnik turystyczny po Kilmore Cove! – wykrzyknęła, zdenerwowana, rzucając na ziemię plecak. Usiadła do stołu.

– Hej, hej, nie tak prędko – przyhamował ją Nestor, podsuwając ręcznik.

Myjąc ręce, Julia opowiedziała o spotkaniu z panną Calypso.

– To nie może być przypadek – krótko podsumował jej opowieść Jason. – Ktoś chce nam przeszkodzić w odkryciu prawdy na temat Kilmore Cove.

– Ale kto to może być?

– Z pewnością nie Obliwia Newton... – mruknął Nestor.

Dzieci spojrzały na niego pytająco, a on wyjaśnił:

– Calypso ci powiedziała, że przewodnik kupił jakiś mężczyzna. I że to obcy.

– Słusznie.

– Wyglądała na przestraszoną czy zmartwioną?

Julia pokręciła głową.

– Nie, nie, była zupełnie spokojna. To ja się wystraszyłam.

Spróbowała opisać dziwny dreszcz, który przebiegł jej po plecach, kiedy zajrzała do księgarni. Miała wrażenie, jakby ktoś tam był, w środku.

– Kto to był?

– Nie powiedziałam, że w księgarni ktoś był – uściśliła siostra. – Powiedziałam, że tak jakby ktoś tam był.

– Jakaś zjawa?

– No nie, wolne żarty! – wykrzyknął Nestor, wykończony.

Julia nakładała sobie porcję mięsa w pomidorach, podczas gdy Jason wygłaszał swoje ostatnie teorie.

– Nie są znowu takie bezsensowne. Wczoraj wieczorem duch zasugerował nam poszukiwania w Wenecji i przywołał nas uderzeniami okna w wieżyczce...

Julia świetnie to pamiętała: usłyszała hałas, poszła sprawdzić i pośrodku biurka znalazła mały model gondoli i czarny zeszyt. Potem wybiegła na zewnątrz, żeby zobaczyć, czy ktoś jest na dachu, ale nikogo nie dostrzegła.

Czarny zeszyt w wieżyczce znalazł się w samą porę – zapiski z podróży do osiemnastowiecznej Wenecji, zrobione drobnym i prawie nieczytelnym pismem Ulyssesa Moore’a.

– O czym myślisz, braciszku? – spytała Julia.

Brat pokazał jej Podręcznik przerażających stworów.

– O tym, że jeżeli w domu przebywa duch, mogę spróbować go złapać.


Z cienia półek w głębi księgarni wysunął się mężczyzna i szepnął:

– Przepraszam za ten hałas.

– Nie przejmuj się – odpowiedziała Calypso. – Julia już odjechała.

Mężczyzna oparł się o ścianę, spojrzał na plac na zewnątrz i westchnął.

– I jaka ci się wydała? Spokojna?

– Nie całkiem. Myślę, że ją trochę przestraszyłam. Powiedziałam jej to, co ty mnie, nawet jeżeli nie odpowiadają mi takie metody.

– Przykro mi, ale teraz trzeba za wszelką cenę unikać sytuacji, które by ją rozpraszały... – Mężczyzna wyjął z kieszeni egzemplarz książki zatytułowanej Ciekawy Podróżnik. Mały przewodnik po Kilmore Cove i okolicach.

– Pewnie masz rację – uśmiechnęła się bibliotekarka, odkładając klucze do księgarni na ladę – ale według mnie umocniłeś ją tylko w podejrzeniach.

– Karteczka w przewodniku...

– Sądzę, że to Julia zabrała ją wczoraj, kiedy odkryła książkę.

– Wiesz, co tam było napisane?

– To były twoje notatki. Twoje, albo... któregoś z twoich przyjaciół.

– Nie wymieniaj nazwisk, proszę.

– Dlaczego? – Kobieta lekko się uśmiechnęła. – Boisz się, że ktoś cię podsłuchuje?

– Może.

– To paranoja...

– Może. – Mężczyzna znowu wyjrzał na zewnątrz. – Odjechała?

Calypso przytaknęła i, przechodząc na tyły księgarni, dodała:

– Pedałuje ile sił w nogach pod górę. Chciałbyś coś zjeść?

– Niebezpieczne to urwisko... – szepnął mężczyzna i znów schował przewodnik do kieszeni. – Nie, dziękuję. Wychodzę.

– Dokąd?

– Jesteś ciekawska, Calypso... Zawsze byłaś nazbyt ciekawa.

– Do licha, ty mi nigdy nic nie mówisz! Milczysz i ukrywasz się przez...

Kiedy ponownie podeszła do witryny, spostrzegła, że

w księgarni nikogo już nie ma.

Dzwoneczek nad drzwiami nawet nie zadźwięczał.

Ulysses Moore.

Подняться наверх