Читать книгу Szkoła szpiegów - Piotr Pytlakowski - Страница 12

Krótkie żołnierskie słowa

Оглавление

Na ul. 29 Listopada w pobliżu Łazienek przed bramą Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych gromadzi się mały tłumek mężczyzn z torbami podróżnymi. Nazwa ulicy upamiętnia datę wybuchu Powstania Listopadowego. W szkołach uczą, że to był patriotyczny zryw.

Młodzi mężczyźni na patriotycznej ulicy to starannie wyselekcjonowani przyszli oficerowie polskiego wywiadu cywilnego, czyli Departamentu I MSW. Jest ich pięćdziesięciu wyłonionych z grupy ponad tysiąca chętnych. Za godzinę wyruszą do nowego ośrodka szkolenia kadr wywiadowczych, potocznie zwanego Szkołą Szpiegów. Będą pierwszym rocznikiem polskich agentów 007 wyszkolonych w supertajnym obiekcie podlegającym MSW, ukrytym gdzieś na mazurskim bezludziu.

Nie znają się. Wcześniej zostali ostrzeżeni – nie rozmawiać z nikim, o nic nie pytać, na nic nie odpowiadać. Milczeć i czekać.

Milczą i czekają. Omijają się wzrokiem. Udają kompletną obojętność. Zachowują kamienny spokój. Jak przystało na przyszłych szpiegów, tak przynajmniej im się wydaje.

Wartownik otwiera bramę i nakazuje wejść. Dokładnie sprawdza legitymacje i „powiastki” – kwity z wezwaniem do stawienia się w określonym dniu i o określonej porze. W legitymacje większość z zebranych wyposażono całkiem niedawno. Mają ciemne okładki i wielkie pieczęcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Legitymacja służbowa przydaje im znaczenia, ale tylko tu i teraz. Za jakiś czas, jeżeli spełnią się ich marzenia, legitymacje schowają głęboko w szufladach. Marzeniem szpiega jest wyjazd do dalekiego kraju i praca, jak mówią, na linii. Będą udawać dyplomatów lub handlowców. To tzw. przykrycie. Ich prawdziwym zajęciem będzie zdobywanie informacji, werbowanie agentów, pozyskiwanie współpracowników. Tworzenie siatki tzw. źródeł osobowych. Typowa robota oficera operacyjnego. Po latach takiej służby mogą awansować na rezydentów trzymających w ręku nitki wiodące do oficerów operacyjnych i ich siatek. Tak z grubsza wygląda pajęczyna, jaką każdy wywiad świata misternie tka w rejonach, o których chce wiedzieć wszystko. A przy tym zadbać, aby tamci o nas nie wiedzieli nic. Dlatego legitymacje służbowe oficerów-szpiegów będą bezużyteczne i ukryte.

Oficer dyżurny wprowadza cywilnych gości dźwigających swoje ciężkie torby do sali konferencyjnej. Wchodzi jakiś pułkownik. Wita ich i krótko, po żołniersku informuje, co dalej. Podjedzie autobus, torby do luku bagażowego, a potem zajmować miejsca, jak popadnie. Nie pchać się, nie naciskać, dla każdego starczy miejsc.

– Gdzie jedziemy? – pyta jeden z młodych mężczyzn.

– Nie zadawać pytań! – po swojemu odpowiada pułkownik. – Jedziecie tam, gdzie dojedziecie. My wiemy, a wy się dowiecie, kiedy przyjdzie pora.

Wydaje komendę: – Dooo autobusu!!!

Szkoła szpiegów

Подняться наверх