Читать книгу Szkoła szpiegów - Piotr Pytlakowski - Страница 7

Оглавление

Wpaździerniku 1972 r. przecięto wstęgę w Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadu w Starych Kiejkutach na Mazurach. Uroczystości nie pokazała telewizja, a gazety nawet o tym doniosłym wydarzeniu nie wspomniały. Trudno się dziwić, placówka była tajna, podobnie jak miejsce, w którym ją zlokalizowano.

Dzisiaj powiedzielibyśmy, że wszystko, co dotyczyło Szkoły Szpiegów, jak nieformalnie nazwano ośrodek w Starych Kiejkutach, było objęte najwyższymi klauzulami poufności. Tu przecież kształcono przyszłych oficerów polskiego wywiadu cywilnego. Ich nazwiska i twarze musiały być skrzętnie ukryte. Po zakończeniu kursu ruszali w świat, aby wypełniać szpiegowskie misje, ku chwale ojczyzny, ale i swojej własnej. Przeważnie do końca życia pozostawali anonimowi, ale były od tej zasady wyjątki.

W każdym państwie świata istnieje potrzeba kreowania bohaterów po to, aby rozpalać ambicje następców. W latach 70. w Polsce pokazano publicznie takiego bohatera wyobraźni masowej. Nazywał się Andrzej Czechowicz i był tzw. szpiegiem nielegalnym. W slangu branżowym nazywano takich nielegałami.

Czechowicz jako nielegał penetrował środowisko Radia Wolna Europa od wewnątrz. Pracował w rozgłośni RWE w Monachium i na użytek polskiego wywiadu rozpracowywał osoby tam zatrudnione. Kim są, jakie mają słabe punkty, jakie poglądy, co planują. Kiedy zaczął palić mu się grunt pod nogami i zagrożony wpadką uciekł do Polski, tu posłużył do potężnej propagandowej kampanii. Występował w telewizji i udzielał wywiadów, aby demaskować, jak to określano, zdradzieckie knowania zaprzańców, którzy w Wolnej Europie za amerykańskie srebrniki opluwali ojczyznę.

Kapitan Czechowicz, jak go przedstawiano, chociaż stopień oficerski nadano mu na wyrost i bez zachowania zasad – nie był oficerem wywiadu, ale pozyskanym agentem – spełnił swoje zadanie. W języku branży szpiegowskiej Czechowicz został ukadrowiony, czyli w aktach Departamentu I MSW przeniesiono jego teczkę z szafy agentów do szafy oficerów – zyskał wszelkie uprawnienia pracownicze, urlop, wysługę lat do emerytury, opiekę medyczną. Dzięki niemu polski wywiad wyszedł z głębokiego cienia. Młodzi dostali postać bohatera, na którym mogli się wzorować. Przedstawiano go jako nieustraszonego, który przez lata ukryty w jaskini wroga, ryzykując życiem, zdobywał szpiegowskie informacje. Prawdziwych szczegółów jego działalności, rzecz jasna, nie ujawniono, bo bohater powinien być spiżowy. Marzenia wielu potencjalnych naśladowców kpt. Czechowicza poszybowały wysoko – zaroiło się od kandydatów na szpiegów.

Skoro już jesteśmy przy nielegałach, to warto poznać kilka innych pojęć ze słownika szpiegowskiego.

Departament I MSW – wywiad cywilny.

Śpioch – nielegał usadowiony na terenie kraju obcego, często od wielu lat, posiadający obce obywatelstwo lub prawo stałego pobytu, niepodejmujący jeszcze działalności szpiegowskiej, czekający na rozbudzenie, czyli sygnał z centrali, że już pora.

Agent – pozyskany lub zwerbowany współpracownik wywiadu prowadzony przez oficera.

Kontakt informacyjny lub agent nieświadomy – osoba, która pozostając w relacjach np. towarzyskich z oficerem, nielegałem lub agentem, udziela mu informacji, nie wiedząc, że uczestniczy w łańcuszku szpiegowskim.

Agent wpływu – jego zadaniem jest szerzenie dezinformacji.

Zdrajca – szpieg, który przeszedł do wroga i ujawnił mu posiadaną wiedzę.

Szpieg koronny lub agent odwrócony – agent zdekonspirowany i pozyskany przez obcy wywiad, aby przekazywać fałszywe informacje swojemu dotychczasowemu pracodawcy.

Oficer operacyjny – kadrowy pracownik wywiadu działający na terenie obcego państwa.

Rezydent – oficer wyższy rangą ulokowany najczęściej pod przykryciem dyplomaty w placówce zagranicznej, nadzorujący oficerów operacyjnych i ich agenturę.

* * *

Szkołą Szpiegów określano ośrodek szkoleniowy należący do Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale powstało też pojęcie: polska szkoła szpiegów. Wywiad cywilny PRL w latach 70. XX wieku wyrósł na potęgę. Według amerykańskich ekspertów szpiegowskiej branży polski wywiad liczył się jako trzecia siła szpiegowska w ówczesnym świecie, za wywiadami USA i ZSRR, w jednym szeregu z Wielką Brytanią i Francją.

Polska była wówczas elementem pozostającego pod przemożnym wpływem ZSRR obozu krajów demokracji ludowej. Skryta za żelazną kurtyną, zniewolona i niesamodzielna. Powyższa kwestia jest istotna, aby czytelnik miał pełną świadomość, że ocenianie działalności wywiadu cywilnego PRL musi być zniuansowane, bo nic tu nie jest ani tylko białe, ani wyłącznie czarne. Sukcesy polskich szpiegów były w dużej mierze dyskontowane przez Kreml. Najnowocześniejsze systemy radarowe wykradzione przez superszpiega Mariana Zacharskiego w USA trafiły do ZSRR i umożliwiły Kremlowi kontynuację wyścigu zbrojeń. Ale jednocześnie zdobycze szpiegów z wydziału naukowo-technicznego Departamentu I MSW pozwalały rozwijać się polskiemu przemysłowi chemicznemu, farmaceutycznemu czy elektronicznemu.

Na pytanie: po co Polsce służby wywiadowcze? – odpowiedź nasuwa się sama. Każde państwo świata korzysta ze szpiegów, bo to oczy i uszy do pozyskiwania najbardziej skrywanych informacji. Słynny filozof chiński mistrz Sun w swoim dziele „Sztuka wojny” zauważył: „Mądrzy władcy i przebiegli dowódcy pokonują przeciwników i dokonują wybitnych czynów, ponieważ z wyprzedzeniem zdobywają wiedzę o wrogu”.

Struktura Departamentu I MSW zmieniała się co kilka lat, bo dostosowywano ją do okoliczności zewnętrznych. Była to jednostka samodzielna, a dyrektor wywiadu posiadał pozycję wysoce autonomiczną. Od lat toczą się spory, czy Departament I w czasach PRL wchodził w skład Służby Bezpieczeństwa PRL. W jakiejś mierze wywiad (Departament I), kontrwywiad (Departament II) i SB (Departamenty od III w górę) można było łączyć w jedną formację w ramach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Formalnie jednak dopiero w grudniu 1989 r., a więc już po pierwszych w połowie demokratycznych wyborach do parlamentu i po powstaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego, minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak, który w rządzie reprezentował wciąż istniejącą Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą, wydał zarządzenie nr 00102, na mocy którego m.in. Departament I stał się jednostką operacyjną Służby Bezpieczeństwa MSW.

W latach 70. i aż do powstania Urzędu Ochrony Państwa, który w 1990 r. przejął wywiad, Departament I składał się z dziewiętnastu wydziałów. Najważniejsze z nich były:

wydział I – kierowanie operacjami przeciwko RFN;

wydział II – tzw. amerykański;

wydział III – NATO i Watykan;

wydział X – kontrwywiad zagraniczny;

wydział XI – zwalczanie dywersji ideologicznej;

wydział XIV – wywiad nielegalny (nadzór nad nielegałami).

Samodzielną pozycję miał posiadający od 1973 r. własny zarząd wydział naukowo-techniczny (WNT). Po reorganizacji w 1977 r. związanej z ucieczką na Zachód oficera polskiego wywiadu por. Andrzeja Kopczyńskiego zarząd pozostał, ale zadania WNT rozbito między cztery osobne wydziały zajmujące się m.in. zdobywaniem informacji z zakresu przemysłu ciężkiego, elektromaszynowego, chemicznego i farmaceutycznego.

Do zadań wywiadu należało zdobywanie tajnych dokumentów i informacji dotyczących planów skierowanych przeciwko PRL, rozpracowywanie za granicami obcych wywiadów, zdobywanie dokumentacji wynalazków technicznych, dywersja ideologiczna i rozpracowywanie środowisk emigracji politycznej, zapewnienie łączności szyfrowej oraz prowadzenie w krajach kapitalistycznych przedsięwzięć operacyjnych o charakterze politycznym. W Departamencie I pracowało od 1600 do 2 tys. osób (w różnych okresach), z czego ok. 500 jako oficerowie wywiadu w centrali i rezydenturach w osiemnastu krajach zachodnich. Liczba agentów współpracujących z Departamentem I oscylowała między 300 a 400. Liczby nielegałów nigdy nie ujawniono, ale przyjmuje się, że było ich kilkudziesięciu, w tym część tzw. uśpionych.

Poza USA, Niemcami Zachodnimi i ważnymi krajami NATO oraz Watykanem rezydentury polskiego wywiadu cywilnego były umieszczone m.in. w Austrii i Szwajcarii, czyli państwach, na terenie których wywiady światowe tradycyjnie rezydowały i prowadziły swoje międzynarodowe operacje, a także w Szwecji, Brazylii, Meksyku, Izraelu oraz w innych państwach bliskowschodnich.

Polski wywiad rozkwitł w pełni dopiero za rządów Edwarda Gierka. Za czasów Władysława Gomułki jeszcze nie doceniano znaczenia tej formy zdobywania informacji. Gomułka lekceważył i nie miał zaufania do szpiegów. Gierek przeciwnie – uznał, że przy ich pomocy Polska nadgoni opóźnienia cywilizacyjne. Dlatego w jego okresie nie skąpiono środków na wywiad, czego wyrazem była na przykład budowa ośrodka w Starych Kiejkutach.

* * *

W tej książce opowiem o Szkole Szpiegów, ale i o samych szpiegach. Jak ich werbowano, jak uczono i co z tą wiedzą pozyskaną w ośrodku na Mazurach zdziałali w światowych zmaganiach wywiadów. Czy byli polskimi Jamesami Bondami, czy raczej przypominali diabolicznego Don Pedro, szpiega z krainy deszczowców z książki Porwanie Baltazara Gąbki, który wodził za nos Smoka Wawelskiego i kucharza Bartolomeo Bartoliniego?

A na pytanie, które po lekturze tej książki niechybnie padnie, a mianowicie dlaczego środowisko polskich oficerów wywiadu podzieliło się na skłócone koterie, odpowiem od razu. Bo to krew z krwi naszej, kość z naszej kości, są więc dokładnie tacy, jakie jest całe społeczeństwo żyjące nad Wisłą i Odrą. Lud dzielny, bitny, ciekawy świata, ale też skory do swarów, czasem zawistny, często megalomański i przekonany o własnej wyższości.

Szkoła szpiegów

Подняться наверх