Читать книгу Echo z otchłani - Remigiusz Mróz - Страница 15
ROZDZIAŁ 1
13
ОглавлениеZebrali się w maszynowni, przed głównym ekranem. Ellyse nawiązała połączenie z Wieroniką Romanienko, przekonana, że rozmowa nie pójdzie gładko. Jaccard jednak postawił sprawę jasno – potrzebował zgody na podjęcie próby współdziałania z Alhassanem.
Początkowo Rosjanka wyraziła jedynie oburzenie, że jej rozkaz nie został wykonany. Potem stopniowo się uspokajała, przynajmniej na tyle, by wysłuchać, co Loïc miał do powiedzenia.
– Rozumiem – powiedziała, gdy zdał jej całą relację. – Daliście się omamić jak dzieci. Po załodze Kennedy’ego mogłam się tego spodziewać, ale ty, Hans-Dietrich?
Gerling nie odezwał się słowem, nieustannie trzymając rękę na kaburze.
– Prześledziłam cały przebieg twojej służby i wydawało mi się, że jesteś żołnierzem z krwi i kości.
Nadal milczał.
– Nieistotne – dodała Romanienko. – Masz jeszcze szansę udowodnić, z jakiej gliny jesteś ulepiony. Weź na celownik dowódcę tego okrętu, poruczniku. Od tej chwili przejmujesz dowodzenie nad Kennedym.
Ellyse zdążyła jedynie otworzyć usta, nim Jaccard wyszarpnął swoją berettę.
Natychmiast jednak przekonał się, że zrobił to niepotrzebnie. Niemiec stał jak słup soli, nie sięgając po broń.
– Nie zrozumiałeś? – zapytała Wieronika. – Przejmujesz dowodzenie!
Hans-Dietrich się wyprostował.
– Odmawiam wykonania rozkazu, świadom konsekwencji w postaci sądu polowego oraz kary…
– Rób, co każę! – krzyknęła.
W maszynowni zaległa cisza. Nozomi uśmiechnęła się pod nosem, dochodząc do wniosku, że nie ona jedna zamierzała zrewidować hierarchię służbową. Gerling był ostatnią osobą, którą by o to podejrzewała, ale najwyraźniej zdrowy rozsądek wziął górę nad wyszkoleniem.
Chyba że to wszystko gra pozorów.
Wiedział przecież, że wykonując teraz rozkaz, naraziłby się na niebezpieczeństwo i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sam wylądowałby w karcerze. Channary Sang była uzbrojona, podobnie jak Jaccard. Ich dwoje dałoby mu radę bez trudności.
Ellyse spojrzała na niego badawczo, ale swoim zachowaniem nie zdradzał ukrytych zamiarów.
– Niewiarygodne… – odezwała się Romanienko. – Wszyscy skończycie na…
– Nie będzie żadnych sądów polowych – uciął Loïc, chowając broń. – Powołamy prawdziwy sąd, który zajmie się Alhassanem i nami. Nie kapturowe przedstawienie.
– Nie wiem, gdzie cię szkolono, ale…
– Teraz nie ma to znaczenia – znów wszedł jej w słowo. – Przeszkolenie miałem na Rah’ma’dul i po drodze tam. Lepiej, żeby miała to pani na uwadze. A teraz zajmiemy się Dija Udinem. – Obrócił się do radiooperatorki. – Ellyse, zakończ połączenie. Mam dosyć.
Nozomi szybko zrobiła, co polecił. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
– Channary, przyprowadź go tutaj – dodał Jaccard. – Gideon, przygotuj mu odpowiednio zabezpieczoną kajutę. Chcę widzieć wszystko, co robi.
– Łącznie z…
– Wszystko.
– Rozumiem – odparł niechętnie Hallford.
– I upewnij się kilkakrotnie, że ze swojej nowej celi nie będzie mógł wysłać sygnału.
– Tak jest.
Gideon zasiadł przed jednym ze stanowisk na uboczu i rozpoczął żmudne przygotowania. Sprawdzał każdy scenariusz, na jaki mógł wpaść Alhassan, nawet najbardziej absurdalny. Sang tymczasem przyprowadziła więźnia, który nie krył zadowolenia. Spojrzał po towarzyszach, szeroko się uśmiechając.
– Serce rośnie, gdy widzę, że rodzaj ludzki potrafi jeszcze myśleć. Dobra decyzja.
Jaccard stanął przed nim i przez moment mierzyli się wzrokiem.
– Mów – odezwał się dowódca.
– Jak tylko ustalimy szczegóły naszej wymiany. Za informację chcę bezpieczeństwa, jednak wasze słowo na niewiele mi się zda.
– Na nic innego nie możesz liczyć.
– W takim razie Lindberg już jest martwy.
Ellyse miała ochotę wyrwać Channary broń i zakończyć tę farsę. Wzięła głęboki wdech, a potem stanęła obok Loïca.
– Więc co proponujesz? – zapytała.
– Na początek trzeba umieścić sukinsyna w komorze kriogenicznej. Bez tego możecie pożegnać się z szansą na uratowanie go. W kilka dni niczego nie zrobimy.
Jaccard skinął głową do Sang, a ta natychmiast udała się do kostnicy.
– Cała reszta jest banalnie prosta. I może sami byście na nią wpadli, gdyby nie to, że myślicie jednowymiarowo.
Uśmiechnął się, tocząc wzrokiem po zebranych i czekając, aż ktoś podejmie rzuconą rękawicę. Nikt się nie odezwał.
– Potrzebujecie Ev’radata do naprawienia konchy, tak?
– Przejdź do rzeczy – ponagliła go Nozomi.
– Na Rah’ma’dul nie możecie wrócić, bo zostaniecie wciągnięci do proelium i tyle będzie z przebiegłego planu Skandynawa, by uratować resztki ludzkości.
Znów zrobił irytującą pauzę.
– Mów – ponagliła Ellyse, piorunując go wzrokiem.
– Nie musicie jednak być na orbicie planety, by się na nią dostać – dodał. – Wystarczy, że odnajdziecie jedną z czternastu spośród tych, na które prowadziły korytarze z Terminala. Przejdziecie stamtąd na Rah’ma’dul, a potem do miejsca, gdzie ukrywają się Yan’ghati. Dacie swojemu wybawcy maskę i voilà.
Milczeli, patrząc po sobie.
– Dobrze mieć Dija Udina, prawda? – zapytał z satysfakcją. – Bez niego bylibyście jak dzieci we mgle.
Gideon odsunął się od swojego stanowiska, kręcąc głową.
– To absurd – powiedział.
Alhassan wzruszył ramionami.
– Nie wiemy, gdzie znajdują się te planety.
– Wy nie – odparł nawigator, a potem westchnął i rozejrzał się wokół. – Macie tu jakiś wyświetlacz fantomatyczny?
Odpowiedziało mu milczenie.
– Chociaż przerobione socjalki? Na Accipiterze mieliśmy ich trochę. Gdyby nie to, nie przeżyłbym z tym sukinsynem interwału między diapauzami – dodał Dija Udin. Zrobił pauzę i rozejrzał się. – Ale widzę, że tu o rozrywkę trudno. Nadal zakazywano fantazmatów, gdy opuszczaliście Ziemię?
Hallford wstał ze swojego miejsca i podszedł do niego.
– Potrafisz znaleźć planetę z tunelem?
– Może. Nie wiem. Chyba tak. Jak się postaram.
Gideon spojrzał bezradnie na dowódcę, ten jednak trwał z kamiennym wyrazem twarzy.
– Fantazmaty to mój kolejny warunek – ciągnął Alhassan. – Albo dacie mi dostęp do jakichś programów z kuso odzianymi Azjatkami, albo w tej chwili kończymy te konszachty.
– Nie mamy żadnych generatorów fantazmatów, Dija Udin – odparła Ellyse, chwytając go za ramię. Obróciła go do siebie i spojrzała mu głęboko w oczy. Miała nadzieję zobaczyć cień trwogi wywołanej losem przyjaciela. Dostrzegła jednak tylko pustkę. Nawigator szybko wyswobodził rękę.
– Łże – ocenił Hallford. – Nie ma sposobu, by odnaleźć drugi koniec któregokolwiek z tuneli. Poza tym mogą znajdować się setki, tysiące lat świetlnych stąd.
Wszyscy umilkli. Ellyse była świadoma, że jeśli tak jest, to nikt nie zdecyduje się na kilkusetletnią podróż dla ratowania jednego człowieka. Nie kiedy na Ziemi mieli odbudować cywilizację.
– Może tak, może nie – odparł Dija Udin. – Nie dowiecie się, póki nie spełnicie moich warunków.
Gideon nadal wbijał wzrok w dowódcę.
– Nawet jeśli potrafi znaleźć tunel i jakimś cudem ten będzie znajdował się niedaleko, to nigdy go od tej strony nie otworzymy – ciągnął. – Do tego niezbędna jest koncha, a nasza jest uszkodzona.
– To faktycznie pewien problem – bąknął Alhassan. – Ale można mu zaradzić, o ile jest się istotą wyższego rzędu, jak wasz skromniutki Dija Udin. – Skłonił się, rozkładając ręce. – A teraz udam się na spoczynek. Którędy do mojej kajuty?
Ruszył w kierunku włazu, ale Jaccard zastąpił mu drogę.
– Powoli – zaczął major. – Najpierw musisz nam coś dać.
Alhassan zrobił dzióbek.
– Kpij sobie, a wywalę ci dziurę w głowie – powiedział Loïc, na wszelki wypadek dając krok w tył. – O ile dobrze rozumiem, są trzy problemy, którym rzekomo umiesz zaradzić. Zróbmy więc tak, że za rozwiązanie pierwszego z nich trafisz do kajuty. Za zaradzenie drugiemu dam ci te socjalki, a za pomoc przy trzecim dostaniesz prom.
Dija Udin zagwizdał z uznaniem.
– Nieźle – powiedział. – Wiedziałem, że twoje milczenie to nie przelewki. Przeprowadzałeś proces myślowy, a w dodatku wyprodukowałeś całkiem sensowną propozycję.
– Więc?
Alhassan obrócił się i ruszył ku głównemu pulpitowi sterowania w maszynowni. Gideon natychmiast zareagował i ustawił się tuż przed nim.
– Nie znajdę żadnych planet, jeśli ten kocmołuch będzie mi wadził.
– Ten kocmołuch nie pozwoli, żebyś choćby zbliżył się do tej konsoli – odparł Hallford.
– W takim razie mamy pat.
– Gideon – podjął Jaccard. – Przygotuj mu jakieś stanowisko astrometryczne i upewnij się, że będzie odizolowane od komputera pokładowego.
– Brawo. Dokładnie tak jak z moją kajutą – dodał z uśmiechem Alhassan.
Załoganci spojrzeli na niego z konsternacją. Poruszył się nawet Hans-Dietrich, który do tej pory zdawał się zamienić w posąg.
– Jestem jasnowidzem – wyjaśnił Dija Udin, po czym z pietyzmem uniósł ręce. – Przejrzałem wasze zamiary.
Główny mechanik usiadł przy jednym z pulpitów i zaczął blokować dostęp do kluczowych systemów Kennedy’ego. Ellyse w tym czasie przygląda się obcemu. Jak został zaprogramowany? Była ciekawa, czy rzeczywiście traktował Håkona jak przyjaciela i czy bez tej umowy także próbowałby mu pomóc.
Muzułmanin trwał w bezruchu z bladym uśmiechem zastygłym na twarzy. Ta nie zdradzała niczego, co pomogłoby Nozomi uzyskać odpowiedzi na pytania.
W końcu Hallford skończył i machnął ręką do skazańca.
– Siadaj i niczego nie próbuj. Wszystko jest poblokowane.
– Lub tak ci się tylko wydaje – odparł Dija Udin, zajmując miejsce.
– Obserwuj wszystko, co robi – dodał Jaccard.
– Taki mam zamiar.
Nozomi również stanęła za plecami Alhassana, a potem bacznie kontrolowała każde posunięcie muzułmanina. Wyglądało na to, że nie robi niczego podejrzanego. Wyświetlił bazę planet, a potem uruchomił edytor algorytmów pozwalających na ich przeszukiwanie.
– Tunele odchodzące z Terminala to nic innego jak deformacje czasoprzestrzeni – podjął. – Znacie to zjawisko, bo w szkole uczą was o Alcubierze i jego pomysłach związanych z bąblami czasoprzestrzennymi.
Dija Udin pracował na pełnych obrotach, a Ellyse przestawała nadążać za wprowadzanymi równaniami. Miała tylko nadzieję, że Gideon wie, co się dzieje.
– Terminal ma generator, który pozwala wytworzyć odpowiednią ilość materii o masie ujemnej.
Hallford ściągnął brwi, przyglądając się kolejnym ciągom wprowadzanych cyfr.
– Na Rah’ma’dul nieustannie więc ma miejsce odpychanie grawitacyjne w generatorze. Nie odczuwa się tego, będąc na planecie, ale gdybyście mieli odpowiednie sensory, wykrylibyście…
– Ciemną energię – dopowiedział Gideon.
– Brawo, kocmołuchu. Jednak znasz podstawy fizyki cząstek elementarnych.
– Modyfikujesz nasze sensory?
– Na tyle, na ile pozwala mi to zrobić ta prymitywna technologia – odparł Alhassan, oglądając się przez ramię i posyłając mu uśmiech. – Jeśli się uda, wykryjemy zaburzenia przyciągania grawitacyjnego w systemach planetarnych. To znak, że dociera tam tunel.
– I jakie jest prawdopodobieństwo, że to będzie gdzieś w okolicy Układu Słonecznego?
– Zerowe – rzekł Dija Udin i zaśmiał się.
Ellyse nie było do śmiechu. Nawet jeśli uda się odnaleźć miejsce, gdzie znajduje się wyjście z tunelu, nadal nie wiedzieli, jak poradzić sobie z dwoma wiążącymi się z tym problemami. Alhassan mógł mówić, co chciał, ale nie sposób było znaleźć remedium na wszystko.
– Alteracje wprowadzone – powiedział po jakimś czasie Dija Udin, przeciągając się. – Teraz wystarczy tylko uruchomić algorytm.
Wskazał na wyświetlacz, gdzie gotowy program czekał, by go włączyć.
– Jesteś pewien, że to bezpieczne? – zapytał Jaccard.
– Mniej więcej – odparł Gideon.
– No już – wtrącił Alhassan. – Nie przekonacie się, jeśli nie spróbujecie. Będzie trochę adrenaliny, prawda? Nie do końca wiadomo, co narobił Dija Udin. Mógł stworzyć algorytm, który uaktywni ansibl i rozświetli was w kosmosie jak bożonarodzeniową choinkę.
Nozomi zbliżyła się do ekranu i przeciągnęła palcem w odpowiednim miejscu. Nawet gdyby ktoś próbował ją zatrzymać, nie zdążyłby.
– Podjęliśmy już decyzję – odezwała się. – Nie ma sensu dawać mu satysfakcji.
Loïc i Hallford zgodzili się z nią, kiwnąwszy głowami. Wszyscy patrzyli na ekran, czekając na efekty poszukiwań. W bazie Kennedy’ego znajdowały się wszystkie planety, które były w realnym zasięgu podróży. Ich liczba była nieskończona i nawet przy mocy obliczeniowej komputera pokładowego przeszukiwanie banków musiało trochę potrwać. Ellyse odeszła kawałek i przysiadła na jednym z niewielkich stołków dla personelu technicznego.
Wydawało jej się, że każda minuta oczekiwania niemiłosiernie się przeciąga. Dija Udin obrócił się przez ramię i obrzucił ich wzrokiem.
– Więc gdzie te socjalki?
– Skup się na swoim zadaniu – odparł Jaccard.
– Nie ma na czym. Wprowadziłem wszystko, co trzeba, a reszta należy do komputera pokładowego. Tymczasem chciałbym dostać moje…
Urwał, gdyż algorytm wyszukiwania odnalazł potencjalną planetę z tunelem. Alhassan obrócił się do ekranu, a pozostali załoganci szybko znaleźli się obok. Nawet milczący Gerling sprawiał wrażenie zaciekawionego.
– Proszę bardzo – powiedział Dija Udin, wskazując palcem na wyświetlacz. – Wasz magik wyczarował dla was takie cudo. Gwiazda HR 8799 w Konstelacji Pegaza, zwana także Nakamurą. Na jednej z orbitujących ją planet sensory wykryły ujemną masę.
– Jak daleko? – zapytała nerwowo Ellyse.
– Sto dwadzieścia dziewięć lat świetlnych od Ziemi. Planeta to Nakamura-Amano, temperatura trzynaście stopni Celsjusza, okres orbitalny trzydzieści siedem dni. Wewnętrzna granica ekosfery i…
– To wszystko bez znaczenia – wtrącił Hallford. – Odległość jest zbyt duża.
– Biorąc pod uwagę ogrom wszechświata, to najbliższe sąsiedztwo – zaoponował Alhassan z uśmiechem. – Teraz pozostaje wam tylko postanowić, czy jesteście gotowi zamrozić się na dobre trzysta lat, bo tyle zajmie podróż w obie strony. Ale sukinsyn jest tego warty, prawda?
Obrócił się i wyszczerzył jeszcze bardziej.