Читать книгу Turkusowe szale - Remigiusz Mróz - Страница 9
Prolog
ОглавлениеSkrzydła myśliwca cięły ze świstem powietrze, a promienie wschodzącego słońca odbijały się od niewielkiej przedniej szyby w kabinie samolotu. Pilot poprawił maskę tlenową i starał się poluzować nieco gogle, bo ilekroć wracał po locie na ziemię i ściągał angielski osprzęt, na twarzy zostawały mu czerwone okręgi. Wyglądał jak klaun, a nie trzeba było dawać Brytyjczykom dodatkowych powodów do nabijania się.
– Stay in formation – rozległa się przez radio komenda dowódcy lotu szkoleniowego.
– Czego on chce? – zapytał pilot, obracając głowę w prawo i spoglądając na lecącego obok rodaka.
– Nie mam pojęcia.
– Może żeby rozluźnić formacje. Lecimy tak blisko, że czuję ciągnący się za tobą smród.
– Fuck you, sir – odparł drugi z Polaków, wykorzystując jedno z niewielu sformułowań, które zdołał przyswoić w ostatnich tygodniach. Wprawdzie Anglicy naciskali na coranne ćwiczenia mowy, którą posługiwali się w przestworzach, ale Polacy nie mieli do tego serca. Każdy z nich uważał, że do latania niepotrzebna im znajomość herbacianego języka. Brytyjczycy stali na zupełnie odmiennym stanowisku.
Nieszczęśliwie dla samych pilotów, nałożone na nich obowiązki nie dawały wiele okazji do zasiadania za sterami. Teraz mieli jednak zamiar odbić sobie cały ten zmarnowany czas, który spędzili na lądzie.
Tym bardziej że tego dnia zasiedli za sterami nowiutkich, amerykańskich fairchildów.
– Stay in formation, bloody hell... – znów rozległ się szorstki, nieustannie zirytowany i wyniosły głos. Ponownie nikt mu nie odpowiedział – przynajmniej werbalnie.
Pierwszy z pilotów uśmiechnął się lekko i pociągnął drążek steru w lewo. Jego jednopłatowiec poszybował w kierunku niskich zabudowań, które chwilę wcześniej wyłoniły się przed niewielką eskadrą.
– Zaraz będzie psioczył – rzucił z entuzjazmem do radia lotnik.
– Stay in formation, stay in formation! This is a direct order. I repeat, stay...
– Nic nie rozumiem. Po rosyjsku trochę panimaju, po francusku świetnie je parle, po niemiecku coś tam sprechen, ale ten twój język, chłopie, jest dla mnie kompletnie niezrozumiały. Żebyś jeszcze wyraźnie wymawiał, to może. Ale nie, musisz mamrotać. Niech mu ktoś wytłumaczy, że nie zepsuł mi się silnik, tylko się odłączyłem. Inaczej herbaciarz zaraz popuści ze strachu i na dole będą mieć złoty deszcz – odparł pilot, śmiejąc się pod nosem, po czym obniżył lot i skierował maszynę ku budynkom.
– Co robisz? – zapytał go ten, który przed momentem leciał w kluczu po jego prawej.
– Namierzyłem wafki.
– Przyjąłem. Udanych łowów.
Kiedy znalazł się bliżej ziemi, obrócił jednopłatowiec wokół własnej osi, robiąc beczkę. Przy drugim piruecie zatrzymał maszynę w pozycji do góry brzuchem, spoglądając na ziemię pod sobą. Było to o tyle ekscytujące dla lotnika, że amerykański fairchild nie miał oszklonej całej kabiny, a jedynie niewielką szybkę z przodu.
– Fucking twat! – rozległo się w radiu, a zaraz potem rozbrzmiały kolejne niewybredne określenia na niepokornego pilota. Wprawdzie dowódcy eskadr i dywizjonów byli na briefingach ostrzegani, że ich polscy podwładni mają tylko jedną zasadę – brak zasad, ale angielski oficer nie spodziewał się, że ktokolwiek odłączy się z formacji bez powodu.
– Officer pilot, this is ground control. You do not have permission for pancake – rozległ się inny głos w słuchawkach.
Lotnik stwierdził, że najwyraźniej zainteresowało się nim centrum dowodzenia lotów w Squires Gate – miejscu, gdzie liczna grupa Polaków stacjonowała od pewnego czasu. Tak czy inaczej, nadal niewiele rozumiał. W niczym mu to jednak nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, cieszyło go.
Obniżył lot jeszcze bardziej i znalazł się kilkadziesiąt metrów nad płytą lotniska. Nadal z głową w dole, skierował jednopłat ku grupie kobiet idącej w kierunku jednego z baraków. Niebieskie mundury świadczyły o tym, że służyły w Women’s Auxiliary Air Force – służbie pomocniczej RAF-u. Zatrzymały się, skonsternowane nagłym dźwiękiem silnika i by zobaczyć, skąd dochodzi, nie musiały specjalnie zadzierać głów.
Polski pilot przeleciał tuż ponad nimi, machając i szeroko się uśmiechając.
– Serwus, dziewczyny! – krzyknął, po czym poderwał maszynę brzuchem do góry, odleciał kawałek i zrobił beczkę.