Читать книгу O naturze ludzkiej - Roger Scruton - Страница 6
Rozdział 1. Rodzaj ludzki
ОглавлениеRozdział 1 Rodzaj ludzki
Ludzie są zwierzętami, którymi rządzą prawa biologii. Nasze życie i śmierć to procesy biologiczne takiego samego typu, jaki obserwujemy również u innych zwierząt. Mamy biologiczne potrzeby oraz wpływają na nas i ograniczają nas geny, które kierują się własnym imperatywem reprodukcyjnym. Ten genetyczny imperatyw przejawia się w naszym życiu emocjonalnym, przypominając nam o naszym ciele i jego władzy nad nami.
Poeci i filozofowie z Platonem na czele od stuleci opowiadają nam historie o miłości erotycznej. Historie te nadają przedmiotowi miłości wartość, tajemniczość i pewien metafizyczny wymiar, który zdaje się ją wynosić poza naturalny porządek rzeczy. W historiach tych prawie nie występuje biologia, mimo że nie miałyby zbyt wielkiego sensu, gdybyśmy nie byli zwierzętami, które się rozmnażają i które zbudowały swoją niszę drogą doboru płciowego.
Jesteśmy stworzeniami terytorialnymi, tak jak szympansy, wilki czy tygrysy. Rościmy sobie prawo do naszego terytorium i walczymy o nie, a od powodzenia naszych starań zależy los naszych genów, które wymagają właśnie takiego wyłącznego prawa do siedliska życiowego, jeśli ma być zagwarantowana ich replikacja. A przecież z reguły walczymy w imię jakiegoś szczytnego ideału: sprawiedliwości, wyzwolenia narodowego czy nawet Boga. Również w tym kontekście mamy zwyczaj opowiadać sobie historie nieodnoszące się do realiów biologicznych, w których są zakorzenione.
Jak się wydaje, biologiczne podłoże mają również najszlachetniejsze ludzkie przymioty. Poświęcenie, które każe kobiecie odłożyć wszystko inne na bok ze względu na swoje dzieci, odwaga, która umożliwia ludziom znoszenie największych przeciwności i niebezpieczeństw dla czegoś, czemu przypisują wartość, a nawet takie cnoty jak wstrzemięźliwość i sprawiedliwość, które z pozoru wymagają przezwyciężenia naszych popędów — wiele osób uważa, że wszystkie te zjawiska mają swoje odpowiedniki wśród niższych zwierząt, i domaga się jednego wyjaśnienia, obowiązującego dla wszystkich gatunków. Do zakresu biologii jest zaliczane uczucie do innej osoby. Najpierw uczynił to Freud w swojej dalece metaforycznej i dzisiaj w dużym stopniu zdyskredytowanej teorii libido, a bliżej naszych czasów taką próbę podjął w swojej teorii przywiązania John Bowlby, według którego miłość, poczucie utraty i żałobę można przynajmniej częściowo wyjaśnić jako filogenetyczne wytwory ludzkiej potrzeby „bezpiecznej bazy”1. Bowlby był psychiatrą, doskonale świadomym, że swoje umiejętności emocjonalne ludzie nie tylko dziedziczą, ale również adaptują i doskonalą. Niemniej jednak opisywał miłość, rozpacz porzuconego kochanka i żałobę jako procesy biologiczne i przekonywał, że „więzy łączące dziecko z matką stanowią ludzką wersję zachowań powszechnie spotykanych u wielu gatunków zwierząt”2.
Umieszczając to zachowanie w jego kontekście etologicznym, Bowlby przedstawił znacznie bardziej wiarygodny opis naszych podstawowych przywiązań niż koncepcje Freuda i jego bezpośrednich następców. Ludzkie uczucia związane z miłością, przekonywał, należy wyjaśniać w kategoriach funkcji odgrywanych przez nie w „środowisku ewolucyjnej przystosowalności”, nie wprowadzając żadnego radykalnego rozgraniczenia ontologicznego między nami a innymi zwierzętami. Odkrycie hormonu oksytocyny i jego działania skłaniającego różne zwierzęta do wchodzenia w związki uczuciowe z przedstawicielami tego samego gatunku dodatkowo wzmocniło pogląd, że przywiązanie należy rozumieć i wyjaśniać bez odniesienia do wspomnianych historii, za pomocą których my, ludzie, uwznioślamy przywiązanie.
Kiedy Karol Darwin i Alfred R. Wallace wymyślili koncepcję doboru naturalnego, zrodziło się pytanie, czy nasze rozliczne „wyższe” przymioty, takie jak moralność, samoświadomość, stosowanie symboli, sztuka i miłość, stwarzają tak wielką przepaść między nami a „niższymi” zwierzętami, aby domagać się innego rodzaju wyjaśnienia. Wallace początkowo uważał, że takie wyjaśnienie nie jest potrzebne, ale później zmienił zdanie, dochodząc do wniosku, że istnieje w porządku rzeczy skok jakościowy, umieszczający wyższe przymioty ludzkości w innej kategorii niż te cechy, które podzielamy z naszymi ewolucyjnymi sąsiadami. „Jesteśmy obdarzeni własnościami intelektualnymi i moralnymi, które są nadwyżkowe z punktu widzenia naszych potrzeb ewolucyjnych”3, a zatem istnienia tych właściwości nie można wyjaśnić za pomocą teorii doboru naturalnego, który działa wyłącznie na funkcje przystosowawcze.
Darwin pozostał jednak przy poglądzie, że natura non facit saltus, i w dziele O pochodzeniu człowieka próbował wykazać, że różnice między ludźmi a innymi zwierzętami, aczkolwiek niemałe, da się pogodzić z teorią stopniowego rozwoju4.
Dla Darwina zmysł moralny jest przedłużeniem instynktów społecznych u innych gatunków5. W teorii doboru płciowego Darwin zwiększył zakres zasobów, z których może korzystać dobór naturalny, i wysunął sugestię, podjętą w naszych czasach przez Stevena Pinkera i Geoffreya Millera, że wiele spośród „wyższych” przymiotów człowieka, jak sztuka i muzyka, które na pierwszy rzut oka wydają się pozbawione jakiejkolwiek funkcji ewolucyjnej, należy postrzegać jako efekt doboru płciowego6. Następnie Darwin przedstawił opis ludzkich uczuć, w którym ekspresję na twarzy i w gestach porównuje do wyrażania uczuć przez inne zwierzęta. Przyświecał mu w tym następujący cel: chciał pokazać, że pozorna przepaść między nami a naszymi ewolucyjnymi kuzynami nie dowodzi naszego odrębnego pochodzenia7.