Читать книгу Ember in the Ashes Tom 3 Żniwiarz u bram - Sabaa Tahir - Страница 10

V: Laia

Оглавление

– Sprawdź Veturiusa – zwraca się Kruk Krwi do Avitasa Harpera, kiedy wraca bez Mamie. – Upewnij się, czy kajdany są dobrze zapięte.

Kruk odciąga mnie do drzwi chaty, jak najdalej od Eliasa. Obecność nas trojga w jednym pomieszczeniu jest dziwna i wygląda jak zapowiedź czegoś nieokreślonego. Wrażenie to szybko jednak mija, kiedy Kruk wbija ostrze sztyletu głębiej w moją skórę.

Musimy się za wszelką cenę stąd wydostać. Wolałabym nie czekać, aż Kruk spełni swoją groźbę i zacznie mnie torturować. Tymczasem Afya i Darin odchodzą pewnie od zmysłów z niepokoju.

– Koni nie ma, Kruku. – W progu tylnego wejścia pojawia się Dex.

Rozwścieczony Kruk Krwi wbija wzrok w Eliasa, ale on tylko wzrusza ramionami.

– Chyba nie myślałaś, że pozwolę im tu zostać?

– Idź, poszukaj jeszcze raz – rozkazuje Dexowi Kruk. – I przyprowadź tu duchowóz. Harper, jak długo jeszcze będziesz sprawdzał, czy te cholerne łańcuchy są nietknięte?

Sprawdzam dyskretnie, jak mocne są moje więzy, ale Kruk wyczuwa to i boleśnie wykręca mi ręce.

Elias siedzi na krześle z wyuczoną swobodą i obserwuje swoją dawną najlepszą przyjaciółkę. Nie daję się zwieść jego znudzonemu wyrazowi twarzy. Z każdą mijającą chwilą jego złocistobrązowa skóra blednie, aż w końcu widać wyraźnie, że źle się czuje. Wzywa go Poczekalnia i ciągnie ku sobie z coraz większą natarczywością. Już to wcześniej widziałam. Jeśli zostanie tu zbyt długo, będzie cierpiał.

– Wykorzystujecie mnie, żeby się dobrać do mojej matki – odzywa się Elias. – Ona wyczuje to na odległość.

– Nie każ mi zmieniać zdania w kwestii knebla. – Kruk czerwieni się pod maską. – Harper, idź z Dexem. Wóz ma tu być za chwilę.

– Jak myślisz, co robi teraz Keris Veturia? – pyta Elias po wyjściu Harpera.

– Ty już nawet nie mieszkasz w cholernym Imperium. – Kruk Krwi ściska mnie mocniej. – Więc zamknij się.

– Nie muszę żyć w Imperium, żeby wiedzieć, co myśli komendantka. Chcesz ją zabić, prawda? Ona musi to wiedzieć. A w takim razie wie także, że jeśli ją zabijesz, to ryzykujesz wojnę domową z jej sprzymierzeńcami. I dlatego, kiedy ty marnujesz tu swój czas ze mną, ona już wróciła do stolicy i knuje diabli wiedzą co.

Kruk marszczy czoło. Całe życie słuchała rad Eliasa i jemu też doradzała. A jeśli on ma rację? Wydaje mi się, że słyszę, co sobie teraz myśli. Elias podchwytuje moje spojrzenie. Podobnie jak ja szuka jakiejś sposobności.

– Znajdź mojego dziadka – mówi Elias. – Jeśli chcesz ją dopaść, musisz zrozumieć jej sposób myślenia. Quin zna Keris lepiej niż ktokolwiek inny spośród żyjących.

– Quin opuścił Imperium – odpowiada Kruk.

– Akurat… Gdziekolwiek Keris się znajdzie, on będzie czekał w pobliżu, aż popełni jakiś błąd. Nie jest na tyle głupi, żeby ukrywać się w którejś ze swoich posiadłości. I nie będzie sam. Wciąż wielu ludzi jest mu oddanych.

– To bez znaczenia. – Kruk Krwi macha lekceważąco ręką, odrzucając radę Eliasa. – Keris i ta kreatura, którą trzyma przy sobie…

Czuję ucisk w żołądku. Zwiastun Nocy. Ona ma na myśli Zwiastuna Nocy.

– …coś knują – kończy Kruk. – Muszę ją zniszczyć, zanim ona zniszczy Imperium. Tygodniami polowałam na Quina Veturiusa. Nie mam czasu, żeby znowu to robić.

Elias unosi się w krześle, przygotowuje się do zrobienia ruchu. Kruk poluzował żelazny uścisk, a ja skręcam dłonie, szarpię nimi, usiłuję wyswobodzić je z więzów.

– Więc chcesz ją zniszczyć. – Kajdany Eliasa pobrzękują. Coś błysnęło w jego dłoni? Wytrych? Jak zdołał go ukryć przed Avitasem? – Pamiętaj, że ona zrobi rzeczy, których bardzo byś nie chciała. Znajdzie twój słaby punkt i wykorzysta go. To potrafi najlepiej.

Kiedy Elias unosi rękę, Kruk odwraca głowę w jego stronę i mruży oczy. W tej samej chwili wchodzi Harper.

– Wóz czeka, Kruku – melduje.

– Bierz ją. – Popycha mnie w stronę Avitasa. – I trzymaj jej nóż przy gardle. – Harper przyciąga mnie do siebie. Gdybym zdołała odwrócić uwagę Kruka i Avitasa na chwilę dość długą, żeby Elias zdążył zaatakować…

Używam sztuczki, której Elias nauczył mnie, gdy podróżowaliśmy razem. Kopię Avitasa w łydkę, a potem rzucam się na ziemię.

Avitas klnie, Kruk się obraca, a Elias, uwolniwszy się z kajdan, rzuca się naprzód. W chwili krótszej od mrugnięcia okiem sięga po swoją broń. Nóż ze świstem przecina powietrze nad moją głową, ale Harper robi unik i ciągnie mnie za sobą. Kruk Krwi wrzeszczy, kiedy Elias przygniata ją swoim ciałem i przystawia jej nóż do gardła. Coś jednak błyszczy w jej dłoni. To sztylet. O bogowie, gotowa nim pchnąć Eliasa.

– Eliasie! – ostrzegam go, ale nagle jego ciało nieruchomieje.

Z jego gardła dobywa się zduszony okrzyk. Nóż wypada mu z dłoni, a Kruk wydostaje się spod niego z ironicznie wykrzywionymi ustami.

– Laio. – W spojrzeniu Eliasa widzę wściekłość. I bezsilność. A potem w pokoju zalega ciemność. Dostrzegam długie, ciemne włosy, blask brązowej skóry. Wpatrują się we mnie bezdennie czarne oczy. Shaeva.

W jednej chwili Shaeva i Elias znikają. Ziemia drży pod naszymi stopami, na ułamek sekundy zrywa się wiatr, zawodzi głośno i rozpaczliwie jak jęczące dusze.

Kruk Krwi rzuca się tam, gdzie przed chwilą znajdował się Elias, ale jego już nie ma. Chwyta mnie za gardło, kieruje sztylet prosto w moje serce i popycha mnie z powrotem na krzesło.

– Kim, do diabła, była ta kobieta? – szepcze.

Otwierają się z hukiem drzwi i do środka wbiega Dex z szablą w dłoni. Nim zdąży wydusić z siebie słowo, Kruk wrzeszczy do niego z całych sił:

– Przeczesać wioskę! Veturius zniknął jak jakaś przeklęta zjawa.

– Eliasa nie ma w wiosce – wtrącam się. – Ona go zabrała.

– Kto go zabrał? – Nie mogę mówić, ostrze jest zbyt blisko mego ciała, ale ona nie pozwala mi poruszyć żadnym mięśniem. – Mów!

– Zabierz sztylet, Kruku – odzywa się Avitas, rozglądając się uważnie wokół jakby w nadziei, że Elias może powrócić. – Może wtedy coś powie.

Kruk Krwi odsuwa ostrze od mojego ciała może o grubość włosa. Rękę ma pewną, ale pod maską jej twarz płonie.

– Mów albo umrzesz.

Plącze mi się język, kiedy próbuję wytłumaczyć – najmętniej, jak potrafię – kim jest Shaeva i kim stał się Elias. Mówiąc to, zdaję sobie sprawę, jak niewiarygodnie brzmią moje słowa. Kruk Krwi nie odzywa się, ale całym swoim ciałem wyraża niedowierzanie.

Kiedy kończę, wstaje, opuszcza dłoń ze sztyletem i wpatruje się w noc. Do świtu pozostało tylko kilka godzin.

– Możesz sprowadzić tu Eliasa z powrotem? – pyta cicho.

Kręcę głową, a ona klęka przede mną. Jej twarz nagle staje się pogodna, ciało rozluźnione. Nasze spojrzenia spotykają się, ale jej wzrok jest nieobecny, jakby odpłynęła myślami gdzieś daleko.

– Gdyby imperator wiedział, że żyjesz, chętnie przesłuchałby cię osobiście – mówi Kruk Krwi. – Nie jesteś głupia i zgodzisz się ze mną, że lepsza byłaby śmierć. Zrobię to szybko.

O bogowie. Nogi mam wolne, ale ręce związane. Mogłabym uwolnić prawą rękę, gdybym szarpnęła dostatecznie mocno…

Avitas chowa szablę do pochwy i schyla się za moimi plecami. Czuję jego ciepłą skórę na swoich nadgarstkach i czekam, aż zaciśnie mocniej sznur. Ale on tego nie robi.

Przeciwnie, sznur krępujący mi ręce spada na ziemię. Harper wyszeptuje tylko jedno słowo, tak cicho, że nie jestem pewna, czy naprawdę je wypowiedział.

– Idź.

Nie mogę się poruszyć. Napotykam spojrzenie Kruka Krwi. Spojrzę śmierci w oczy. W jej srebrzystych rysach twarzy pojawia się smutek. Nagle wydaje się starsza, nie wygląda już na swoje dwadzieścia lat. Widziała zbyt dużo krwi. Zbyt dużo śmierci.

Pamiętam, jak Elias opowiadał mi, co Marcus zrobił z rodziną Kruka. Dowiedział się tego od ducha Hanny Aquilli, który nękał go miesiącami, zanim przeszedł na drugą stronę.

Słuchając tej opowieści, czułam się coraz gorzej. Pamiętam inny ponury poranek wiele lat temu. Obudził mnie głośny szloch w domu. Pomyślałam, że dziadek przyniósł do domu jakieś zwierzę. Ranne stworzenie, umierające powoli i w cierpieniu.

Ale kiedy weszłam do dużego pokoju, zobaczyłam babcię kołyszącą się w przód i w tył w ramionach dziadka próbującego uciszyć ją, żeby nikt nie usłyszał oznak rozpaczy po stracie córki – mojej matki. Nikt nie mógł się dowiedzieć. Imperium było gotowe zetrzeć w proch wszystko, co reprezentowała sobą Lwica, ale także wszystkich, którzy byli z nią w jakikolwiek sposób powiązani.

Tego dnia poszliśmy wszyscy na targ sprzedać dżemy babci. Dziadek, Darin, babcia i ja. Babcia nie uroniła ani jednej łzy. Jej lament słyszałam tylko raz, tamtego ranka.

Krukowi Krwi także odmówiono prawa do publicznego opłakiwania swoich bliskich. Była przecież drugą osobą w Imperium, a jej rodzina została stracona za to, że nie wypełniła rozkazów imperatora.

– Przykro mi – szepczę, kiedy unosi sztylet. Wyciągam palce – nie po to, żeby zatrzymać sztylet, tylko żeby ująć jej drugą dłoń. Kruk Krwi sztywnieje. Skóra jej dłoni jest zimna, bezduszna. W ułamku sekundy jej zaskoczenie zamienia się w złość.

Najokrutniejszy gniew rodzi się z najgłębszej boleści. Tak zwykła mawiać babcia. Mów, Laio.

– Moi rodzice też zostali zamordowani. I moja siostra. W Kauf. Byłam mała i nie widziałam tego. Ale nigdy nie mogłam ich opłakiwać. Nie pozwalano mi. Nikt nawet nie wspominał o ich śmierci, ale myślę o nich każdego dnia. Przykro mi, że straciłaś swoich najbliższych. Naprawdę.

Przez chwilę widzę przed sobą dziewczynę, która mnie uzdrowiła. Dziewczynę, która pozwoliła Eliasowi i mnie uciec z Czarnego Klifu. Dziewczynę, która powiedziała mi, jak dotrzeć do więzienia Kauf.

I zanim ta dziewczyna zniknie – a wiem, że zniknie – zbieram w sobie wszystkie siły, zrywam się z krzesła, mijam w pędzie Avitasa i podbiegam do drzwi. Jeszcze dwa kroki i słyszę krzyk Kruka. Trzeci krok i jej sztylet przecina ze świstem powietrze.

Za późno. Jestem już za drzwiami, mijam nic niepodejrzewającego Dexa i znikam w mroku nocy jak duch.

***

koniec darmowego fragmentu

zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Ember in the Ashes Tom 3 Żniwiarz u bram

Подняться наверх