Читать книгу Ember in the Ashes Tom 3 Żniwiarz u bram - Sabaa Tahir - Страница 6

I: Zwiastun Nocy

Оглавление

Kochasz zbyt mocno, mój królu.

Królowa często wypowiadała te słowa w ciągu spędzonych razem stuleci. Dawniej z uśmiechem, później ze zmarszczonym czołem. Wpatrywała się przy tym w nasze dzieci biegające po pałacu, przemykające niczym błyskawice, cudownie urocze małe cyklony.

– Boję się o ciebie, Meheryo. – Jej głos drżał. – Boję się, co poczniesz, jeśli stanie się krzywda tym, których kochasz.

– Przysięgam, nic złego wam się nie stanie.

Mówiłem z młodzieńczą swadą i brawurą, choć przecież nie byłem młodzieniaszkiem. Nawet wtedy. Tamtego dnia podmuch wiatru od rzeki szarpał jej kruczoczarne włosy, a przez niemal przezroczyste zasłony w oknach sączyło się, niczym płynne złoto, światło słońca.

Była wystraszona. Wyciągnąłem do niej ręce.

– Zniszczę każdego, kto ośmieliłby się wyrządzić ci krzywdę – zapewniłem ją.

– Nie, Meheryo. – Od tamtej pory zastanawiam się, czy naprawdę bała się tego, kim się stanę. – Przysięgnij, że nigdy tego nie zrobisz. Jesteś nasz, Meheryo. Twoje serce jest czystą miłością. Masz dawać. Nie brać. Dlatego jesteś królem dżinnów. Daj słowo.

Złożyłem tamtego dnia dwie przysięgi. Zawsze miałem chronić. Zawsze miałem kochać.

Nie minął rok, a złamałem obie.

***

Gwiazda wisi na ścianie jaskini z dala od ludzkich spojrzeń. Romb z wąskim ubytkiem na jednym wierzchołku. Niczym pajęcza sieć rozchodzą się od niego drobne pęknięcia, pamiątka po dniu, kiedy Scholarzy rozbili ją, uwięziwszy wcześniej mój lud. Metal połyskuje niecierpliwie, nabiera mocy. To potężna broń, zdolna zniszczyć starożytne miasto, starożytny lud. Zdolna uwięzić dżinny na tysiąc lat.

I zdolna je oswobodzić.

Jakby wyczuwając obecność bransoletki na moim nadgarstku, Gwiazda drży z tęsknoty za utraconym fragmentem. Czuję szarpnięcie, kiedy unoszę ramię, a bransoletka niczym srebrny węgorz ścieka z mojego nadgarstka i łączy się z Gwiazdą. Ubytek zasklepia się i znika.

Cztery ramiona Gwiazdy jarzą się, rozświetlając najdalsze zakątki granitowej pieczary, wywołując falę gniewnych syków otaczających mnie stworów. Po chwili blask przygasa i pozostaje tylko blade światło księżyca. Wokół moich stóp śmigają ghule.

Panie. Panie.

Za nimi czeka na moje rozkazy Pan Zjaw oraz władcy ifrytów – królowie i królowe wiatru i morza, piasku i jaskiń, powietrza i śniegu.

Wpatrują się we mnie milczący i nieufni, a ja spoglądam na pergamin, który trzymam w dłoniach. Jest niepozorny jak piasek. Ale spisane na nim słowa mają wielką wagę.

Na mój znak podchodzi do mnie Pan Zjaw. Skłania się niechętnie, wystraszony mocą mojej magii. Zawsze chciał się ode mnie uwolnić. Na razie jest mi jednak potrzebny. Zjawy są zlepkiem fragmentów różnych zagubionych dusz i są niewidzialne, kiedy tylko zechcą. Nawet dla słynnych Masek Imperium.

Wręczam mu pergamin i wtedy słyszę jej głos. Głos mojej królowej jest ledwie szeptem, płomykiem świecy w mroźną noc. Jeśli to zrobisz, nie będziesz mógł wrócić. Nie będzie dla ciebie żadnej nadziei, Meheryo. Zastanów się.

Robię to, o co prosi. Rozważam.

I wtedy przypominam sobie, że przecież ona od tysiąca lat jest martwa. Jej obecność jest złudzeniem. Jej głos jest oznaką mojej słabości. Wręczam zwój Panu Zjaw.

– Dopilnuj, żeby to trafiło do Kruka Krwi, Heleny Aquilli – polecam. – Do nikogo innego.

Pan Zjaw skłania się nisko, a ifryty szykują się do drogi. Każę pozostać ifrytom powietrza, dla nich mam inne zadanie. Pozostali przyklękają.

– Dawno temu przekazaliście Scholarom wiedzę, która doprowadziła do zguby mój lud i świat nadprzyrodzony. – Na wspomnienie tych słów zgromadzeni wydają z siebie cichy pomruk. – Daję wam szansę odkupienia win. Udacie się do naszych nowych sprzymierzeńców na południu. Nauczcie ich, jak wywoływać duchy z mroku. A wy – ghule pchają się jeden przez drugiego, żeby znaleźć się jak najbliżej – obżerajcie się. I nie zawiedźcie mnie.

Kiedy wszyscy już znikają, wpatruję się w Gwiazdę i myślę o zdradzieckiej dżinnicy. Dla ludzi ta broń może wydawać się obietnicą.

Ja odczuwam tylko nienawiść.

W wyobraźni pojawia się przede mną twarz. Laia z Serry. Przypominam sobie ciepło jej skóry na swoich dłoniach, dotyk nadgarstków splecionych na moim karku. Widok jej przymkniętych oczu.

Kochałeś ją, mówi moja królowa. A potem ją zraniłeś.

Nie powinienem się przejmować zdradzeniem scholarskiej dziewczyny. Przed nią oszukałem setki innych.

Mimo to czuję się nieswojo. Stało się coś niewytłumaczalnego, kiedy Laia z Serry podarowała mi bransoletkę… i kiedy zdała sobie sprawę, że chłopak, którego nazywała Keenanem, jest tylko zmyślony. Jak wszyscy ludzie, ujrzała w moich oczach najmroczniejsze chwile swojego życia. Ale kiedy zajrzałem do jej duszy, coś… ktoś stamtąd na mnie spojrzał. To była moja królowa. Patrzyła na mnie z głębiny stuleci.

Widziałem jej przerażenie. Widziałem zasmucenie tym, kim się stałem. Widziałem cierpienie z powodu tego, co spotkało nasze dzieci i nasz lud z rąk Scholarów.

Myślę o mojej królowej przy okazji każdej zdrady. Każdej istoty ludzkiej, którą na przestrzeni tysiąca lat zmanipulowałem i rozkochałem, aż oddała mi swój fragment Gwiazdy.

Ale nigdy nie widziałem królowej w spojrzeniu człowieka. Nigdy nie czułem tak wyraźnie jej niezadowolenia i rozczarowania.

Jeszcze tylko raz. Jeden jedyny raz.

Nie rób tego. Proszę, mówi moja królowa.

Zagłuszam w sobie jej głos. Wyrzucam wspomnienie po niej. Pewnie już jej nie usłyszę.

Ember in the Ashes Tom 3 Żniwiarz u bram

Подняться наверх