Читать книгу Aferzyści, spekulanci, szmalcownicy. Afery gospodarcze PRL - Tomasz Ławecki - Страница 13

Enklawy luksusowego wypoczynku

Оглавление

Ludzie władzy i bezpieki nie zamierzali mieszać się na urlopie z ludem, wyjeżdżającym dzięki Funduszowi Wczasów Pracowniczych, a potem również na jeszcze popularniejsze wczasy zakładowe. MBP/MSW stworzyło w tym celu własne imperium wypoczynkowe, sieć spec-kurortów przeznaczonych dla pracowników resortu, a dodatkowo dostępnych dla wyższych funkcjonariuszy partyjnych i państwowych. W tym przypadku bez jakichkolwiek problemów albo dyskusji uzyskiwano wymarzone, najlepsze lokalizacje, nad morzem m.in. w Sopocie, Jastrzębiej Górze i Juracie, w górach – w Zakopanem, Szklarskiej Porębie i Karpaczu. Tacy zleceniodawcy nie mieli też żadnych kłopotów z uzyskaniem deficytowych materiałów ani sprawnych i zdyscyplinowanych wykonawców, inwestycje biegły jak wskazówki w szwajcarskim zegarku. Tworzono obiekty zagrodzone, zamknięte i samowystarczalne, resortowe pensjonaty dysponowały własnymi kuchniami, stołówkami oraz barami, zaś pensjonariusze – płacący z reguły mniej niż zwykli wczasowicze lokowani nieraz w tandetnych drewnianych domkach – na wyciągnięcie ręki mieli baseny, korty, boiska sportowe, wydzielone fragmenty parkowe i plaże. Wysokie ogrodzenia zasłaniały ich przed spojrzeniami ciekawskich, a wartownicy bezbłędnie rozpoznawali przy wejściu swoich albo starannie sprawdzali przepustki. Ten system miał nadto drugie dno, raz – pozostawanie we własnym środowisku uwalniało pracowników bezpieki od niewłaściwych i niepożądanych kontaktów, dwa – pod ciągłą wzajemną obserwacją wszyscy doskonale się kontrolowali.

Pod koniec pierwszego dziesięciolecia PRL zaczęły też powstawać ośrodki rządowe, z reguły zarządzane przez Urząd Rady Ministrów; dla kierownictwa partyjnego i pracowników Komitetu Centralnego pod każdym względem – wizerunkowym i praktycznym – o wiele wygodniejsze okazywało się bowiem korzystanie z usług bez ich firmowania. Skrywano te ośrodki przed oczami ciekawskich nie mniej starannie niż w przypadku bezpieki i – zgodnie z hierarchią – dbano o to, by standardem nie odbiegały od ekskluzywnych hoteli „orbisowskich”. Najważniejsze tego typu obiekty stanęły nad Bałtykiem w Sopocie i Juracie, nad jeziorami – w Mierkach, w górach – w Zakopanem. A najbardziej elitarne, jak mawiano – „tylko dla wierchuszki”, wzniesiono w Łańsku – pomiędzy dwoma przepięknymi jeziorami i w sąsiedztwie leśnego rezerwatu. Tam upodobał sobie wypoczynek Władysław Gomułka, a dla Józefa Cyrankiewicza drogą lotniczą sprowadzano ponoć z Francji świeże ostrygi i homary. Taki ośrodek powstał także w Arłamowie – w sercu Bieszczadów, gdzie wszystkie drogi dojazdowe przegrodzono stalowymi szlabanami, dodatkowo strzeżonymi przez uzbrojone patrole wojskowe. Przez długi czas oba miejsca dla społeczeństwa pozostawały białymi plamami, po prostu nie widniały na ogólnie dostępnych mapach. O dolce vita, jakie wiedli tam komunistyczni przywódcy, napisano już parę książek, pozostała także garść zdjęć reporterskich zrobionych przez wyselekcjonowanych fotoreporterów Centralnej Agencji Fotograficznej, głównie przy okazji wizyt zagranicznych gości. Do Arłamowa polscy przywódcy chętnie zapraszali swoich odpowiedników z „krajów bratnich” na polowania, witając ich na zbudowanym specjalnie lotnisku Krajna w pobliżu Birczy. To ciekawe, jak w PRL-u rządzący z upodobaniem oddawali się myślistwu, kontynuując obyczaje przedwojenne – tyle że wtedy typowe nie dla działaczy lewicowych, lecz przeciwnie: dla klas posiadających, arystokracji, dyplomatów, wysokich szarż wojskowych. Prezydent Ignacy Mościcki zapraszał swych gości do Spały na polowania w okolicznych lasach, Władysław Gomułka – radzieckiego „genseka” Nikitę Chruszczowa zawoził najczęściej do Łańska, a Edward Gierek Leonida Breżniewa właśnie do Arłamowa. Były szef MSW i dygnitarz partyjny Franciszek Szlachcic tak wspominał pobyt Nikity Chruszczowa: „Głównego gościa i Gomułkę ustawiono na najlepszych stanowiskach, a pozostałych według etatów. Po zakończeniu polowania przy ognisku ogłoszono, kto został królem polowania, a kto wicekrólem. Wręczano mu insygnia i częstowano specjalnie przygotowanym grogiem”. Dodajmy, że takie polowania organizowano – jak dawniej – z dyskretnym myśliwskim wspomaganiem, więc najlepszym okazywał się bezbłędnie ten, kto miał nim zostać. Tyle że w przeciwieństwie do triumfalnych zdjęć myśliwskich Ignacego Mościckiego w prasie międzywojennej, reporterskie ujęcia Gomułki i Cyrankiewicza komplementujących rozpromienionego Chruszczowa nad ustrzelonym potężnym odyńcem nie przedostawały się do gazet PRL-u, trafiały wyłącznie do albumów dygnitarzy oraz zastrzeżonej części archiwum CAF.

Aferzyści, spekulanci, szmalcownicy. Afery gospodarcze PRL

Подняться наверх