Читать книгу Aferzyści, spekulanci, szmalcownicy. Afery gospodarcze PRL - Tomasz Ławecki - Страница 7

Оглавление

Wstęp

Pokrętne ścieżki

Wszelkie afery i oszustwa gospodarcze bulwersowały polskie społeczeństwo, któremu w czasach PRL-u nic nie przychodziło łatwo. Zdobycie podstawowych środków do życia, w tym jedzenia i ubrania, wyposażenia domu oraz wielu innych dóbr wymagało nie lada zachodu, nie mówiąc już o „załatwieniu” mieszkania czy talonu na samochód. A jednak niektórym wszystko to przychodziło łatwo, opływali – w porównaniu do zwykłych obywateli – w dostatki, jakby na przekór głoszonym przez decydentów hasłom o równości, które nijak miały się do warunków ówczesnego życia społeczeństwa. Jeśli jednak nieustanne pomnażanie dóbr przez grupę ludzi uprzywilejowanych odbywało się w granicach ówczesnego prawa, to nierzadko bywały przypadki, gdy prawo to łamano, aby – chociażby pod płaszczykiem tajnych operacji służb specjalnych – dokonywać malwersacji finansowych na wielką skalę.

Przykładem są długo ukrywane przed społeczeństwem afery „Zalew” i „Żelazo”, kiedy to na przełomie lat 60. i 70. ludzie pracujący pod skrzydłami kierującego wywiadem gen. Mirosława Milewskiego przenikali do struktur przestępczych działających na terenie krajów Europy Zachodniej.

Współpracujący z peerelowskim wywiadem gangsterzy, na czele z zamieszkałą czasowo w RFN bandą braci Janoszów – Janem, Mieczysławem i Kazimierzem, dokonywali kradzieży, napadów rabunkowych i morderstw, a „zdobyczami” dzielili się ze zleceniodawcami z Warszawy, którzy w zamian zadbali o ich bezkarność. Łupy w postaci zrabowanej biżuterii, sztabek złota, pieniędzy czy kradzionych samochodów miały wzmocnić polską gospodarkę, ale w rzeczywistości zostały przywłaszczone przez persony z kręgów władzy komunistycznej. Z zachowanych akt IPN wynika, że Janoszowie mieli dokonywać także morderstw na zamówienie polityczne. W 1977 roku zlecono im m.in. zabójstwo przebywającego na Zachodzie Adama Michnika, ale odmówili, podobno ze względów „patriotycznych”.

Podobny charakter miała przeprowadzona na Zachodzie akcja zdobywania kosztowności znana pod kryptonimem „Zalew”, ponieważ zostały one ukryte na działkach nad Zalewem Zegrzyńskim należących do wysokich funkcjonariuszy służb specjalnych. Wprawdzie doszło do procesu i ukarania sprawców, ale i tak – podobnie jak w przypadku afery „Żelazo” – sprawę starano się ukryć przed społeczeństwem, bo wymowa tych kryminalnych działań była zbyt jednoznaczna i źle świadczyła o władzy, nazywającej siebie „ludową”. Aferalny charakter od początku istnienia PRL miało także wprowadzenie dla wybranych ludzi z bezpieki sklepów „za żółtymi firankami” oraz sieci Baltona i Pewex, zaopatrujących klientów dewizowych, chociaż w tym przypadku wszystko odbywało się pod płaszczykiem prawa. I na tym właśnie polegał aferalny charakter całej sprawy. Czy nie należy bowiem określić jako aferę ideowo-moralną sytuacji, kiedy w „społeczeństwie budującym socjalizm”, w „państwie ludu pracującego miast i wsi”, w którym jako hegemon określana jest klasa robotnicza, powstał ekonomiczny „system równoległy” w celu zapewnienia luksusowych warunków życia grupie ludzi wybranych? Nie był to jednak wynalazek PRL-u, ponieważ system pochodził z importu radzieckiego. W tym kontekście nagłośnione w prasie tzw. afery Baltony w Szczecinie, polegające na kradzieży dóbr z magazynów czy też handlu alkoholem pochodzącym z importu, były w gruncie rzeczy marginalne w porównaniu z działalnością „cinkciarza państwowego”, drążącego w majestacie prawa kieszenie Polaków poprzez machinacje dolarowe.

W książce powrócono również do najgłośniejszych afer tamtego okresu – mięsnej i skórzanej. Obie zakończyły się pokazowymi procesami sądowymi i surowymi karami, które w okresie Gomułkowskim – po „odwilżowym” odżegnaniu się władz od stalinowskiego terroru – miały ponownie odstraszać potencjalnych złodziei od dokonywania malwersacji na wielką skalę. Spektakularnym przykładem tego odstraszania była kara śmierci w aferze mięsnej, za którą optował osobiście I sekretarz KC PZPR, a podporządkowany partyjnym decydentom wymiar sprawiedliwości, wbrew zasadzie trójpodziału władzy, pozostawał na ich usługach. Nie inaczej stało się zresztą w wielu innych przypadkach, także w schyłkowym okresie PRL-u, kiedy dokonywał się rabunek skarbu państwa i państwowego mienia na niewyobrażalną dotąd skalę (afery FOZZ, „Schnapsgate”), a Temida okazała się wyjątkowo ślepa i na dodatek głucha. Głośną aferą dwóch ostatnich lat „panowania” ekipy Jaruzelskiego była kradzież fragmentów skarbu odkrytego w Środzie Śląskiej. Sprawie elektryzującej opinię publiczną od początku towarzyszył posmak skandalu.

Jeszcze inny charakter miały afery „konsula”, czyli Czesława Śliwy vel Jacka Silbera, oraz „złotego gangu marszandów”, które zostały nagłośnione w mediach oraz przez filmowców. Otóż samozwańczy austriacki „dyplomata” działający w Polsce schyłkowego okresu Gomułki okazał się naciągającym ludzi na duże pieniądze handlarzem... marzeniami. W oparciu o legendarne wyczyny facecjonisty-oszusta w 1989 roku Mirosław Bork wyreżyserował film Konsul z Piotrem Fronczewskim w roli głównej. Powstały o nim także reportaże oraz film dokumentalny Krzysztofa Gradowskiego Konsul i inni, w których Śliwa sam opowiedział swoją historię, poruszając się po cienkiej linii na granicy prawdy oraz fikcji. Natomiast „złoty gang marszandów” Witolda Mętlewicza dokonał pod skrzydłami MSW wielkiego przemytu złota i innych kosztowności. Afera przemytnicza skończyła się w 1976 roku dwoma wyrokami po 25 lat więzienia. Proces drobiazgowo relacjonowały gazety codzienne, radio oraz telewizja, a sprawozdawców akredytowały wszystkie opiniotwórcze tygodniki społeczne i kulturalne.

Aferzyści, spekulanci, szmalcownicy. Afery gospodarcze PRL

Подняться наверх