Читать книгу Polski most szpiegów. - Łukasz Walewski - Страница 3
1. IRAK
ОглавлениеAmerykańskie rakiety typu Tomahawk zbombardowały i zniszczyły iracką centralę Służby Wywiadu Wojskowego w Bagdadzie około półtora kilometra od mojej rezydencji. W takiej właśnie atmosferze napięcia trzeba było reprezentować interesy Stanów Zjednoczonych i starać się
o uwolnienie Beaty’ego.
Łukasz Walewski: Tę historię najlepiej rozpocząć od pewnego wspomnienia. To początki III Rzeczpospolitej, 1991 rok. Jedzie pan samochodem z wujkiem i żoną. Włączone jest radio, a w nim…
Jan Wojciech Piekarski: …a w nim akurat szły wiadomości i usłyszeliśmy, że Polska będzie reprezentowała interesy Stanów Zjednoczonych w Iraku. Była to pierwsza wiadomość i została przedstawiona jako wielki sukces Polski i jej dyplomacji. Wujek był z tego powodu bardzo dumny. „Popatrz, jakie to wyróżnienie dla Polski i jaki dowód zaufania ze strony Amerykanów” – oświadczył z uznaniem. Przytaknąłem, choć w duchu powiedziałem sobie: „Człowieku, siedzi koło ciebie facet, który będzie to robił. W radiu mówi się »Polska«, ale to ja i kilkoro ludzi tam jedziemy”. Zawodowa dyskrecja nie pozwalała, abym wyraził to na głos, choć trudno było mi powstrzymać entuzjazm. Nie ukrywam, czułem wtedy wielką dumę. To była pierwsza informacja upowszechniona na temat mojej misji. Stanowiło to dla mnie potwierdzenie, że sprawa stała się już nie tylko MSZ-etowska, ale i publiczna. Swoją drogą, doświadczenie nauczyło mnie, żeby nie mówić o wyjeździe, dopóki nie ma się biletów i paszportu w ręku, dlatego że zdarzają się różne rzeczy.
A wtedy już miał pan bilety w rękach?
Nie, choć minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski potwierdził, że to ja jestem typowany, aby reprezentować interesy USA w Iraku jako szef Sekcji Interesów Stanów Zjednoczonych (USINT) w Bagdadzie. Nie wykluczam, że to „typowanie” odbyło się przy udziale naszych partnerów z Departamentu Stanu oraz ambasady USA w Warszawie.
O tym, że Amerykanie przygotowują prośbę do rządu polskiego, dowiedziałem się od Jennifer Brush, amerykańskiej dyplomatki w Warszawie, mniej więcej dwa tygodnie wcześniej. Jennifer (budziła wielką zazdrość moich kolegów w MSZ-ecie: wysoka, o sportowej sylwetce, chodząca w nieregulaminowo krótkiej spódniczce) bardzo często wpadała do naszego departamentu. Dla mnie to była bombowa informacja!