Читать книгу Polski most szpiegów. - Łukasz Walewski - Страница 5

ZAANGAŻOWANIE POLSKI W OPERACJĘ „PUSTYNNA BURZA”

Оглавление

Była to przeprowadzona przez koalicję 27 państw w dniach od 17 stycznia do 28 lutego 1991 roku operacja powietrzno-morsko-lądowa, której celem było wyzwolenie Kuwejtu zajętego przez Irak. Polska udzieliła pomocy medycznej. Wysłała dwa okręty-szpitale: ORP „Wodnik” i ORP „Piast”, a także na pół roku skierowała do szpitali w Arabii Saudyjskiej lekarzy i pielęgniarki. Koszty związane z utrzymaniem obu okrętów zobowiązała się ponieść Arabia Saudyjska[2].

Domyślam się, że pański wyjazd poprzedziły rozmowy z Waszyngtonem dotyczące szczegółów czekających pana zadań. Jak przebiegały?

Pracowaliśmy wtedy nad sformalizowaniem sprawy w takim czworokącie: USA–Polska–Irak–Algieria. Bo to pod algierską flagą Irakijczycy w Waszyngtonie otworzyli swoją Sekcję Interesów Irackich. Chodziło o to, aby te działania toczyły się równolegle. Ja starałem się nieco odsunąć w czasie wyjazd do Waszyngtonu, bo akurat wtedy, w maju 1991 roku, przygotowywałem wizytę prezydenta Lecha Wałęsy w Izraelu, w której zresztą wziąłem udział.

To były dla pana równorzędne priorytety? Trudno było wybrać tylko jedno z tych zadań…

Oczywiście absolutnie były to równie ważne sprawy. Nie wiem nawet, czy wizyta w Izraelu nie była wtedy ważniejsza. To jedna z pierwszych wizyt zagranicznych prezydenta i miała olbrzymie znaczenie dla stosunków polsko-izraelskich i dla stosunków z całą diasporą żydowską na świecie.

Sypiał pan dobrze w tym czasie?

Tak, starałem się mieć wszystko pod kontrolą. Choć bezpośrednio po wizycie w Tel Awiwie i Jerozolimie musiałem napisać notatkę, a dzień później, w poniedziałek, wylatywałem z profesorem Zbigniewem Lewickim na rozmowy do Waszyngtonu. To z nim opracowywałem szczegóły naszego udziału w koalicji antysaddamowskiej, a potem te dotyczące reprezentowania interesów Stanów Zjednoczonych w Iraku.

Jeżeli nie zaznaczono inaczej, fotografie pochodzą z prywatnego archiwum Jana Wojciecha Piekarskiego

Tak zaczęło się w Waszyngtonie, a kilka tygodni później przejęliśmy Ambasadę USA w Bagdadzie

Jak szczegółowo uzgodniliście zakres obowiązków? Musiały przecież zostać wyznaczone granice kompetencji polskiej strony. Innymi słowy, musieliście mieć glejt wskazujący, co dokładnie kryje się pod terminem „amerykańskie interesy”.

Amerykańska nota miała cztery strony tekstu i pół strony uzasadnienia prośby (talking points). Rząd Stanów Zjednoczonych zwracał się o podjęcie przez rząd polski usług (services) w Iraku wymienionych w punktach. Zakres spraw, którymi mieliśmy się zajmować w Bagdadzie, był znacznie szerszy, niż mogłem przypuszczać. Miał obejmować stworzenie kanału oficjalnej komunikacji pomiędzy rządami Stanów Zjednoczonych i Iraku, zabezpieczenie opieki konsularnej nad amerykańskimi obywatelami w Iraku, przejęcie i otoczenie opieką majątku rządu Stanów Zjednoczonych i amerykańskich obywateli, zorganizowanie pracy personelu byłej ambasady USA w Bagdadzie i tym podobne. W uzasadnieniu Amerykanie pisali też, że rozważali powierzenie reprezentacji interesów Kanadzie lub Japonii. Dalej powołali się na podpisaną w marcu 1991 roku przez prezydentów George’a Busha i Lecha Wałęsę deklarację przyjaźni między Stanami Zjednoczonym a Polską. Przyjęliśmy to jednoznacznie jako pierwszy praktyczny i konkretny wyraz szczególnego charakteru stosunków polsko-amerykańskich i jednocześnie jako dowód zaufania okazanego polskiej dyplomacji.

Z punktu widzenia prawa takie szczegółowe uzgodnienie zakresu misji było bardzo ważne. Co więcej, to rzadka formuła prawa międzynarodowego – reprezentowanie cudzych interesów w dyplomacji. Aczkolwiek znana.

Polska w odróżnieniu od USA nie miała doświadczenia w tej formie działalności dyplomatycznej. Co prawda w przeszłości nasza dyplomacja reprezentowała interesy Bułgarii w Zairze i ZSRR w Liberii, to jednak nie było to samo. Z kolei USA, prowadząc globalną politykę, angażowały się w konflikty militarne i polityczne, w rezultacie których dochodziło do dwustronnego zrywania stosunków. Amerykanie często powierzali reprezentowanie swoich interesów dyplomatom szwajcarskim (na przykład na Kubie i w Iranie) i belgijskim (w Iraku od 1967 formalnie aż do 1984 roku, a niedawno w Libii). W MSZ-cie zdawaliśmy sobie sprawę, że nie można roztrwonić kredytu zaufania, jaki otrzymali polscy dyplomaci od Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej że ani Szwajcarzy, ani Belgowie nie reprezentowali amerykańskich interesów w kraju, z którym USA były w stanie wojny.

Polski most szpiegów.

Подняться наверх