Читать книгу Polski most szpiegów. - Łukasz Walewski - Страница 6
KONWENCJA WIEDEŃSKA
A REPREZENTACJA INTERESÓW
ОглавлениеSprawy te formalnie reguluje Wiedeńska Konwencja o stosunkach dyplomatycznych z 18 kwietnia 1961 roku.
Artykuł 45 stwierdza, że:
„Jeżeli stosunki dyplomatyczne między dwoma państwami zostały zerwane lub też jeżeli misja została na stałe lub czasowo odwołana:
a. państwo przyjmujące zobowiązane jest, nawet w wypadku konfliktu zbrojnego, szanować i ochraniać pomieszczenia misji wraz z jej mieniem i archiwami;
b. państwo wysyłające może powierzyć pieczę nad pomieszczeniami misji wraz z jej mieniem i archiwami państwu trzeciemu, które jest do przyjęcia dla państwa przyjmującego;
c. państwo wysyłające może powierzyć ochronę swych interesów oraz interesów swoich obywateli państwu trzeciemu, które jest do przyjęcia dla państwa przyjmującego”.
Artykuł 46 także dotyczy podobnych sytuacji i stwierdza, że:
„Państwo wysyłające może, za uprzednią zgodą państwa przyjmującego i na prośbę państwa trzeciego niereprezentowanego w państwie przyjmującym, podjąć się czasowej ochrony interesów tego państwa trzeciego i jego obywateli”.
To właśnie zasady konwencji wiedeńskiej stanowiły podstawę formalnych uregulowań funkcjonowania Polski jako „państwa chroniącego”. W terminologii amerykańskiej pojęcie protecting power dotyczy państwa, które zgadza się działać w imieniu i na prośbę drugiego państwa w obrębie terytorialnej jurysdykcji trzeciego państwa. Formalna lub milcząca zgoda kraju trzeciego, który jest krajem przyjmującym, to niezbędny element takiego porozumienia, z założenia mającego charakter tymczasowy.
W praktyce wchodził pan na cienki lód…
Tak. Ponadto realizując tę misję dla Amerykanów, nie mogłem robić nic, co przeszkodziłoby w realizacji misji naszego ambasadora w Bagdadzie – Krzysztofa Płomińskiego. Jego zadaniem było ratować, co się da, w stosunkach polsko-irackich. Zwłaszcza w kwestiach gospodarczych – tam był polski sprzęt wart dziesiątki milionów dolarów. Nie było wiadomo, czy wrócimy tam kontynuować nasze budowy, czy nie.
Pańskie posunięcia mogły być a conto przypisane polskiemu ambasadorowi.
Nie tyle moje posunięcia, ile…
…jak by je odebrano na miejscu.
To było problemowe – w jakim stopniu amerykańska polityka sankcji i izolacji reżimu Saddama oraz karne naloty na Irak mogły być identyfikowane z Polską. Robiliśmy wszystko, aby reprezentować te amerykańskie interesy, a zarazem nie być batem Wielkiego Brata. Częściowo się to udawało. Ale zdarzało się, że antyamerykańskie demonstracje przychodziły pod Sekcję Interesów Stanów Zjednoczonych, czyli pod moje okna, mimo że nad budynkiem powiewała wyłącznie flaga polska.
Szybko więc, bo już 6 maja – trzy dni po otrzymaniu noty od USA – poproszono ambasadora Iraku w Warszawie, Mohammeda Haboubiego, o możliwie szybkie uzyskanie stanowiska Bagdadu. Ambasador wyraził zadowolenie z tej propozycji i był przekonany, że władze w Bagdadzie pozytywnie ustosunkują się do prośby z uwagi na dobre stosunki między Irakiem a Polską.
Amerykanie oczekiwali niezwłocznej, pozytywnej reakcji strony irackiej na nasze wystąpienie, ponieważ sami już wcześniej wyrazili zgodę na reprezentowanie interesów Iraku w Stanach Zjednoczonych przez Algierię i obsadę ich sekcji przez dyplomatów irackich. Zdziwiło nas w MSZ-ecie, że nie załatwiali tych spraw równolegle.
13 maja ambasador Krzysztof Płomiński depeszował z Bagdadu, że został przyjęty przez irackiego ministra spraw zagranicznych Ahmeda Husajna, który poinformował go, że 12 maja rząd Iraku wyraził zgodę na reprezentowanie przez Polskę interesów Stanów Zjednoczonych i ma nadzieję, że pozwoli to na znormalizowanie ich stosunków z USA.
Po opublikowaniu komunikatu sprawa wzbudziła duże zainteresowanie polskiej prasy i korespondentów zagranicznych. „Dlaczego właśnie Polska?” – to było najczęściej zadawane pytanie. Rzeczywiście, trzeba było się głębiej zastanowić, jak wielkie zmiany musiały zajść na świecie i w Polsce, aby pierwsze światowe mocarstwo zwróciło się do kraju, który niecałe dwa lata wcześniej należał do obozu radzieckiego, o reprezentowanie jego interesów w obcym państwie. Dwa lata wcześniej było to nie do pomyślenia, rok wcześniej – trudne do wyobrażenia, w 1991 roku stało się rzeczywistością.
Departament Stanu w materiale dla prasy stwierdził: „Po starannym rozważeniu sprawy zwróciliśmy się do Rządu Polski o reprezentowanie naszych interesów w Iraku z uwagi na doskonały stan amerykańsko-polskich stosunków dwustronnych i fakt, że Polska ma w Bagdadzie skutecznego [effective] ambasadora i w pełni funkcjonującą ambasadę z dobrym systemem łączności”.
Ten praktyczny aspekt wspomniany w amerykańskim oświadczeniu, a mianowicie funkcjonujący system łączności radiowej pomiędzy ambasadą RP w Bagdadzie a MSZ-etem w Warszawie, był w tamtych czasach naprawdę bardzo istotny. Bez własnego systemu łączności radiowej sprawne funkcjonowanie ambasady i szybkie załatwianie spraw byłoby niemożliwe. W Iraku system ogólnodostępnej łączności telekomunikacyjnej (telefony, telefaksy, teleksy) został zniszczony w czasie działań wojennych. Połączenia miejskie, wewnątrzkrajowe, a tym bardziej międzynarodowe, nie funkcjonowały i w tej sytuacji radiostacja ambasady była praktycznie jedynym naszym łącznikiem ze światem.
Wróćmy do pańskiego pobytu w Waszyngtonie. Po wylądowaniu udał się pan do Departamentu Stanu? Zapewne wtedy dowiedział się pan, dlaczego naprawdę Amerykanie wybrali Polskę?
W czasie pierwszej rozmowy usłyszeliśmy bardzo pozytywne oceny na temat pomocy, której polskie władze udzieliły amerykańskim obywatelom w Iraku. Chodziło o tak zwaną operację „Samum”.