Читать книгу Sapiens - Yuval Noah Harari - Страница 8

Część II
Rewolucja agrarna
6
Budując piramidy

Оглавление

Spór wokół rewolucji agrarnej budzi żywe emocje. Wydarzenie to należy do najbardziej kontrowersyjnych w historii. Część badaczy głosi, że rewolucja ta pchnęła ludzkość na tory dobrobytu i postępu. Inni z całą ostrością podkreślają, że kurs obrany przez rodzaj ludzki po rewolucji agrarnej wiedzie ku zatracie. W ich przekonaniu była ona punktem zwrotnym, w którym homo sapiens porzucił swoją ścisłą symbiozę z naturą i oddał się we władzę chciwości i wyobcowania. Dokądkolwiek wiodła wspomniana droga, nie było odwrotu. Uprawa roli umożliwiła ludzkim gromadom tak olbrzymi i gwałtowny przyrost liczbowy, że żadne złożone społeczeństwo rolnicze nie mogło już utrzymać się przy życiu, wracając do myślistwa i zbieractwa. Około 12 tysięcy lat temu, nim nastąpiło przejście do rolnictwa, na Ziemi mieszkało od 5 do 8 milionów koczujących zbieraczy-łowców. W I wieku zbieraczy-łowców było zaledwie 1–2 miliony (głównie w Australii, Amerykach i Afryce), a ich liczebność bledła wobec 250-milionowej rzeszy rolników34.

Olbrzymia większość rolników zamieszkiwała stałe osiedla, a tylko nieliczni zajmowali się koczowniczym pasterstwem. Przyjęcie osiadłego trybu życia wywołało gwałtowne kurczenie się terytoriów większości ludzi. Pradawni zbieracze-łowcy na ogół zamieszkiwali tereny o powierzchni dziesiątek, a nawet setek kilometrów kwadratowych. „Domem” było dla nich całe terytorium z występującymi na nim wzgórzami, strumieniami, lasami i niebem. Rolnicy zaś przez większość dni obrabiali poletka i pielęgnowali sady, a ich życie skupiało się wokół domu – ciasnej konstrukcji mieszkalnej z drewna, kamienia bądź gliny o powierzchni co najwyżej kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Przeciętny rolnik odczuwał z tą budowlą silną więź. To była rewolucja o doniosłych implikacjach psychologicznych i architektonicznych. To wtedy przywiązanie do „własnego domu” i oddzielenie od sąsiadów stało się psychologicznym rysem istoty o daleko węższym oglądzie świata.

Nowe terytoria rolników były nie tylko o wiele mniejsze niż tereny pradawnych zbieraczy-łowców, ale i zdecydowanie mniej naturalne. Poza użyciem ognia zbieracze-łowcy bardzo sporadycznie przekształcali ziemie, po których wędrowali. W odróżnieniu od nich rolnicy mieszkali w sztucznych izolowanych skupiskach ludzkich, które w pocie czoła wyrąbywali z otaczającej ich dziczy. Wycinali lasy, kopali rowy odwadniające, sprzątali i niwelowali pola, budowali domy, orali i nasadzali równe rzędy drzewek owocowych. Ukształtowane w ten sposób sztuczne środowisko przeznaczone było wyłącznie dla ludzi oraz „ich” roślin i zwierząt, i często grodziły je mury i żywopłoty. Żyjące na roli rodziny zadawały sobie wiele trudu, by ustrzec swoje zagony przed niesfornymi chwastami i dzikim zwierzem. Kiedy taki intruz zapuszczał się na ich ziemię, był natychmiast wypędzany. A jeśli stawiał opór, wrodzy mu ludzie poszukiwali sposobów na wytępienie go. Ze szczególną skrzętnością chroniono centralny punkt tej udomowionej przestrzeni – dom mieszkalny. Od zarania rolnictwa do dziś miliardy ludzi uzbrojonych w gałęzie, packi na muchy, buty i środki owadobójcze toczą zażartą wojnę z pracowitymi mrówkami, podstępnymi karaluchami, zuchwałymi pająkami i zbłąkanymi chrząszczami, które nieustannie nawiedzają ludzkie siedziby.

Przez większość historii te wznoszone przez człowieka enklawy miały bardzo małe rozmiary i otoczone były rozległymi połaciami nieoswojonej przyrody. Ziemia w przybliżeniu ma około 500 milionów kilometrów kwadratowych powierzchni, z czego około 150 milionów przypada na lądy. Jeszcze w 1400 roku olbrzymia część rolników, a więc także ich rośliny i zwierzęta, tłoczyła się na obszarze zaledwie 11 milionów kilometrów kwadratowych, co stanowi 2 procent powierzchni całej planety35. Wszystkie inne tereny były zbyt zimne, zbyt gorące, zbyt suche, zbyt mokre lub w inny sposób niezdatne do uprawy. Te mikroskopijne 2 procent powierzchni Ziemi było sceną, na której rozgrywała się historia.

Ludzie mieli trudności z wychodzeniem poza swoje sztuczne enklawy. Swoich domostw, pól i spichrzy nie mogli opuszczać, nie narażając się na straty. Co więcej, z czasem gromadzili coraz więcej dóbr – przedmiotów, które nie były łatwe do przenoszenia i stanowiły obciążenie. Pradawni rolnicy mogą nam się wydawać nędznikami, ale przeciętna żyjąca na roli rodzina miała więcej dobytku niż całe plemię zbieraczy-łowców. Rolnictwo rodziło konieczność wynajdowania wielu nowych narzędzi, a powstanie stałych skupisk osadniczych umożliwiło ludziom wytwarzanie i gromadzenie coraz większej liczby zbędnych dóbr luksusowych, które niebawem stały się artykułami pierwszej potrzeby. Poczynania, wierzenia, a nawet emocje człowieka w coraz większym stopniu były zapośredniczane przez wytwory jego rąk. Kostur wędrowca spadł do rzędu zalegającej na strychu odchodzącej w zapomnienie pamiątki.

Nadejście przyszłości

W miarę jak kurczyła się rolnicza przestrzeń, wydłużeniu ulegał rolniczy czas. Zbieracze-łowcy na ogół nie zaprzątali sobie głowy następnym tygodniem bądź miesiącem. Rolnicy wybiegali myślą w przyszłość o całe lata i dekady.

Zbieracze-łowcy nie przywiązywali wagi do przyszłości, ponieważ żyli z dnia na dzień, a konserwowanie żywności czy gromadzenie dóbr przychodziło im z najwyższym trudem. Twórcy malowideł w jaskiniach Chauveta, Lascaux czy Altamira niemal na pewno chcieli, by przetrwały całe pokolenia. Sojusze społeczne i walki polityczne miały charakter długookresowy. Spłacenie długu wdzięczności bądź pomszczenie doznanej krzywdy często wymagało lat. Lecz w samowystarczalnej gospodarce zbieracko-łowieckiej tak dalekosiężne planowanie było, rzecz jasna, ograniczone. Paradoksalnie oszczędzało to zbieraczom-łowcom wielu trosk i niepokojów. Nie było sensu zamartwiać się o sprawy, na które nie miało się wpływu.

Za sprawą rewolucji agrarnej przyszłość stała się daleko ważniejsza niż kiedykolwiek przedtem. Rolnicy muszą stale myśleć o przyszłości i przyszłości podporządkowywać podejmowane działania. Gospodarka rolna opiera się na sezonowym cyklu produkcyjnym, w którym po długich miesiącach zabiegów kultywacyjnych następują krótkie szczytowe okresy żniw. Wprawdzie w noc po zakończeniu obfitych żniw rolnicy oddawali się hucznemu świętowaniu, lecz za tydzień znów bladym świtem zrywali się z posłań, by kolejny długi dzień przepędzić w polu. Jedzenia mogli mieć wystarczająco dużo na daną chwilę, przyszły tydzień, a nawet miesiąc, ale musieli martwić się o nadchodzący rok i kolejne lata.

Troska o przyszłość nie była zakorzeniona tylko w sezonowych cyklach produkcji, ale także we wpisanej w uprawę roli elementarnej niepewności. Ponieważ osiedla wiejskie w większości wypadków utrzymywały się z uprawy bardzo wąskiego asortymentu udomowionych roślin i hodowli zwierząt, były narażone na susze, powodzie i zarazy. Rolnicy zmuszeni byli produkować więcej, niż konsumowali, ponieważ w ten sposób mogli gromadzić zapasy. Bez wypełnionych ziarnem spichrzy, wyładowanych oliwą z oliwek piwnic, obficie zaopatrzonych w ser spiżarni i zawieszonych u powały pęt kiełbasy w ciężkich czasach przymieraliby głodem. A że ciężkie czasy prędzej czy później miały nastać, nie było wątpliwości. Rolnik żyjący w przeświadczeniu, że ciężkie czasy nie nadejdą, nie żył długo.

Tak oto z nastaniem rolnictwa troska o przyszłość urosła do rangi nadrzędnego czynnika psychologicznego. Tam, gdzie rolnicy w nawadnianiu swoich pól polegali na deszczu, na przykład w Lewancie, nadejście jesieni przynosiło coraz krótsze dni i coraz dłuższe nieprzespane noce. Każdego ranka rolnicy spoglądali na zachód w kierunku morza, badając, skąd wieje wiatr, i wytężając w dal wzrok. Czy to chmura? Czy deszcze przyjdą na czas? Czy opady będą wystarczająco obfite? Czy gwałtowne burze nie zmyją z pól nasion i nie zniszczą młodych roślin? W tym samym czasie w dolinach Eufratu, Indusu i Rzeki Żółtej z nie mniejszą trwogą obserwowali poziom wody. Liczyli, że wezbrane rzeki naniosą żyzne gleby wymyte z terenów wyżynnych i napełnią wodą ich rozległe systemy nawadniania. Lecz kiedy rzeka osiągała zbyt wysoki poziom lub gdy wylewała w nieodpowiednim czasie, mogła spustoszyć ich pola równie dotkliwie jak susza.

Rolnicy myśleli o przyszłości nie tylko dlatego, że mieli wiele powodów do zmartwień, ale także dlatego, że mogli podejmować pewne działania, by na nią wpłynąć. Mogli przysposobić pod uprawę kolejne pole, wykopać kolejny rów irygacyjny, zasiać więcej roślin. Niepokojący się o przyszłość rolnik był równie rzutki i pracowity jak latem mrówka żniwiarka, w pocie czoła sadząc drzewa oliwne, których oliwę miały wyciskać jego dzieci i wnuki, odkładając na zimę i przyszły rok jedzenie, na które miał oskomę już dziś.

Stres związany z uprawą ziemi miał dalekosiężne skutki. Był fundamentem wielkich systemów politycznych i społecznych. Niestety, sumienni i zapobiegliwi rolnicy niemal nigdy nie osiągali w przyszłości bezpieczeństwa ekonomicznego, które tak usilnie pragnęli sobie w teraźniejszości zapewnić ciężką pracą. Wszędzie bowiem tworzyły się systemy władzy i elity, które żyły z wyprodukowanych przez rolnika nadwyżek żywności, pozostawiając mu absolutne minimum niezbędne do przetrwania.

Te zawłaszczane nadwyżki żywnościowe były motorem historii i cywilizacji. Napędzały politykę, wojny, sztukę i filozofię. Wznosiły pałace, twierdze, pomniki i świątynie. Aż do epoki ponowoczesnej przeszło 90 procent ludzi było rolnikami, którzy każdego ranka wstawali, by w znoju pracować na roli. Wytwarzane przez nich nadwyżki karmiły wąską mniejszość – królów, funkcjonariuszy aparatu władzy, żołnierzy, duchownych, artystów i myślicieli – która zapełniała podręczniki historii. Historia to opowieść o tym, co garstka ludzi robiła w czasie, gdy cała reszta ludzkości orała pola i nosiła wodę.

Porządek wyobrażony

W połączeniu z techniką transportu produkowane przez rolników nadwyżki żywności pozwalały coraz większej liczbie ludzi zasiedlać najpierw duże osiedla wiejskie, następnie osiedla o charakterze miejskim, a w końcu wielkie miasta. Jednocześnie otwierały nieznane wcześniej możliwości tworzenia królestw i sieci handlowych spajających w jeden organizm liczne osady, miasteczka i miasta.

Jednakże by dało się czerpać korzyści z tych nowych możliwości, potrzeba było czegoś więcej niż nadwyżek żywnościowych i udoskonaleń w transporcie. Sam fakt, że można wykarmić tysiąc ludzi mieszkających w jednym miasteczku bądź milion mieszkańców jednego królestwa, nie gwarantował, że będą się oni zgadzać w kwestii podziału ziemi i wody, rozsądzania sporów i konfliktów oraz sposobów postępowania w czasie suszy bądź wojny. Kiedy nie da się wypracować kompromisu, szerzą się niesnaski, mimo iż spichrze są po brzegi wypełnione jedzeniem. To nie niedobory żywności były przyczyną większości wojen i rewolucji, jakie zna historia. Na czele rewolucji francuskiej stali zdeterminowani prawnicy, a nie wygłodniali chłopi. Republika rzymska osiągnęła szczyt swojej potęgi w I wieku p.n.e., kiedy to operująca po całym Morzu Śródziemnym flota dała Rzymianom bogactwa, o jakich nie śniło się ich przodkom. Lecz to właśnie w chwili największego dobrobytu rzymski porządek polityczny załamał się w wyniku pasma wyniszczających wojen domowych. W 1991 roku Jugosławia miała aż zanadto zasobów, by wyżywić swoich obywateli, a mimo to rozpadła się na skutek krwawego konfliktu.

Problemem leżącym u podłoża takich katastrof jest to, że homo sapiens po prostu nie ma żadnych naturalnych instynktów współpracy z wielką liczbą nieznajomych. Ludzie przez miliony lat ewoluowali w niewielkich gromadach składających się z kilkudziesięciu osobników. Kilka tysiącleci dzielących rewolucję agrarną od powstania wielkich miast, królestw i imperiów to za krótki czas, by mogły wyewoluować instynkty współpracy na masową skalę.

Pomimo braku takich instynktów biologicznych w epoce zbieracko-łowieckiej setki ludzi potrafiło ze sobą kooperować dzięki wspólnym mitom. Współpraca ta była wszak luźna i ograniczona. Poszczególne gromady wymieniały się informacjami, rzadkimi dobrami, a niekiedy łączyły siły na potrzeby ceremonii religijnych bądź wojen. Każda gromada homo sapiens wciąż prowadziła jednak osobne życie i zaspokajała większość swoich potrzeb we własnym zakresie. Żyjący 20 tysięcy lat temu pradawny socjolog niewiedzący nic o wydarzeniach, jakie miały nastąpić po rewolucji agrarnej, mógłby stwierdzić, że mitologia ma dość ograniczone możliwości. Opowieści o duchach przodków i plemiennych totemach mogły mieć na tyle dużą siłę oddziaływania, by 500 ludzi było w stanie handlować muszlami, sporadycznie obchodzić święta czy łączyć siły dla pokonania gromady neandertalczyków, ale nic ponadto. Pradawny socjolog doszedłby do wniosku, że mitologia żadną miarą nie umożliwi milionom nieznających się osobników regularnego współdziałania.

Jak bardzo by się mylił. Okazało się, że w istocie mity są silniejsze, niż można było przypuszczać. Gdy rewolucja agrarna stworzyła przesłanki do powstania zatłoczonych miast i silnych imperiów, ludzie zaczęli wymyślać opowieści o potężnych bogach, ojczyznach i spółkach akcyjnych, które dostarczały tak pożądanego spoiwa społecznego. Gdy ewolucja człowieka posuwała się właściwym sobie ślimaczym tempem, ludzka wyobraźnia budowała zdumiewające sieci masowej współpracy niepodobne do niczego, co znał świat.

Około 8500 roku p.n.e. największymi skupiskami ludzkimi były wioski w rodzaju Jerycha liczące po kilkuset mieszkańców. W 7000 roku p.n.e. miasto Çatal Höyük w Anatolii liczyło między 5 a 10 tysięcy mieszkańców i być może było w tamtym czasie największym osiedlem ludzkim na świecie. W piątym i czwartym tysiącleciu p.n.e. w regionie Żyznego Półksiężyca powstawały miasta skupiające dziesiątki tysięcy mieszkańców i panujące nad wieloma okolicznymi wioskami. W 3100 roku p.n.e. cała dolina dolnego Nilu została zjednoczona w pierwsze egipskie królestwo. Panujący w nim faraonowie władali terytorium o powierzchni sięgającej tysięcy kilometrów kwadratowych i setkami tysięcy ludzi. Około 2250 roku p.n.e. Sargon Wielki zbudował pierwsze imperium – akadyjskie. Szczyciło się przeszło milionem poddanych i stałą armią w sile 5400 żołnierzy. Między 1000 a 500 rokiem p.n.e. na Bliskim Wschodzie pojawiły się pierwsze wielkie imperia: asyryjskie, babilońskie i perskie. Władały wieloma milionami poddanych i rozporządzały dziesiątkami tysięcy żołnierzy.

W 221 roku p.n.e. dynastia Qin dokonała zjednoczenia Chin, a niedługo potem Rzym scalił basen Morza Śródziemnego. Podatki ściągane z 40 milionów poddanych dynastii Qin pokrywały koszty utrzymania wielotysięcznej armii i rozbudowanego aparatu biurokratycznego zatrudniającego przeszło 100 tysięcy urzędników. W szczytowym okresie rozwoju cesarstwo rzymskie ściągało podatki z blisko 100 milionów obywateli. Wpływy z nich finansowały stałą armię w sile od 250 do 500 tysięcy żołnierzy, sieć dróg, która znajdowała się w eksploatacji jeszcze 1500 lat później, a także teatry i amfiteatry, w których do dziś urządzane są widowiska.

To doprawdy imponujące, ale należy wystrzegać się idealizowania takich „sieci masowej współpracy” jak Egipt faraonów czy cesarstwo rzymskie. „Współpraca” ma wydźwięk wysoce altruistyczny, ale nie zawsze jest dobrowolna, a już rzadko egalitarna. Większość ludzkich sieci współpracy była ukierunkowana na ucisk i eksploatację. Rolnicy płacili za te żywiołowo rozrastające się sieci kooperacji swoimi cennymi nadwyżkami żywnościowymi, z przerażeniem obserwując, jak jednym pociągnięciem cesarskiego pióra poborca podatków niweczy ich całoroczny znój. Sławne rzymskie amfiteatry często były budowane rękami niewolników po to, by zamożni i wiodący próżniacze życie Rzymianie mogli oglądać, jak inni niewolnicy – gladiatorzy toczą mordercze pojedynki. Nawet więzienia i obozy koncentracyjne są sieciami współpracy i funkcjonują tylko dlatego, że tysiące nieznajomych sobie ludzi potrafią jakoś koordynować ich działanie.

***

Wszystkie te sieci współpracy – od miast starożytnej Mezopotamii poczynając, a na imperiach chińskim i rzymskim kończąc – były „porządkami wyobrażonymi”. Leżące u ich podstaw normy społeczne nie opierały się ani na głęboko zakorzenionych instynktach, ani na stosunkach towarzyskich, ale na wyznawaniu tych samych mitów.

W jaki sposób mity potrafią dźwigać imperia? Omówiono już przykład Peugeota. Aby lepiej zrozumieć, jak to się dzieje, przyjrzyjmy się dwóm najbardziej znanym mitom w historii: Kodeksowi Hammurabiego z 1776 roku p.n.e., który przez setki lat służył za podręcznik współpracy setkom tysięcy starożytnych Babilończyków; oraz ogłoszonej w 1776 roku Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych, która stanowi podręcznik współpracy milionów współczesnych Amerykanów.

W 1776 roku p.n.e. Babilon był największym miastem na świecie. Imperium babilońskie, z przeszło 2 milionami poddanych, pod względem potęgi zapewne nie miało sobie równych na świecie. Władało ogromną częścią Mezopotamii, w tym większością współczesnego Iraku i częściami dzisiejszej Syrii i Iranu. Najbardziej znanym współcześnie królem Babilonii był Hammurabi, który swą sławę w przeważającej mierze zawdzięcza kodeksowi nazwanemu jego imieniem. Dokument ten był zbiorem ustanowionych przez tego władcę przepisów i precedensów. Miał na celu ukazanie Hammurabiego jako wzoru sprawiedliwego króla, stworzenie bardziej jednolitego systemu prawnego obejmującego całe imperium babilońskie oraz nauczenie przyszłych pokoleń, czym jest sprawiedliwość i jak postępuje sprawiedliwy władca.

Nauka ta nie poszła w las. Elita umysłowa i biurokratyczna starożytnej Mezopotamii tekst ten uznała za kanoniczny, a praktykujący skrybowie kopiowali go długo po śmierci Hammurabiego i upadku jego imperium. Kodeks Hammurabiego jest zatem znakomitym źródłem do poznania wyznawanego przez mieszkańców starożytnej Mezopotamii ideału ładu społecznego36.

Tekst otwiera informacja, że bogowie Anu, Enlil i Marduk – najwyższe bóstwa mezopotamskiego panteonu – powołali Hammurabiego, aby „sprawiedliwość w kraju zaprowadzić, aby złych i nikczemnych wytracić, aby silny słabego nie krzywdził”37. Następnie Kodeks wymienia około trzystu przykładów sprawiedliwości Hammurabiego, ujętych w konwencjonalną formułę:


§ 196. Jeśli obywatel oko obywatelowi wybił, oko wybiją mu;

§ 197. Jeżeli kość obywatela złamał, kość mu złamią.

§ 198. Jeśli oko muśkenowi wybił lub kość muśkena złamał, 1 minę srebra zapłaci.

§ 199. Jeśli oko niewolnika obywatela wybił lub kość niewolnika obywatela złamał, połowę ceny jego zapłaci38.

§ 209. Jeśli obywatel córkę obywatela uderzył i sprawił, że płód swój poroniła, 10 szekli srebra za płód jej zapłaci;

§ 210. Jeśli kobieta ta zmarła, córkę jego zabiją.

§ 211. Jeśli sprawił, że córka muśkena w (wyniku) uderzenia płód swój poroniła, 5 szekli srebra zapłaci;

§ 212. Jeśli kobieta ta zmarła, 1/2 miny srebra zapłaci.

§ 213. Jeśli niewolnicę obywatela uderzył i sprawił, że płód swój poroniła, 2 szekle srebra zapłaci;

§ 214. Jeżeli niewolnica ta zmarła, 1/3 miny srebra zapłaci39.


Wymieniwszy swoje orzeczenia, Hammurabi oznajmia, co następuje:

oto (są) wyroki sprawiedliwości, które Hammurabi, król potężny, trwale ustanowił i (który) krajowi słuszne obyczaje oraz dobre przewodnictwo pozwolił uzyskać. […] Hammurabi, król wspaniały jam (jest)! Wobec czarnogłowych, których enlil powierzył mi, (a) władzę pasterską, nad którymi Marduk dał mi, nie byłem niedbały ani bezczynny40.

Kodeks Hammurabiego zapewnia, że babiloński porządek społeczny jest zakorzeniony w ustanowionych przez bogów uniwersalnych i odwiecznych zasadach sprawiedliwości. Wśród nich znaczenie nadrzędne ma zasada hierarchii. Omawiany zbiór praw dzieli ludzi na dwie płcie i trzy kategorie: wolni i pełnoprawni obywatele, obywatele niepełnoprawni oraz niewolnicy. Przedstawiciele poszczególnych grup byli odmiennie wartościowani. Życie niepełnoprawnej obywatelki było warte 30 szekli srebra, niewolnicy zaś – 20, z kolei oko niepełnoprawnego obywatela miało wartość 60 szekli srebra.

Kodeks ustanawia też ścisłą hierarchię obowiązującą w obrębie rodzin, zgodnie z którą dzieci nie są samodzielnymi osobami, ale raczej własnością rodziców. Kiedy zatem pełnoprawny obywatel zabija córkę innego pełnoprawnego obywatela, to tytułem kary na śmierć posyła się córkę zabójcy! Może nam się wydawać dziwne, że zabójca osobiście nie ponosi żadnego uszczerbku, a jego niewinna córka zostaje stracona, lecz dla Hammurabiego i Babilończyków takie postępowanie było ze wszech miar słuszne. Kodeks Hammurabiego został oparty na założeniu, że jeśli wszyscy poddani króla będą akceptować swoje miejsce w hierarchii i postępować stosownie do niego, to milion mieszkańców imperium stanie się zdolnych do skutecznego współdziałania. W efekcie ich społeczeństwo będzie w stanie produkować na potrzeby swoich członków dostatecznie dużo żywności, skutecznie ją rozdzielać i chronić przed wrogami, a także poszerzać swoje terytorium z myślą o podnoszeniu zamożności i bezpieczeństwa.

Około 3500 lat po śmierci Hammurabiego mieszkańcy trzynastu brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej zaczęli odczuwać, że król Anglii niesprawiedliwie ich traktuje. Ich przedstawiciele zebrali się w mieście Filadelfia i 4 lipca 1776 roku kolonie ogłosiły, że ich mieszkańcy nie są już poddanymi brytyjskiej Korony. Przyjęta przez nich Deklaracja niepodległości proklamowała uniwersalne i niezmienne zasady sprawiedliwości, które, podobnie jak w kodeksie Hammurabiego, pochodziły z boskiego nadania. Najważniejsza zasada podyktowana przez amerykańskiego Boga była wszak zupełnym przeciwieństwem zasady podyktowanej przez bóstwa Babilonu. Deklaracja niepodległości Stanów Zjednoczonych głosiła, że:

34

Angus Maddison, The World Economy, t. 2, Paris: Development Centre of the Organization of Economic Co-operation and Development, 2006, s. 636; Historical Estimates of World Population, U.S. Census Bureau, dostęp 10 grudnia 2010; http://www.census.gov/ipc/www/worldhis.html.

35

Robert B. Mark, The Origins of the Modern World: A Global and Ecological Narrative, Lanham, MD: Rowman & Littlefield Publishers, 2002, s. 24.

36

Raymond Westbrook, Old Babylonian Period, [w:] A History of Ancient Near Eastern Law, t. 1, red. Raymond Westbrook, Leiden: Brill, 2003, s. 361–430; Martha T. Roth, Law Collections from Mesopotamia and Asia Minor, wyd. 2, Atlanta: Scholars Press, 1997, s. 71–142; M.E.J. Richardson, Hammurabi’s Laws: Text, Translation and Glossary, London: T & T Clark International, 2000.

37

Roth, Law Collections from Mesopotamia, s. 76 [tłum. pol. za: Kodeks Hammurabiego, przeł. Marek Stępień, wyd. 2, Warszawa: Wydawnictwo Alfa-Wero, 2000, s. 11 (przyp. tłum.)].

38

Ibidem, s. 121 [tłum. pol. za: op.cit., s. 59 (przyp. tłum.)].

39

Ibidem, s. 122–123 [tłum. pol. za: op.cit., s. 60 (przyp. tłum.)].

40

Ibidem, s. 133–134 [tłum. pol. za: op.cit., s. 72 (przyp. tłum.)].

Sapiens

Подняться наверх