Читать книгу Kto to pani zrobił? - Agata Passent - Страница 7

Оглавление

Żucie, ach żucie

Wygląda na to, że najbardziej udane próby w Polsce to próby samobójcze. Słyszę w radiowej wypowiedzi profesor Marii Jarosz, socjolożki, że w Polsce w ostatnich latach gwałtownie wzrosła liczba samobójstw. Rocznie odbiera sobie życie sześć tysięcy moich rodaków. Więcej niż ginie w wypadkach drogowych. Aż trudno uwierzyć, bo co roku po majówce wysokimi statystykami przechwalają się starsi i średni sztabowi, meldując, iż zatrzymali setki nietrzeźwych kierowców. Policjanci oskarżają księży, że nie promują trzeźwości (bezalkoholowe wino mszalne proponuję) i przez to Polacy wiodą prym, jeśli idzie o śmiertelne wypadki na drogach. Przynajmniej w czymś wiedziemy prym w Europie. Dawno nie cieszyłam się tak mocno z nadejścia listopadowych słót. Wreszcie odpoczniemy od wakacyjnych komunikatów o utonięciach. Topielcy i samobójcy – to nie jest kraj dla żywych ludzi.

Z trudem relaksowałam się na urlopie w Ustce, albowiem codziennie alarmowano, iż w Bałtyku, a także w jeziorach i rzekach topią się moi rodacy na pęczki. Siedzę sobie na ręczniku, zajadam watę cukrową, a tu przebiega obok mnie rączy młodzian z piłką, obok niego kolega w modnych serferskich slipach kwiaciastych. Ku wodzie biegną, lica uśmiechnięte. Czy wrócą? Czy pochłoną ich odmęty, glony owiną? Matki co rok snuć się będą po plaży, licząc, że synusie jednak zostaną odnalezieni w Szwecji. Po co te media informują o topielcach? Nieutoniętych stresują. Człowiek waty spokojnie żuć nie może. Po kilka osób dziennie topiło się w Polsce. Czasem wespół w zespół trzymając się za ręce, a czasem pojedynczo, nie grupkami. Niektórych gubiło łakomstwo. Oto dziewczyna na spływie wypadła z kajaka, karmiąc kolegę, który nieopodal dryfował na materacu. Wychyliła się, by podać mu torebkę z tym pożywnym posiłkiem – na pewno od trzech czy czterech kwadransów rozbitek ten nie jadł i trzeba było mu pomóc. Jak tu przeżyć w kajaku bez czipsów? Bez czipsów jak bez tlenu. Żuć się nie da. Kiedyś jadano trzy posiłki dziennie, a teraz gatunek ludzki zamieszkujący Polskę żuje bez przerwy. Na spływie lepiej stracić wiosło niż drożdżówki, krakersy, czipsy. Wakacje to konsumpcja, pożerać trzeba widoki, zaliczać przełęcze, spływy, piwa, winnice z winami i czipsy. Podobają mi się krowy. Są efektownie umaszczone i całe życie spędzają na żuciu. Aż do śmierci w rzeźni. Wszyscy wkrótce będziemy krowami, bo nie możemy przestać żuć, przeżuwać, konsumować. Zarzynamy się sami. Oto w Płocku wyłowiono dorosłego pana, który postanowił przepłynąć pewien zalew, by zaimponować kolegom. Okazało się, że zalany, owszem, był. Gdy wyłowiono pana z wody, miał we krwi 3 promile alkoholu.

W gazecie mignął mi komentarz mądrego redaktora, który wymyślił, iż utonięć by nie było, gdyby Polacy umieli pływać. Pływania powinna nauczać szkoła. Co prawda w wielu szkołach „chodzi się na basen”, lecz część dzieci tam nie pływa tylko bawi się w wodzie albo obija po kątach. Każdy głupi nauczy utrzymywać się na wodzie, twierdzi gazetowy Michael Phelps. Eksperci z gazet, szczególnie mężczyźni, znają się jak wiadomo na wszystkim, we wszystkim są świetni, a jak czegoś nie umieją, na przykład nie wiedzą, czym są liczby taksówkowe, to wystarczy im jeden wykładzik z matematyki i już wszystko mają w jednym palcu.

W mojej podstawówce były zajęcia z pływania. Ach, pamiętacie te bawełniane jednoczęściowe kostiumy, który nasiąkały wodą, tak że wszystko wisiało jak mokra szmata do podłogi? Które dziewczę w latach osiemdziesiątych miało czepek w kwiaty, było największą szpanerką. O okularkach nawet nie marzyliśmy. Chadzaliśmy na basen do tak zwanego elektronika, czyli technikum elektronicznego. Zajęcia były obowiązkowe. Podchodziliśmy do brzegu i część dzieciaków z piskiem radości fikała z rozbiegu na bombę, część fachowo układała ramiona w strzałkę, równiutko stawała na brzegu i lekkim łukiem skakała na główkę. Ach, jaka radość zabrać coś koleżance z szatni i wrzucić na głęboką wodę, a potem nurkować i wyłowić niczym perłę. Srogi nauczyciel pływania, z owłosionymi plecami i w obcisłych kąpielówach w kratę, chodził wzdłuż basenu z drewnianym kijem, którym pomagał nam w nauce. Lecz była też inna grupa dzieci. Dzieci, które blade, z gęsią skórką podchodziły do basenu i bały się skoczyć. Wolały siedzieć w kącie i patrzeć, a nawet wolałyby uciec do szatni. I trzecia grupa: dzieci, które lubiły wodę, ale tylko w miejscu, w którym miały grunt. Gdy nauczyciel kazał im położyć się na wodzie na plecach, natychmiast paraliżował je dziwny lęk, ruszała czarna wyobraźnia, pewnie wydawało im się, że skończą jak Ofelia. Galopował oddech i nici z przyjemnego dryfowania na powierzchni. Część dzieci nie mogła się przełamać i za nic nie chciała wydychać powietrza do wody. Wiele koleżanek popłakiwało przed wyjściem na basen, symulowały chorobę itp. Nawet jeśli w szkole zatrudniony jest wuefista czy wuefiarka, którzy są świetnymi psychologami, to nie mają czasu na to, by pracować nad przełamaniem takich ciężkich lęków. Na to trzeba pewnie pół roku terapii dla każdego ucznia indywidualnie. Panie redaktorze, znam ludzi, którzy pomimo prób nie nauczyli się... jeździć na rowerze ani nie zdali egzaminu na prawo jazdy. Z rowerem sprawa nie jest niebezpieczna. Kto nie umie jeździć, ten po prostu na rower nie wsiada. Lecz z wodą jest inaczej. Gdy latem upały, prawie każdy chce zamoczyć spuchnięte nogi albo pochlapać się z przyjaciółmi, z piłką, z psem... Tymczasem fale i prądy są bezlitosne. Potrafią porwać nawet silnego młodzieńca. Na spływach kajakowych wynajmuje się kajaki osobom, które nie pływają – przecież założą kapok i spokój. Polacy toną nie tylko przez to, że nie umieją pływać. Polacy toną, bo nie umieją sobie odmawiać, czyli po prostu nie umieją żyć. Polakowi gorąco, to rozepnie kapok. Polakowi niewygodnie, to za drzewem kapok zdejmie. Inny Polak go „nie zadenuncjuje przecież”. Polak zejdzie ze szlaku w górach, bo z tłumem wspinać się nie lubi. Mamusia mu nigdy niczego nie odmawiała, wszystko, co najlepsze dla dzieci, po co płakać mają? Nie chcą się uczyć pływać – to nie. Nie chcą ćwiczyć na wuefie – po co mają się pocić? Matematyka jest trudna? To trzeba dziecię do humanistycznej klasy przepisać. Większość z tych tragicznych wypadków w wodzie była spowodowana alkoholem. Polacy nie wyobrażają sobie życia bez alkoholu. Każdy powód jest dobry, by się napić. W wakacje w samo południe – bo jest upał, no i kiedyś trzeba się wyluzować. W robocie pić nie wypada. Poza wakacjami to się pije po pracy, przed snem, by stres poluzować. Jedno piwo na plaży dla Polaka nic nie znaczy, przecież to nie jest alkohol. Polak odmawianie sobie czegoś traktuje jak karę, a nie jak dbanie o siebie. Po co oszczędzać na lokacie, lepiej wydać, jeśli ma się ochotę. Raz się żyje. Ludzi, którzy odmawiają sobie wina do kolacji, traktujemy z pobłażaniem. Ludzi, którzy jedzą malutko, posądzamy o anoreksję albo dziwactwa. Rodzice, którzy odmawiają dziecku kolejnego słodkiego jogurtu czy kurczaka z KFC – to tyrani. Jeśli dziecko ma apetyt – niech je. Jeśli w wakacje mamy ochotę na kąpiel – proszę bardzo.

Większość utonięć ma miejsce na plażach niestrzeżonych. Pewnie, na strzeżonych jest często tłok, a Polak kocha dziką przyrodę niczym amerykański pisarz Henry D. Thoreau, który dwa lata mieszkał w szałasie w lesie. Tylko z fleksitarianizmem u Polaków gorzej (Thoreau był właśnie na takiej diecie). Dzika plaża chętnie, a do tego kotleciki cielęce. Polak tonie, bo wstydzi się prosić o pomoc. Nie będzie rosłego górala narciarza pilnował jakiś ratownik młokos z Ustki czy panienka rodem ze Słonecznego patrolu.

Toniemy nie tylko w wodzie, toniemy mentalnie. Nauka pływania w szkole nie pomoże. Zamiast rodzić się, Polacy wolą się sami wyniszczać. Szczególnie mężczyźni. Odbierają sobie życie pięć razy częściej niż kobiety. Lepiej się zagubić niż prosić o wskazówki. Lepiej nikomu o swoich cierpieniach nie opowiadać – kobitki to paplają o wszystkim rodzicom i psiapsiółkom, i terapeutom, a Polak woli babci nie denerwować, a przed kolegą udawać człowieka sukcesu. Polak tonie, bo nie umie żyć. W szkołach i na studiach obok pływania może lepiej zapewnić Polakom pomoc psychologiczną. Po wizycie u psychiatry łatwiej będzie utrzymać się na powierzchni. Co ma wisieć, nie utonie?

Kto to pani  zrobił?

Подняться наверх