Читать книгу Kto to pani zrobił? - Agata Passent - Страница 9

Оглавление

Kto to pani zrobił?

„O Jezu! O rany! Pani Agatko, kto to pani zrobił? Na litość boską, no naprawdę, teraz to już się z tym nie da nic zrobić. Ja nie wiem, ja się nie podejmuję pomóc i co teraz będzie??!!”. Tu następuje wytrzeszcz oczu, a następnie zafrapowany wzrok pana Pawła pada na podłogę. Głowa i ramiona opadają w dół, przygwożdżone ciężarem tragizmu sytuacji. Ja zaś wpatruję się w niego z nadzieją człowieka w tarapatach. Może jednak coś zaradzi? Nie chodzi o za słoną zupę. Nie zostałam pobita, żuchwa ma trzyma się jeszcze mocno. Nie chodzi o wgniecioną maskę w aucie. Jakimś cudem, mimo że podróżowanie po polskich autostradach to gra w rosyjską ruletkę, auto mam na razie w całości. Sto procent odpowiedzialności władze zwalają od lat na kierowców. Z Krakowa do Ustki mamy jeździć 50 kilometrów na godzinę, zamiast ględzić o autostradach. Najlepiej do naszych toyot, subaru i audi włóżmy sobie silniki poloneza, jeśli piątego i szóstego biegu i tak nie jest dane nam używać. „Kto to pani zrobił?”. Nie chodzi o dzieciątko. Poprzestaję na jedynaku, choćby nawet proponowano mi bezstresowe niepokalane rozpoczęcie wychowywania następnego człowieczka. Tym razem chodziło o krzywą ścianę u mnie w pokoju, ale tak jest ze wszystkim. Polski mężczyzna nie czuje się spełniony, zanim do cna nie skrytykuje swego poprzednika. Pan Paweł nie zbuduje mi siedmiu zwykłych półek na książki, bo mam krzywe ściany. Pan Paweł jest oburzony na historię świata, która nie potoczyła się według jego światłych rozkazów. Najpierw powojenni budowniczowie postawili krzywe ściany w mojej kamienicy, a potem jacyś partacze budowlańcy w wybranej przeze mnie ekipie remontowej, która to nie była jego ekipą, krzywo zagipsowali. Tak, tak zdarza mi się czasem coś papierowego przeczytać, na przykład całą powieść wydaną na papierze. Na złość producentom e-booków. Książki ustawiane na podłodze w kształt piramidki zaczynają się nam przewracać. „Katuję” syna wydaniem Ali Baby i czterdziestu rozbójników z rysunkami Szancera, Biuro Wydawnicze „Ruch” z 1960 roku. Takie skarby muszą stać na półce, panie Pawle. Mężczyzna Poprawiacz ma opanowane ciężkie wzdychanie lepiej niż Zbigniew Zapasiewicz w legendarnej roli Krappa w Ostatniej taśmie Krappa Becketta. Wzdychanie uruchomić ma moje poczucie winy. Jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji, że w moim życiu cokolwiek zbudował kto inny niż pan Paweł. Masz babo placek. Mam za swoje: „Teraz to ja pani proponuję wziąć gipsowców i gipsować na nowo, a za jakiś miesiąc ja wezmę znów miarę. Albo zrobię tu pani całą zabudowę”. Aluzju poniała. Albo droga zabudowa, albo mam spadać na bambus. Mężczyźni Poprawiacze występują na całej planecie Ziemia w każdym środowisku i nie spoczną, dopóki nas nie zdołują swym defetyzmem. Znam pacjentkę pewnego dentysty, który tak krytykował plomby wstawione przez poprzednika, że aż zawołał do ich oglądania grupę higienistek i studentów. „No, kto dziś jeszcze tak robi?”. Twierdził, że nic się nie da z tym zrobić, bo jest tak spartaczone. Po wymownej ciszy wpadł na pomysł wstawienia zupełnie nowych zębów za zupełnie okrągłą sumkę. Nasze załamanie nerwowe tylko Poprawiacze są w stanie jakimś niewyobrażalnym wręcz wysiłkiem i talentem danym od sił boskich przekształcić w poczucie wdzięczności. Oto Poprawiacz, po licznych turbulencjach i trudach, zmienia naszą beznadzieję w Nowy Początek. Likwiduje partactwo z przeszłości, a jego zlane potem muskuły i półkule mózgowe wynoszą nas, głupiutkie i poszkodowane, w stronę światła. Kiedyś pojechałam na obóz tenisowy za granicę i tam po krótkim sprawdzianie trener wydał wyrok: „Kto ci ustawił taki wielki zamach do forhendu? Tak się grało sto lat temu. Really terrible”. Mając lat siedemnaście, poczułam się jak stara babcia na rehabilitacji korzonków w Konstancinie. Tak się grało w Biskupinie... Cała radość z grania w tenisa w barwach Legii przez ponad dziesięć lat prysła. Mój forhend nadaje się do skansenu. Całe życie robiłam zły zamach. „Z takim zamachem to nie zdążysz odebrać serwisu. Jak ja mam w dwa tygodnie naprawić uderzenie, który jakiś partacz, a nie trener, wpajał ci, dziecino, przez dziesięć lat? No, chyba że za jakąś dopłatą przeniosę cię do grupy początkujących”. Nie muszę chyba dodawać, że po pierwszym Poprawiaczu niebawem zza krzaka pojawi się kolejny mężczyzna Poprawiacz. Ten jegomość zamach skrócony będzie z powrotem podłużać, używając podobnych technik psychologicznych: „No, niemożliwe. Jak pani ma wykorzystać moment uderzenia, jeśli pani porządnego zamachu nie zrobi. Taki krótki zamach jest szybki, ale zupełnie nienaturalny. Pani ma talent, widzę, że nie o głaskanie piłki chodzi, tylko o porządny szot”. Problem w tym, jak odróżnić partacza od poprawiacza? Nie da się. Często to jeden i ten sam mężczyzna.

Kto to pani  zrobił?

Подняться наверх