Читать книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak - Страница 8
4
ОглавлениеKolejna matura miała się odbyć dopiero ósmego maja, dzięki czemu miałam chwilę wytchnienia. Moi przyjaciele zamierzali bezwstydnie korzystać z wolnego i nie opuszczać łóżek przed dwunastą. Rodzice wyszli rano do pracy, Panna Nina wylegiwała się w cieniu pod sosną, a Hadrian przysłał mi bardzo wymowną wiadomość:
Potrzebuję czasu, żeby pomyśleć. Nad szkatułką i nad wszystkim. Odezwę się później. H.
Choć dostałam tego SMS-a zaledwie kilka godzin wcześniej, zastanawiałam się, kiedy nastąpi „później”. Nie potrafiłam rozwiązać zagadki szkatułki. Tylko Hadrian mógł dopasować wszystkie elementy wspomnień. Nie zamierzałam na niego naciskać, jednak pokusa, by zadzwonić, była silna. Żeby nie rozmyślać o tym, postanowiłam zająć się czymś pożytecznym i zabrałam się za wiosenne porządki. Wyrzuciłam zawartość szafek na środek pokoju, wyczyściłam szuflady i zaczęłam układać rzeczy od nowa. Prezenty od Maksa, kilka naszych zdjęć i bilety ze wspólnych wyjść do kina. Wkładałam je kiedyś pomiędzy kartki zeszytów, żeby któregoś dnia zaskoczyło mnie miłe wspomnienie spędzanego razem czasu. Kiedyś… Gdy złamał mi serce, nie wyrzucałam pamiątek po nim. Nie można przecież winić biednych maskotek, kubków, książek za błędy ludzi. Zatrzymałam kilka rzeczy, które naprawdę lubiłam, ale nadeszła najwyższa pora pozbyć się biletów do kina. Teraz Maks był mi obojętny jak zeszłoroczny śnieg. Dopiero Hadrian pokazał mi, jak wygląda szczera, prawdziwa miłość. Byłam mu wdzięczna za tę naukę.
Odkurzyłam wszystkie książki i ułożyłam je w zupełnie nowym porządku. Kiedyś leżały w przypadkowej kolejności, zazwyczaj środkowy regał zachowywałam dla pozycji, które przeczytałam niedawno lub dopiero zamierzam czytać. Teraz ułożyłam książki kolorystycznie, dekorując pokój tęczą grzbietów. Podniosłam najcięższy egzemplarz, przewodnik po kosmosie, by ułożyć go na najniższej półce, gdy w mojej głowie rozległ się głos Amelii. Zaskoczona, upuściłam książkę, a ona, jak na złość, wbiła się grzbietem w mały palec u mojej prawej stopy.
Amelia do Alicji. Masz ochotę na spacer? Spotkajmy się na placu zabaw obok twojego domu za godzinę. Buziaki!
Uśmiechnęłabym się, gdyby nie przenikliwy ból. Spotkanie z cyrkowcami zawsze wyzwalało we mnie pokłady uczuć, których nie doświadczałam w żadnej innej sytuacji. Od dawna podejrzewałam, że magia, która z nich emanuje, bierze w swoje objęcia również mnie. Jednak ta radość była również najpiękniejszym ludzkim uczuciem – miałam wspaniałych przyjaciół, którzy poszliby za mną w ogień. I vice versa.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła jedenasta. Słońce jeszcze nie górowało na niebie, jednak przyjemne ciepło już wyznaczało leniwy rytm tego dnia. Dokończywszy porządki, popędziłam do łazienki. Włożyłam letnią sukienkę, zrobiłam delikatny makijaż i związałam włosy w luźny warkocz. Sięgały już do połowy pleców. A może je obetnę? Poczułam chęć, by coś zmienić w swoim wyglądzie. Zawsze widziałam w odbiciu tę samą Alicję – moje długie włosy przypominały kurtynę, za którą mogę schować swoje lęki i obawy. Teraz chciałam być odważniejsza. Przecież walczyłam z demonami, ujarzmiałam gryfa, poznawałam magię. Nie miałam już czasu i ochoty na kompleksy. Nowa fryzura dla nowej Alicji. Zadecydowałam.
Zadzwoniłam do fryzjera, leciwej pani Wandy, której umiejętności zawsze zachwycały mnie i mamę. Na modnych fryzurach znała się lepiej niż niejedna młoda fryzjerka. Wolny termin miała już następnego dnia rano i nagła realność mojej decyzji trochę mnie przestraszyła. Podjęłam jednak ostateczną decyzję i, by nie dawać sobie czasu na wątpliwości, wyruszyłam na miejsce spotkania z cyrkowcami.
Zazwyczaj zatłoczone miejsce, gdzie dziecięce okrzyki radości nie znały limitu decybeli, tym razem świeciło pustką. Para staruszków wystawiała twarze do słońca na oddalonej od huśtawek i drewnianego zamku ławeczce, a brązowy jamnik kopał dziurę w piaskownicy. Amelii jeszcze nie było, więc przysiadłam na huśtawce. Jamnik zbliżył się do mnie i najpierw rzucił mi badawcze spojrzenie, a potem obwąchał nogi. Nagle uniósł łepek i skamieniał, a potem uciekł z podkulonym ogonem.
– Co się… – powiedziałam, jednak przerwało mi mocne szarpnięcie huśtawki. Pofrunęłam na niej do przodu, a gdy obróciłam głowę, zobaczyłam… gryfa! Obok niego stali Amelia i Igor, zaśmiewając się z mojej zaskoczonej miny.
– Proto! – szepnęłam, a gryf uniósł wysoko swój dziób. Obejrzałam się w panice dookoła, jednak nikt oprócz mnie i cyrkowców nie dostrzegał stwora. Staruszkowie delektowali się promieniami słońca, tylko jamnik schował się pod zjeżdżalnią i cicho warczał.
– Spokojnie, nikt go nie zobaczy – zapewniła Amelia, a ja uściskałam Protona na przywitanie. – Możesz tylko dziwnie wyglądać, przytulając powietrze.
Proto otarł się o mnie dziobem, wyraźnie spragniony pieszczot, a Igor poklepał go po grzbiecie. Po chwili odszedł i wzbił się w powietrze.
– Oszczędzamy środowisko i wybieramy wolne od spalin środki transportu. – Igor mrugnął do mnie i rozsiadł się na ławeczce, zajmując niemal całą powierzchnię. Ja i Amelia usiadłyśmy na huśtawkach. Na chwilę zapadła cisza, a pytanie, które chciałam zadać, na chwilę sparaliżowało moje struny głosowe.
– Hadrian ma się całkiem dobrze. – Alicja ułatwiła mi zadanie i sama poruszyła ten temat. – Przynajmniej tak wygląda. Wpatruje się w szkatułkę i próbuje ją otworzyć, ale nie potrafi. Strasznie go to irytuje. Całymi nocami wypróbowuje nowe kombinacje słów, zdań, czasami nawet śpiewa jakieś dziwne melodie. Jednak nic jeszcze nie zadziałało.
– Mówił coś o mnie?
Amelia pokręciła głową.
– A wiecie, co się między nami stało?
– No… Iwo nagle odkrył w sobie duszę plotkarza i zdradził Stelli, co Tristan powiedział ci przy Cmentarzu.
Jęknęłam. Czyli wszyscy już wiedzieli, że całowałam się z Tristanem?
– I co wy na to? – zapytałam niepewnie.
– Nic. – Amelia wzruszyła ramionami. – To wasze sprawy, ale, Alicjo… Uważaj na Tristana.
– Uważam. – Uśmiechnęłam się lekko i opuściłam wzrok. Amelia poklepała mnie po ramieniu.
– Stella znowu próbowała porozmawiać z Julianem. Niestety, dalej nie chce mieć z nami nic wspólnego i snuje się po korytarzach Hadesu. Czasem ćwiczy z Inez, czasem siedzi i wpatruje się w ciemność. Przypomina robota z horrorów.
– Czyli nic dobrego – westchnęłam, przytłoczona wszystkim, co podzieliło Circus Lumos. Brakowało nam igły i nitki, którą zszylibyśmy te dziury.
– Przekazać Hadrianowi coś od ciebie? – zapytał Igor, przywołując gryfa cichym gwizdnięciem.
– Tak, powiedz mu… – zaczęłam, lecz nie wiedziałam, które słowa będą najbardziej odpowiednie. Trzymaj się? Kocham cię? Do zobaczenia? Wszystko brzmiało tak dziwnie po tym, co zaszło na cmentarzu. – Powiedz mu, że o nim myślę.
Igor pokiwał głową i gdy gryf znów stanął obok nas, położył rękę na jego piórach i sam również stał się niewidzialny. Amelia mocno mnie uściskała, po czym zrobiła to samo i odlecieli. Moimi towarzyszami zostali tylko staruszkowie, którzy porzucili opalanie i teraz rozciągali ramiona na siłowni pod chmurką. Podmuchy wiatru delikatnie poruszały huśtawkami. Znów przysiadłam na jednej, wyjęłam z przewieszonej przez ramię torebki telefon i sprawdziłam, co słychać na Facebooku. Moją uwagę przykuł tylko filmik o serniku z zielonej herbaty i urocze koty. Dostałam kilka wiadomości od Julii, która przez cały dzień zamierzała oglądać telewizję, oraz od Edwarda, który nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Zabrałam się do odpisywania, kiedy ekran mojego telefonu nagle zgasł.
– No! – poirytowałam się, kiedy dziesiąty raz próbowałam go włączyć, a on wciąż nie odpowiadał. Wyjęłam baterię i ponownie ją włożyłam. Potrząsnęłam urządzeniem we wszystkie strony, ale żaden z tych zwykle skutecznych sposobów naprawy nie podziałał. Byłam pewna, że naładowałam telefon przed wyjściem. A jeśli się zepsuł…? – wzdrygnęłam się, zła na myśl o konieczności naprawy.
– Coś nie działa? – rozległ się niski głos przy moim lewym uchu. Chciałam zejść z huśtawki, ale moje ramiona zostały schwycone w mocnym uścisku.
– Tristan, puść mnie! – warknęłam. Zeskoczyłam na ziemię i odwróciłam się. Oczywiście, to był on.
– Zbliżenie się do ciebie, kiedy jesteś sama, jest najłatwiejszą rzeczą na świecie. Nie boisz się? – zapytał, opierając się o metalowy słupek. Skrzyżował ręce na piersiach. Miał nonszalancką minę. Pochłaniał promienie słońca, przygaszając je. Emanował pewnością siebie.
– Po co tu przyszedłeś? – zapytałam rozdrażniona.
– A nie mogę? – odgryzł się, poruszając głową. Jego czarne włosy podskoczyły na czole, układając się w bardzo obfitą grzywkę.
Nie odpowiedziałam. Tristan świdrował mnie swoim elektryzującym wzrokiem, dlatego odwróciłam się, nie podejmując tego wyzwania. Słyszałam tylko, jak prychnął i delikatnie się poruszył.
– Czy nasz rozejm dalej obowiązuje? – zapytał chłodno.
Odważyłam się na niego spojrzeć. Nie wiedziałam, na jaką odpowiedź liczy.
– Ostatnio bardzo chętnie walczyłeś z Iwo, więc nie jestem tego taka pewna.
– A co Iwo ma do nas? – Jego głos był surowy.
– Jest moim przyjacielem. Mam stać i klaskać, kiedy go krzywdzisz?
– Błagam, nie jesteśmy w przedszkolu. To była tylko treningowa potyczka. Ach, no tak, zapomniałem. Iwo przecież prowadzi p r z e d s z k o l e.
– Bardzo śmieszne – syknęłam. – Nie podoba mi się to. I nie podoba mi się to, że mnie pocałowałeś.
Na placu zabaw zapadła grobowa cisza. Tristan najpierw mierzył mnie badawczym wzrokiem, a potem roześmiał się histerycznie. Przysiadł na huśtawce, a ja usiadłam na drugiej obok.
– Dobre sobie, Alicjo.
– Co cię tak śmieszy?!
– Na kole raczej ci się podobało.
– Nie powinnam była tego robić.
– Mimo że coś do mnie czujesz?
– Cokolwiek to jest, kocham Hadriana.
Znów zaległa cisza.
– Czyli wrzucasz mnie we friendzone?
Spojrzałam na niego zdziwiona. To chyba najbardziej zaskakująca rzecz, jaką usłyszałam z jego ust.
– No co? – zapytał. – Może i pochodzę z Hadesu, ale nie mieszkam w jaskini. Nie cierpię Circus Lumos, ale ty jesteś w porządku. Dlatego chcę kontynuować nasz sojusz. Przypilnuję, żebyś nie oberwała rykoszetem, kiedy Iwo będzie w panice uciekał z miejsca walki.
– „W porządku?” – Rozluźniłam się, ciągle jednak lekko poirytowana jego nonszalancką postawą. – Czyli będziesz moim sojusznikiem?
Tristan pokiwał głową.
– Zgoda. Będę potrzebowała twojej pomocy.
– W czym? Pewnie ma to związek z tymi tajemniczymi wyprawami cyrku.
– Tak, ale na razie nic nie mogę powiedzieć.
– I tyle z naszego sojuszu.
– Dowiesz się, obiecuję. Tylko nie teraz, dobra?
Tristan pokiwał głową, lekko obrażony.
– W takim razie się zbieram. Na razie – powiedział, znów chłodnym tonem.
– Poczekaj! – Zatrzymałam go, gdy zeskoczył z huśtawki. – Znasz jakąś melodię, którą często śpiewała wam matka?
Uniósł brwi. Jego czarne oczy zaiskrzyły zainteresowaniem.
– Jaką melodię? – zapytał.
– To ja się pytam. – Uśmiechnęłam się, licząc, że zachęcę go, aby powrócił wspomnieniami do dzieciństwa. – Piosenka albo melodia, którą często śpiewała przy was albo dla was. Nie pamiętasz nic takiego?
On też się uśmiechnął. Przebiegle.
– A po co ci to wiedzieć? – zapytał niczym przekomarzające się dziecko, mimo iż kilka minut wcześniej zarzekał się, że nie jesteśmy w przedszkolu.
– Pamiętasz czy nie? – Nie miałam ochoty na słowne potyczki.
– Matka dużo nuciła. Coś tam pamiętam, ale o którą melodię może ci chodzić… – Grał ze mną i dobrze o tym wiedziałam.
– O taką, która oddawała jej miłość do was.
Tristan spoważniał. Odwrócił się bez słowa i odszedł o kilka kroków. Westchnęłam, przekonana, że nawet jeżeli coś pamięta, to nie ma zamiaru się tym ze mną dzielić.
– Każdego wieczoru śpiewała kołysankę, którą sama napisała. Hadrian zasypiał od razu, kiedy tylko przyłożył głowę do poduszki, dlatego rzadko kiedy ją słyszał – zakpił.
To jest to. Kołysanka.
– Poczekaj! – Zeskoczyłam z huśtawki i ruszyłam za nim, ale on szybko się oddalał. Szedł tyłem i czerpał nieposkromioną radość, widząc moją desperację. Otworzył usta i zaczął recytować, a ja biegłam za nim, by nie stracić żadnego słowa. Tristan rozpłynął się w cieniu rozłożystego drzewa, a ja chwyciłam telefon, żeby zapisać treść kołysanki. Na szczęście urządzenie tym razem zadziałało, jakby wcześniej opanował je mrok Tristana.
Kiedy zajdą wszystkie słońca,
Gdy obudzą się księżyce,
Zaśpiewają wam dwie gwiazdy,
Śpijcie słodko w tej muzyce.