Читать книгу Książę Cieni - Aleksandra Polak - Страница 9

5

Оглавление

– Tniemy do ramion! – powiedziałam bez cienia wątpliwości. Pierwsze pasmo włosów opadło na ziemię, a dobry humor wcale mnie nie opuszczał. Byłam przekonana, że to doskonały pomysł.

– Szkoda takich pięknych włosów – pani Wanda trochę ponarzekała, ale w końcu chwyciła za nożyczki, choć z wyraźnie obciążonym sumieniem. Zapowiedziałam, że wpadnę do Hadriana od razu po fryzjerze. Napisałam, że jest to sprawa najwyższej wagi i że muszę mu ją przekazać osobiście. Odpowiedział krótkim „okej”.

Zamknęłam oczy. Chciałam ujrzeć dopiero efekt końcowy – krótki, falowany bob.

– No, to już – oznajmiła fryzjerka kilkanaście minut później.

Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się szeroko. To był strzał w dziesiątkę. Czułam się jak nowo narodzona, jakby tamta dziewczyna, która wolała opuścić głowę i nie wyróżniać się z tłumu, odeszła w niepamięć.

– Rewelacja! – aż krzyknęłam. Fryzura doskonale się układała i świetnie podkreślała moje rysy. Dotknęłam włosów dłońmi – były takie mocne i zdrowe. Nie potrafiłam powstrzymać radości i niemal w podskokach wyszłam na ulicę. Napisałam do Stelli, że jestem w drodze i żeby przygotowała się na totalne zaskoczenie. Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę jej minę.

Dom cyrkowców wyglądał jeszcze bardziej tajemniczo niż zazwyczaj, otoczony słonecznymi promieniami, które łagodziły posępną atmosferę cyrkowych rekwizytów porozrzucanych po ogrodzie. Na gałęziach drzew osiadły kolorowe trójkąty z bibułek, a w środku lasu jedna gondola stała oparta o drzewo, jakby zaraz miała odpłynąć po niewidzialnym strumyku. Starałam się nie patrzyć w oczy błazna, który huśtał się na sprężynie, i popędziłam do drzwi, jednym skokiem pokonując kruszejące schody. Zastukałam kołatką w kształcie gryfa i naszła mnie myśl, że ta płaskorzeźba w bardzo nikłym stopniu oddaje majestatyczność tego stworzenia. Zakrzywiony dziób nie iskrzył tak jak dziób Protona, a oczom brakowało jego bystrych ogników. Skrzydła, choć rozłożyste, nie poruszały się z gracją. Długo nikt nie otwierał, dlatego zajrzałam przez okno. Chciałam zapukać, ale bałam się, że stara szyba pęknie, nawet lekko uderzona. Zobaczyłam w tafli szkła swoją nową fryzurę i aż się uśmiechnęłam.

– Już idę – ze środka dobiegł głos Stelli. W drzwiach zachrobotał zamek i za chwilę zobaczyłam ciemne wnętrze oraz srebrne włosy dziewczyny związane w dwa francuskie warkocze. – To ty?! – wykrzyknęła Stella, jakbym oprócz fryzury zmieniła i twarz.

– Tak, wyobraź sobie, że to ja.

– No nieźle! To mnie zaskoczyłaś! Wyglądasz tak… ostro.

Stella jak zwykle rzuciła komplement w swoim firmowym stylu.

– Zgubiłaś po drodze włosy? – zachichotał Gustaw, trenując fikołki na obręczy fotela. Iwo siedział na kanapie, kręcąc w powietrzu koła swoim wahadełkiem, a Amelia, Aurea i Ariana, pochylone na podłodze przed rozłożoną księgą, uczyły się nowych zaklęć. Gdy Amelia uniosła wzrok, ze zdziwienia aż zasłoniła usta dłonią i tylko wskazała na mnie palcem. Aurea pisnęła z ekscytacji i podbiegła, by dotknąć moich włosów.

– Wyglądasz świetnie! – wypaliła.

W tym samym momencie do salonu wszedł Hadrian. Gdy go zobaczyłam, przeszedł mnie dreszcz przerażenia. Blady, poruszał się niby zwyczajnie, jednak jego ruchom brakowało energii. Znów utonęłam w poczuciu winy. Czy to przeze mnie tak zmarniał?

– No proszę, co za zmiana. – Uśmiechnął się serdecznie i trochę mi ulżyło. Odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do niego niepewnie. Nie chciałam się narzucać, dlatego nie zainicjowałam czułego powitania. To było straszne, sprawiało mi wręcz fizyczny ból, gdy nasze ciała nie mogły się zbliżyć. Hadrian na szczęście wyciągnął ramię i delikatnie mnie przytulił, muskając brodą moje krótkie już włosy. – Ładnie wyglądasz.

A więc jest nadzieja!

– Dziękuję.

– Coś się stało? – zapytał, nawiązując do mojego SMS-a. Był wyraźnie zmartwiony. Cyrkowcy utkwili we mnie zaciekawiony wzrok.

– Pamiętasz kołysankę, którą śpiewała wam matka?

– Kołysankę? – Hadrian uniósł wzrok, szukając w pamięci tego wspomnienia. – Chyba nie… To znaczy, może coś pamiętam, ale słabo.

– Może to właśnie ta kołysanka jest melodią miłości twojej matki? – pytałam dalej, licząc, że Hadrian sam przypomni sobie jej słowa.

– To bardzo możliwe – wtrącił się Iwo. Wstał z kanapy i zarzucił swoją brązową peleryną, mierząc Hadriana wyczekującym wzrokiem. – No dalej, zaśpiewaj ją.

– Nie ma szans – westchnął Hadrian, wyciągając z kieszeni jasnych dżinsów szkatułkę. – Nie pamiętam ani słowa.

Iwo fuknął, Amelia westchnęła rozczarowana. Magicy wymienili zawiedzione spojrzenia. Ja też westchnęłam, ale dlatego, że znowu musiałam opowiedzieć Hadrianowi o spotkaniu z Tristanem.

– Powtarzaj za mną – zarządziłam, a Hadrian spojrzał na mnie nieco podejrzliwie. – Kiedy zajdą wszystkie słońca…

– Kiedy zajdą wszystkie słońca.

– Gdy obudzą się księżyce…

– Gdy obudzą się księżyce.

– Zaśpiewają wam dwie gwiazdy…

– Zaśpiewają wam dwie gwiazdy.

– Śpijcie słodko w tej muzyce.

– Śpijcie słodko w tej muzyce.

Szkatułka, która do tej pory spoczywała w otwartej dłoni Hadriana, uniosła się i kliknęła. Hadrian i Iwo krzyknęli, a Stella przypatrywała się przedmiotowi z otwartą buzią.

– Rusza się! – Amelia aż przysiadła na fotelu.

W szkatułce pojawiło się nieregularne pęknięcie, wzdłuż którego uniosło się wieczko. Oślepił nas blask. Gdy zbladł, szkatułka otworzyła się i z powrotem opadła na dłoń Hadriana, za którym pojawiła się blada, niewyraźna postać. Serce podskoczyło mi do gardła i cofnęłam się, wpadając na Arianę, która mocno mnie ścisnęła, równie przestraszona.

– Pokaż się, zjawo – rozkazał Iwo spokojnie, jakby codziennie był świadkiem takich anomalii. Dopiero gdy Hadrian, nieco sparaliżowany strachem, odwrócił się i spojrzał na przezroczystą postać, jej twarz przybrała dobrze znane mu rysy. To była Felicja. Wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka. Hadrian się wzdrygnął. Zjawa uśmiechnęła się i rozchyliła usta, ale nie potrafiła dobyć z nich głosu. Jej uśmiech się rozszerzał i rozszerzał, aż w końcu zamienił się w dużą plamę, która ją pochłonęła.

Hadrian stał jak sparaliżowany. Podbiegłam do niego i mocno ścisnęłam jego ramię.

– Wszystko w porządku? – zapytałam.

– T-tak – odparł, odzyskując zmysły. W tym samym czasie oboje spojrzeliśmy na szkatułkę. Na jej dnie leżał zawinięty w rulonik papier. Związany był sznureczkiem.

– Na wszystkie gwiazdy! – Do salonu wpadł Okulus i wyrwał Hadrianowi szkatułkę z dłoni. Mag wyjął zwitek i podał go Hadrianowi, a sam uniósł wysoko szkatułkę, by się jej przyjrzeć. W jego drugiej dłoni pojawiła się kula światła. Okulus przypatrywał się pękniętemu schowkowi, a jego jasne tatuaże świeciły. Zakola iskrzącego tuszu okalały jego usta i oczy, zanikając w krzaczastych brwiach.

– To Szkatułka Umarłych – wyjaśnił. – Bardzo stary i bardzo rzadki przedmiot. Tylko właściciel może zdecydować, kto ją otworzy. A potem ten, kto to uczyni, staje się jej właścicielem. Jeśli w środku umieścisz pamiątkę po zmarłej osobie, na chwilę przywołasz jej wspomnienie do tego świata. Genialne… Hadrianie, co tam jest?

Hadrian rozwinął list i wyjął z niego pukiel brązowych włosów. W jego oczach zaiskrzyły łzy. Podał mi karteczkę i polecił:

– Ty przeczytaj.

Przejęłam papier drżącymi dłońmi. Rozłożyłam go i odczytałam starannie spisane czarnym tuszem słowa.

– Hadrianie, kocham cię. Tristanie, kocham cię. Kocham was obu. Moja miłość jest tutaj, w tym liście. Wystarczą słowa, które mogą zmienić bieg świata. A właśnie te słowa, spisane na papierze z wiecznych drzew, atramentem z nieśmiertelnych kwiatów, to najprostsza, ale najpotężniejsza broń. To jest moja miłość i to jest moja dobroć, a jeśli otworzyliście tę szkatułkę, zapewne jej potrzebujecie. Pamiętajcie, jesteście braćmi. I pamiętajcie, że kochałam was obu równie mocno i o obu walczyłam równie zaciekle.

W salonie zapadła cisza. Podałam Hadrianowi list, a on zamknął go w dłoni, delikatnie, niczym najcenniejszy skarb.

– Och, Hadrianie – westchnęła Aurea i uściskała go. Okulus zmierzwił mu włosy i oddał szkatułkę.

– Czyli mamy drugi składnik – powiedział Iwo i powrócił do zabawy wahadełkiem. – List, którego słowa świadczą o jej dobroci.

– Idziemy jak burza! – ucieszyła się Amelia.

Hadrian utkwił we mnie badawczy wzrok. Gdy emocje opadły, nadszedł ten moment. Moment, w którym zaczyna się zastanawiać, skąd znam słowa kołysanki. Przez chwilę w jego oczach widziałam niepewność, która jednak ustąpiła miejsca zrozumieniu. Doskonale wiedział i nie potrzebował już pytać. Ja również nie chciałam się odzywać, by nie wszczynać kłótni lub niezręcznej wymiany zdań.

– Muszę usiąść – oznajmił Hadrian, opadając na wolny fotel.

– Wciąż ci słabo? – zapytała Ariana, a on pokiwał głową.

– Od kilku dni Hadrian miewa napady zmęczenia i bólu, które trwają przez kilkanaście godzin – szepnęła mi na ucho Stella. Spojrzałam na niego zmartwiona. Czy to możliwe, żeby chłopak, który leczy wszystkich, sam poddał się chorobie?

– Czas przejść do kolejnego składnika – zagrzmiał Okulus, od razu przykuwając naszą uwagę. – I już wiem, do którego. Ze szkatułką upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Odzyskamy Juliana i zdobędziemy łzy gryfa. Wyrwiemy je prosto z Hadesu.

– Jak to? – zdziwiła się Ariana. – Wykradniemy je?

– Lepiej – szepnął Okulus. – Ktoś nam je przyniesie. Hadrianie, podaj szkatułkę.

Hadrian wstał, by wręczyć Okulusowi przedmiot, jednak zatrzymał się w pół kroku. Salon przeciął dźwięk szkatułki uderzającej o podłogę, a zaraz potem głośny huk bezwładnego ciała. Widziałam tę scenę jak w zwolnionym tempie. Nim zdążyłam pomyśleć, moje nogi same ruszyły w kierunku ciała, jednak Iwo mnie uprzedził. Chwycił głowę Hadriana, która trzęsła się w konwulsjach. Chłopak skulił się w okropnym bólu, jego pusty wzrok wpatrywał się gdzieś w przestrzeń poza nami, oczy patrzyły w przestrzeń.

– Hadrian! – wrzasnął Iwo.

Ten nie reagował. Teraz krzyczeli już wszyscy, łącznie ze mną.

Jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałam. Myśl, że nie mogę pomóc Hadrianowi, obezwładniała mnie rozpaczą. Trzymałam jego dłoń i krzyczałam jego imię, próbując wyrwać jego umysł z otchłani. A potem stało się coś jeszcze gorszego. Na kilka sekund jego ciało zastygło w bezruchu. Amelia i Ariana potrząsały nim, lecz zupełnie nie reagował na bodźce. Pociemniało mi przed oczami, jednak adrenalina przywróciła ostrość widzenia. Dotknęłam jego zimnego policzka. To nie może się tak skończyć. Śmierć, która niespodziewanie upomina się o swoje ofiary… Nie oddychał. Nie mrugał, nie poruszał oczami. Jego płuca zastygły w bezdechu.

– Z drogi! – Okulus padł na kolana, podniósł Hadriana do pozycji siedzącej i mocno uderzył go w plecy. Wtedy Hadrian krzyknął, łapczywie zaczerpnął powietrza i powrócił do nas, krztusząc się. Cały czas mocno trzymałam jego dłoń, a strach przytłumił i mój oddech.

– Co się stało? – zapytała Stella trzęsącym się głosem.

Okulus utkwił wzrok w Hadrianie, a na jego twarzy mieszały się obawa i przerażenie. Pierwszy raz widziałam leciwego maga w strachu.

– Klątwa panoszy się w twoim ciele, zabiera ci życie. Upomina się o swoje. Twój organizm na chwilę przestał działać. Twoje serce się zatrzymało. Nie umarłeś, ale nie byłeś też żywy. To ostrzeżenie.

Książę Cieni

Подняться наверх