Читать книгу Mocne rozmowy - Aneta Pondo - Страница 15

Оглавление

Czyli mogłabyś być aktorką.

Mogłabym być Beyoncé (śmiech). Chciałabym być Beyoncé, bardzo mnie scena kręci. Gdybym poszła inną drogą, zostałabym piosenkarką. Aktorką raczej nie, bo aktorka musi się bardziej odsłonić, bardziej wybebeszyć, a piosenkarka wychodzi, śpiewa, rzuca włosami i jest gwiazdą.

W ubraniach też byłaś gwiazdą jako dziewczynka?

Nie wiem, czy byłam gwiazdą w ubraniach, natomiast na pewno bardzo lubiłam się ubierać dziwnie. Najdziwniejsze były zwykle moje czapki, śmieszne, oryginalne, wyszukane. Były to czapki na miarę możliwości, teraz bym się w nich nie pokazała. Ciągnęło mnie do rzeczy, w których wyglądałam inaczej niż wszyscy.

Skoro chciałaś być Beyoncé, w dodatku w dziwnej czapce, dlaczego nie pociągnęło cię w stronę kariery scenicznej?

Z rozsądku. Bo tylko w połowie jestem gwiazdą, ale druga połowa to wojowniczka, czyli strateg. Poszłam więc na studia politologiczne, bo byłam młodą aktywistką i polityczką, i tak miało być już na zawsze.

Jak się przejawiał twój aktywizm?

W liceum byłam przez dwie kadencje przewodniczącą sejmiku młodzieżowego województwa opolskiego. Powołałam w tym województwie instytucję rzecznika praw ucznia, zainicjowałam akcję organizowania korepetycji dla biedniejszych dzieci i zaopatrzenia ich w różne artykuły szkolne. Bardzo mi się to podobało.

Gwiazdorstwo może się więc przejawiać w różnych sytuacjach, nawet w byciu politykiem?

Myślę, że chodzi też o charyzmę.

Poszłaś więc na politologię.

Wydawało mi się to bardzo logicznym ciągiem wydarzeń, skoro już to robiłam. A ja nie lubię zmian.

Nie wierzę.

Naprawdę, nienawidzę zmian.

Chyba że chodzi o zmianę ubrań.

Nawet to niekoniecznie. Zdziwiłabyś się, gdybyś zobaczyła moją szafę. Mam rzeczy, o które się boję, że się zniszczą. Bo co, jak ich nie będzie? Już sobie nie będę mogła kupić takiej samej sukienki, a to moja ulubiona. Kiedy kupuję sukienkę i wiem, że ją kocham, boję się, co się stanie, jak się zużyje. Więc przywiązuję się do ubrań, tak jak przywiązuję się do sytuacji, do określonej wizji. Tak samo było z polityką.

A jednak nie zostałaś polityczką.

Okazało się, na szczęście albo nieszczęście, że te studia to trochę krok wstecz. Samorząd studencki robił prawie to samo, co ja trzy lata wcześniej w mojej małej młodzieżowej radzie miasta. A ja chciałam więcej. Poza tym okazało się, że samorząd i polityka to trochę inne rzeczy, i ta polityka nie podobała mi się tak bardzo.

Ale studia skończyłaś?

Na drugim roku zostałam Osą, osobistą stylistką, i już wiedziałam, że nie będę zajmować się polityką, jednak studia skończyłam, żeby dać moim babciom oprawioną w skórę pracę magisterską. Ale też dlatego, że moi klienci to ludzie światli, i wszystko, co czytam, czym się interesuję, co przeżywam, przekłada się na moją pracę, bo to nie są tylko ubrania. Dużo wiem o świecie, bo mnie przycisnęli na tym UJ-ocie, a to wzbogaca moją pracę.

Jak babcie przyjęły, że nie będziesz się zajmować polityką?

Dobrze. W mojej rodzinie wszyscy jesteśmy dość odważni. Nigdy nikt mi nie powiedział, co mam robić, że mam być polityczką, lekarką albo prawniczką. Nie usłyszałam tego ani od rodziców, ani od babć. Jestem im wdzięczna, że miałam pełną wolność wyboru. Kiedy już jako dorosła kobieta zastanawiałam się nad tym, doszłam do wniosku, że jest to niesamowicie rzadkie.

Jedna z moich babć na emeryturze pracowała w sklepie z ubraniami, interesuje się modą i powiedziała, że jakby wiedziała 30–40 lat temu, że jest taki zawód jak stylistka, też by nią została, bo to jest superzajęcie. Druga babcia dopytywała, czy na pewno mi na wszystko wystarcza pieniędzy i czy to jest fajna praca. Obie są moimi wiernymi fankami, są ze mnie dumne i czekają na moje występy telewizyjne.

Jak w ogóle wpadłaś na ten pomysł? Na Osę? Na to, że ludzie będą ci płacić za to, że wyrzucasz im ubrania z szafy i chodzisz z nimi na zakupy?

Musisz pamiętać, że jak jesteś charyzmatyczną osobowością, jak uważasz, że jesteś najlepsza i najfajniejsza na świecie, a jeszcze dołączysz do tego brak wątpliwości związany z tym, że jesteś na drugim roku studiów, i myślisz, że uda ci się wszystko, to masz duże szanse na powodzenie.

Żadnych wątpliwości?

Żadnych. To było wspaniałe. Teraz mam ich dużo. Im jestem starsza, tym mam ich więcej i one mnie hamują. Wtedy się nie wahałam, bo nie miałam nic do stracenia. Nic poza studenckim czasem. Ale jak masz dwadzieścia ileś lat, to czasu masz potąd, a kolektywne picie piwa mnie nie kręciło, nie dawało mi energii, więc nie miałam co żałować studenckiego życia.

A pomysł nie był mój. Przyjaciółka Ewa powiedziała mi, że istnieje w Londynie ktoś taki jak personal shopper i może ja mogłabym robić coś podobnego w Polsce. Odpowiedziałam, że jasne. Ale jakbyś mi w tamtym czasie powiedziała, że mogę być Beyoncé, też bym powiedziała: jasne. W ciągu miesiąca miałam nazwę, logo, stronę i szybko okazało się, że jestem w tym po prostu bardzo dobra.


Mocne rozmowy

Подняться наверх