Читать книгу Czas żelaza - Angus Watson - Страница 19

Nota historyczna

Оглавление

Ponieważ brytyjscy Celtowie nie znali pisma i ponieważ po tym okresie historycznym nastąpiły cztery stulecia rzymskiej okupacji, nie zachowało się do naszych czasów za wiele informacji o brytyjskiej epoce żelaza. Z tego powodu rzadko jest omawiana w szkołach i dlatego też niewielu ludzi umie powiedzieć, ile dokładnie trwała epoka żelaza (lata 800 p.n.e.–43 n.e.) albo co się wtedy działo.

Cała nasza wiedza o życiu w tym okresie historycznym pochodzi z czterech źródeł: znalezisk archeologicznych, porównań informacji o brytyjskich Celtach z przekazami o tych, którzy żyli w innych zakątkach świata, paraleli wyciąganych z porównań wiedzy o ówczesnych Brytach z wiedzą o żyjących współcześnie prymitywnych kulturach i kilku źródeł pisanych, których autorami są Rzymianie i Grecy. Najważniejszym źródłem pisanym są zapiski Juliusza Cezara z lat 55–54 p.n.e. Jednakże opieranie się w tej kwestii na pamiętnikach Cezara jest jak wnioskowanie o ostatnim tysiącu lat historii Niemiec na podstawie zapisków ksenofobicznego Anglika, który odwiedził Niemcy w roku 1951, aby zobaczyć przegrany przez Anglię mecz piłki nożnej, i którego kilka razy pobito, a jednak utrzymuje, że świetnie się bawił i że Anglia wygrała dziesięć do zera.

Źródła archeologiczne – to jest przede wszystkim forty na wzgórzach i ceramika – zostały przebadane przez znakomitych historyków, takich jak Barry Cunliffe i Francis Pryor, dzięki którym – między innymi, bo nie byli odosobnieni w swych badaniach – udało nam się uzyskać pełniejszy obraz brytyjskiej epoki żelaza, zdobyć wiarygodniejsze informacje o tym, jak się ubierano i jak myślano. A jednak musimy pamiętać, że to tylko obraz. Z tamtych czasów przetrwało bardzo niewiele przedmiotów, będących dziełem rąk ludzkich. Przykładowo, historycy są pewni, że Cezar dowodził dwoma wielkimi inwazjami na Brytanię w roku 55 i 54 p.n.e., choć przecież nie mamy żadnych archeologicznych dowodów świadczących o tym, że którakolwiek z nich się odbyła.

Istnieją pewne wątpliwości odnośnie do tego, jak nosili się brytyjscy Celtowie w tejże epoce, ale można powiedzieć, że dysponujemy pewnym zasobem wiedzy na ten temat, nie mamy natomiast bladego pojęcia, czym się właściwie zajmowali. Nie wiemy nic o ich królach i królowych, o ich sprawach miłosnych, o wojnach, intrygach, katastrofach i tym podobnych elementach życia. Dopiero teraz powoli okazuje się, że brytyjska epoka żelaza była okresem o wiele bardziej wyrafinowanym, niż początkowo sądzono, że Brytowie budowali miasta i drogi na długo przed przybyciem Rzymian. Szacunki odnośnie do liczebności Brytów cechuje duża rozpiętość, ale wydaje się prawdopodobne, że w roku 61 p.n.e., kiedy toczy się akcja Czasu żelaza, wynosiła ona mniej więcej tyle samo co w roku 1066 (1,5–4 milionów, w zależności od historyka). A więc Brytania w epoce żelaza była miejscem ludnym i wiele się tam działo.

Zainteresowałem się epoką żelaza, kiedy pisałem artykuł dla „Telegraph” o pewnym konsultancie do spraw zarządzania, Allanie Coursie, który wyrabiał w wolnych chwilach narzędzia z epoki kamienia łupanego (można ów popełniony przeze mnie artykuł znaleźć na mojej stronie internetowej, guswatson.com, jeśli macie ochotę poczytać). Course zabrał mnie do Cissbury Hill, kopalni krzemienia z epoki kamienia łupanego, którą w epoce żelaza przemieniono w fort na wzgórzu. Stojąc na fortyfikacjach, można zobaczyć inny fort. Wtedy uderzyło mnie po raz pierwszy, że forty brytyjskie były ze sobą połączone. Widziałem całe mnóstwo tego typu potężnych warowni rozsianych po całej Brytanii i zdarzało mi się czasem zastanawiać, co ludzie mogli w nich robić, ale dopiero wtedy po raz pierwszy zacząłem na poważnie głowić się nad tym, co też mogło się dziać w dawnych dniach w tej konkretnej warowni.

Weźmy na przykład Warwick Castle. Moim zdaniem to szalenie ciekawe, popuścić wodze wyobraźni i postarać się sobie unaocznić, co działo się w tej właśnie twierdzy, kto tam mieszkał i czym się zajmował, wyjąć z szerokiego kontekstu ten konkretny relikt minionych czasów i pomyśleć o nim jak o współczesnym mieście, gdzie mieszkają ludzie, którzy mają jakieś marzenia, aspiracje, obawy, a wszyscy są absolutnie wyjątkowi i niepowtarzalni. A jeszcze ciekawiej jest się zastanowić nad tym, na co im była potrzebna forteca o grubych murach przedzielonych wieloma wieżami, jakie miejsce zajmowała w Brytanii tamtych czasów i jakie przygody miały tam miejsce – te, o których dowiedzieli się archeologowie i historycy, i te, które przepadły w toku dziejów i o których nie wiemy zupełnie nic.

Zacząłem wówczas czytać o epoce żelaza. Równocześnie „Telegraph” zlecił mi napisanie kolejnego artykułu, tym razem o fortach wznoszonych w epoce żelaza właśnie, pojechałem więc na spotkanie z Peterem Woodwardem, specjalistą od czasów prehistorycznych i kustoszem w Dorset County Museum (artykuł na ten temat również można znaleźć na mojej stronie). Gdy przechadzaliśmy się po najwspanialszym forcie o nazwie Maiden Castle, niedaleko Dorchester, zapytałem go nonszalancko, czy epoka żelaza nie była trochę podobna do tego, co oglądamy w filmie Conan Barbarzyńca. Czy nie był to czas samotnych wojowników, najeżdżających świątynie i ratujących dziewice z łap czczących węże kultystów?

„Tak” – odparł wtedy Woodward z pełną powagą. „Wiele scen czy rekwizytów z filmów o Conanie nosi wyraźne znamiona epoki żelaza” – dodał.

W tym momencie zdecydowałem się napisać powieść osadzoną w tym właśnie okresie historycznym, w której pojawi się w tej czy innej formie Maiden Castle (i tak się stało, jakby ktoś nie domyślił się, skąd w mojej książce zamek Maidun). Na przestrzeni następnych kilku lat opracowałem fabułę i bohaterów, a z książki zrobiła się trylogia.

Jest to, ma się rozumieć, powieść fantasy, nieaspirująca do miana powieści historycznej. Jakkolwiek rys historyczny jest mimo to zgodny z prawdziwym tokiem historii. Plemiona i postacie są owocem mojej wyobraźni, ale wszelkie detale – ich domy, miasta i wioski, ubiór, narzędzia, szczegóły dotyczące rzemiosła i rolnictwa, flora i fauna, broń i tym podobne – wszystko to jest w takim stopniu zgodne z wiedzą historyczną, w jakim to możliwe. Jedynym wyjątkiem jest tu długi łuk Lowy – pierwsze wzmianki o broni tego rodzaju pojawiają się ponad tysiąc lat później, a jednak wydaje mi się, że sekret tego łuku mógł przetrwać za sprawą Lowy lub potomków Elann Nancarrow, którzy mieszkali być może w Walii, i ujrzał światło dzienne w czasie wojny stuletniej.

Jeśli zaś chodzi o magię, wielu ludzi uważa, że mniej więcej sześćdziesiąt lat później urodził się koleś, który potrafił ożywiać zmarłych, mnożyć ryby, zamieniać wodę w wino i tak dalej. Pozostaje wysnuć wniosek, że nie był pierwszym człowiekiem w historii, który potrafił posługiwać się magią.

Czas żelaza

Подняться наверх