Читать книгу Toaleta męska, czyli piękny pan z telewizji - Anna Grzeszczuk-Gałązka - Страница 4
Ostatni premier PRL i pierwszy III Rzeczpospolitej
ОглавлениеMAJ 1993 ROKU
3 maja – Order Orła Białego dla papieża Jana Pawła II. >>> 18 maja – na Sycylii aresztowano Nitta Santapaolę, jednego z przywódców mafii. >>> 23 maja – urodził się Dawid Podsiadło, polski piosenkarz. >>> 28 maja – premiera „Super Mario Bros.”, pierwszego filmu, który powstał na podstawie gry komputerowej. >>> 28/29 maja – wotum nieufności dla rządu Hanny Suchockiej, prezydent Lech Wałęsa rozwiązuje Sejm i Senat. >>> Od 1 do 14 maja emisja programu Telewizji Polskiej z jej logo została zawieszona wskutek awarii generatora symbolu graficznego. Telewizja musiała czekać dwa tygodnie na sprowadzenie nowego sprzętu z USA. >>>
Maj 1993 – 100 pytań do… Tadeusza Mazowieckiego
Anna Grzeszczuk-Gałązka: Czy w jakiś sposób przypominamy tutaj sejm, jeśli chodzi o to wzajemne nieszanowanie?
Tadeusz Mazowiecki: Nie.
Elżbieta Malicka, „Tygodnik Solidarność”: Komisja Krajowa Solidarności sprzedała lancię, którą jeździł Wałęsa. „Tygodnik Solidarność” wystawił na przetarg poloneza, reklamując go tak, że jest to jedyny na świecie samochód, którym jeździł Mazowiecki i Kaczyński. Jaki jest dzisiaj pana stosunek do Związku Zawodowego „Solidarność” i do jego pisma?
Tadeusz Mazowiecki i Anna Grzeszczuk-Gałązka
Ewa Michalska i Kazimierz Sobolewski
Mój stosunek do Związku Zawodowego „Solidarność” jest następujący: ja bym chciał, żeby Związek Zawodowy „Solidarność” był związkiem zawodowym.
E.M.: To znaczy bronił praw swoich członków?
Żeby był związkiem zawodowym, a nie ciągle miotał się w sytuacji między związkiem zawodowym a jednak jeszcze trochę ruchem politycznym.
E.M.: Jest pan przeciwny reprezentacji parlamentarnej?
Proszę pani, niech pani mi nie podpowiada. Ja odpowiem sam, co sądzę. Więc to po pierwsze. Po drugie jest jednak pytanie, czy ten związek zawodowy ma być przede wszystkim związkiem, ale rewindykacyjnym, czy jednak uwzględniającym problemy reform. Sądzę, że po to był robiony pakt dla przedsiębiorstw. Po to w ogóle wypowiada się tę ideę rozmów, paktów, trójstronnych rozmów pomiędzy związkami, pracodawcami i rządem, ażeby to jednak było przez wszystkich szanowane. I tutaj mam dezyderaty do Związku Zawodowego „Solidarność”, zwłaszcza do regionu Mazowsze. Bo albo się coś podpisuje, albo idzie się w kierunku jakichś ustaleń i rozmów, no albo się tylko powiedzmy manifestuje i wykrzykuje, że tam wszyscy są niedobrzy, złodzieje i tak dalej. No jednak padają czasem słowa nieobliczalne.
Kazimierz Sobolewski, Sekcja Polska RFI: A dlaczego pan tak wolno podejmuje decyzje, panie przewodniczący?
Wie pan, co do decyzji jest ważne, czy dobre, czy złe…
K.S.: Pana współpracownicy trochę na to narzekają.
Ja myślę, że jest to trochę legenda, opinia. Nie tylko zresztą przez moich współpracowników rozpowszechniana.
Pacynka żółwia, imitująca pana premiera w dworsko-cmokierskim kabarecie „Polskie ZOO” Marcina Wolskiego, była udana. Tadeusz Mazowiecki odpowiadał na pytania z namysłem. Bez pośpiechu. Żółw. Mógłby być mułem – zwierzęciem upartym. Ale nie osłem.
Choć nie wstąpił do PZPR, to za wczesnego PRL-u jako postępowy katolik wierzył, że da się połączyć światopogląd katolicki z zaangażowaniem w budowę systemu socjalistycznego. Odwrót w kierunku opozycji nastąpił u niego po demonstracjach studenckich w Marcu ‘68 i metodach ich tłumienia przez siły rządowe. Od 20 sierpnia 1980 roku, już w grupie intelektualistów i sygnatariuszy Apelu 64, wspiera strajk w Stoczni Gdańskiej. Potem, będąc głównym doradcą Lecha Wałęsy i Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność”, wiąże się na dobre i na złe z jej losami. W starciu z Lechem Wałęsą przegra rywalizację o urząd prezydenta RP. W maju 1993 roku jest posłem na Sejm z ramienia UD, która w pierwszych demokratycznych wyborach zyskała najwyższe poparcie w kraju, a on sam zdobył 63 962 głosy.
Ówczesnego przewodniczącego Unii Demokratycznej spotkałam w klubokawiarni (jak by się to kiedyś nazywało) „Czytelnik”. Pani Janina wywoływała nas do odbioru mielonego z buraczkami i talerz nas połączył. Kiedy zaczynała się III Rzeczpospolita, ważnych ludzi można było spotkać w zwyczajnych miejscach. Knajpa „Czytelnik” całkiem zwyczajna jednak nie była, bo w kolejce do kasy stawali tu pisarze – widywałam przed kasą mistrza Józefa Hena, Krystynę Koftę, Janusza Głowackiego, który zresztą, wciąż młody, jada na Wiejskiej nadal, docierali tu politycy z niedalekiego sejmu i dziennikarze. Mieszanka przedwojennej „Ziemiańskiej” z PRL-owskim barem, z książkami do nabycia, a nie służącymi za ozdoby na półkach. Dziś już się literatura stamtąd wyniosła i po sąsiedzku księgarnię wypełnia.
W każdym razie premiera Tadeusza Mazowieckiego zaciągnęłam do telewizji od kotleta do programu „100 pytań do…”, który był pierwszym wyrosłym z przemian wolnościowych programem telewizyjnym, gdzie jeszcze w trakcie rozwalania reżimu pokazywali się jego opozycjoniści. Wtedy jedyne takie miejsce na antenie. Telewizja jeszcze niedawno uchodziła za awangardę PRL-u, a była, śmiem twierdzić, tylko tym, czym cała reszta kraju.
Porady dla ludzi zabiegających o karierę na ekranie telewizyjnym
Nieszczęśnikom, którzy mają wory pod oczami od urodzenia, polecam jaśniejszy podkład pod dolną powiekę. Nieduży trójkącik gąbki zwilż. Wyciśnij parę kropelek jasnego pudru w kremie na policzki, nos i brodę. Teraz rozprowadź fluid, starannie opukując skórę mokrą gąbęczką, zwłaszcza w okolicach nozdrzy i pod oczkami. Dolne powieki rozjaśnij dodatkowo o ton bledszym podkładem. Delikatnie weź puszek w palce i zanurz w pojemniczku z pudrem. Obsyp proszkiem twarz, a potem opędzluj ją z nadmiaru kurzu. Przyklej dokładnie sztuczne rzęsy. Szminka, brokat na powieki, róż na policzki i inne upiększacze, jeśli chcesz – w zależności od stopnia desperacji. Dociśnij górny mostek w szczęce. Wałki z głowy zdejmij koniecznie. Gotowe. Możesz siadać przed kamerą. Jeśli będziesz mieć szczęście, przed wejściem na wizję zajmie się tobą jakiś fachura. Ale jeśli nie jesteś celebrytką, choćby gwiazdą salonu fryzjerskiego, znaną stylistką paznokci, czy powiedzmy gotującą na ekranie, możesz liczyć tylko na nieświeży puszek z resztką posypki. Lepiej więc sama zadbaj o siebie. Czyli, jak wyżej.
Z mężczyznami w telewizji raczej się nie cackają. Faceta usadzą na zapleczu przed miską z talkiem, kierownik produkcji trzepnie go znienacka w plecy, tak żeby wpadł w michę razem z uszami. Skoro się już nie świeci, wio do studia. I nie broń się, chłopie, bo twoja łysina zabłyśnie w kamerze jak lodowisko w pełnym słońcu.
Jednak wytarzanie w mące to już na sam finał. Najlepiej, mężczyzno, pomyśl o sobie jeszcze przed wizytą w studiu. Bezkrytycznie oceń swoją aparycję w lustrze i nie pozwól żonie wcisnąć na grzbiet nowej marynarki, miast starego swetra, który podkreśla twoją osobowość. Żadnego wyrywania włosów z uszu i skracania baków u fryzjera. Białe buty do garnituru włóż koniecznie. Lub bodaj skarpety w kolorze sera. Malkontenci twierdzą, że lepiej przed spotkaniem w studiu nie zalewać się alkoholem, albowiem kuluary libacji odsłonią się wzmiankowaną wyżej kwestią podpuchniętych dolnych powiek i ciężkiego nawisu górnych. Ale co tam. Strzel lufę dla kurażu i patrz przekrwionymi oczkami w nienawistną twarz oponenta. Może się przestraszy.
Zresztą z większości zabiegów korektorskich niewiele wynika, ponieważ kamera znajdzie u ciebie każde uchybienie urody. Nawet takie, które ledwie zapowiada późniejszą katastrofę. Ponoć Irena Dziedzic wymusiła na pewnym etapie „Tele-Echa” pończochę na tej z kamer, która miała przybliżać widzowi jej oblicze; takie szepty dochodziły od strony obsługi planu, ale kto ich tam, złośliwców, wie. Jeśli nie możesz liczyć na pończochę, zakoleguj się ze specem od światła. Reflektor na wprost twarzy wygładzi zmarszczki, ale po którymś seansie pogłębi wadę wzroku.
Ja miałam wory.