Читать книгу Chalepianka. Zapiski z Krety - Anna Laudańska - Страница 9

Оглавление

Słońce. Mnóstwo słońca. Wypalone źdźbła trawy, pochylające się ze zmęczenia od kilkutygodniowych upałów. Ani kropli deszczu od połowy czerwca, a czasami już od początku maja. Nie oznacza to jednak, że ominie nas jesienna aura i że nie nadejdą deszcze i wiatry kreteńskiej zimy.

Kiedy zaczynam pisać tę książkę, jest koniec sierpnia. Bliżej końca sezonu, dni stają się krótsze, rankami powiewa bryza orzeźwiającego powietrza z gór Lefka Ori.

Zawsze chciałam opowiedzieć historię o moim życiu na wyspie, bo nieodmiennie wydawało mi się, że doświadczam czegoś wyjątkowego. Przez kilka lat układałam sobie w głowie różne opowiastki i opisy, ale nie miałam odwagi dzielić się nimi na forum publicznym, bo jak można z pewnością siebie opowiadać o miejscu, gdzie się żyje, ale nie zna się języka, nie wydeptało się ścieżek codziennej rutyny? Potem powstał blog, długie myśli skracałam i okraszałam licznymi fotografiami, aczkolwiek zawsze wszystko działo się zbyt szybko, żeby od razu to uwiecznić, zapisać, utrwalić. Tym trzeba żyć, pomieszkać tu trochę, posłuchać, co mówią ludzie, którzy znają Kretę i Chanię od pokoleń.


Kreta wysuszona letnimi upałami

Ta wyspa z pewnością was zauroczy; można się w niej zakochać od pierwszego wejrzenia – wpaść jak śliwka w kompot, uzależnić od wyspiarskiego życia, które ma swój rytm szalonego lata i nostalgicznej zimy. Przekonują się o tym ci, którzy od pierwszej, niezobowiązującej wizyty na wyspie nie mogą o niej zapomnieć. Kreta zafascynowała już rzesze fanów tutejszych krajobrazów i stylu życia. Powstają fankluby wyspy, strony internetowe pisane przez tych, którzy co roku tu wracają i odkrywają nowe zakątki.

Dla mnie Kreta to przede wszystkim wyspa słońca, którym mieszkańcy cieszą się przez większość roku i któremu miejsce to zawdzięcza swoje zapachy, kolory, smaki i styl życia. Żar leje się z nieba wręcz nieprzyzwoicie błękitnego. To słońce to magnes, który przyciąga wszystkich odwiedzających i marzących, żeby kiedyś się tu przenieść, rozkoszować się pogodą i obrazami, z których Kreta żyje i bez których nie byłaby taka sama. Dzikie plaże, śródziemnomorska architektura, wzgórza pokryte gajami oliwnymi. O każdej porze roku wygląda to wszystko dość bajkowo, jeśli tylko damy radę uporać się z trudnościami wyspiarskiej rzeczywistości, zwolnić i przystanąć, żeby nacieszyć się tym, co nas otacza. Fajna jest ta ich, a dziś i moja filozofia siga siga – takie „spiesz się powoli” w południowym wydaniu.


Kontemplacja przyrody wśród gajów oliwnych Krety Zachodniej

Do wyspiarskich pejzaży dołączają zapachy świeżego tymianku, lawendy i oregano rosnących tuż pod nosem. Smaki? Jedzenie to druga po prawosławiu religia dla Kreteńczyków. Mają na tym punkcie obsesję, mogą o tym gadać bez końca. Każdy gdzieś ma swój ogródek, kawałek poletka – a to z pomidorami, a to z sałatą siewną. W kreteński pejzaż na stałe wkomponowane są rozklekotane furgonetki przewożące dorodne arbuzy, melony, pomarańcze i oliwki. Jadąc w stronę słońca, zawsze spotka się stragan z domowymi wyrobami. Nic tak nie smakuje jak domowej roboty rakija (tsikudia) z cytrynowym syropem ze świeżych owoców czy rakomelo – rakija z miodem sączona przy chrupiących kritsiniach (sucharki wszelkiej maści i rozmiarów, o których dowiecie się w jednym z rozdziałów tej książki) lub wędzonych oliwkach na chłodniejsze wieczory. Produkcja domowych win kwitnie, chociaż państwo próbuje gonić biednych Kreteńczyków za brak licencji, kontroli i różnych biurokratycznych stempelków, które mogą popsuć ten niepowtarzalny smak palonych winogron. Serdeczny sąsiad czy przyjaciel, przyjeżdżając ze swojej działki z chorio (wsi), zawsze zostawi ci pod drzwiami siatkę cytryn, pomarańczy, mandarynek czy awokado. Czym chata bogata. Dobra ciotka wpadnie z kalitsuniami, koleżanka przywiezie oliwki, które tata marynował pod grubym pledem morskiej soli. Leci wam ślinka? To dobrze, bo czasami do szczęścia potrzebny jest kosz słonecznych promieni i soczysty kawał arbuza, którego słodkie krople radośnie spływają nam po brodzie (i nowej białej bluzce, ale co tam!).


Popołudniowa przerwa na arbuza

Chciałabym, żebyście razem ze mną poczuli ten smak i klimat wyspy; żebyście przeżyli kilka miłych chwil, czytając o tym, jak kreteńskie popołudniowe słońce odbija się od ceglanych dachówek wyspiarskich domów; przespacerowali się ze mną brzegiem morza (na przykład w Maleme), które latem czy zimą, szerokie i puste, zachęca do samotnych, relaksujących spacerów z kubkiem kawy w ręku; wyszli ze mną na wędrówkę po Chanii, uczestniczyli w kreteńskim ślubie czy chrzcie.

Jeśli jeszcze was tu nie było, to mam nadzieję, że nabierzecie ochoty na odwiedziny – na kilka dni, na kilka tygodni, a może na dłużej.

Zabawnie jest patrzeć na siebie z perspektywy lat i stwierdzić, że dzika przyroda i pocztówkowe widoki mogą człowieka rozczulić, natchnąć, przemienić w fana opisów przyrody, które do niedawna wydawały mu się za długim i nudnawym elementem każdej książki.

Sądziłam, że jestem dziewczyną z miasta, a dziś robię za wyspiarskiego meteorologa, który obserwując strukturę i siłę fal oraz kolor nieba, daje rady innym, w co się ubrać, mówi, jaki będzie wieczór, czy jutro nadejdzie upał i na co uważać przy pierwszych kroplach deszczu po okresie wielomiesięcznej suszy.


Przystawka po kreteńsku: grillowany chleb, ser grawiera, oliwki i świeże warzywa Krety

Są takie chwile, kiedy brakuje mi smaków dzieciństwa: flaczków, porządnej polskiej kiełbasy, pierogów czy mamusinej szarlotki z polskich jabłek. Są takie chwile, kiedy tęsknię za lasami i jeziorami, bo tego na Krecie niewiele. Tutaj jest sucho, wzgórza pomalowane ochrą czy obsadzone karłowatymi drzewkami oliwnymi lub pomarańczowymi, z małymi chatkami pochowanymi wśród bluszczu, ale... Kreta jest moim domem. Pierwszym czy drugim – nie lubię się nad tym zastanawiać.

Lubię natomiast marzyć, że kiedyś i ja będę tu miała swoje chorio, swoją wieś. Kupię kiedyś chałupkę wśród gajów oliwnych, z brukowanym podjazdem, z palmą pod niebiosa, zasadzę granaty, pomarańcze, bananowce i będę żyła rytmem starzejącej się wyspiarki, goszcząc przyjaciół na olbrzymiej werandzie przy kreteńskim winie, greckiej sałatce z nutką kreteńskich dodatków i przy bogactwie świeżych meze wprost od kreteńskiego rolnika. A to wszystko w ciepłym, przytulnym klimacie śródziemnomorskiej wyspy.

Dziś żyję na wzgórzu, z którego przy porannej kawie, jeśli tylko nie spieszę się do pracy, podziwiam morską otchłań, siedzącą na falach wyspę Theodorou (Thodorou) i wynurzające się ze słonecznej mgły poweneckie i potureckie budynki starówki w Chanii. Do miasta mam rzut beretem, tylko pół godzinki piechotą.

Zapraszam was na moją dzisiejszą malowniczą werandę, do liczenia cykad, które obsiadają oliwne drzewka bladym letnim świtem i do nurkowania pod rozłożystymi liśćmi figowca w poszukiwaniu świeżych owoców.

Mam nadzieję, że ta książka przyniesie wam chwile wytchnienia, oderwie od codzienności, pozwoli się rozmarzyć i pomyśleć, że za rogiem czekają kolorowe i smaczne chwile.

Wierzę, że dzięki informacjom, które znajdziecie w moich zapiskach, będziecie mogli z bliska spojrzeć na Kretę i na Chanię, jak również na tutejszych mieszkańców. Może tu odnajdziecie wasz drugi dom, waszą życiową przystań? Może Kreta Zachodnia będzie od dziś waszym tymczasowym miejscem ucieczki od absorbującej, stresującej, zalatanej rzeczywistości pełnej naburmuszonych twarzy?

Nie mogę i nie chcę opisać wszystkiego. Każda ścieżka, człowiek i smak w tych zapiskach to moja codzienność: Chania, półwysep Akrotiri, zachodnia i południowa część Krety, a także mój ukochany zielony zakątek w stronę Rethymnonu: Apokoronas. Okolice Rethymnonu i Heraklionu pozostawiam sobie na przyszłość. Bo przecież Kreta to największa i najbogatsza grecka wyspa.

Mam nadzieję, że ze mną złapiecie wyspiarskiego bakcyla i zakochacie się w tych wszystkich widokach nierozerwalnie złączonych z aromatami i swojskim codziennym rytmem.

Pame, let’s go, zaczynamy!

Chalepianka. Zapiski z Krety

Подняться наверх