Читать книгу Blondynka nad Gangesem - Beata Pawlikowska - Страница 5
Rozdział 3 Bramka numer trzynaście
ОглавлениеPołączenia są czasem szalone. Leciałam z Warszawy po południu przez Amsterdam i Bombaj do Kalkuty. Dwie przesiadki. W Bombaju wylądowałam o pierwszej nad ranem.
Jest taki moment podczas wysiadania z samolotu, kiedy mija się szczelinę między kabiną a rękawem, czyli podstawionym korytarzem prowadzącym prosto na lotnisko.
Zatrzymałam się. Była czarna noc. Gorąca, wilgotna, tropikalna. Nabrałam głęboko powietrza.
– Jestem w domu! – pomyślałam. – To jest właśnie życie!!
Z tyłu popychali mnie zmęczeni pasażerowie, którzy jak najszybciej chcieli dotrzeć do swoich domów. Ruszyłam więc dalej, przez klimatyzowany, zimny korytarz, unosząc ze sobą w myślach ten krótki moment styczności z prawdziwym światem na zewnątrz.
Westchnęłam z zachwytem. Nie mogłam się doczekać kiedy ogarnie mnie to ciepłe, łagodne powietrze, a ja codziennie będę się w nie z lubością wtulać. Jeszcze tylko kilka godzin. O trzeciej nad ranem mam samolot do Kalkuty.
Odnalazłam mój bagaż, nadałam go jeszcze raz, znalazłam bramkę numer trzynaście.
– Be careful[1] – pouczyła mnie naziemna stewardesa. – Nie będzie żadnego ogłoszenia o odlocie tego samolotu. Pilnuj tej bramki. Jak się otworzy, to wsiądziesz i polecisz.
– Tak jest, proszę pani – odrzekłam. – Dziękuję.
Indie!
Najbardziej niezwykły kraj na świecie!
Z jednej strony to dziwne, że nie będzie żadnej informacji o tym, że samolot jest gotowy do przyjęcia pasażerów na pokład i z której bramki będzie startował. Ale z drugiej strony – wszyscy są poinformowani o tym, że nie będzie takiej informacji, więc załoga naziemna przekazuje ją każdemu pasażerowi z osobna. To znaczy tym, którzy mówią po angielsku.
Może to jest jakiś nieważny lot? Ponadprogramowy? Albo tajny? Bo przecież głośniki na lotnisku działają. Co jakiś czas jest podawana informacja o kolejnych planowanych odlotach, a pasażerowie są proszeni o przejście w odpowiednią część lotniska.
Tylko mój lot jest utajniony. Wiedzą o nim tylko ci, którzy mają tajemny bilet oraz indywidualnie odtajnioną informację o bramce numer trzynaście.
Siedzę więc i czekam. I myślę sobie, że to jest niesamowicie dziwne!
Jeszcze tego samego dnia rano wszyscy ludzie dookoła byli tacy sami jak ja. Potem leciałam samolotem, oglądałam filmy, a kiedy wysiadłam, niespodziewanie jestem inna od wszystkich. Kobiety ubrane w barwne sari, szczupli mężczyźni o wystających kościach policzkowych w skromnych spodniach i koszulach. Wszyscy mają czarne oczy i czarne włosy. Nigdzie nie widzę żadnych Europejczyków. W tym tajnym locie z Bombaju do Kalkuty jestem chyba jedyną białą o niebieskich oczach.
Przygoda!
Uśmiecham się. Uwielbiam ten moment, kiedy zaczyna się moja kolejna podróż i nic nie wiem. Nie wiem co się zdarzy, nie wiem dokąd dotrę ani kogo spotkam. Gdzie utknę, co odkryję, czym się zachwycę. To wszystko przede mną.
A teraz muszę tylko pilnować trzynastej bramki, żeby złapać samolot do Kalkuty.
Druga nad ranem. Za oknami noc. Parna, ciężka od wilgoci. W poczekalni zimno. Zawijam szyję w szalik. Zjadam kilka suszonych daktyli, żeby się rozgrzać. Wyjmuję notatnik, zapisuję kilka zdań, a potem nagle widzę kątem oka dziwną pustkę. Tam, gdzie wcześniej stali ludzie z bagażami, teraz mdło odbija się w podłodze żarówka. Bramka numer trzynaście! Otwarta! Wszyscy już polecieli!
Biegnę. Wsiadam. Lecę. Kalkuta!!!