Читать книгу Kot dla początkujących - Beata Pawlikowska - Страница 6
ROZDZIAŁ 3 Koty na firankach
ОглавлениеCzy wciąż jesteś zdziwiony tym dlaczego w książce o kotach piszę najpierw o ludziach?
Bo z tego, jakim jesteś człowiekiem, wynika bardzo dużo konsekwencji dla życia i zdrowia twojego kota.
Wiem to z doświadczenia.
Dawno temu, zanim odnalazłam fałszywe schematy i przekonania zapisane w mojej podświadomości i zanim zapisałam je na nowo w poprawny sposób, odruchowo starałam się dopasować cały świat do siebie. Tak, żeby było mi wygodnie. Bo JA byłam najważniejsza.
Przypomnę jeszcze raz, żeby ci to nie umknęło: wcale nie zdawałam sobie z tego sprawy! Wydawało mi się, że jestem dobra dla moich kotów. I oczywiście, że jestem dobra dla innych ludzi, że traktuję ich z szacunkiem i tak dalej, ale to były tylko pobożne życzenia. Ja chciałam, żeby tak było i chciałam wierzyć, że tak jest.
Ale to co robiłam, całkowicie temu zaprzeczało.
I teraz uwaga, chwila prawdy:
To co robisz świadczy o tym, jaki naprawdę jesteś.
Nie to, co mówisz o sobie.
To, co naprawdę robisz.
W kontekście ludzi – nawet jeżeli jesteś głęboko przekonany o tym, że jesteś uczciwym człowiekiem, to jeżeli zdradzasz swoją żonę albo męża albo wyrażasz się o nim/o niej nielojalnie za jego/jej plecami, to w rzeczywistości wcale nie jesteś uczciwy i nie umiesz szanować drugiego człowieka.
W kontekście kotów – być może jesteś przekonany o tym, że jesteś dobrym człowiekiem i szanujesz zwierzęta, ale jeżeli obcinasz swojemu kotu pazury, to znaczy, że w rzeczywistości traktujesz zwierzęta instrumentalnie, czujesz się lepszy od nich i w gruncie rzeczy trochę nimi pogardzasz.
Wiem to stąd, że sama kiedyś taka byłam.
Miałam wtedy dwa koty. Przeszkadzało mi to, że mają ostre pazury, którymi wspinają się na firanki, zostawiając je w strzępach. Nie podobało mi się to, że kiedy chciałam złapać kota, on protestował, wysuwał pazury i kaleczył mi skórę.
Wpadłam więc na logiczny – jak mi się wtedy wydawało – pomysł, że obetnę im pazury i rozwiążę problem.
W tym sposobie myślenia wspierał mnie też fakt, że w sklepach zoologicznych są specjalne nożyczki do obcinania pazurów kotom. No, jeżeli oficjalnie sprzedaje się takie nożyczki, to znaczy, że wskazane jest obcinanie pazurów! Tak mi się wtedy wydawało.
I nawet przez sekundę nie przyszło mi na myśl, żeby spojrzeć na to z perspektywy kota!!!
Bo przecież ja wtedy patrzyłam na świat wyłącznie z perspektywy mojej wygody. Moje firanki, moje fotele, moje skaleczenia na ręce. Ja byłam najważniejsza. A koty miały mi umilać życie. Tak wtedy myślałam. A raczej nie „myślałam” świadomie, tylko takie było moje wewnętrzne podświadome przekonanie.
No więc kupiłam te specjalne nożyczki, złapałam kota w ręcznik, żeby nie mógł uciec i wbrew jego woli i protestom obcięłam mu pazury. Drugiemu też.
Niedługo potem kot rozpędził się, żeby znowu wędrować po firankach. Ale ponieważ nie miał pazurów, to zamiast wspinać się po firance, spadł na ziemię. Bardzo zaskoczony tym, co się stało. Bo przecież wcześniej miał fantastyczne pazury, w które wyposażyła go Matka Natura, a teraz nagle pazury przestały działać!
A przecież te pazury to konieczna rzecz, żeby móc robić to, co każdy kot robić powinien: wspinać się, żeby z góry oglądać swoje terytorium! Bronić się w razie potrzeby! Polować na to, co ucieka! Pazury są konieczne do tego, żeby po prostu BYĆ KOTEM!!!
Wtedy jednak w ogóle tego nie rozumiałam.
Zdumiony kot spadł z firanki, a ja zaczęłam się śmiać.
– A widzisz? – powiedziałam do niego. – I co teraz?
Jest mi teraz ogromnie wstyd, ale wtedy czułam się silna. Podobało mi się, że to ja decyduję o tym czy kot może się wspinać na firankę, czy nie. To ja mam władzę nad jego pazurami i w pewnym sensie – nad jego życiem. Ja, ja, ja!!! To było dla mnie wtedy najważniejsze.
Tak samo jak wtedy, kiedy kupowałam w supermarkecie tanie puszki. Te duże, żeby zaoszczędzić. Nakładałam kotom do plastikowych miseczek po łyżce tego jedzenia, one przychodziły, wąchały i odchodziły.
– Innego nie będzie! – mówiłam do nich.
I byłam zła, że kapryszą. Bo przecież to ja robiłam im wielką łaskę, że przytargałam do domu puszki z gotowym jedzeniem, ale nigdy nawet nie przyszło mi do głowy sprawdzić z czego ta karma jest zrobiona, czy jest zdrowa, a może dodaje się do niej uzależniających substancji i chemicznych polepszaczy, które działają szkodliwie, osłabiają i przyczyniają się do powstania chorób.
Koty nie chciały jeść tego najtańszego jedzenia. W dodatku kupowałam tylko duże puszki, żeby było taniej, więc w praktyce dawałam kotom przez dwa dni to samo, przechowując jedzenie w otwartej puszce w lodówce – czego nie wolno robić, bo w takiej otwartej puszce prawie natychmiast zaczynają się rozwijać bakterie wywołujące poważne zatrucia. Wtedy o tym nie wiedziałam.
Nic dziwnego, że koty nie chciały tego jeść.
Tak samo jak nie chciały jeść psiego jedzenia. Kupowałam puszki z jedzeniem dla psów, bo mi się wydawało, że to będzie „urozmaicenie”. Jezu, jaka była głupia! Psie jedzenie jest dobre dla psów. Nie nadaje się dla kotów!
Moje koty nie chciały tego jeść.
A ja upierałam się, że są rozkapryszone i usiłowałam je namówić do jedzenia tego, co w swojej łaskawości raczę im dać.
I nigdy wtedy nie spojrzałam na to z perspektywy kota.
Kot instynktownie czuje co może mu zaszkodzić. Nie chce jeść taniej karmy zrobionej ze ścięgien, skóry, uszu i innych zmielonych odpadków. Dziwisz się? Też byś tego nie chciał.
Współczesny człowiek jest trochę omamiony reklamami, ładnymi opakowaniami i łatwością, z jaką może podawać jedzenie. Parówkę zmieloną z odpadków mięsa da swoim dzieciom. Hamburgera zmielonego z odpadków zje na obiad. A tanią karmę zmieloną z odpadków da swojemu kotu.
Powiem tylko tyle:
Nafaszerowane chemicznymi konserwantami tanie puszki z supermarketu to najprostsza droga do tego, żeby zdrowego kota zamienić w chorego.
Najtańsze i mocno reklamowane kocie jedzenie to śmieciowe jedzenie, zrobione z dodatkiem wielu szkodliwych substancji. Jest to odpowiednik ludzkiego śmieciowego fast foodu, który nie zaspokaja głodu i nie karmi, tylko zapełnia na chwilę brzuch, blokując jednocześnie poczucie sytości, co sprawia, że jesz coraz więcej, zaczynasz tyć i chorować, bo toksyny zawarte w tych potrawach odkładają się w organizmie i coraz bardziej go osłabiają.
Przepraszam wszystkie koty, jakie spotkałam w życiu!!!
Kochane koty, które kiedyś poznałam i z którymi mieszkałam przez pewien czas!
Przepraszam was za moją bezmyślność, za brak wiedzy i brak chęci, żeby tę wiedzę zdobyć. Przepraszam was za moją obojętność, brak serca i szacunku. Przepraszam, że traktowałam was z lekceważeniem. Przepraszam was za to, że nie umiałam was kochać.
Mam nadzieję, że pisząc tę książkę naprawię błędy, jakie wtedy popełniałam.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że samą siebie też wtedy traktowałam w taki sam sposób – bez szacunku i bezmyślnie. Kupowałam najtańszy sok pomarańczowy w kartonie, jadłam zupy z proszku i nawet jeśli czytałam etykiety na jedzeniu, to było to zajęcie czysto teoretyczne. Nie przyszłoby mi wtedy do głowy, żeby sprawdzić czym są poszczególne składniki, z czego się je robi i jaki mają wpływ na mój organizm.
Nie lubiłam siebie, byłam dla siebie niechętnym wrogiem. Bardzo pragnęłam tego, żeby ktoś mnie kochał, ale sama nie potrafiłam kochać. Ani siebie samej, ani innych.
To się zmieniło dopiero kilka lat później.
I wtedy właśnie zaczęłam się zmieniać.
Zrozumiałam jakie popełniałam błędy i dlaczego. Naprawiłam mój sposób myślenia. Oczyściłam moją podświadomość z fałszywych kodów, które siały w niej strach. Nauczyłam się myśleć jasno i być stuprocentowo uczciwym człowiekiem.
To zmieniło w moim życiu bardzo dużo.
Także to, co dzisiaj wiem i rozumiem na temat kotów.